czwartek, 10 stycznia 2019

Kampanie wyborcze jeszcze nie ruszyły



W kampaniach wyborczych które dopiero przed nami wiele uwagi będzie poświęcane efektom pracy sejmowych komisji śledczych obecnej kadencji Sejmu.
Nie chcę być złym prorokiem, ale trudno będzie pokazać sukcesy komisji ds. Amber Gold, komisji reprywatyzacyjnej, czy komisji ds. uszczupleń VAT. Zostało zbyt mało czasu żeby udało się dotychczasowe prace przedstawić jako spektakularne sukcesy. Są to niewątpliwe porażki koalicji rządzącej obecnej kadencji. Obiektywnie, były do przewidzenia.
O ile afery AG i reprywatyzacyjna mają charakter afer wewnętrznych, o tyle afera VAT ma charakter ponadnarodowy. Z wyłudzeniami VAT walczą zarówno UE jak i państwa leżące poza nią. Nikt jednak nie jest pewien ostatecznego zwycięstwa. Przebiegłość wyłudzaczy nie zna granic. Z drugiej strony profilaktyka jest ciągle nieskuteczna.
I tak po kolei:
I.          Afera Amber Gold
Czy przesłuchania przed komisją sejmową wniosły coś nowego i istotnego do naszej wcześniejszej wiedzy w temacie? Obawiam się, że nie. Poza domysłami dalej nie wiadomo kto faktycznie kręcił tym biznesem? Nie wiadomo gdzie wywieziono pieniądze?
Główni oskarżeni, małżeństwo P. są słupami, co do tego nie ma cienia wątpliwości. Są na tyle przezorni, że postanowili milczeć jak groby, bo im życie miłe. Ciekawostką, niemiłą dla polskiego wymiaru sprawiedliwości, jest fakt zaskarżenia do ETS przewlekłości postępowania sądowego i wygrania sprawy o odszkodowanie.
Oceniając ogólnie klapa medialna i merytoryczna.
II.         Afera reprywatyzacyjna
Miała dwie fazy, do wyborów samorządowych i po wyborach.
Po wyborach samorządowych obserwatorzy zorientowali się, że przewodniczący komisji: poseł Jaki, posłanka Wassermann i poseł Horała mieli się wylansować na pewnych kandydatów na prezydentów Warszawy, Krakowa i Gdyni. Niestety ten projekt absolutnie nie wypalił i kandydaci polegli z kretesem.
Nie można ich winić za klęskę, bo przyczyny leżały zupełnie gdzie indziej. Wyborcy woleli kandydatów sprawdzonych i znanych, a motywacją wiodącą była zasada „każdy, byle nie z PiS”.
Sama komisja Jakiego uzyskiwała spektakularne sukcesy wydając decyzje zwrotowe wobec kamienic przejętych przez warszawską mafię reprywatyzacyjną. Sukces stał się względny wobec postawy HGW która zakwestionowała uprawnienia komisji sejmowej i wszystkie jej decyzje zaskarżyła do sądu, a młyny sprawiedliwości mielą powoli i nie zawsze obiektywnie.
Komisja nie ujawniła nowych winnych poza tymi którzy już oczekują w areszcie na osądzenie.
Klęską osobistą Jakiego, tym razem polityczną, jest odrzucenie projektu tzw. dużej ustawy reprywatyzacyjnej która miała przejść przez Sejm do końca 2018 roku. Ustawa miała kompleksowo uregulować sprawy reprywatyzacji w całej Polsce, nie tylko w Warszawie.
Dzisiaj nawet nie wiadomo dokładnie w jakim stadium jest projekt. Wokół niego panuje głucha cisza. Warto jednak przypomnieć, że przy okazji prac nad ustawą doszło do skandalu międzynarodowego. O przyszłym kształcie ustawy ma zadecydować stanowisko Izraela /interwencja ambasador Azari/, a być może i USA poprzez ustawę Act 447.
Po wyborach samorządowych komisja przyjęła nową taktykę działania. Zamiast decyzji zwrotowych odsyła poszczególne sprawy do ponownego rozpatrzenia przez warszawski Ratusz.
Komisja pracuje trzy lata a efekty działalności, poza widowiskowymi, oceniam jako raczej skromne.
Tylko ludzi którzy stali się ofiarami jawnego złodziejstwa szkoda. Oni nadal wierzą w skuteczność prawa. Co im pozostało?
III.        Afera VAT
To najmłodsza komisja i na jej koncie najmniej sukcesów i nie wiadomo czy będą jakiekolwiek. Bardziej chodzi chyba o nagłośnienie tematu jakim jest wyprowadzenie z budżetu państwa setek miliardów złotych stanowiących uszczuplenie z tytułu niezapłaconego, czy bezprawnie odzyskanego VAT-u.
Podobnie jak w ustawie reprywatyzacyjnej nie znamy głównych bohaterów afery. Nie wiemy również gdzie wyjechały zagarnięte pieniądze. Nikt chyba nie wierzy że pozostały w kraju.
W dyskusji wokół tematu zwraca się uwagę na to na jaki cel zostaną przeznaczone te pieniądze? Czy wyjechały z kraju jako złotówki, czy jako waluty wymienialne? Według mnie ważniejsze jest pytanie czy i w jaki sposób wrócą do Polski? Jest to o tyle istotne, że jedna z wersji mówi o ulokowaniu znacznej ich części w Niemczech. Kwota ponad 250 mld zł /nie wiadomo jaka jest dokładność szacunku/ stanowi równowartość rocznego budżetu państwa polskiego. Pojawienie się tych pieniędzy na rynku może sporo zamieszać.
To nie są jedyne afery którymi zaprzątano naszą uwagę w mijającej kadencji parlamentu. Te inne mogą przyćmić swym ciężarem gatunkowym opisane wyżej.
Prawie rok to dużo. Wiele wskazuje, że prowadzone są działania na przeczekanie do wyborów parlamentarnych, co wcześniej ćwiczył DT. Później możemy doświadczyć zmian ma których nam, jako społeczeństwu, specjalnie nie zależy. Za najgroźniejszą uważam wprowadzenie jako waluty w Polsce euro. To jest podstawowy powód nagonki medialnej na prezesa Glapińskiego który wyraźnie stwierdził, że euro potrzebne nam jak świni siodło.
Premier jest banksterem i dla niego zmiana zdania nie stanowi żadnego problemu, a naciski finansjery na Polskę są poważne. Spełnienie warunków formalnych, przy rozwijającej się gospodarce Polski i aktywnym wsparciu KE, nie stanowi większego problemu.
Opóźnienie wykonania deklaracji DT /euro w III RP w 2011 roku/ jest zbyt duże. KE nie chce dłużej czekać. Wynik wyborów do europarlamentu nie musi tu nic zmienić. W 2015 roku głosowaliśmy na PiS, a dzisiaj PiS jest gęsto utkany podrzutkami z PO, UW, UD i czego tam jeszcze.
Wśród zaległości wieloletnich leży też podatek katastralny o którym ostatnio dziwnie cicho. Owieczki najpierw trzeba odpowiednio odkarmić, a później strzyc równo przy samej skórze.
Hipokryzją ze strony elit władzy jest porównywanie naszej sytuacji materialnej do mieszkańców rozwiniętych gospodarczo państw Europy zachodniej. Ceny paliw, energii elektrycznej, artykułów agd i rtv, środków czystości, zarobki i ogólnie koszty utrzymania można porównywać wg jednolitych kryteriów a nie na zasadzie czystej manipulacji.
W mojej ocenie takim zagrożeniem mogą stać się skutki dopłat państwowych do wzrostu kosztów sprzedaży energii elektrycznej dla odbiorców indywidualnych. Deklaracje premiera MM że wszystko w tej sprawie jest lege artis mogą wkrótce legnąć w gruzach. Wszystko zależy od stanowiska urzędników KE. Teraz trwa gorączkowa kalkulacja, co się komu bardziej opłaca. Wybory za pasem i to nie jedne.
Podwyżki cen energii elektrycznej to tak naprawdę problem odłożony w czasie. Teoretycznie rozwiązano problem w 2019 roku, ale prognozy na kolejne lata nie są bardziej optymistyczne.
Czarny scenariusz wygląda tak https://opinie.wp.pl/w-polsce-prad-bedzie-od-tej-pory-juz-tylko-drozal-wystarczy-spojrzec-na-dane-6334520473385089a
W przełożeniu na ludzki język:
Kontrakty terminowe na dostawy prądu zawierane na 2019 r. wyznaczają cenę o 40 proc. wyższą niż w 2018. Zniesienie tych podwyżek kosztuje budżet 9 miliardów. Lecz to nie koniec, wręcz odwrotnie, to dopiero początek. Kontrakty na 2020 r. są droższe o 190 proc., a na rok później o 240 proc. To oznacza, że by utrzymać wysokość rachunków na niezmienionym poziomie, ktokolwiek wygra, będzie musiał w pierwszym roku rządów dopłacić 43 miliardy, a rok później już 54. Tego żaden budżet nie wytrzyma. A problem będzie się pogłębiał. Z braku inwestycji, a tych nie będzie z braku pieniędzy, ceny prądu będą iść w jednym kierunku - w górę. Jeśli PO wygra wybory, to ona dosadnie ten rachunek. Jeśli przegra, nie będzie mogła nawet krytykować rządu.
Tymczasem politycy, zwłaszcza miernoty, rozpoczynają walkę o pozycje wyjściowe do ataku na fotele w Brukseli. Dla wszystkich chętnych miejsc nie starczy i nie wszystkie dotychczasowe zasługi zostaną docenione. 

O tym jednak będzie jeszcze okazja napisać. 


stary.piernik

2 komentarze:

  1. Tematem dnia stało się zatrzymanie przez ABW Piotra D. i szefa sprzedaży Huawei na Polskę, którzy są podejrzani o szpiegostwo na rzecz Chin https://www.money.pl/gospodarka/weijing-w-staszek-i-piotr-d-w-rekach-abw-oto-kim-sa-bohaterowie-afery-szpiegowskiej-huawei-6337444661835905a.html
    Takie historie we współczesnym świecie są na porządku dziennym.
    O tym, że Chiny są zainteresowane Polską wiadomo od dawna i nie powinno to dziwić. Jeśli chcą inwestować tu jakieś poważniejsze pieniądze muszą wiedzieć więcej niż można przeczytać w ogólnie dostępnych gazetach.
    Bardziej interesująca jest sprawa Polaka który zdecydował się na szpiegostwo na rzecz Chin. Nie jest to jakiś tuzinkowy urzędnik który chciał sobie dorobić do pensji. O tym, że lubi pieniądze większe niż pensja wiadomo było już w 2011 roku kiedy media pisały o infoaferze https://fakty.interia.pl/polska/news-tajemnicza-dymisja-kapitana-z-abw,nId,909312 Chociaż był wymieniany wśród osób zamieszanych w sprawę nie spotkała go żadna kara, poza odwołaniem ze stanowiska wiceszefa departamentu bezpieczeństwa teleinformatycznego MSWiA i doradcy szefa ABW. Nie jest to żaden „wysoki rangą oficer” bo według stopni wojskowych kapitan to jeszcze oficer młodszy. Musiał jednak być dobrym specjalistą w zakresie bezpieczeństwa teleinformatycznego skoro powierzano mu odpowiedzialne zadania. Jeszcze w sierpniu 2018 roku można było przeczytać o jego pozycji we współpracy WAT i MSWiA https://forumakademickie.pl/news/wspolpraca-wat-i-mswia/
    W tym miejscu trzeba sobie zadać pytanie o nadzór merytoryczny służb nad wydawaniem poświadczeń bezpieczeństwa https://www.rp.pl/artykul/941574-Kto-moze-miec-dostep-do-informacji-niejawnych.html
    Coś tu nie zadziałało. Dlaczego? Tym pewnie zajmą się nie tylko służby, ale kilka organów odpowiedzialnych z odpowiednimi komisjami sejmowymi włącznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mijający tydzień przyniósł zadziwiającą normalizację stosunków Brukseli z Warszawą. Okazuje się, że nie jest wymagana notyfikacja ustawy o dopłatach do cen energii elektrycznej. Planowany odstrzał dzików w związku z epidemią ASF też jest zgodny z polityką UE. KE też nie ma nic przeciwko aresztowi szpiegów chińskich. Co jeszcze?
    Pozornie wszystko jest w jak najlepszym porządku. Tam gdzie się im opłaca inne państwa UE dotują co się da. Tak się dzieje od lat. Niemcy w ub. roku odstrzelili około 800 tysięcy dzików a u nich nie ma jeszcze ASF. O tym dowiedzieliśmy się sporo po fakcie. KE milczała. Szpiegów wyłapuje się wszędzie. Najczęściej bez rozgłosu.
    Zagadką pozostaje dlaczego taka reakcja Brukseli? Czy winne są tylko nadchodzące wybory do PE?
    Na marginesie wypada zwrócić uwagę na reakcje naszej totalnej opozycji której niespodziewanie dla niej zabrano wiatr z żagli. Zdziwienie niektórych posłów i europosłów widoczne jest w całej okazałości. Tyle wysiłku poszło psu na budę.
    Nie łudźmy się, oni nie odpuszczą. Wszak to totalna opozycja. Co im pozostało?

    OdpowiedzUsuń

Informacja dotycząca plików cookies: