Nawiążę
do dzisiejszego felietonu MK
i
komentarzy pod nim.
Z
upływem czasu wzrastają wątpliwości w co gra PiS? Wielbiciele PiS snują opowieści
z mchu i paproci co to ten PiS nie zrobi. Oponenci dla odmiany spokojnie
przyglądają się i na ich twarzach ni śladu niepokoju.
Po roku rządów „dobrej
zmiany” nabrałem przekonania graniczącego z pewnością, że z tej mąki chleba nie
będzie. Nie na darmo powiedziano, że dobrymi chęciami droga do piekła
wybrukowana.
Zacznę
od sprawy podstawowej, czyli od „słupków poparcia”. Pomijam fakt kto robi
badania. Dla PiS to poparcie zawsze oscyluje na poziomie 34-41% co nijak nie
zapewnia większości. Różnice sprowadzają się do tego, że zainteresowanie
udziałem w głosowaniu przekracza w porywach 65% i do tego mamy co najmniej 10%
niezdecydowanych którzy nie wiadomo jaki numer mogą wykręcić.
Z jednej strony
mamy obóz aktualnie rządzący, a z drugiej obrońców status quo. Z prostego
rachunku wychodzi, że w niekorzystnych warunkach opozycja zbiera ponad 60%
poparcia i żegnaj „dobra zmiano”! Łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Jak
długo vox populi będzie pamiętał 500+? A wroga propaganda nie śpi.
Koalicja
rządząca w tyle głowy ma świadomość swej chwiejnej większości. Nie jest też
pewna na 100% lojalności we własnych szeregach. Proste głosowania jest ciągle w
stanie korzystnie przepchnąć, ale poważniejszych spraw woli nie dotykać. O
większości konstytucyjnej może tylko marzyć. To oznacza, że o zmianie
konstytucji można tylko pogadać. To zaś z kolei oznacza, że nie wychodzimy poza
czyste kunktatorstwo.
W
mentalności koalicji rządzącej nie może przebić się myśl, że prawo nie może być
martwą literą. Nie ma tolerancji dla świętych krów. Tymczasem im bardziej
oddalamy się od zamieszek w Sejmie z okresu 16 grudnia 2016 roku tym mniej
słychać konkretów o sankcjach wobec posłów naruszających wówczas prawo. Hipokryzja
PiS nie osiąga pewnie zenitu, ale globalne podwyżki dla posłów na prowadzenie biur
poselskich nie oddziałują wychowawczo. O innych aspektach nie wspomnę.
Można
sobie dalej gaworzyć w tym tonie, ale istota sprawy nie ulega zmianie. PiS
przyjął zasadę „co zrobić żeby nic się nie zmieniło”. To widać, słychać i czuć.
Czy
to przysporzy głosów wyborców? Szczerze wątpię.
stary.piernik
Dla jasności dodam, że przyspieszone wybory ciągle uważam za najgłupsze z możliwych rozwiązań.
OdpowiedzUsuń