niedziela, 21 września 2014

Co zamiast rozejmu na Ukrainie?



Na Ukrainie trwa niby rozejm. Tymczasem władze w Kijowie zabiegają o zakupy broni ofensywnych na rynkach zagranicznych. Jest to w pewnym sensie dziwna sytuacja. Ukraina jest poważnym producentem i eksporterem uzbrojenia. Jednak większość przemysłu zbrojeniowego jest ulokowana na terenach objętych walkami. W obecnej sytuacji zakłady te albo całkowicie wstrzymały produkcję, albo znacznie ograniczyły. Otwartym pozostaje pytanie kto korzysta z tej produkcji? Strona rządowa, czy separatyści? Podobny dylemat powstaje przy podejmowaniu decyzji o sprzedaży broni Ukrainie w odpowiedzi na apel Poroszenki. Gdzie ta broń ostatecznie trafi? Do wojsk rządowych? Do separatystów, czy zostanie wysłana do innych krajów np. Syrii? Wszystkie opcje należy uważać za prawdopodobne. Pomoc humanitarna kierowana na Ukrainę często trafia na bazary. Takie są fakty. Na wojnie nie wszyscy tracą.
Od jakiegoś czasu zastanawiam się o co naprawdę chodzi na Ukrainie? Rosja próbuje zagarnąć coraz to nowe obszary na wschodzie Ukrainy. Stawia na fakty dokonane. Mówi się o rozejmie, ale ten sankcjonuje status quo, niekorzystne dla Ukrainy. Warunki rozejmu ustalają wrogowie Ukrainy, a do takich zaliczam b. prezydenta Kuczmę. Rozejm to porażka Ukrainy.
Dostawy broni to gwarancja, że Rosja będzie też dostarczać ją separatystom. A więc wojna na wyniszczenie? Czy podtrzymywanie destabilizacji w regionie? 
Nowomowa jak widać, nie zna granic. Wojna hybrydowa to żadna nowość w sztuce wojennej. Działania dywersyjne były, są i będą. Od dawna są też regulacje prawne dotyczące traktowania dywersantów. Mówię o „zielonych ludzikach”. Ale do egzekwowania prawa trzeba dysponować siłą, a tej Ukrainie brakuje. Ta wojna jest faktycznie wojną domową, bo walczą przeciwko sobie Ukraińcy.  Jedni o utrzymanie integralności terytorialnej, drudzy o zmianę  granic uwzględniającą status etniczny mieszkańców. Żadna ze stron nie jest wystarczająco zdeterminowana, żeby postawić na swoim. Rosjanie nie do końca są pewni swoich racji skoro z terenów zajętych przez separatystów wywożą wyposażenie fabryk. Czym to się różni od szabru uprawianego po II wojnie światowej przez Armię Sowiecką? Może tylko skalą.
Zastanawiam się dlaczego nie są podejmowane rozmowy polityczne w sprawie zakończenia tej wojny? Na ile jeszcze pozwoli sobie Rosja? Zbliża się zima. Telewizja dość oszczędnie pokazuje straty w infrastrukturze. Zniszczone domy mieszkalne, brak oświetlenia, ogrzewania, niesprawne wodociągi i kanalizacja, a przede wszystkim brak pracy, może spowodować kolejny Majdan, który zmiecie obecną ekipę z powierzchni ziemi. Teraz może być o wiele groźniej, bo do ludzi poszło bardzo wiele uzbrojenia nad którym państwo nie ma żadnej kontroli. A może faktycznie chodzi o kolejny reset?
Obecne władze Ukrainy chcą wszelkimi sposobami umiędzynarodowić konflikt, ale kto się da w to wciągnąć? Piątkowa wypowiedź naszej premier in spe pozwala na pewien optymizm. Niestety, szybko okaże się, że orkiestra gra inną melodię. Ciągle wraca problem polskiej racji stanu. Jak sobie z tym poradzi Schetyna? Życzę mu jak najlepiej. We własnym interesie i nas wszystkich.
stary.piernik 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Informacja dotycząca plików cookies: