piątek, 13 maja 2016

Audyt i co dalej?



Dlaczego nazwałem audyt w wykonaniu rządu prawicy opowieściami z mchu i paproci?
Obserwatorzy sceny politycznej, czy jak kto woli, przeciętni zjadacze chleba, dzielą się na optymistów i pesymistów. Między nimi nie ma według mnie większej różnicy. Optymiści są zdrowsi, bo uważają, że szkoda zdrowia na coś na co nie ma się realnego wpływu. Gorzej jest pesymistom, bo oni autentycznie to wszystko przeżywają i w kółko biadolą. Co to będzie, oj co to będzie?
A co ma być? To co widać wokół. Zmieniają się kolejne ekipy u steru. Każda na dzień dobry opowiada, że wraz z nimi nadeszła „dobra zmiana”. Na czym ona najczęściej polega? Odchodzi jedna ekipa i zastępuje ją druga. Czasem te zmiany mają charakter jedynie kosmetyczny. Zawsze jednak zawierane jest gentleman’s agreement, czyli my nie ruszamy waszych, wy nie ruszacie naszych. Dzięki temu ten interes kręci się od dziesięcioleci.
To co zostało ochrzczone jako III RP ma swój magdalenkowy rodowód. Dlatego nie ma różnicy jaka opcja aktualnie przeważa. Przez pierwsze kilka lat na początku przemiany ustrojowej trwało docieranie się. 
W pewnym momencie główni gracze postanowili, że na placu boju zostają dwie partie /rzekomo na wzór amerykański/ i kilka pomniejszych, jako przystawki, czy raczej folklor polityczny. Nikt wówczas nie postanowił, czy te główne partie mają się czymś różnić, poza nazwą? Lenistwo niektórych partii osiągnęło taki poziom, że uważają za stratę czasu formułowanie jakiegoś programu politycznego, poza TQM.
A ciemny lud od lat to kupuje i łyka jak gęś kluski.
Te elyty od lat stanowią prawo, z którego czerpią pełnymi garściami. Prawo dla siebie i dla swoich. Okopali się na zajmowanych stanowiskach i stali się nieusuwalni. Opracowali ordynację wyborczą która umożliwia ich wybór i uniemożliwia praktycznie ich odwołanie przed upływem kadencji. Po wejściu Polski do UE część tych elyt, wykorzystując powstałe zamieszanie, ewakuowała się do PE i spokojnie przygląda się kotłowaninie w kraju.
Na podstawie obowiązującej konstytucji powołano różne, mniej lub bardziej zbędne, instytucje pomocnicze w rodzaju Trybunału Konstytucyjnego, czy Trybunału Stanu. Dzięki temu mogą w sposób dowolny mieszać w tym tyglu. 
Ostatnie miesiące pokazały, że nie ma większego znaczenia, czy jest się po stronie rządzących, czy opozycji. Liczy się efekt końcowy.
Inny problem polega na tym, że większość obserwatorów widzi i słyszy to co chce widzieć i słyszeć. Mniej interesuje ich jak jest naprawdę. Właśnie, jak jest naprawdę? 
Najbliższa prawdy jest opcja:
„Jak państwo mówi że da, to mówi, jak mówi że zabierze, to zabierze.”
W kampanii wyborczej, albo w sytuacji wzmożonych napięć społecznych politycy obiecują wiele, żeby nie powiedzieć wszystko. Później pracowicie działają w kierunku „co zrobić, żeby nic nie zrobić?” To przesada, ale nie do końca. Nie wiem co jest lepsze i z czyjego punktu widzenia? Mniej obiecywać, a więcej robić? Czy po prostu obiecywać rzeczy możliwe do realizacji? Krótko mówiąc ważyć swoje słowo. 
Obserwując to co się dzieje dochodzę do wniosku, że oczekuję zbyt wiele. Lista zaniechań staje się coraz dłuższa i nikt nie próbuje wyjaśnić dlaczego tak się dzieje. Tymczasem to przekłada się na nastroje społeczne i tak ważne dla polityków słupki poparcia.
A wracając do omówienia w Sejmie czegoś co podobno było audytem, to podtrzymuję swoje zdanie, że impreza nie była przygotowana od strony PR-owej. Zabrakło w niej merytorycznego podsumowania. To wszystko zostało przegadane.
Z czytanych komentarzy wnioskuję, że wielu jest zadowolonych z tego co słyszeli w czasie obrad Sejmu, ale też jest wiele głosów pytających gdzie są dowody? 
Są wnioski do prokuratury, ale nie wiadomo co z tymi wnioskami prokuratura zrobi? Co zrobią później sądy?
Brakuje w tym wszystkim posunięć radykalnych. Nie wiadomo jaki cel ma przeciągająca się awantura wokół Trybunału Konstytucyjnego. Czy tylko uporządkowanie sytuacji w trójpodziale władzy, czy świadomie wywołany temat zastępczy, skupiający na sobie uwagę mediów i społeczeństwa? 

Czy ktoś zapomniał o zasadzie „mierz siły na zamiary”, czy odwrotnie?

stary.piernik

3 komentarze:

  1. stary.piernik14 maja 2016 11:46

    Dzisiaj będzie całodniowa młocka medialna komunikatu Moody's.
    Jakoś nie zauważyłem, odniesienia do wczorajszej imprezy w Rędzikowie, gdzie wśród wielu notabli zabrakło sekretarza generalnego NATO. J. Stoltenberga.
    Czyżby budowę bazy traktował jako osobistą porażkę?
    Znany jest z sympatii proputinowskich.

    OdpowiedzUsuń
  2. A mnie się marzy taka sytuacja, by żaden pretendent do podobno mojego korytka, bo podobno w tym korytku jest me jedzenie, jak, pracując karmę w nim nakłedam. Dlatego ono est moje, więc by każdy pretendent do mojego korytka, nie pieprzył głupot, nie obiecywał. Marzy mo się więc, by program, zamysł był zawsze taki sam. By różnice tkwiły tylko w szczegółach, w metodzie, sposobie. Bo jeżeli dwoje gada, śpiewa z różnego klucza, a nie daj Panie Boże jest ich więcej. To powstaje taka kakofonia. Właśnie kaka-fonia, że nam szarym ludzikom pozostaje tylko kaka:)Plkiestra nie stroi, chujrzyści lecą w ...Dyrygent se nie radzi. Ale chyjrzyści pozostają radzi, że my sobie nie radzimy z nimi:)
    To syćko jest takie proste. Tylko dlaczego takie niemożliwe. A bo, azali nie nastąpił rozdział tronu od środka, w którym nawet licha Paprotka Idiotka robi za kotka.

    OdpowiedzUsuń
  3. stary.piernik14 maja 2016 22:04

    http://niepoprawni.pl/blog/aleszumm/demokracja-w-sadach-proletariusze-wszystkich-krajow-laczcie-sie

    Dużo tego. Kto chce niech czyta.

    OdpowiedzUsuń

Informacja dotycząca plików cookies: