To ja chyba jestem chińskim
mandarynem.
Gdybym zaczął wymieniać nazwiska
polityków III RP którzy mieli w tej kwestii odrębne zdanie, nie musiałbym już
pisać nic dalej. Objętościowo by się zrównoważyło.
To co obserwuję teraz pasuje jak ulał
do powiedzenia, że „miłosierdzie Boże i głupota ludzka nie znają granic”.
O co chodzi tym razem? Jak to o co? O
pieniądze! W dodatku nasze, budżetowe.
Według mnie
chodzi jednak o szerszy problem niż pieniądze wypłacone jako nagrody dla
członków rządu Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego.
To co politycy
zrobili w tym roku jest klasycznym działaniem pod publiczkę /o czym szczerze
powiedział wicemarszałek Terlecki/, bo tylko społeczeństwo może być zadowolone
z karkołomnej decyzji prezesa PiS.
Nikt nie lubi gdy mu się cokolwiek zabiera,
a zwłaszcza pieniądze. Pomijam taki szczegół, że prawo nie powinno działać
wstecz. Kto daje i zabiera …
Opozycja jest niezadowolona, to
oczywiste. Tylko niech nikt mi nie wciska, że w szeregach koalicji rządzącej
panuje pełny entuzjazm i jednomyślność. M. Morawiecki może pozwolić sobie na
taką ekstrawagancję, ale cała reszta mocno zgrzyta zębami i jest więcej niż
pewne, że nie wszyscy do tego zobowiązani wykonają polecenie prezesa. Zadecyduje
strach przed skreśleniem z list w nadchodzących wyborach.
Społeczeństwo jako zbiorowość, ma to
do siebie, że bezinteresownie zazdrości każdemu kto ma lepiej niż oni.
Nagrody były od zawsze. Przez lata
były udziałem dzisiejszej opozycji. Różnica polegała jedynie na tym, czy
wypłacano je za konkretne osiągnięcia na zajmowanym stanowisku służbowym, czy
stanowiły uzupełnienie pensji, zawsze uważanej za zbyt niską.
Inną formą „wspomagania” uposażeń są premie
regulaminowe i tzw. dodatki funkcyjne.
Warto też pamiętać, że posłowie i
senatorowie sami sobie ustalają wysokość wynagrodzenia, sposób opodatkowania i rozliczania
PIT. Stopa inflacji nie ma dla nich większego znaczenia. Przez przypadek „wysypało
się” że marszałkowie i ich zastępcy mają inne zasady /o ich wynagrodzeniu decyduje
prezydent RP/
Przez lata nikt nie miał pomysłu jak
wybrnąć z zaistniałej sytuacji? Dzisiaj sprawa trafiła na wokandę tylko dlatego
żeby wytrącić opozycji argument z ręki. Opozycja zamierzała problem wynagrodzeń
wykorzystać w nadchodzącej kampanii wyborczej do samorządów terytorialnych. Tym
jednym ruchem ze strony prezesa PiS opozycja wpadła we własne sidła. Ciekawe
będą więc dalsze rozstrzygnięcia.
W każdym
działaniu zespołowym musi być motywacja. Moim zdaniem, w czasach pokojowych
motywują jedynie pieniądze. Trudno o idealistów.
Praca na
stanowiskach rządowych jest pracą odpowiedzialną. Żeby była efektywna powinien
ją wykonywać wysokiej klasy fachowiec, a nie człowiek wzięty z łapanki. Fachowiec
to nie to samo co ideowiec. Fachowiec pracuje najpierw dla pieniędzy, nie dla
idei. Jeśli fachowiec nie znajdzie satysfakcjonującego wynagrodzenia na
posadzie państwowej, poszuka pracy gdzie indziej. Jest tu jeszcze rozwiązanie
pośrednie, podatność na korupcję. Z tym zaś podobno walczymy. Czy wystarczająco
skutecznie, to rzecz dyskusyjna.
Zgadzam się
co do jednego. Władza ma trudny problem do rozwiązania. Tylko ten problem różni
różnie nazywają. Ale ... problem nie dotyczy wyłącznie nagród i premii. Nie
chciałbym też żeby problem został do tego zakresu spłycony.
W czym więc
tkwi istota problemu? W racjonalnym zatrudnieniu i wynagrodzeniu adekwatnym do wykonywanej pracy. Tym razem polityków oraz
urzędników administracji państwowej i samorządowej. Wypowiadałem się na ten
temat nie raz. Zasady muszą być spisane, powszechnie znane i pozbawione
wyjątków.
Do czego
powinno być odniesione wynagrodzenie na zajmowanym stanowisku?
Może najpierw
trzeba ustalić jakim wymaganiom formalnym powinien odpowiadać kandydat? Czy
dalej ma być aktualna kwalifikacja „zawód dyrektor” albo zawodowy polityk?
czy
można być posłem lub senatorem po maturze i w wieku niewiele ponad 20 lat?
właściwie bez żadnego doświadczenia życiowego i zawodowego? Czy ma wystarczyć tylko
legitymacja partyjna?
III RP trwa
już blisko 30 lat. Praca administracji jest teraz wspomagana poprzez
informatyzację szeroko pojętą. Mimo tego systematycznie wzrastało zatrudnienie
w tejże administracji.
Czy jest tu jakieś racjonalne wytłumaczenie?
Czy jest tu jakieś racjonalne wytłumaczenie?
W odczuciu
społecznym pracownicy administracji to pasożyty. Źródła podają, że w 1989 roku
w administracji było zatrudnionych około 150 000 ludzi. Dzisiaj jest to
blisko 1 milion ludzi, a według niektórych wyliczeń, znacznie ponad milion. Co
oni robią pożytecznego dla reszty społeczeństwa? Jakoś w tych różnych
propozycjach nie widzę nic na temat zwiększenia odpowiedzialności urzędniczej
za wykonywaną pracę, czyli nihil novi.
Wszelkie
przypadkowe majstrowanie przy ich wynagrodzeniach uruchomi mechanizm pod
tytułem „jaka płaca, taka praca”. Wystarczy przypomnieć mechanizm „strajku
włoskiego”.
Może więc zamiast działania pod partyjne słupki poparcia lepiej zrobić coś porządnie i w dodatku z głową?
Może więc zamiast działania pod partyjne słupki poparcia lepiej zrobić coś porządnie i w dodatku z głową?
W III RP „wygospodarowano”
miejsce dla całkiem licznej grupy jaką są tzw. gabinety polityczne. Wszystko to
urosło do takich rozmiarów, że od pewnego czasu zaczęto poważnie mówić o
redukcji zatrudnienia i likwidacji instytucji gabinetów politycznych. Ziarnko
do ziarnka.
„Gorącym
kartoflem” stało się dalsze utrzymanie urzędów pracy. Jaką rację bytu ma rozbudowany
„pośredniak” przy obecnym bezrobociu?
Ponieważ
pracujemy do osiągnięcia wieku emerytalnego, wysokość wynagrodzenia wpływa
później na wysokość wypłacanej emerytury. Nie dla wszystkich, bo wybrańcy mają
możliwość otrzymania indywidualnej, wyższej, emerytury przyznanej przez
premiera. Do oceny pozostaje zasadność takiego wyróżnienia. Jak skomentować
taką informację http://ngopole.pl/wydaniaspecjalne/GlosPolski/GLOS%2014A.2018_S.pdf
/str. 1 i 3 – dotyczy b. premiera Olszewskiego/
Zatrudnienie w jednostkach samorządowych
podlega innym regulacjom, ale też powinno być zracjonalizowane.
Komin płacowy nie jest ciągle pojęciem
wyłącznie abstrakcyjnym.
Poważnej analizy wymaga utrzymanie
Senatu i określenie liczebności Sejmu. Te zmiany wymagają zapisów
konstytucyjnych.
Najbardziej drażliwym
tematem w obszarze uposażenia są wszelkie służby mundurowe z wojskiem na czele.
Chcemy czuć się bezpiecznie we własnym kraju, ale buntujemy się gdy słyszymy
ile to trzeba płacić wojsku, policji, czy straży pożarnej. Wojsko jest kochane
przez społeczeństwo dopiero wtedy gdy trzeba bronić nie tylko niepodległości. W
czasach pokojowych to są „darmozjady”. Dzisiaj do ubrania w mundur nie
wystarczy „zdrowe ciele”. Poza sprawnością fizyczną potrzebne jest
wykształcenie i wyszkolenie. Nie wystarcza też motywacja w stylu, że to pewna
praca. Spadek bezrobocia powoduje, że jest w czym wybierać na rynku pracy, a
służba wojskowa to mimo wszystko nie praca. To pełna dyspozycyjność przez całą
dobę, a to mało kto lubi. Wojsko nie ma związku zawodowego i nie ma prawa do
strajku. Kogo to dzisiaj obchodzi? Tylko dlaczego prestiż wojska się obniża? Czy
nie jest kpiną z nas tolerowanie cywilnych agencji ochrony pilnujących obiektów
wojskowych? W dodatku gdy wiemy, że te agencje zatrudniają emerytów i rencistów
którzy w ten sposób dorabiają do swych rent i emerytur?
Nie byłbym sobą gdybym
nie wspomniał o wymiarze sprawiedliwości. Dlaczego regulacje płacowe dla tej
grupy zawodowej mają być inne niż dla pozostałej części społeczeństwa? Jeżeli mamy
być traktowani poważnie nie można tolerować sytuacji kiedy sędziowie w stanie
spoczynku aktywnie deklarują swą przynależność polityczną, a teoretycznie mają być
apolityczni. Albo albo.
stary.piernik
http://niepoprawni.pl/blog/aleszumm/postkomunistyczna-laleczka-pod-specjalna-ochrona
OdpowiedzUsuńNajlepiej wychodzi odkrywanie Ameryki na nowo.
Co się nie robi panie dla chleba.
Nie jestem odkrywczy twierdząc, że Stanisław Gawłowski jest klinicznym przypadkiem potwierdzającym, że do polityki idzie się dla pieniędzy. Inaczej byłby gołodupcem jak wielu z nas. Za to dzisiaj musi się martwić żeby w areszcie nie naszły go myśli samobójcze. Warto?
OdpowiedzUsuńW sprawie pomnika katyńskiego w NJ zdania są podzielone. Podobno jest sukces negocjacyjny w starciu z burmistrzem NJ.
OdpowiedzUsuńNie jestem do końca pewien tego sukcesu. Dla mnie burmistrz postawił na swoim. Obiecał developerowi teren pod hotel Hyatt i słowa dotrzymał. Czy nowe miejsce jest wystarczająco godne dla Polonii, przekonamy się kiedy przebudowa terenu zostanie zakończona. Tylko kto będzie po stronie Polonii sprawę nadzorował do końca?
Groźba prezesa, że nie zwrócenie nagród spowoduje skreślenie z listy kandydatów w kolejnych wyborach parlamentarnych jest potwierdzeniem wprost, że do polityki idzie się dla pieniędzy. Szantaż jest o tyle skuteczny, że ci politycy od siedmiu boleści nic innego w życiu nie potrafią, bo to zawodowi politycy. Wystarczy nie narazić się prezesowi i mamy święty spokój i … zapewnioną posadę z pensją powyżej średniej krajowej. Niewielu ma większe ambicje.
OdpowiedzUsuń