Na
Ukrainie trwa niby rozejm. Tymczasem władze w Kijowie zabiegają o zakupy broni
ofensywnych na rynkach zagranicznych. Jest to w pewnym sensie dziwna sytuacja.
Ukraina jest poważnym producentem i eksporterem uzbrojenia. Jednak większość
przemysłu zbrojeniowego jest ulokowana na terenach objętych walkami. W obecnej
sytuacji zakłady te albo całkowicie wstrzymały produkcję, albo znacznie
ograniczyły. Otwartym pozostaje pytanie kto korzysta z tej produkcji? Strona rządowa,
czy separatyści? Podobny dylemat powstaje przy podejmowaniu decyzji o sprzedaży
broni Ukrainie w odpowiedzi na apel Poroszenki. Gdzie ta broń ostatecznie
trafi? Do wojsk rządowych? Do separatystów, czy zostanie wysłana do innych
krajów np. Syrii? Wszystkie opcje należy uważać za prawdopodobne. Pomoc
humanitarna kierowana na Ukrainę często trafia na bazary. Takie są fakty. Na
wojnie nie wszyscy tracą.
Od
jakiegoś czasu zastanawiam się o co naprawdę chodzi na Ukrainie? Rosja próbuje
zagarnąć coraz to nowe obszary na wschodzie Ukrainy. Stawia na fakty dokonane. Mówi
się o rozejmie, ale ten sankcjonuje status quo, niekorzystne dla Ukrainy. Warunki
rozejmu ustalają wrogowie Ukrainy, a do takich zaliczam b. prezydenta Kuczmę. Rozejm
to porażka Ukrainy.
Dostawy
broni to gwarancja, że Rosja będzie też dostarczać ją separatystom. A więc
wojna na wyniszczenie? Czy podtrzymywanie destabilizacji w regionie?
Nowomowa jak
widać, nie zna granic. Wojna hybrydowa to żadna nowość w sztuce wojennej. Działania
dywersyjne były, są i będą. Od dawna są też regulacje prawne dotyczące
traktowania dywersantów. Mówię o „zielonych ludzikach”. Ale do egzekwowania
prawa trzeba dysponować siłą, a tej Ukrainie brakuje. Ta wojna jest faktycznie
wojną domową, bo walczą przeciwko sobie Ukraińcy. Jedni o utrzymanie integralności
terytorialnej, drudzy o zmianę granic
uwzględniającą status etniczny mieszkańców. Żadna ze stron nie jest
wystarczająco zdeterminowana, żeby postawić na swoim. Rosjanie nie do końca są
pewni swoich racji skoro z terenów zajętych przez separatystów wywożą
wyposażenie fabryk. Czym to się różni od szabru uprawianego po II wojnie światowej
przez Armię Sowiecką? Może tylko skalą.
Zastanawiam
się dlaczego nie są podejmowane rozmowy polityczne w sprawie zakończenia tej
wojny? Na ile jeszcze pozwoli sobie Rosja? Zbliża się zima. Telewizja dość
oszczędnie pokazuje straty w infrastrukturze. Zniszczone domy mieszkalne, brak
oświetlenia, ogrzewania, niesprawne wodociągi i kanalizacja, a przede wszystkim
brak pracy, może spowodować kolejny Majdan, który zmiecie obecną ekipę z
powierzchni ziemi. Teraz może być o wiele groźniej, bo do ludzi poszło bardzo
wiele uzbrojenia nad którym państwo nie ma żadnej kontroli. A może faktycznie
chodzi o kolejny reset?
Obecne
władze Ukrainy chcą wszelkimi sposobami umiędzynarodowić konflikt, ale kto się
da w to wciągnąć? Piątkowa wypowiedź naszej premier in spe pozwala na pewien
optymizm. Niestety, szybko okaże się, że orkiestra gra inną melodię. Ciągle
wraca problem polskiej racji stanu. Jak sobie z tym poradzi Schetyna? Życzę mu
jak najlepiej. We własnym interesie i nas wszystkich.
stary.piernik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz