Dlaczego
nazwałem audyt w wykonaniu rządu prawicy opowieściami z mchu i paproci?
Obserwatorzy
sceny politycznej, czy jak kto woli, przeciętni zjadacze chleba, dzielą się na
optymistów i pesymistów. Między nimi nie ma według mnie większej różnicy.
Optymiści są zdrowsi, bo uważają, że szkoda zdrowia na coś na co nie ma się
realnego wpływu. Gorzej jest pesymistom, bo oni autentycznie to wszystko
przeżywają i w kółko biadolą. Co to będzie, oj co to będzie?
A co ma być?
To co widać wokół. Zmieniają się kolejne ekipy u steru. Każda na dzień dobry
opowiada, że wraz z nimi nadeszła „dobra zmiana”. Na czym ona najczęściej
polega? Odchodzi jedna ekipa i zastępuje ją druga. Czasem te zmiany mają
charakter jedynie kosmetyczny. Zawsze jednak zawierane jest gentleman’s agreement, czyli my nie
ruszamy waszych, wy nie ruszacie naszych. Dzięki temu ten interes kręci się od
dziesięcioleci.
To co zostało
ochrzczone jako III RP ma swój magdalenkowy rodowód. Dlatego nie ma różnicy
jaka opcja aktualnie przeważa. Przez pierwsze kilka lat na początku przemiany ustrojowej
trwało docieranie się.
W pewnym momencie główni gracze postanowili, że na placu
boju zostają dwie partie /rzekomo na wzór amerykański/ i kilka pomniejszych,
jako przystawki, czy raczej folklor polityczny. Nikt wówczas nie postanowił,
czy te główne partie mają się czymś różnić, poza nazwą? Lenistwo niektórych
partii osiągnęło taki poziom, że uważają za stratę czasu formułowanie jakiegoś
programu politycznego, poza TQM.
A ciemny lud
od lat to kupuje i łyka jak gęś kluski.
Te elyty od
lat stanowią prawo, z którego czerpią pełnymi garściami. Prawo dla siebie i dla
swoich. Okopali się na zajmowanych stanowiskach i stali się nieusuwalni.
Opracowali ordynację wyborczą która umożliwia ich wybór i uniemożliwia
praktycznie ich odwołanie przed upływem kadencji. Po wejściu Polski do UE część
tych elyt, wykorzystując powstałe zamieszanie, ewakuowała się do PE i spokojnie
przygląda się kotłowaninie w kraju.
Na podstawie
obowiązującej konstytucji powołano różne, mniej lub bardziej zbędne, instytucje
pomocnicze w rodzaju Trybunału Konstytucyjnego, czy Trybunału Stanu. Dzięki
temu mogą w sposób dowolny mieszać w tym tyglu.
Ostatnie miesiące pokazały, że
nie ma większego znaczenia, czy jest się po stronie rządzących, czy opozycji. Liczy
się efekt końcowy.
Inny problem
polega na tym, że większość obserwatorów widzi i słyszy to co chce widzieć i
słyszeć. Mniej interesuje ich jak jest naprawdę. Właśnie, jak jest naprawdę?
Najbliższa
prawdy jest opcja:
„Jak państwo
mówi że da, to mówi, jak mówi że zabierze, to zabierze.”
W kampanii
wyborczej, albo w sytuacji wzmożonych napięć społecznych politycy obiecują wiele,
żeby nie powiedzieć wszystko. Później pracowicie działają w kierunku „co
zrobić, żeby nic nie zrobić?” To przesada, ale nie do końca. Nie wiem co jest
lepsze i z czyjego punktu widzenia? Mniej obiecywać, a więcej robić? Czy po
prostu obiecywać rzeczy możliwe do realizacji? Krótko mówiąc ważyć swoje słowo.
Obserwując to co się dzieje dochodzę do wniosku, że oczekuję zbyt wiele. Lista
zaniechań staje się coraz dłuższa i nikt nie próbuje wyjaśnić dlaczego tak się
dzieje. Tymczasem to przekłada się na nastroje społeczne i tak ważne dla
polityków słupki poparcia.
A wracając do
omówienia w Sejmie czegoś co podobno było audytem, to podtrzymuję swoje zdanie,
że impreza nie była przygotowana od strony PR-owej. Zabrakło w niej
merytorycznego podsumowania. To wszystko zostało przegadane.
Z czytanych
komentarzy wnioskuję, że wielu jest zadowolonych z tego co słyszeli w czasie
obrad Sejmu, ale też jest wiele głosów pytających gdzie są dowody?
Są wnioski
do prokuratury, ale nie wiadomo co z tymi wnioskami prokuratura zrobi? Co
zrobią później sądy?
Brakuje w tym
wszystkim posunięć radykalnych. Nie wiadomo jaki cel ma przeciągająca się awantura
wokół Trybunału Konstytucyjnego. Czy tylko uporządkowanie sytuacji w
trójpodziale władzy, czy świadomie wywołany temat zastępczy, skupiający na
sobie uwagę mediów i społeczeństwa?
Czy ktoś
zapomniał o zasadzie „mierz siły na zamiary”, czy odwrotnie?
stary.piernik
Dzisiaj będzie całodniowa młocka medialna komunikatu Moody's.
OdpowiedzUsuńJakoś nie zauważyłem, odniesienia do wczorajszej imprezy w Rędzikowie, gdzie wśród wielu notabli zabrakło sekretarza generalnego NATO. J. Stoltenberga.
Czyżby budowę bazy traktował jako osobistą porażkę?
Znany jest z sympatii proputinowskich.
A mnie się marzy taka sytuacja, by żaden pretendent do podobno mojego korytka, bo podobno w tym korytku jest me jedzenie, jak, pracując karmę w nim nakłedam. Dlatego ono est moje, więc by każdy pretendent do mojego korytka, nie pieprzył głupot, nie obiecywał. Marzy mo się więc, by program, zamysł był zawsze taki sam. By różnice tkwiły tylko w szczegółach, w metodzie, sposobie. Bo jeżeli dwoje gada, śpiewa z różnego klucza, a nie daj Panie Boże jest ich więcej. To powstaje taka kakofonia. Właśnie kaka-fonia, że nam szarym ludzikom pozostaje tylko kaka:)Plkiestra nie stroi, chujrzyści lecą w ...Dyrygent se nie radzi. Ale chyjrzyści pozostają radzi, że my sobie nie radzimy z nimi:)
OdpowiedzUsuńTo syćko jest takie proste. Tylko dlaczego takie niemożliwe. A bo, azali nie nastąpił rozdział tronu od środka, w którym nawet licha Paprotka Idiotka robi za kotka.
http://niepoprawni.pl/blog/aleszumm/demokracja-w-sadach-proletariusze-wszystkich-krajow-laczcie-sie
OdpowiedzUsuńDużo tego. Kto chce niech czyta.