sobota, 5 stycznia 2019

Co dalej z reformą wymiaru sprawiedliwości w Polsce?



Nie znam wyniku końcowego starcia Polski z KE w sprawie reformy polskiego wymiaru sprawiedliwości.
To sprawa przyszłości nie wiadomo jak odległej, a wynik zależy od tego jaką tezę postawimy na początku. Na dzisiaj mogę powiedzieć tylko, że czuję się przez polskie władze oszukany i to wielokrotnie. Dlaczego? Bo w tej sprawie politycy okłamują z premedytacją nas wszystkich i to od samego początku.
Od chwili uruchomienia procedury, czyli skierowania projektów ustaw na ścieżkę legislacyjną wmawiano nam, że proponowane zmiany są zgodne z konstytucją RP i prawem międzynarodowym. Myślę, że większość z nas miała świadomość, że reforma doprowadzi do tego czego unikał sędzia Strzembosz, czyli dekomunizacji sądownictwa, a w efekcie do obiektywnego ferowania wyroków przez niezawisłe sądy. Wydaje się, że koalicja rządząca nie do końca miała świadomość skali oporu przeciwników reformy, zarówno wśród sędziów jak i totalnej opozycji.
Sędziów łatwo można zrozumieć, bo reforma skończy ich dotychczasową bezkarność i wszechwładzę. Natomiast opozycja wykorzystała to jako okazję do walki politycznej z koalicją rządzącą. Dla zwiększenia siły rażenia opozycja nadała tej walce charakter międzynarodowy, włączając struktury UE.
Jest jednak istotne pytanie, czy opozycja miała świadomość, że umożliwiła Brukseli otwartą wojnę z polskim rządem który ma inną wizję UE niż ta obecnie realizowana.
Przy okazji można zobaczyć jak na próby ingerencji w wewnętrzne sprawy ich państw reagują Francuzi czy Czesi, nie wspomnę o Niemcach.
Dzisiaj można z dużym prawdopodobieństwem uznać, że koalicja rządząca przeliczyła się z siłami. Świadczy o tym wycofywanie się na z góry upatrzone pozycje po kolejnych NIE ze strony poszczególnych urzędników z Brukseli, a ostatnio TSUE.
Możliwy jest też inny wariant: rządzący z premedytacją robią z nas idiotów bo ich cel jest inny. Trwanie u władzy za wszelką cenę.
Jest wiele ku temu przesłanek.
W mojej ocenie problem wygląda następująco:
Jeśli jesteśmy państwem suwerennym i to co robimy jest zgodne z prawem, zarówno krajowym jak i międzynarodowym, nie powinniśmy rezygnować z realizacji swoich zamiarów.
Tymczasem co obserwujemy? Na podstawie ustaw które weszły w życie dokonano zmian organizacyjnych i personalnych, w tym odesłano I prezes SN w stan spoczynku /z powodu osiągnięcia wieku emerytalnego/. Pani prezes uznała jednostronnie /na jakiej podstawie?/, że ustawa jej nie dotyczy i spokojnie przychodziła dalej do swego gabinetu w budynku SN przy pl. Krasińskich mimo, że wyznaczono p.o. na jej miejsce.
To nie koniec. KE wszczęła wobec Polski procedurę, wynikającą z art. 7 traktatu unijnego, oskarżając o łamanie praworządności /naruszenie zasad/. W trakcie medialnego zagadywania tematu okazało się, że Polska jest przeczołgiwana przez urzędników Brukseli na podstawie Karty Praw Podstawowych. Szkopuł w tym, że Polska KPP podpisała, ale z zastrzeżeniem zawartym w tzw. protokole brytyjskim https://pl.wikipedia.org/wiki/Karta_praw_podstawowych_Unii_Europejskiej .
Sprawa na tym nie kończy się. Jedno ustępstwo pociągnie za sobą kolejne, bo Bruksela skwitowała to krótko, nie odstąpimy od straszenia Polski art. 7.
Do czego zmierzam? Według mnie Polska od samego początku, czyli pierwszej ingerencji KE w reformę sądownictwa powinna zbyć nagabywania milczeniem. To podstawa. Jeśli KE obstawała by przy swoim, musiałaby sprawie nadać bieg formalny, a Polska w międzyczasie powinna robić swoje, czyli wdrażać reformę. Tego nie zrobiono, a dodatkowo ujawnił się szkodnik miejscowy w postaci weta prezydenta do ustaw o SN i KRS które wystarczyło skierować do TK w całości lub z określonymi artykułami.
Prezydent ustawy odrzucił celowo. https://www.rp.pl/Sedziowie-i-sady/308039945-Weta-Andrzeja-Dudy-do-ustaw-o-KRS-i-SN---uzasadnienia.html  W czyim interesie? Pytanie o tyle zasadne, że projekt prezydencki ustaw nie był majstersztykiem legislacyjnym, co wykazała debata poprzedzająca głosowania. Od uchwalenia ustawy o SN w grudniu 2017 roku nowelizowano ją 7 razy, a ustawę o KRS, uchwaloną w kwietniu 2018 roku nowelizowano już dwukrotnie, ale bez gwarancji, że na tym koniec. Wszystko zależy od stanowiska TSUE i KE.   
Dzisiaj też można do natręctw KE i TSUE ustawić się bokiem, ale jest to o wiele trudniejsze.
Skutki wynikającej z weta prezydenckiego widać w dalszym rozwoju wydarzeń.
Ustawa napisana w kancelarii prezydenta Dudy okazała się większym knotem legislacyjnym niż jej pierwowzór. Teraz można czepiać się wszystkiego i są ku temu podstawy. Widać do czego prowadzi zadufanie w sobie, a tak naprawdę dyletanctwo mimo, że jest się doktorem nauk prawnych i ma się doradców z tytułami profesorskimi!
Tak się niefortunnie dla polskich władz składa, że reforma polskiego wymiaru sprawiedliwości zbiega się z kampanią wyborczą do europarlamentu i urzędnicy z Brukseli wykorzystują ten fakt dla zyskania rozgłosu i zwiększenia swych szans na kolejną kadencję mimo, że nie pochodzą z demokratycznego wyboru. Wyraźnie jest to widoczne w poczynaniach Timmermansa. https://www.google.pl/search?client=opera&q=timmermans+i+polska+&sourceid=opera&ie=UTF-8&oe=UTF-8 czy Junckera https://www.google.pl/search?client=opera&q=juncker+i+polska+&sourceid=opera&ie=UTF-8&oe=UTF-8  
Są głusi i ślepi na to co się dzieje we Francji, w Niemczech i wielu innych państwach Europy, za to spać nie mogą nocami z powodu „łamania praworządności” w Polsce. Obłuda sięgająca zenitu.
Zamieszanie wokół reformy sądownictwa w Polsce trzeba jakoś podsumować. Dlaczego ta reforma jest przedmiotem zainteresowania i troskliwości ze strony zagranicy? Ironizując powiem, że wdrażane zmiany są zbieżne lub nawet identyczne z rozwiązaniami stosowanymi w innych państwach UE. Dlaczego więc to co jest dobre dla Niemców czy Francuzów, ma być niedobre dla Polaków? Pytań „dlaczego?” jest znacznie więcej. Jako społeczeństwo nie dorośliśmy do tych zmian?
Może realnym zagrożeniem jest możliwość przyspieszenia procesów sądowych i likwidacji przewlekłych procesów, co uniemożliwi przedawnienie przestępstw w które zamieszani są ludzie związani z totalną opozycją.
Nie mamy prawa do bycia państwem suwerennym?
Na koniec jeszcze jedna wątpliwość dotycząca przeprowadzanej reformy wymiaru sprawiedliwości. Dlaczego ma taki przebieg? Została źle przygotowana? Czy to kolejne działanie pozorne rządzących /chcieliśmy, ale nie udało się bo /tu wpisać dowolny tekst wedle własnego uznania/. 

stary.piernik 

5 komentarzy:

  1. Jaki jest cel powoływania takich biur? https://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/543874,komitet-zydow-amerykanskich-ajc-biuro-warszawa.html,komentarze-najnowsze,1
    Zeitung poświęca informacji sporo miejsca, ale nie podaje żadnego nazwiska. Czyżby to była placówka Mosadu?
    Kto szuka to i znajdzie. To taka pani do prac zleconych. Przez kogo? https://jewish.pl/pl/2017/09/05/agnieszka-markiewicz-zostala-dyrektor-biura-ajc/
    https://www.ajc.org/bio/agnieszka-markiewicz Wcześniej w Forum Dialogu http://dialog.org.pl/pl/
    Mijają lata a tu news https://sejmlog.pl/komitet-zydow-amerykanskich-zaniepokojony-nominacja-dla-adam-andruszkiewicza/
    Smaczkiem w sprawie jest to, że AJC jako NGO’s jest dotowany przez rząd polski. To już aberracja.
    Jak na mniejszość narodową której podobno w Polsce nie ma zadziwiająco dużo tych stowarzyszeń i organizacji pasożytujących na naszym budżecie. Wszystko po to żeby w końcu skasować od nas te 65 mld USD /teraz już pewnie z lichwiarskimi odsetkami/.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czego nie wiemy o planowanych dotacjach do podwyżek cen energii elektrycznej w 2019 roku https://biznesalert.pl/ceny-energii-interwencja-ustawa-pomoc-publiczna-ue/
    Tu mamy stanowisko rządu wyrażone przez ME https://biznesalert.pl/me-ceny-energii-pomoc-publiczna/
    Oczywiście ME robi swoje, czyli przygotowuje przepisy wykonawcze do ustawy https://biznesalert.pl/me-ceny-energii-ustawa-rozporzadzenia/
    Niejasności pozostają https://odnawialny.blogspot.com/2018/12/projekt-ustawy-o-zapobieganiu-podwyzek.html
    Wkrótce dowiemy się czy KE wyegzekwuje od Polski notyfikację ustawy i czy uzna dotacje jako pomoc niepubliczną. Faktem pozostaje, że nadzialiśmy się na problem z odroczoną płatnością https://biznesalert.pl/ceny-energii-emisjeco2-atom-zwrot-polityka-klimatyczna-ue/
    Nie ma znaczenia czy będzie z nim walczyć obecna koalicja rządząca, czy PO /w przypadku wygrania przyszłych wyborów/. W ostatecznym rozrachunku zapłacimy my wszyscy. Innej opcji nie ma. Będę z niepokojem obserwował dalszy rozwój wydarzeń. Na liberalne podejście KE w stosunku do Polski raczej nie liczę. Stawką jest zbyt duża kwota wyrażana w dziesiątkach mld zł.

    OdpowiedzUsuń
  3. W toczących się debatach medialnych najlepiej wychodzi rozdawnictwo, oczywiście nie ze swojego. W jakimś momencie trudno rozróżnić czy wypowiadający się polityk jest członkiem partii prawicowej, czy lewicowej. Wszyscy są za idealnym państwem socjalnym. Trudności pojawiają się gdy pada pytanie komu zabrać żeby komuś dodać.
    Zapętliliśmy się w tej demagogii. Najpierw /po 1989 roku/ doprowadzono do niebywałego rozwarstwienia społeczeństwa. Z jednej strony miliony bezrobotnych, a z drugiej kilkutysięczna grupa, wywodząca się z partyjnej nomenklatury, która uwłaszczyła się na majątku państwowym.
    Do dzisiaj nie znajduję wytłumaczenia dlaczego w naszych realiach, ktoś zarabia na państwowej posadzie, 500 tysięcy zł miesięcznie, czy jeszcze więcej? Jak na ironię często nie są to ludzie o wybitnych kwalifikacjach czy osiągnięciach zawodowych. Jedyną ich „zasługą” jest to, że są blisko tych którzy decydują o obsadzie takich „owocowych” etatów. Jeszcze dziwniejsze jest uzasadnienie dla tolerowania tego stanu rzeczy. Podobno jeśli tym krezusom obniży się pensje, odejdą do konkurencji. Wolne żarty! Kto ich przyjmie? Z moich obserwacji wynika, że ci którym podziękowano raczej nie trafili na kolejne intratne posady. Prawda jest taka, że ci ludzie zapewniają sowite wpłaty na fundusze partyjne. Dlatego objęci są ścisłą ochroną.

    OdpowiedzUsuń
  4. Do tego co napisałem wyżej dodam jeszcze, że ci krezusi właściwie za nic nie odpowiadają, bo ich decyzje zabezpieczane są przez rady nadzorcze i tabuny doradców. Błędy decyzyjne skutkują co najwyżej obniżeniem dywidendy akcjonariuszy, albo w ostateczności odwołaniem niefortunnego decydenta, oczywiście z sowitą odprawą. Na otarcie łez.

    OdpowiedzUsuń
  5. Często zastanawiam się jak długo będziemy toczyli jałowe dyskusje o demokracji, praworządności, jawności życia publicznego itp. Mam tylko pytanie dlaczego nie wychodzimy poza to, w sumie, bicie piany medialnej? Wiele się mówi o potrzebie nowelizacji, czy napisania na nowo, konstytucji III RP? Każdy mający minimum wiedzy o funkcjonowaniu cywilizowanych społeczeństw wie, że konstytucji nie piszę się na kolanie, w ciągu paru minut. Trzeba sformułować założenia do projektu, poddać je dyskusji, powołać zespół lub zespoły do opracowania projektu konstytucji, a także określić tryb przyjęcia projektu jako obowiązującego w przyszłości. Zwykle ta procedura zajmuje co najmniej dwa lata. Niestety do takich działań potrzebna jest wola polityczna której dzisiaj niestety brak. Konstytucja jest potrzebna dla społeczeństwa polskiego a nie tylko dla jakiejkolwiek partii politycznej.
    Kolejne partie rządzące nie są tak naprawdę zainteresowane zmianą konstytucji. Co innego o tym mówić, a co innego zrobić. Wygodniej jest głosić, że wszystkiego nie można zrobić w czasie jednej kadencji Sejmu.
    Ponieważ są małe szanse na uzyskanie większości konstytucyjnej przez dowolny układ polityczny, szanse na nową konstytucję są znikome.

    OdpowiedzUsuń

Informacja dotycząca plików cookies: