piątek, 15 stycznia 2016

Co nowego?



Jak tak dalej pójdzie, zadyskutujemy się na śmierć. 
A tymczasem chodzi o to, żeby posuwać się do przodu. 
Mijają dwa miesiące rządów B. Szydło i efektywnie niewiele się dzieje. Otwarto wiele frontów i na żadnym nie można jeszcze odtrąbić zwycięstwa. Ilu ludzi, tyle zdań. 
Klasa próżniacza, czyli urzędnicy, mają się dobrze. Nikt nie mówi o redukcji zatrudnienia urzędników, a tymczasem ich działalność jest ilustracją prawa Parkinsona https://pl.wikipedia.org/wiki/Prawo_Parkinsona według którego na pewnym etapie rozwoju mogą działać przy całkowitym wyalienowaniu się ze społeczeństwa.
Opozycja stara się wszelkimi dostępnymi sposobami przenieść swoje problemy wewnętrzne na arenę międzynarodową. Trzeba jakoś to opanować. O ile Nowoczesna i Kukiz’15 mogą udawać, że mają jeszcze czyste ręce, o tyle PO i PSL powinny ważyć każde wypowiedziane słowo. 
Wczorajszy dzień pokazał, że powodów nie brakuje. Nie muszą to być od razu te, które bezpośrednio dotyczą PiS. Podsłuchy związane z taśmami z Sowy&Co dają pożywkę mediom. Można się zastanawiać jaki będzie dalszy ciąg, ale media czują krew i pociągną temat.  
Od jakiegoś czasu cicho jest wokół Mariusza Kamińskiego, a jestem raczej pewny, że postara się udowodnić, że jego nominacja nie była przypadkowa. Roboty mu nie zabraknie.
Co jakiś czas dowiadujemy się, że w resorcie ON trwa generalne sprzątanie. Ważne, żeby nie miało charakteru powierzchownego. Czy nam pozostanie wierzyć w skuteczność działania A. Macierewicza i jego ekipy? Czy stawianie na ludzi bardzo młodych przyniesie oczekiwane efekty? Burzyć zawsze można. Gorzej jest z budowaniem. Trzeba mieć z czego. Do budowy potrzebne są pieniądze i ich racjonalne wydatkowanie.
Spore oczekiwania są związane z wietrzeniem telewizji. Ciekawi mnie, czy zwalniani prezenterzy i inne tuzy minionej epoki zdawali sobie sprawę, że pewnego poranka mogą przedwcześnie wylądować na bruku. Nie wszystkich zagospodarują zaprzyjaźnione media. Tylu wakatów po prostu nie ma. Na dzisiaj widać już pewne istotne zmiany, poza nowymi twarzami w okienku i zmianą wystroju programów publicystyczno-informacyjnych. 
Ja ciągle oczekuję, że publiczna TV więcej czasu poświęci na tzw. misję kosztem wszechobecnych reklam. Jestem cierpliwy, ale do czasu.

Jest jednak coś co mnie dalej bulwersuje. Nie powiem, że tego nie rozumiem, ale moja wyrozumiałość jest ograniczona. Z niecierpliwością oczekuje debaty w PE w dniu 20 bm. Czy przedstawiciele Polski z premier B. Szydło potrafią skutecznie wytłumaczyć lewactwu, że Polska nie nadaje się na chłopca do bicia, a ta banda darmozjadów za nasze pieniądze powinna zająć się rozwiązywaniem realnych problemów które miotają Europą. Jeśli tego nie uda się osiągnąć, trzeba poważnie zastanowić się nad zrewidowaniem naszego stanowiska wobec UE. Nasza miłość do UE nie może być bezgraniczna, musi być odwzajemniona.  
Opowieści o tym, że nasi ludzie zajmujący stanowiska w strukturach UE, z chwilą objęcia stanowiska przestają być Polakami, wkładam między bajki. Nie zauważyłem takich zachowań u Niemców, czy Francuzów. Dlaczego takim wyjątkiem ma być komisarz E. Bieńkowska?
W końcu wystarczyło mieć własne zdanie i je otwarcie wygłosić. Żadna kara by ją nie spotkała. Nawet premii by jej nie obcięli, Tak to pozostaje mieć nadzieję, że Polacy jej tego tchórzostwa politycznego nie zapomną. W końcu stanowisko komisarza unijnego to nie dożywotnia synekura.
A teraz coś dla niepoprawnych wielbicieli UE. To nie żadna sensacja, czy inna nowość. Media i politycy od lat pieją z zachwytu nad pomocą finansową jakiej udziela nam UE. Mniej przyjemną częścią tej informacji jest to, że 75, a są tacy którzy twierdzą, że nawet 85% tej kwoty wraca do darczyńcy. Innymi słowy, z każdego euro wydanego z funduszy pomocowych UE w Polsce 75 czy nawet 85 eurocentów wraca za Odrę. Można by to ostatecznie przełknąć, bo przy tych kwotach to też są znaczne pieniądze. Niestety, jest tu poważny haczyk, a właściwie hak na którym wisimy od dawna. Zanim wydamy chociaż euro z tych pieniędzy musimy dodać od 25 do 75% własnych środków. Mało tego, możemy je wydać tylko na cele zaakceptowane przez urzędników unijnych. Żeby było jeszcze piękniej inwestycje musimy finansować ze środków własnych, a dopiero po zrealizowaniu etapu występujemy o refinansowanie, czyli faktycznie kredytujemy taką inwestycję. Okazuje się, że samo rozliczenie, czyli uznanie poniesionych wydatków też nie jest takie proste.Jeśli do tego dodam, że te kredyty zaciągamy w bankach które polskimi bywają jeszcze czasem z nazwy, to ten obraz jest jeszcze mniej budujący.
Najważniejszy problem według mnie polega na tym, że w ten sposób jesteśmy zmuszani do wydawania naszych pieniędzy na cele które niekoniecznie są naszymi priorytetami. Autostrady, drogi szybkiego ruchu, modernizacja linii kolejowych, to wszystko jest nam potrzebne. Rzecz jednak w tym, że te prace są preferowane dla kierunku wschód-zachód, a nasze zainteresowania dotyczą również kierunku północ-południe. Tu już takiego entuzjazmu do finansowania inwestycji ze środków unijnych brak, a z punktu widzenia naszych interesów są one nie mniej ważne.
Na deser mamy dzisiaj otwarcie instytutu b. prezydenta Komorowskiego. Mam w związku z tym niesmak i to podwójny. Dzięki regulacjom wprowadzonym przez panią Waniek za prezydentury Kwaśniewskiego takie biura byłych prezydentów są finansowane z naszych pieniędzy. Skala wydatków na ten cel zależy tylko od fantazji organizatora takiego biura. Po drugie, mam poważne wątpliwości w jaki sposób to akurat biuro będzie służyło propagowaniu polskiej racji stanu w kraju i zagranicą. O tym, że okres prezydentury BK zostanie rozliczony, przynajmniej politycznie, można pomarzyć. Nabieram coraz większej pewności, że nie tylko na razie. 

stary.piernik 
 

5 komentarzy:

  1. http://www.rp.pl/Rzecz-o-polityce/301129873-Koniec-Obrony-Demokracji.html#ap-2
    Więcej takich informacji i ... damy radę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Powtarzające się pytanie: którędy i w jakich kwotach wyciekają za granicę pieniądze z Polski? Chętnie mówi się o skali dotacji unijnych. Mniej się mówi o tym ile pieniędzy wyprowadzanych jest z Polski. Transfer zysków to około 100 mld zł rocznie. Oszustwa na podatku VAT to około 50 mld zł. Wskutek uchylania się od podatku CIT tracimy kolejne pieniądze. W sumie można uzbierać około 170 mld zł rocznie. Ale to stanowi połowę budżetu państwa polskiego. Dla porównania ile otrzymujemy w ramach dotacji unijnych?
    Do tego trzeba dodać tendencyjność decyzji urzędników unijnych. Nam nie wolno dotować żadnych gałęzi polskiej gospodarki. Każda próba kończy się karami nakładanymi przez UE. Tymczasem, przykładowo, dozwolone były dotacje rządu niemieckiego dla własnych stoczni.

    OdpowiedzUsuń
  3. http://www.rp.pl/Gospodarka/301159854-SP-obniza-rating-Polski.html
    Przypadek czy skoordynowana akcja banksterów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domyślałem się, że wczoraj opublikowany rating Standard&Poor’s jest wzięty od czapy. Ale nie zmienia to faktu, że kurs złotego dołuje http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/rating-polski-gorszy-niz-bermudow-co-moze,210,0,1999058.html
      Są różne opinie na temat tego ratingu. Skutki są doraźne i będą długoterminowe. Trafiłem na opinię, że na początku roku rząd zaciąga kredyty na obsługę długu i wzrośnie koszt tego kredytu. Zwraca się też uwagę, że inne agencje ratingowe m.in. Moody’s i Fitch nie podzieliły pesymizmu S&P.
      Ciekawostką jest też to, że agencja była już pozywana do sądu za swoje ratingi i przegrywała sprawy płacąc poważne odszkodowania.
      http://www.forbes.pl/s-p-tnie-rating-polski-zloty-mocno-traci,artykuly,201857,1,1.html
      Faktem pozostaje, że S&P po raz pierwszy opublikowała rating w oparciu o decyzje polityczne państwa, w dodatku jeszcze nie wprowadzone w całości.

      Usuń
  4. http://independenttrader.pl/agencje-ratingowe-konflikt-interesow.html
    Warto przeczytać w ramach uzupełniania wiedzy ekonomicznej.
    Kto i dlaczego ma interes w manipulowaniu ratingami.

    OdpowiedzUsuń

Informacja dotycząca plików cookies: