Nie cichnie
szum medialny wokół afery wyjazdowej posłów PiS. Pojawiają się coraz to nowe
szczegóły związane z uprawianiem tego procederu przez prawie wszystkich posłów
i senatorów. Ale też wzrasta moje przekonanie, że sprawa zostanie wyciszona i
wszystko wróci na stare tory. W medialnej prezentacji problemu widać, że wyraźnie
chodzi wyłącznie o dokopanie PiS-owi. Nawet z informacji udostępnionej przez
kancelarię Sejmu widać, że faktycznie działa „sejmowe biuro podróży”. Nie wiadomo
jedynie, czy te wyjazdy dotyczą tylko i wyłącznie posłów i senatorów, czy też
tzw. osób towarzyszących?
Moim zdaniem
wszystkiemu jest winien brak odpowiednich regulacji prawnych.
Sejm i Senat w swoim budżecie maja pulę przeznaczoną na wyjazdy zagraniczne. „Grzechem” byłoby niewykorzystanie tych środków. Nie wiadomo jaki jest klucz dostępu do nich? Kto lub co decyduje o konieczności, czy potrzebie wyjazdu? Decyduje odpowiednia komórka kancelarii Sejmu czy Senatu, czy zainteresowany poseł lub senator, czy deleguje klub partyjny? Jaka jest w tym rola marszałka? Istnieje współpraca między parlamentami całego świata i w jej ramach odbywa się tzw. wymiana doświadczeń. Nie wiem dlaczego wyłączono spod kontroli Senat, wyłącznie na podstawie deklaracji marszałka Borusewicza, o którym skądinąd wiadomo, że jest zapalonym podróżnikiem na koszt podatnika.
Sejm i Senat w swoim budżecie maja pulę przeznaczoną na wyjazdy zagraniczne. „Grzechem” byłoby niewykorzystanie tych środków. Nie wiadomo jaki jest klucz dostępu do nich? Kto lub co decyduje o konieczności, czy potrzebie wyjazdu? Decyduje odpowiednia komórka kancelarii Sejmu czy Senatu, czy zainteresowany poseł lub senator, czy deleguje klub partyjny? Jaka jest w tym rola marszałka? Istnieje współpraca między parlamentami całego świata i w jej ramach odbywa się tzw. wymiana doświadczeń. Nie wiem dlaczego wyłączono spod kontroli Senat, wyłącznie na podstawie deklaracji marszałka Borusewicza, o którym skądinąd wiadomo, że jest zapalonym podróżnikiem na koszt podatnika.
Moim zdaniem
wszystkie wyjazdy zagraniczne powinny przynosić wymierne korzyści merytoryczne Sejmowi
bądź Senatowi. Mam uzasadnione wątpliwości czy tak jest. Skoro tak, to powinno się
te sprawy sformalizować. Jeżeli oszczędzamy to wszyscy. Zwracam uwagę na
komentarz @Warzecha pod tekstem Rzeczpospolitej http://www.rp.pl/artykul/1156190,1156830-RMF-FM-wylicza--ile-Sejm-zaplacil-w-ciagu-ostatnich-3-lat-za-podroze-poslow.html?referer=glowna
„To podpis zatwierdzającego delegację
określa środek transportu.Rozsądnym jest aby korzystający mógł w rzeczywistości
wykorzystać inny środek transportu tańszy lub droższy bez jakichkolwiek
dodatkowych dokumentów. A więc to marszałek sejmu a obecna PREMIER jest
odpowiedzialna a nie posłowie - co wykazał obecny marszałek p.Sikorski mówiąc o
nowych przepisach w zakresie delegacji. Reakcja władz PIS-u okazała się
strachliwa i nie solidarna oraz nie wykorzystująca ataku przeciwnika przeciwko
atakującemu .”
Trudno się
nie zgodzić z tą opinią, z małym wyjątkiem, oszczędzona kwota powinna wrócić do
sejmowej kasy, a nie pozostać w kieszeni posła czy senatora. Poza tym, jeśli poseł
Iwiński jest wiceprzewodniczącym Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, to
na posiedzenia powinien jeździć na koszt ZPRE a nie naszego Sejmu. Tak to
działa na całym świecie. Nie podejrzewam go, że finansuje swoje wyjazdy z obu źródeł.
Nie zgadzam
się absolutnie z premierą i b. marszałką Sejmu, która komentując propozycje
obecnego marszałka Sejmu ws. wyjazdów posłów powiedziała: „Nie wiem, czy taki ewidentny brak zaufania nie jest wbrew temu, co
zdecydowali wyborcy.” Co ma piernik do wiatraka?
W którym miejscu i w czym jest
zapis, że wyborcy zgadzają się bezkrytycznie na marnotrawienie publicznego grosza
przez posłów i senatorów, a tym bardziej na przywłaszczanie sobie nienależnych
kwot z tej puli? Człowiek ma ułomną naturę i nie zostali z tego wyłączeni
posłowie i senatorowie. Trzeba mieć tego
pełną świadomość. A już najmniej mi pasuje kiedy pani Kopacz peroruje o
uczciwości.
Cały linkowany
tekst świadczy o oderwaniu pani Kopacz od otaczającej ją rzeczywistości. Bo ona
zwykle, albo nie wie o czym mówi, albo zwyczajnie mija się z prawdą. W jakim
celu? Może to cecha jej charakteru? Może dziennikarze ją o to zapytają przy
jakiejś okazji?
stary.piernik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz