piątek, 14 listopada 2014

Parlamentarne podróże na koszt społeczeństwa



Nie cichnie szum medialny wokół afery wyjazdowej posłów PiS. Pojawiają się coraz to nowe szczegóły związane z uprawianiem tego procederu przez prawie wszystkich posłów i senatorów. Ale też wzrasta moje przekonanie, że sprawa zostanie wyciszona i wszystko wróci na stare tory. W medialnej prezentacji problemu widać, że wyraźnie chodzi wyłącznie o dokopanie PiS-owi. Nawet z informacji udostępnionej przez kancelarię Sejmu widać, że faktycznie działa „sejmowe biuro podróży”. Nie wiadomo jedynie, czy te wyjazdy dotyczą tylko i wyłącznie posłów i senatorów, czy też tzw. osób towarzyszących?
Moim zdaniem wszystkiemu jest winien brak odpowiednich regulacji prawnych.
Sejm i Senat w swoim budżecie maja pulę przeznaczoną na wyjazdy zagraniczne. „Grzechem” byłoby niewykorzystanie tych środków. Nie wiadomo jaki jest klucz dostępu do nich? Kto lub co decyduje o konieczności, czy potrzebie wyjazdu? Decyduje odpowiednia komórka kancelarii Sejmu czy Senatu, czy zainteresowany poseł lub senator, czy deleguje klub partyjny? Jaka jest w tym rola marszałka? Istnieje współpraca między parlamentami całego świata i w jej ramach odbywa się tzw. wymiana doświadczeń. Nie wiem dlaczego wyłączono spod kontroli Senat, wyłącznie na podstawie deklaracji marszałka Borusewicza, o którym skądinąd wiadomo, że jest zapalonym podróżnikiem na koszt podatnika.
Moim zdaniem wszystkie wyjazdy zagraniczne powinny przynosić wymierne korzyści merytoryczne Sejmowi bądź Senatowi. Mam uzasadnione wątpliwości czy tak jest. Skoro tak, to powinno się te sprawy sformalizować. Jeżeli oszczędzamy to wszyscy. Zwracam uwagę na komentarz @Warzecha pod tekstem Rzeczpospolitej  http://www.rp.pl/artykul/1156190,1156830-RMF-FM-wylicza--ile-Sejm-zaplacil-w-ciagu-ostatnich-3-lat-za-podroze-poslow.html?referer=glowna
„To podpis zatwierdzającego delegację określa środek transportu.Rozsądnym jest aby korzystający mógł w rzeczywistości wykorzystać inny środek transportu tańszy lub droższy bez jakichkolwiek dodatkowych dokumentów. A więc to marszałek sejmu a obecna PREMIER jest odpowiedzialna a nie posłowie - co wykazał obecny marszałek p.Sikorski mówiąc o nowych przepisach w zakresie delegacji. Reakcja władz PIS-u okazała się strachliwa i nie solidarna oraz nie wykorzystująca ataku przeciwnika przeciwko atakującemu .”
Trudno się nie zgodzić z tą opinią, z małym wyjątkiem, oszczędzona kwota powinna wrócić do sejmowej kasy, a nie pozostać w kieszeni posła czy senatora. Poza tym, jeśli poseł Iwiński jest wiceprzewodniczącym Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, to na posiedzenia powinien jeździć na koszt ZPRE a nie naszego Sejmu. Tak to działa na całym świecie. Nie podejrzewam go, że finansuje swoje wyjazdy z obu źródeł.
Nie zgadzam się absolutnie z premierą i b. marszałką Sejmu, która komentując propozycje obecnego marszałka Sejmu ws. wyjazdów posłów powiedziała: „Nie wiem, czy taki ewidentny brak zaufania nie jest wbrew temu, co zdecydowali wyborcy.” Co ma piernik do wiatraka? 
W którym miejscu i w czym jest zapis, że wyborcy zgadzają się bezkrytycznie na marnotrawienie publicznego grosza przez posłów i senatorów, a tym bardziej na przywłaszczanie sobie nienależnych kwot z tej puli? Człowiek ma ułomną naturę i nie zostali z tego wyłączeni posłowie i senatorowie. Trzeba mieć  tego pełną świadomość. A już najmniej mi pasuje kiedy pani Kopacz peroruje o uczciwości.
Cały linkowany tekst świadczy o oderwaniu pani Kopacz od otaczającej ją rzeczywistości. Bo ona zwykle, albo nie wie o czym mówi, albo zwyczajnie mija się z prawdą. W jakim celu? Może to cecha jej charakteru? Może dziennikarze ją o to zapytają przy jakiejś okazji?

stary.piernik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Informacja dotycząca plików cookies: