środa, 25 stycznia 2017

Dziś wznowienie obrad Sejmu III RP



Ręce opadają. Ile można o tym samym? Ja jeszcze o wczorajszych „sensacjach” rodem z IPN. Jak długo jeszcze będzie pompowany ten balon?

Dla przypomnienia, ustawa o powołaniu IPN pochodzi z 1998 roku. Wcześniej tymi sprawami zajmował się Rzecznik Interesu Publicznego. Był nim sędzia Bogusław Nizieński. Jeszcze wcześniej, na polecenie Cz. Kiszczaka, czyszczono archiwa MSW, za wiedzą i zgodą etosu solidarnościowego. 
Dla zmylenia opinii publicznej w zasobach IPN wyodrębniono tzw. zbiór zastrzeżony. Po co? Według mnie po to, żeby ukryć, że w tym zbiorze już nic nie ma. Cały proceder związany z lustracją, w obecnym wydaniu, śmierdzi na odległość. Dla wielu, mających dostęp do zasobów, stał się polisą na dostatnie i bezpieczne życie. To nie tylko Jaruzelski i Kiszczak. Skąd się wzięło powiedzenie „grać teczkami”?

Każdy kogo interesuje ten temat wie, że materiały dotyczące współpracowników służb specjalnych były sporządzane w kilku kopiach. Najpewniejszą ich przechowalnią są archiwa na Łubiance. Były również w posiadaniu Berlina. 
Mam podejrzenie graniczące z pewnością, że w obydwóch miejscach nie zostały zdekompletowane. 
A zasoby krajowe? No cóż, najpierw była decyzja o ich niszczeniu poprzez spalenie, bądź przerobienie na papier rolkowy w papierniach /wtedy jeszcze działała taka w Konstancinie-Jeziornej/. Kolejności niszczenia nie znam, ale wytyczne na pewno były. Potem były „wycieczki” ciekawskich /np. komisja z udziałem nadredaktora/ dla zaspokojenia ciekawości wybrańców losu. Z tych działań nikt nigdy nie sporządził żadnego protokołu, ani notatki służbowej. Bo i po co? Ważne jak wykorzystano w późniejszym okresie pozyskaną wiedzę. 
RIP też działał wg schematu „no co ja mogę?” Po drodze była jeszcze „lista Macierewicza” i „lista Wildsteina”. I na tym można poprzestać.

Wszyscy wiemy, że najważniejsza jest szybkość i nieuchronność kary. Mieliśmy potępić i ukarać wszelkiej maści TW, KO i innych kapusiów i donosicieli. Ale to miało być zrobione na początku III RP, czyli ponad 25 lat temu, bo karą miało być odsunięcie winnych od działalności publicznej na okres góra 10 lat. Według tego kryterium dzisiaj pozostał jedynie osąd moralny.

Po co więc ten zamęt? Co znowu ma być przykryte? Ci których rzeczywiście należało ukarać albo dawno przenieśli się na tamten świat, a dotychczas żyjący mają się bardzo dobrze.
Nie napiszę, że śmieją się nam w nos, bo wszyscy o tym wiemy.

Tymczasem nie potrafimy poradzić sobie z anarchizacją bieżącego życia politycznego. Kiedyś takim warchołem była Samoobrona. Dzisiaj o palmę pierwszeństwa walczy niedawno rządząca PO i jej mutanty z KOD-u i Nowoczesnej.

Obserwuję naszą scenę polityczną od bardzo wielu lat i naprawdę trudno mi wcisnąć przysłowiowy kit. Czy naprawdę wobec jawnych gróźb wobec osób wypełniających obowiązki ustawowe i ewidentnych naruszeń prawa władza jest bezsilna? Czego się boi? A może totalna opozycja ma rzeczywiście rację i jej protest jest uzasadniony?

Trzeba się nad tym poważnie zastanowić. 

stary.piernik

4 komentarze:

  1. Sejm wznowił obrady.
    Poza tym nic ważnego nie zaszło.
    Naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tym, że w ZZ nic nie ma, to był z mojej strony żart. Problem wygląda zgoła inaczej. Tego materiału jest tyle, że powstał kolejny „szum informacyjny”. Mało kto zwrócił uwagę na to, że w kwestii dostępu do ZZ zasadniczo nic nie uległo zmianie. Chodzi mi o tryb dostępu do tego zbioru. Dostęp mogą mieć dziennikarze i naukowcy. A reszta społeczeństwa?
    Poza tym, ten materiał ma dzisiaj głównie wartość poznawczą, bo praktyczna korzyść jest niewielka. Ludzie którzy znaleźli się w tym zbiorze porobili kariery polityczne, biznesowe, robią po dzień dzisiejszy za wszelkie autorytety i mają pełną świadomość tego, że odtajnione materiały już im krzywdy nie zrobią.
    I na koniec pytanie: czyje nazwiska pozostały dalej „zaczernione”?

    OdpowiedzUsuń
  3. Zauważyłem sporo komentarzy po tej informacji http://www.tvn24.pl/ustawa-inwigilacyjna-raport-panoptykon-problem-z-sadowa-kontrola,708194,s.html
    Zachowanie trochę dziwne, ale też typowe.
    O naszej anonimowości możemy tylko pomarzyć i to od dawna. Podsłuchuje i podgląda każdy kto ma taką potrzebę i możliwości sprzętowe. Pozostaje problem wykorzystania materiału pozyskanego w ten sposób. Jeżeli jest podkładka w postaci zgody sądu, to mamy materiał dowodowy w sprawie. W innych przypadkach „korzyści” mają wieloraki charakter ujmowany również pod pojęciem „haki”.
    Mam taką zasadę na własny użytek: jeśli słyszę, że ktoś nieproszony o to chce mnie koniecznie uszczęśliwić, wzbudza moją podejrzliwość. Stąd podejrzliwie traktuje np. nachalne zapewnianie o wzrastaniu mego bezpieczeństwa, w czym celuje ostatnio rząd.
    Nikt nie robi nic bezinteresownie. Nawet jeśli nie oczekuje rewanżu, robi to dla uspokojenia własnego sumienia /jeśli je ma/. W tym ostatnim przypadku to bezpieczeństwo istnieje do chwili kiedy wydarzy się coś trudnego do przewidzenia.
    Współczesne techniki umożliwiają inwigilację każdego z nas. To jest ten osławiony „wielki brat”. Problem w tym do czego są wykorzystywane wyniki inwigilacji? Wspomniałem o dowodach w śledztwach prowadzonych przeciwko wszelkim przestępcom, ale inwigilację prowadzą agencje detektywistyczne, na zlecenie osób fizycznych i firm. Robią to również instytucje i osoby fizyczne dla własnych celów, także marketingowych. Kto to nadzoruje i jak?
    Do tej chwili możemy mówić wyłącznie o etyce. Problem zaczyna się w chwili wykorzystywania materiału uzyskanego w wyniku inwigilacji. Wcześniej napisałem, że materiał może być wykorzystany dla potrzeb procesowych. A co z tym uzyskanym z naruszeniem prawa?
    To już temat rzeka. Dzisiaj nie ma firmy która nie korzysta z komputerów połączonych w sieć. Jest wtedy administrator sieci. Ma on praktycznie nieograniczony dostęp do zasobów każdego komputera włączonego w tą sieć, bez pytania o zgodę właściciela danego stanowiska. Jak wykorzysta uzyskaną w ten sposób wiedzę? Odpowiedzcie sobie sami.
    Podobnie sprawa wygląda z telefonią komórkową. Operator sieci to nie tylko ten który żąda od nas zapłaty za korzystanie z sieci. Na mocy przepisów ustawy zobowiązany jest do rejestracji połączeń i w wymaganym czasie przechowywania nagrań tych połączeń. A co z udostępnianiem tych informacji? Są instytucje którym taka informacja musi być udostępniona z urzędu, ale od czego znajomości i kontakty nieformalne? Co z nadużywaniem uprawnień?
    Gdyby wszystko było ok, nie byłoby o czym mówić i pisać. Sąd ma czuwać nad przestrzeganiem prawa, ale sąd nie ma specjalistów którzy potrafią to ocenić.
    Zanim zostanie sporządzone sprawozdanie na potrzeby sądu, ktoś powinien jednoznacznie stwierdzić co takie sprawozdanie powinno zawierać. Po zapoznaniu się z treścią sprawozdania fachowiec powinien orzec, czy informacja jest wyczerpująca i jednoznaczna. Dzisiaj tego nie ma i dlatego jest jak jest. Wszystko jest robione na skróty. To kolejny dowód na to, że państwo istnieje teoretycznie.
    p.s. Jest jeszcze problem z tymi którzy odmawiają sporządzania sprawozdań i nie ponoszą za to żadnej odpowiedzialności.

    OdpowiedzUsuń
  4. http://wpolityce.pl/polityka/325021-definitywna-wolta-staniszkis-wskazuje-swojego-faworyta-w-nastepnych-wyborach-prezydenckich-chcialabym-zeby-kandydowal-rzeplinski

    To jednak postępująca demencja u tej pani.
    Być za wszelką cenę oryginalną?

    OdpowiedzUsuń

Informacja dotycząca plików cookies: