piątek, 16 listopada 2018

Jedność w szeregach dowolnej partii.



Bardzo ciekawy temat i dotyczący dowolnej partii.
Według mnie nie ma partii o jednolitej strukturze. Im liczniejsza tym większe szanse na istnienie wewnątrz różnych odłamów i frakcji. Rzecz sprowadza się do ich jawnej aktywności. Tak się dzieje na całym świecie i Polska nie jest wyjątkiem.
Bezpośrednio po wyborach 4 czerwca 1989 roku nastąpił wysyp partii o których często mówiło się kanapowe, bo liczebnie mieściły się na salonowej kanapie. W apogeum liczba zarejestrowanych partii dochodziła do 200. Jednak stopniowo szał mijał, bo partie nie miały środków na swą działalność, a dotacje państwowe przyznano nielicznym, które spełniały ustawowe kryteria. Nie wszystkie partie dysponowały własnym kapitałem założycielskim.
Wątek finansowy działalności partyjnej ma niezwykle istotne znaczenie. W czasach III RP nie zdarzyło się żeby kogoś pozwano do sądu za pomówienie, gdy ten twierdził, że partia otrzymała pieniądze na swą działalność oględnie mówiąc, z zagranicy. Taki sponsoring zobowiązuje do odwdzięczenia się, a nawet regularnego odwdzięczania się. Obserwując przez lata naszą scenę polityczną nie sposób przyjąć, że coś w tym jest.
Po kilku latach liczba liczących się w polityce partii zmalała do kilku, może w okolicach 10-20. Liczyły się tylko te które uzyskały reprezentacje w Sejmie i Senacie. Są wśród nich partie-meteory.
Selekcja ilościowa to jedno. Następuje również selekcja jakościowa. W wielu przypadkach kryterium okazał się wiek, a także zniechęcenie do czynnego zaangażowania w polityce. Wielu myliła się polityka z politykierstwem.
Sporą grupę stanowią ci którzy udział w polityce potraktowali jako odskocznię do zaangażowania w biznesie.
Jeszcze inną kategorię stanowią „Jasie wędrowniczki”, koniunkturaliści zmieniający barwy partyjne dla profitów oferowanych przez konkurencję. Rekordziści potrafili zmieniać barwy partyjne po blisko 10 razy. Mają trudności z samookreśleniem się. To jest element najbardziej niepewny, bo nigdy nie wiadomo jak się zachowają w sytuacjach kryzysowych.
Każdy z opisanych wyżej przypadków można poprzeć przykładami z podaniem nazwisk.
Kolejnym problemem w pracy partii politycznej jest jej wewnętrzna struktura ideologiczna. Zawsze można tu wyodrębnić lewe i prawe skrzydło oraz centrum. Podział ma znaczenie gdy w głosowaniu nie obowiązuje dyscyplina partyjna. Podział jest widoczny jeszcze w innych okolicznościach. Dzisiejsze partie są samodzielnie zbyt słabe żeby narzucać swą wolę innym. Stąd dochodzi do tworzenia koalicji, czyli wspólnoty interesów, niekoniecznie partyjnych. Warto wsłuchiwać się uważnie w wypowiedzi działaczy partyjnych, zwłaszcza z terenu, nie tych ze świecznika. Oni się nie maskują. Często na ideowość brakuje tam miejsca. Liczy się tylko dostęp do przysłowiowego koryta.
Koalicje tworzy zarówno prawica jak i lewica.
PiS tworzy dzisiaj koalicję z partiami Gowina i Ziobry które samodzielnie mogą co najwyżej walczyć o przetrwanie na scenie politycznej. Podobnie PO, dla doraźnych interesów zawiązała koalicję z Nowoczesną i łakomie spogląda na SLD. Pomiędzy tym lawiruje PSL i Kukiz’15, taki ni pies ni wydra …
Roszady trwają nieustannie i niczego nie można traktować jako stan stabilny. Przyczyną są koalicje „od Sasa do Lasa”. Mało tego, ci doklejani koalicjanci usiłują podkreślać swą odrębność i mimo, że są w koalicji próbują realizować własną linię polityczną. Pół biedy gdyby przywódcy tych doklejek mieli jakąś charyzmę, czy wizję polityczną. Ich postępowanie jest bardziej sztuką dla sztuki, a zdarza się, że jest to po prostu szkodnictwo wobec partii-matki. Książkowym przykładem jest Gowin, który jako koalicjant przy każdej okazji podkreśla swą odrębność, a za tym wszystkim kryje się jego wcześniejszy epizod w PO.
Jeśli bliżej przyjrzeć się, to okazuje się, że mamy do czynienia z przebierańcami. /Znaczna część koalicji rządzącej, z prezydentem i premierem włącznie, ma swoje korzenie w Unii Wolności/. Później następowała migracja z PO do PiS. Bywały też przypadki wędrówki w drugą stronę. Część próbowała sił jako samodzielne byty, ale szybko zostali sprowadzeni do roli planktonu politycznego. To powoduje, że koalicja rządząca w wielu sprawach tkwi w rozkroku i nie potrafi, czy nie chce, niczego doprowadzić do końca. Formalnie odkłada ich załatwienie na kolejną kadencję. Tylko jaka jest gwarancja że ta druga, czy kolejna kadencja będzie?
Jednocześnie widoczna jest tu słabość PiS które wobec powtarzających się przypadków niesubordynacji nie jest w stanie odciąć się od takiego koalicjanta. Można widzieć w tym i dobrą stronę, bo zerwanie wcześniejszych koalicji nie wyszło PiS na zdrowie, polityczne. Złą stroną tego stanu rzeczy jest chęć trwania u władzy za wszelką cenę. Za tym kryje się odkładanie wielu spraw politycznych ad calendas graecas, co wywołuje frustrację wyborców.
Wewnątrz opozycji i koalicji rządzącej trwają walki o przywództwo. To nic nowego. Te walki osłabiają partie ale niestety i państwo. Przywódca powinien być wyłaniany przez aklamację na zasadzie, że nie ma lepszego. W naszych realiach raczej nie ma z czego wybierać. Dlatego coraz częściej pada pytanie kto po Kaczyńskim i co dalej z PiS? Kaczyński przez lata wycinał konkurentów i dzisiaj wokół niego jest pusto. Dzisiaj jest wskazanie na Morawieckiego, ale jest to kandydatura słaba i raczej nie akceptowalna w tym środowisku. Za dużo ambicji i wzajemnej zawiści.
Żadnym pocieszeniem jest fakt, że po stronie opozycji jest dokładnie to samo. PO przeżywa głęboki kryzys i swą przyszłość wiąże raczej z powrotem Tuska niż z obecnym kierownikiem Schetyną. Nikt jednak póki co, nie pyta Tuska o zdanie, a on sam dwuznacznie milczy. Czeka na lepszy moment. Dla siebie.
No dobrze, a co z planktonem? Nic. On ma swoje problemy i za wszelką cenę próbuje znaleźć swoje miejsce na scenie politycznej. Najnowsza próba w wykonaniu Jakubiaka prawdopodobnie skończy jak wiele poprzednich. To tylko kwestia czasu. Jakubiak na pewno nie należy do charyzmatycznych przywódców, a same pieniądze to jednak za mało. Inni mają ich znacznie więcej. Więcej jednak do myślenia powinno dawać dociekanie gdzie Jakubiak szukał kontaktów biznesowych i politycznych. I czy coś z tego wynika? Jeśli jego pomysł zacznie się urealniać na pewno niejeden trefny papier ujrzy światło dzienne. Na pewno nie będzie to dziełem przypadku.
Dobrze, a co z PiS? Szczerze? Jak długo można żyć złudzeniami? PiS osiągnął pewien graniczny dla siebie pułap którego nie jest w stanie przekroczyć. Tu jest potrzebna rewolucja a nie ewolucja. Na tą ostatnią nie ma czasu. Konkurencja nie śpi.
Dzisiaj wiemy już że wyniki sondażowni to ściema. Po wyborach 2015 roku był czytelny obraz według którego PiS miał zdecydowaną przewagę nad pozostałymi ugrupowaniami. PO traciła na popularności i był taki moment, że odnotowywano zaledwie około 17% poparcie. Wydawało się, że koniec PO bliski, zwłaszcza po ogłoszeniu że zostają totalną opozycją. Tymczasem inne ugrupowania przeżywają regres, a PO krok po kroku odrabia teren i dzisiaj ma poparcie na poziomie 30% przy około 37-38% PiS. Gdzie więc ta klęska? Trzeba jednak otwarcie powiedzieć, że PiS wszelkimi sposobami ułatwia ten sukces.
Zadania nie ułatwia prezydent Duda który poprzez kolejne weta, sensowne, czy nie, faktycznie wspiera poczynania opozycji i osłabia pozycję międzynarodową Polski. Po co to robi? Pola do domysłów jest wiele, a czytelnej odpowiedzi brak. Dzisiaj nie ma też odpowiedzi czy PiS więcej zyskuje na kunktatorstwie, czy skuteczniejsza byłaby twarda i konsekwentna postawa w reformowaniu, zwłaszcza wymiaru sprawiedliwości.
W PiS wygasa wola walki. Z jednej strony powtarza w kółko, że jego poczynania są zgodne z prawem, zarówno krajowym jak i unijnym, a jednocześnie po cichu stale wycofuje się na z góry upatrzone pozycje. Szczytem żenady jest dzisiaj zamieszanie wokół reformy Sądu Najwyższego. Obawiam się że nie tylko to przyjdzie nam jeszcze przełknąć.
Zacytuję jeszcze komentarz przeczytany na blogu MK:
… tu żadna kampania nic nie zmieni, bo problem jest głębszy niż zwyczajna manipulacja medialna - manipulacje i pranie bani problem pogłębiają, ale nie są jego przyczyną – problem = jesteśmy typowym bantustanem, postkolonialnym tworem w którym okupant przez dziesięciolecia łamał kręgosłupy myślącym i promował wierne miernoty zgodnie z najstarszą rzymską zasadą - doprowadziło to do głębokiego podziału, można by powiedzieć wręcz na biologicznym poziomie - na murzynów i na 'lepszych murzynów' - tego podziału nie stworzył ryży i platfonsy jakby chcieli niektórzy - oni go tylko sprytnie podkręcili i przycięli do 'naszych czasów' - ten podział tkwi głęboko w tkance społeczeństwa i potrzeba dekad, żeby go wygasić - na to nie ma mądrych - 'lepsi murzyni' będą go bronić do końca, bo w końcu podziałowi zawdzięczają złudne poczucie bycia lepszymi i trochę więcej koralików do podziału - zwyczajni murzyni ciągle nie mają nic do stracenia i łapią się każdej okazji, która daje jakąkolwiek szansę na choćby cień normalności - niestety fakt, że okupant nie zniknął tylko z jednego przemienił się w trzech władających 'na zmianę' stworzył wrażenie, że kiedyś przyjdzie 'ten moment' - zwyczajni murzyni mocno w to wierzą do dziś - niestety ostatnie 3 lata pokazały, że 'lepsi murzyni' są potrzebni wszystkim trzem okupantom i żaden z nich nie zamierza się ich pozbyć na dobre, nawet ten który teoretycznie miał bardziej sprzyjać zwyczajnym murzynom - po raz trzeci niestety - zwyczajni murzyni wyboru nie mają już żadnego albo lekko poluzowana smycz i lekka połajanka 'lepszych murzynów' albo nic - rewolucji nie będzie - można się rozejść ;)
Warto o tym pamiętać snując swoje marzenia.
W tych dniach mijają trzy lata rządów „dobrej zmiany”.
Na ten temat przy innej okazji. 

stary.piernik 

5 komentarzy:

  1. Jedność wewnętrzną partii bardzo dobrze ilustruje sytuacja po wyborach samorządowych. Z jednej strony wodzowie mówią o pryncypiach, a struktury lokalne mówią o ich interesie własnym. Z idei trudno wyżyć, zwłaszcza jeśli ma się na utrzymaniu rodzinę. Co innego uczestniczenie w podziale tortu, a co innego przyglądanie się jak robią to inni. Do perfekcji mają to opanowane ludowcy którzy będą licytowali do ostatniej chwili np. na Mazowszu. Jaka realnie kara może spotkać działaczy lokalnych za niesubordynację wobec centrali? Mogą się obrazić i zmienić barwy partyjne. Myślę, że Kosiniak ma tego świadomość.

    OdpowiedzUsuń
  2. Problemem którego nie potrafię, mimo szczerych chęci, zrozumieć jest stosunek koalicji rządzącej do mediów z zasady im wrogich. Mnie i wielu, wielu innym wydaje się, że jeśli media są nam nieprzychylne, to starannie obchodzimy je w bezpiecznej odległości. Nie udzielamy wywiadów i nie uczestniczymy w pseudo debatach. Wprost ignorujemy je. Rzeczywistość jest zdecydowanie odmienna. Wygrywa parcie na szkło. Politycy, niczym kolędnicy, latają od studia do studia, pilnując żeby ich gdzieś nie pominięto. Zwracam uwagę, że opozycja, po tym jak obraziła się na TVP, nie bierze udziału w programach publicystycznych. Kto pamięta kiedy ostatni raz w TVP byli: Halicki, Szejnfeld, Struzik, o pomniejszych nie wspomnę.
    Osobiście na to nie narzekam, a nawet powiem, że mi to odpowiada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. https://nczas.com/2018/11/18/juz-sie-pozarli-neumann-krytykuje-dzialaczy-nowej-partii-za-udzial-w-bojkotowanym-programie-tvp/

      Zawistnicy :))))

      Usuń
  3. Od kilku dni trwa ble, ble na temat nagrania „Superwizjera” TVN o neonazistach ukrytych w lesie koło Wodzisławia Śląskiego. Mam w związku z tym krótkie pytanie: propagowanie nazizmu jest w Polsce prawnie zabronione. Kiedy usłyszymy komunikat, że sprawcom tzn. autorom i uczestnikom nagrania postawiono konkretne zarzuty i sprawę skierowano do rozstrzygnięcia sądowego. Czy dalej będziemy tkwić w przekonaniu, że żyjemy w niby państwie.
    Komu w Polsce zależy żeby sprawcy pozostali bezkarni?

    OdpowiedzUsuń
  4. Słucham magla jakim jest kolejne wydanie „Studio Polska” w TVP Info. Beznadziejny program. Typowe „szumidło”.
    Program publicystyczny który faktycznie spełnia rolę wentyla bezpieczeństwa dla frustracji społecznych wobec szalejącego bezprawia.
    Próbuję oglądać od dość dawna, ale przychodzi mi to coraz trudniej. Te same twarze i ta sama narracja. Pełna odporność na fakty i prezentowaną argumentację.
    Czy każdy tego typu program /Salon dziennikarski, Woronicza 17, Forum, Debata i wiele podobnych/ musi zawierać przegląd wydarzeń tygodnia oparty o powtarzanie informacji, nieraz podawanych kilka minut przed emitowanym właśnie programem?
    W efekcie w programie nie ma miejsca na swobodę wypowiedzi, bo prowadzący czuwają żeby zbyt dużo nie powiedziano, zwłaszcza niekorzystnego dla poczynań rządu. Efektywnie brak czasu na szersze przedyskutowanie jakiegokolwiek problemu i mimo deklaracji składanych przez prowadzących, nie udaje się ciekawszych wątków kontynuować w kolejnej edycji programu.

    OdpowiedzUsuń

Informacja dotycząca plików cookies: