niedziela, 19 listopada 2017

Rozczarowanie?

Czynimy kolejne znaczące kroki w ogłupianiu społeczeństwa. To nie żart. Zmanipulowanym społeczeństwem łatwiej jest zarządzać. Po to więc wrzuca się do debaty publicznej coraz to nowe wątki, które w pewnym momencie doskonale mieszają się między sobą. Powyższe dotyczy zarówno polityki wewnętrznej państwa jak i tej międzynarodowej.
Coraz częściej widać, że powinniśmy zacząć od redefiniowania pojęć. Dzisiaj jesteśmy wewnątrz swoistej wieży Babel, w której wszyscy mówią, ale nikt nikogo nie rozumie, albo nie chce rozumieć, co na jedno wychodzi. Kto i czego jest winien?

Jaka była sytuacja wyjściowa dwa lata temu? Ci, którzy przez osiem lat mieli pełnię władzy, czyli koalicja PO-PSL, przegrali wszystko. Utracili najpierw „swego” prezydenta, a potem sami przeszli do ław opozycji. Mimo, że słowo „demokracja” nie schodzi im z ust, do dzisiaj nie mogą pogodzić się, że zostali oderwani od koryta. Próbują więc wszystko relatywizować. Zaczynają od tego, że koalicja prawicy nie reprezentuje większości Polaków. Kogo więc reprezentuje? Eskimosów?

W demokratycznych wyborach parlamentarnych zwycięzcą jest ten kto uzyska najwięcej głosów tych którzy poszli do urn wyborczych, a to nigdy nie oznacza, że tylu było uprawnionych do głosowania. Faktem jest, że frekwencja wyborcza wpływa na rozkład głosów, ale najpierw trzeba znaleźć sposób na zmotywowanie tych leniwych, do pójścia do urn wyborczych. W przeciwnym razie o końcowym wyniku decydują głosy tych którzy idą do urn wyborczych bez względu na uwarunkowania zewnętrzne.

Po wyborach był czas na zgłaszanie reklamacji co do ich przebiegu, a tych w nakazanym terminie nie wniesiono. Wobec tego temat należy uznać za zamknięty. Tak uzna każdy logicznie myślący. Nie dotyczy to jednak obecnej opozycji.

Tymczasem obecna opozycja jeszcze przed wyborami parlamentarnymi, wykorzystując „swojego” prezydenta, dokonała istotnego naruszenia konstytucji, wyznaczając zaufanych sędziów do składu Trybunału Konstytucyjnego. Zrobili to wbrew obowiązującej procedurze wyboru. Od tego zaczęła się awantura, która trwa po dzień dzisiejszy i w której PO przedstawia się jako strona rzekomo pokrzywdzona. Pokrzywdzeni dlatego, że nie udał się przekręt?

W utrwalonej demokracji przegrani przechodzą do opozycji i … czekają kiedy karta się dla nich odwróci. Tymczasem PO zachowuje się jak gówniarze którym odebrano zabawki w ich piaskownicy. Zaczęli od skarżenia się we wszelkich możliwych miejscach, oczywiście poza granicami kraju, bo na miejscu nikt nie przyznaje im racji. Wszelkie wystąpienia publiczne zaczynają od tego, że to co robi koalicja rządząca jest niekonstytucyjne. Na poparcie swego nie mają nic. Samo stwierdzenie ze strony PO i ich popleczników nie jest dowodem.

Od dawna zastanawiam się co jest u nas grane? Czy demokracja to to samo co anarchia? Jak należy traktować „totalną opozycję”? Czy rzeczywiście rządzący są wobec niej bezsilni, czy tylko bezradni? A może obie strony odgrywają wobec nas ustawkę? Czy rządzący są w stanie ignorować „totalną opozycję”?

System prawny w jakim przyszło nam funkcjonować jest w założeniach wadliwy, albo źle go rozumiemy.  Za dużo tu bełkotu. Ostatnio nowomowa ochoczo posługuje się terminem „suweren”. https://pl.wikipedia.org/wiki/Suweren_(politologia)
Idiotyczność sytuacji polega na tym, że wszystkowiedzący wujek Google nie wypracował zamkniętej definicji. Efekt jest taki, że suweren w polskim wydaniu sprowadzony został do roli listonosza zanoszącego kartkę wyborczą do urny wyborczej. Na tym jego  rola polityczna się kończy. Procedura powtarza się przy kolejnych wyborach. Zresztą ta procedura dotyczy nie tylko wyboru parlamentarzystów, ale wszelkich struktur wybieralnych. Można wybrać, natomiast nie wiadomo jak skutecznie odwołać przed upływem kadencji. Tak, tak, takie sytuacje mogą i mają miejsce. Jak widać z dotychczasowej praktyki, ten stan rzeczy odpowiada rządzącym, przy czym rozszerzam to na wszystkie kolejne ekipy minionego prawie 30-lecia. Często rządzący bezczelnie mówią to wprost „my wiemy najlepiej co jest dla was dobre”.

Ostatnie miesiące dowiodły, że nie potrafimy jako społeczeństwo prawidłowo ocenić sytuacji. W 2015 roku popadliśmy w euforię, bo wybory prezydenckie wygrał rzekomo „nasz człowiek”, a wybory parlamentarne wygrała koalicja prawicy. Bardzo szybko okazało się, że nic z tego nie wynika. Zaczęto zadawać pytanie kto jest temu winien i właściwie do dzisiaj nie ma jednoznacznej odpowiedzi.

W normalnych warunkach rządzący powinni realizować swoje pomysły do końca kadencji. Teraz ciągle jeszcze mogą, ale wobec „totalnej opozycji” z czystym sumieniem powiedzą nam, że więcej nie mogli zrobić, bo zawiniła właśnie ta opozycja.


Nieplanowanym destruktorem okazał się urzędujący prezydent. Przez kilka tygodni po lipcowym weto próbowano go usprawiedliwiać, ale w końcu trzeba było jasno powiedzieć, że destrukcja nie wynika z lewackich poglądów pani Romaszewskiej, ale z dwuznacznego zachowania właściwego decydenta. Jedyne czego nie wiadomo w 100% to brak jednoznacznej odpowiedzi na pytanie dlaczego robi to co robi? Czy się nagle „nawrócił” czy tylko umiejętnie maskował?  

stary.piernik 

4 komentarze:

  1. Wobec kolejnych wybryków politycznych DT warto postawić pytanie, czy rząd polski jest w stanie sformułować wobec niego akt oskarżenia, który kwalifikowałby go pod Trybunał Stanu, a być może tylko pod zwykły sąd karny. Zamiast mrzonek o udziale w wyborach prezydenckich 2020, jako jeden z realnych kandydatów, można wtedy zorganizować komitet powitalny odpowiednich służb wyposażonych w nakaz aresztowania i doprowadzenie do prokuratury celem postawienia zarzutów karnych.
    W końcu, „co się odwlecze, to nie uciecze”.

    OdpowiedzUsuń
  2. Warto przypomnieć: „miłosierdzie Boże i głupota ludzka nie znają granic”.
    „Krul europy” to urodzony intrygant, Ponawiam więc pytanie, czy nie ma skutecznego sposobu żeby wybić mu z głowy kontynuowanie kariery politycznej w Polsce? Za mało szkodził i dalej szkodzi? Czy poniósł jakąkolwiek karę za to co zrobił i czego nie zrobił, a powinien, z racji pełnionych stanowisk publicznych?
    Kolejny dzień media biją pianę z powodu kilku słów napisanych /podobno prywatnie/ przez Tuska. Prawica oburza się, ale nikt nie podjął konkretnych działań żeby wykazać przełożonym Tuska niestosowność jego postępowania wobec Polski.
    Jeśli nikt nic nie robi, to oznacza dla mnie jedno. Tusk ma w Polsce dalej status „świętej krowy”.
    Druga sprawa związana jest z planowaną restrukturyzacją rządu Beaty Szydło. Pora odpowiedzieć jednoznacznie na pytanie: kto decyduje o składzie rządu? Premier? Prezes PiS? Prezydent RP? Czy … opozycja, zwłaszcza ta totalna? Premier i prezes coś tam przy rekonstrukcji dłubią, za to prezydent i opozycja otwarcie mówią kto ma odejść. Jednak nie słyszę, że ktoś z nich bierze pełną odpowiedzialność za skutki takich decyzji. Opozycji się nie dziwię, bo ona poza mówieniem nie nic innego nie potrafi, ale prezydent „wszystkich Polaków” jakie ma argumenty?
    A może zamiast żądać wymiany składu rządu, wywalić na zbity pysk paru doradców w swoim najbliższym otoczeniu?

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy rację ma MK pisząc, że wielcy gracze europejscy mają własne problemy do rozwiązania, a przez to nie mogą poświęcić dość uwagi sprawom Polski? http://kontrowersje.net/nie_ma_adnych_powod_w_do_paniki_ani_nawet_do_pesymizmu
    A może odwrócić pytanie: czy wewnętrzne sprawy polskie są w stanie zakłócić rozwiązywanie problemów wewnętrznych, wynikających z aktualnego kalendarza politycznego w Niemczech, Francji, Hiszpanii, we Włoszech, czy też Brexitu /za sprawą Wlk. Brytanii/? Czy problemy wewnętrzne Polski nie są dla nich przypadkiem tematami zastępczymi do przykrycia własnych problemów? Różnica polega jedynie na tym, że do tego celu wykorzystuje się również instytucje UE i totalną opozycję w Polsce? Co do zaangażowania mediów nie wypowiadam się, bo jest to dla mnie oczywiste i widoczne non stop.
    Niemcy są wodzirejem w tym towarzystwie i to jest poza wszelką dyskusją. Niemcy dzisiaj stoją przed poważnym problemem politycznym jakim są wyniki wyborów parlamentarnych, nie pozwalające od kilku tygodni na sformowanie nowego rządu. Targi wewnętrzne sprowadzają się do tego kto i z czego zrezygnuje? Alternatywą są przyspieszone wybory które mogą zdemolować dotychczasową scenę polityczną i spowodować zasadniczą zmianę kursu polityki zarówno wewnętrznej jak i zewnętrznej Niemiec. Dzisiaj nie wiadomo czego politycy niemieccy obawiają się bardziej?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa opinia dotycząca braku publikacji aneksu do raportu o likwidacji WSI http://niepoprawni.pl/blog/lospolski/zamieszanie-wokol-aneksu-z-likwidacji-wsi
    W sumie nic dodać, nic ująć, z małym zastrzeżeniem. Na jakiej podstawie z kręgu podejrzanych o mącenie w sprawie publikacji aneksu mamy wykluczyć AM? Są jakieś czytelne powody, czy tylko sugestie niczym nie podparte?

    OdpowiedzUsuń

Informacja dotycząca plików cookies: