niedziela, 2 czerwca 2019

Z czym do jesiennych wyborów parlamentarnych? 2/1


Piszę sobie na różne tematy od lat i często zastanawiam się nad sensem tej pisaniny.
Muszę więc sobie odpowiedzieć. Trochę łatwiej rozumiem otaczający świat. Nie znaczy to, że godzę się na obserwowane rozwiązania. Jestem jednak do pewnego stopnia bezsilny. Dużo można na ten temat pisać, powiem krótko, szkoda czasu i atłasu na tłumaczenie czegoś co nie zawsze da się logicznie wytłumaczyć. To nie jest przejaw chwilowej słabości z mojej strony. Tu decydują realia. Wystarczą suche fakty.
Obecna ekipa sprawuje realną władzę od 2015 roku. Jej hasłem przewodnim było zrobienie porządku po 8 latach rządów PO-PSL i prezydenturze B. Komorowskiego. Hasło nośne medialnie, ale gorzej z jego realizacją. Dlaczego tak się dzieje? Dużo można o tym pisać i już napisano, ale i tak sprawa koncentruje się na „zmowie magdalenkowej” i nieśmiertelnym „wy nie ruszacie naszych, my nie ruszamy waszych”. To wyjaśnia wszystko, a przynajmniej bardzo wiele.
Z szumnych zapowiedzi porządków po prezydenturze Komorowskiego nie zostało właściwie nic. Nie można za takie uznać skazanie kelnera za wyniesienie z Pałacu Namiestnikowskiego obrazu „Gęsiarka”. Innym urzędnikom nawet nie postawiono zarzutów. Gdyby były, powinny dotyczyć niedopełnienia obowiązków na zajmowanym stanowisku. O procesach sądowych nie wspomnę.
Byłemu prezydentowi nawet włos z głowy nie spadł, nie mówiąc o dobrym samopoczuciu które nie opuszcza go nawet na chwilę.
Trudno się więc dziwić brakowi zainteresowania losami aneksu do raportu o WSI.
Lekceważąco wyrażano się o pracy BBN pod kierownictwem gen. Kozieja. Jego następca przyjął bez zająknięcia cały dorobek, włącznie z wcześniej krytykowanym SPBN. Na więcej go nie stać. W cudzych butach bardzo dobrze się czuje. Świeci cudzym blaskiem, niczym księżyc. Na zdjęciach grupowych zawsze można go odnaleźć w pierwszym szeregu, chociaż do fotogenicznych nie należy.
Podobnie sytuacja przedstawia się z 8 latami rządów PO-PSL. Tu na pierwszy plan wysunęła się katastrofa smoleńska z 10 kwietnia 2010 roku i prace komisji państwowych usiłujących rozwikłać jej podłoże.
W przyszłym roku minie 10 lat od zaistnienia katastrofy. Na dobrą sprawę nie ustalono nic wiążącego, co może stanowić materiał procesowy. Na ławie oskarżonych posadzono zastępcę dowódcy BOR gen. Bielawnego i szefa kancelarii premiera Tuska, Tomasza Arabskiego wraz z trójką współpracowników.
Być może zapadną wyroki skazujące. Z ich postawy widać do czego prowadzi beztroska i brak odpowiedzialności na zajmowanym stanowisku. Z zeznań Arabskiego wynika, że instrukcję HEAD, dotyczącą lotów z VIP-ami na pokładzie podpisał nie czytając jej. Trudno więc dziwić się, że w latach 2007-2010 najwięcej uwagi rząd DT poświęcał rozgrywkom prestiżowym z prezydentem Lechem Kaczyńskim o dostęp do rządowych samolotów.
Przez kilka lat było sporo szumu medialnego wokół prac komisji badającej wypadek lotniczy który skutkował śmiercią 96 osób, pasażerów i załogi samolotu. Nie ma twardych dowodów że doszło wówczas do zamachu. Są tylko poszlaki.
Polska opinia publiczna jest przeświadczona, że gremia decyzyjne popełniły kardynalny błąd przekazując śledztwo stronie rosyjskiej, a konkretnie MAK. MAK w świecie lotniczym znany jest z tego, że w przeważającej mierze winą za spowodowanie katastrofy lotniczej obciąża załogę samolotu.
Tak było również w przypadku katastrofy na lotnisku Smoleńsk Siewiernyj w dniu 10 kwietnia 2010 roku. Ustalenia MAK potwierdziła, a właściwie przyjęła za swoje, polska komisja państwowa której przewodniczył minister spraw wewnętrznych w rządzie D. Tuska Jerzy Miller.
Okoliczności katastrofy bada również komisja sejmowa której przewodniczy A. Macierewicz.
W przeciwieństwie do pozostałych komisja ta próbuje ustalić okoliczności katastrofy w oparciu o badania pozostałości samolotu Tu-154M nr boczny 101. Jest to zadanie właściwie niewykonalne bo Rosja praktycznie uniemożliwia dostęp do wraku, a ściślej jego pozostałości. Wartość dowodowa też może być dzisiaj kwestionowana ponieważ jest przechowywany bez odpowiedniego zabezpieczenia, a ponadto Rosjanie myli te szczątki /podobno dla poprawy ich estetyki/.
Po stronie polskiej też nastąpiła zmiana postawy, bo od co najmniej dwóch lat, a może i więcej, temat zniknął z pierwszych stron. Przeważa pogląd, że śledztwo spotka podobny los jak katastrofę w Gibraltarze w której zginął gen. Władysław Sikorski.
Zainteresowanie opinii publicznej skierowano w innych, atrakcyjniejszych medialnie kierunkach.
Rząd przystąpił do walki z przestępczością zorganizowaną która przybiera coraz to nowe, wymyślniejsze, formy. Na dzisiaj są to mafie vatowskie, które przez lata okradały budżet państwa tworząc obrót towarowy bez towaru. Rząd odnotował sukcesy na tym polu, a efektem są znaczące wpływy do kasy państwa, liczone w dziesiątkach mld złotych. Dodatkowe wpływy pozwalają na zwiększenie pomocy socjalnej dla społeczeństwa. To z kolei wpływa na wzrost popularności ekipy rządzącej, a przynajmniej utrzymanie tej popularności na poziomie zbliżonym do tego na początku kadencji, co nie udawało się poprzednikom.
To z kolei zwiększa szanse na reelekcję w zbliżających się wyborach i poprawę poprzedniego wyniku wyborczego.
Innym kierunkiem jest porządkowanie procesu reprywatyzacji, z położeniem akcentu na reprywatyzację miejskiej substancji mieszkaniowej. Tu już trudniej o sukces, bo przeciwnik ma poparcie tzw. mafii w togach. Wiąże się to z reformą wymiaru sprawiedliwości.
Zdaję sobie sprawę, że wielu z nas pogubiło się w tym co obserwuje wokół siebie.
Reprywatyzacja powinna być dawno ujęta w ramy prawne. Tymczasem tych ram brak. Próby ich utworzenia kończą się, jak dotychczas, fiaskiem. Mało tego, mamy do czynienia z ingerencją zewnętrzną która blokuje ustanowienie odpowiedniego, jednakowego wobec wszystkich potencjalnie zainteresowanych, prawa. Ujawnione przykłady przeprowadzonych reprywatyzacji pokazują fałszerstwa sądowe i brak odstraszających kar dla ich sprawców.
Reforma wymiaru sprawiedliwości również napotyka na zmasowany opór środowiska prawniczego, wspomagany dodatkowo przez zagranicę. Kolejne posunięcia koalicji rządzącej są oprotestowywane, a w najprostszych przypadkach kontestowane. Pytanie na dzisiaj brzmi: jakie szanse ma koalicja rządząca na przezwyciężenie tego zmasowanego oporu środowiska prawniczego? Pytanie jest o tyle istotne, że może znacząco wpłynąć na preferencje wyborcze jesienią.
Opozycja stara się pomniejszać sukcesy koalicji rządzącej argumentując, że jest dobra koniunktura światowa. Koniunkturę trzeba umieć i chcieć wykorzystać.
Z opozycją jest problem natury zasadniczej. Czyje interesy ona reprezentuje?
Nie prezentuje żadnego programu skierowanego do społeczeństwa. Zamiast programu sprowokowano zainteresowanie marginalnym problemem jakim jest zjawisko pedofilii. Dodatkowo zawężono problem do środowiska duchownych Kościoła Rzymsko-katolickiego. Ten temat miał zapewnić opozycji zwycięstwo w wyborach do PE.
Rzeczywistość rozczarowała opozycję. Okazało się, że społeczeństwo polskie nie jest nowoczesne na miarę oczekiwań totalnej opozycji i pokazało jej czerwoną kartkę, no może różową. Mało tego, kolejne dni po wyborach do PE pokazały, że afera do wywołania której przyłożył rękę Sekielski, niektórzy posłowie i oczywiście „usłużni idioci”, jest grubymi nićmi szyta, a wielu jej „bohaterów” powinno trafić na ławy sądowe w charakterze oskarżonych i to nie o pedofilię.



stary.piernik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Informacja dotycząca plików cookies: