Zaczęło się!
Od kilku dni trwa festiwal obietnic bez pokrycia.
Za niecałe
dwa tygodnie wybory do Parlamentu Europejskiego. Polsce przypada 51 mandatów z
ogólnej liczby 751, a kandyduje na nie ponad 1000 osób. Obszar administracyjny Polski
podzielono na 13 okręgów wyborczych z których po dość skomplikowanych zabiegach
wyłonieni zostaną owi szczęśliwcy.
Sam proces kandydowania to przede wszystkim
ciekawe studium socjologiczne, może i polityczne. Kandydaci lansują się na
wszelkie możliwe sposoby, żeby uzyskać przychylność elektoratu. Szanse na
wygraną kandydata sprowadzają się do uzyskania pierwszego miejsca na liście
danego ugrupowania politycznego i reprezentacja danego ugrupowania we
wszystkich okręgach wyborczych. Każda pozycja na liście niżej jedynki redukuje
szanse do minimum.
Po uzyskaniu
mandatu cała ta trzódka pojawi się w Brukseli i nie będzie już występowała jako
reprezentacja Polski. Tu mamy do czynienia z kolejną ciekawostką. Ugrupowania
polityczne w PE nie pokrywają się z naszymi partiami politycznymi. Dlatego
wybrańcy będą musieli dołączyć do partii europejskich o najbardziej zbliżonym
programie politycznym. Układ który z tego powstanie będzie miał wpływ na obsadę
kierowniczych stanowisk w Europarlamencie, zwłaszcza przewodniczącego PE.
I to jest
właściwie koniec ciekawostek jako takich. Dalej to już suche fakty. Europosła
nie można praktycznie odwołać przed końcem kadencji. Każdy europoseł otrzymuje
wynagrodzenie, dokładnie diety poselskie oraz multum dodatków. Ich wielkość
zależy od operatywności konkretnej osoby. Po zakończeniu kadencji robi się z
tego niezła sumka. Pytanie: za co właściwie te pieniądze? Czytelnej odpowiedzi
nie ma.
Co z tego
wynika dla nas? Zależy jaki punkt widzenia przyjmiemy. Na poziomie wyborów
musimy rozstrzygnąć: głosować, czy nie głosować? Mało interesuje mnie zdanie
innych. Mówię to co ja myślę. Dzisiaj jest dużo głosów na nie. Jest w tym nieco
racji. Co za różnica kto się w tej Brukseli znajdzie? Bo o czym ci europosłowie
decydują? O istnieniu niektórych dowiadujemy się dopiero przy okazji
przeglądania składu Europarlamentu. Nasi europosłowie często przypominają o
swoim istnieniu występując w polskich programach publicystycznych w radio lub
tv. Tylko nieliczni są znani ze swych wystąpień na posiedzeniach plenarnych,
czy w poszczególnych komisjach PE.
Tymczasem z dotychczasowej
kampanii wyborczej można wysnuć wniosek, że od tych wyborów ma zależeć nasze być
albo nie być. Bzdura. Te wybory są testem popularności poszczególnych partii
przed zbliżającymi się wyborami samorządowymi i wyborami parlamentarnymi. Świadczy
o tym m.in. styl prowadzonej kampanii wyborczej w której mało jest o tymże
europarlamencie, natomiast aż roi się od wzajemnych wycieczek personalnych
miedzy poszczególnymi ugrupowaniami politycznymi.
Jaki z tego
można wysnuć wniosek? Szacuje się, że frekwencja wyborcza będzie jak zwykle
niska, czyli oscylująca na poziomie około 20%. Moim zdaniem, jeżeli uważamy się
za obywateli świadomych, powinniśmy wziąć udział w głosowaniu. Dlaczego? Prawo
do głosowania jest naszym prawem niezbywalnym. Trzeba z niego skorzystać.
Pytanie otwarte: jak głosować? tzn. czy oddać głos na konkretnego kandydata,
czy oddać głos nieważny? To ostatnie uważam za dziecinadę. Dlaczego? Głosowanie
jest anonimowe, więc głos nieważny też będzie anonimowy. Nie będzie wiadomo kto
i przeciw czemu protestuje. Zdarzały się takie przypadki, że wieś w ten sposób
protestowała. Ale to jest rzadka sytuacja spowodowana frustracją i buntem
przeciwko lokalnej sytuacji.
Niezależnie
od tego jak my postąpimy, tych 51 europosłów zostanie wybranych, bo procedura
wyborcza nie przewiduje unieważnienia wyborów z powodu zbyt niskiej frekwencji.
Nawet jeśli przejdą głosami rodziny i sąsiadów.
stary.piernik
Po co jadą do Brukseli
OdpowiedzUsuńhttp://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2014/02/nie-glosujmy-emocjami/
Źródłowy tekst tu
Weki, bania i czekoladka z Lufthansy - Michał Krzymowski
Newsweek - 29 stycznia 2014
http://wiadomosci.wp.pl/gid,16530901,kat,1342,title,Oni-opuscili-najwiecej-glosowan,galeria.html
OdpowiedzUsuńTrochę to przypomina szkółkę, ale ktoś ich wybrał!
Jeszcze trochę konkretów
OdpowiedzUsuńhttp://wyborcza.pl/politykaekstra/1,136520,15400382,Jak_zyc_z_euroapanazy.html
Czy dla nich istnieje pojęcie "za dużo?"
OdpowiedzUsuńhttp://www.fakt.pl/europoslowie-zarabiaja-krocie-w-polskim-parlamencie,artykuly,436381,1.html
Ciułacze
OdpowiedzUsuńhttp://www.fakt.pl/obnizka-wynagrodzen-europoslow-,artykuly,418713,1.html
http://www.fakt.pl/minister-kosiniak-kamysz-chce-pracowac-w-brukseli,artykuly,462086,1.html
OdpowiedzUsuńZałapie się?
Nie zapominajmy też o innych "zasłużonych" działaczach rządu DT z JV Rostowskim na czele.
OdpowiedzUsuńDo tego Zdrojewski.
Wybierają się na wczasy pod palmami.
W końcu należy im się.
A jak do swych wynagrodzeń podchodzą zainteresowani europosłowie?
OdpowiedzUsuńhttp://www.fakt.pl/Bezczelne-eurozjady-,artykuly,47754,1.html
http://www.polskatimes.pl/artykul/125893,liczba-mandatow-w-okregu-scisle-zalezy-od-frekwencji,id,t.html
OdpowiedzUsuńTo jest informacja z 2009 roku. Nowszej nie znalazłem. Już to jest co najmniej dziwne. O co chodzi? O frekwencję wyborczą! Proszę zwrócić uwagę na zapisy dotyczące ustalania wygranych kandydatur!
... ordynacja wyborcza jest niezwykle skomplikowana i ściśle uzależniona od frekwencji. I nawet zdobycie największej liczby głosów na swojej liście nie musi oznaczać, że kandydat dostanie się do PE. Bo jeśli frekwencja w okręgu będzie za niska - nikt z tego terenu nie otrzyma mandatu.
Wszystko dlatego, że obowiązująca w Polsce ordynacja wyborcza z 2004 roku jest najbardziej skomplikowana w Europie. Cały kraj podzielony został na 13 okręgów wyborczych, w których liczba przyznawanych mandatów znana jest dopiero po zakończeniu głosowania.
... Najwięcej deputowanych w Parlamencie Europejskim będą mieli mieszkańcy tych okręgów, którzy najliczniej stawią się 7 czerwca na wybory. Powód? Im wyższa frekwencja i rozkład głosów na poszczególne listy, tym więcej mandatów przypadnie na dany okręg.
Podział mandatów jest kilkustopniowy. Rozpoczyna się od ustalenia, w którym z okręgów wyborczych frekwencja wyniosła co najmniej 5 proc. Bo tylko te okręgi, w których była ona wyższa, są brane pod uwagę przy podziale miejsc w PE.
W dalszej kolejności ustalana jest liczba mandatów, które przypadają na poszczególne okręgi. Aby to policzyć, mnoży się liczbę mandatów, która przypada danemu komitetowi wyborczemu w skali całego kraju przez liczbę ważnych głosów oddanych na ten komitet w danym okręgu. To, ile mandatów otrzymały w wyborach poszczególne komitety, jest wynikiem przeliczenia liczby głosów oddanych na poszczególnych kandydatów za pomocą metody d'Hondta.
Mam wszelkie podstawy przypuszczać, że nic się nie zmieniło co do zasady.
No i mamy rok 2014.
Powyższe wyjaśnia dlaczego ważna jest niska frekwencja wyborcza. Ta poniżej 25%
http://www.rp.pl/artykul/107684,1111012-Po-Kaczynskim--PiS-sie-rozjedzie.html
OdpowiedzUsuńKtoś tu próbuje z nas robić idiotów.
"Mam nadzieję, że były wicepremier w najbliższych wyborach zagłosuje na PO i nie przestanie atakować własną partię, tym bardziej na dwa tygodnie przed wyborami to zachowanie nieodpowiedzialne."
Dzisiaj jest wtorek i do wyborów zostało 5 /słownie pięć/ dni. Tyle czasu przetrzymano wywiad "Miśka" Kamińskiego? Dlaczego?
Kamiński jak na neofitę przystało, może i ziemię gryzie, żeby wygryźć konkurencję. Ale ... wkrótce zobaczymy efekty.
Małe uściślenie do tekstu.
OdpowiedzUsuńO 51 mandatów do PE ubiega się z Polski 1282 kandydatów, czyli o jedno miejsce ubiega się 25 chętnych.
To w ramach statystyki.