niedziela, 28 października 2018

Między wyborami_czas podsumowań 1/2



Wybory jeszcze trwają, ale mogę sobie pofolgować i otwarcie powiedzieć co mnie gryzie w postępowaniu PiS. Skłonił mnie do tego ten tekst i komentarze pod nim http://niepoprawni.pl/blog/elig/prawdziwe-przyczyny-kleski-pis-w-warszawie Nie mam zamiaru komentowania go w kategoriach katastroficznych bo to do niczego konstruktywnego nie prowadzi.
Po pierwsze widoczne gołym okiem faryzejstwo i kunktatorstwo.
Rację mają ci którzy twierdzą, że PiS i PO są partiami z tego samego, magdalenkowego chowu. To jest powód wystarczający żeby sobie wzajemnie krzywdy nie robiły. Jeżeli ktoś ma wrażenie że te partie się wzajemnie zwalczają to obserwuje teatr marionetek.
Polityk musi się wsłuchiwać w głos swego elektoratu i mówić im to co chcą usłyszeć. Niekoniecznie prawdę. Dlatego taką popularność zyskuje premier który jako bankowiec ma wprawę we wciskaniu klientom kitu. Geniuszem politycznym to on nie jest, ale sprawnym marketingowcem na pewno.
Mieć szansę na reelekcję a zyskać ją to dwie różne sprawy. Najpierw trzeba z dobrym wynikiem dojechać do końca kadencji. Może się to udać dzięki słabości opozycji.

Pierwsze sygnały, że coś jest nie tak w grze PiS-u były krótko po wygranych wyborach prezydenckich kiedy w mediach huczało, że „nowi” rozliczą personel kancelarii Komorowskiego i jego samego za niegospodarność. To tak oględnie powiedziane. Po przeszło trzech latach skazano kelnera za kradzież „Gęsiarki”. A kto i na jakiej podstawie rozgrzeszył pozostałych?
W osłupienie wprawiło wielu to co obserwowano przy przejmowaniu kancelarii Komorowskiego, szczególnie BBN.
Osobiście uważam, że zakpiono z nas. Szef BBN jest absolutnym dyletantem w kwestiach powierzonych jego nadzorowi. Kto go rekomendował na to stanowisko? Nie wiadomo czym się kierował przejmując bez żadnych zastrzeżeń dorobek swego poprzednika Kozieja, czy jak kto woli „szoguna”. To bezkrytyczne przejęcie BBN skutkowało wieloma aferami na linii prezydent/BBN-MON. Lekceważąco traktowany podczas kampanii wyborczej SPBN obowiązuje bez poprawek do dzisiaj.
 
Zwrócę uwagę na dobór pracowników do poszczególnych instytucji państwowych i nie tylko. Kto tam ma pierwszeństwo? Raczej nie fachowcy. Oni są na szarym końcu. W końcu ktoś musi odwalać robotę merytoryczną. Jeżeli prześledzimy składy kolejnych rządów III RP i ich agendy, to łatwo zauważymy, że fachowców tam jak na lekarstwo.
Teraz wcale nie jest lepiej. Obowiązuje zasada obsadzania stanowisk według klucza partyjnego. Rezultaty są widoczne nawet dla niewtajemniczonych.
Rząd to nie muzeum historyczne, czy archiwum w których zatrudnia się historyków z wykształcenia. Ostatnio prof. Modzelewski zwrócił uwagę na strukturę nowych zatrudnień w ministerstwie finansów. Wielu młodych, świeżo po studiach, bez doświadczenia zawodowego i … skierowanych do pracy nad nowymi regulacjami prawnymi w świecie finansów.
Zamiast fachowców preferowani są sprawdzeni koledzy i koleżanki vide https://pl.wikipedia.org/wiki/Jadwiga_Emilewicz w rządzie MM.
 

Po utworzeniu rządu ruszyła nowa kampania. Należało zrobić użytek z „szuflad pełnych projektów ustaw”. Według mnie szuflady były puste, co nie powinno zaskakiwać.
Rok upłynął na utarczkach z prezesem Rzeplińskim i na próbach podporządkowania sobie TK. Niby osiągnięto sukces, ale nie przekłada się to na konkrety. Zredukowano autorytet TK i nic poza tym. Taki był zamiar? Wątpię. Ta wojna pod hasłem reformy wymiaru sprawiedliwości trwa w najlepsze i dzisiaj trudno przewidzieć jej zakończenie. Cierpi na tym autorytet państwa. Z upływem czasu nabieram przekonania, że za dużo w tym improwizacji i zdolności przewidywania skutków podejmowanych działań.
 

Było kilka miesięcy sielanki bo „prezydent jest nasz”, mamy większość w Sejmie i w Senacie i możemy bez przeszkód realizować obietnice wyborcze. Tylko które?
Tymczasem prezydent zaczął dążyć do samodzielności. Przestał być uzupełnieniem długopisu podpisującego ustawy uchwalane pod osłoną nocy. Zawetował najpierw ustawę o RIO https://forsal.pl/artykuly/1058024,dlaczego-prezydenckie-weto-wobec-ustawy-o-rio-jest-takie-wazne.html
To weto było zaskoczeniem dla PiS, bo wobec wątpliwości prawnych wystarczyło skierować ustawę do TK. Przyszły jednak kolejne weta, dotyczące reformy wymiaru sprawiedliwości, ALE NIE TYLKO. Po trzech latach sprawowania urzędu prezydenta III RP tych zawetowanych ustaw wyliczono mu osiem. https://www.salon24.pl/newsroom/886646,trzy-lata-prezydentury-andrzeja-dudy-bedzie-kolejne-weto
W stosunku do swych poprzedników prezydent wykazuje się nadgorliwością w wetowaniu ustaw. Nie odwołuje się też do stanowiska TK, co można odczytać jako jego ignorowanie. Jest to sytuacja przynajmniej dla mnie dziwna, bo własne projekty ustaw złożone do laski marszałkowskiej pozostawiają wiele do życzenia od strony legislacyjnej. Czemu to zawdzięczać? Nie wiem, a nie chcę przedstawiać argumentów na które nie mam dowodów.
Faktem pozostaje, że weta ustaw sądowych przedłużają kryzys państwa i powodują nagłośnienie spraw polskich zagranicą, zwłaszcza w Brukseli. Jest to całkowicie niepotrzebne, bo trzymając się litery prawa krajowego i unijnego, reforma sądownictwa należy do wyłącznej kompetencji Polski.
Walka koalicji rządzącej z totalną opozycją doprowadziła do wyprowadzenia spraw polskich na arenę międzynarodową, co jest wyjątkowo na rękę urzędnikom z Brukseli, którzy w sposób pozaprawny zawłaszczają coraz więcej władzy. Wobec stanowiska, zwłaszcza Niemiec, nie ma szans na skuteczną obronę przed tymi praktykami.
 

Wrócę do spraw krajowych. Wiadomo, że najważniejsze są kadry. Zwłaszcza w partii. Z tymi kadrami jest od dawna problem. Różnie się o tym mówi i pisze, ale od jakiegoś czasu trwa dyskusja o tym kto zastąpi prezesa i co z tego wyniknie?
Metoda wycinania konkurentów doprowadziła do tego, że prezes nie ma naturalnego następcy. Wokół niego pozostały miernoty. To fakt. Jest też regułą że ci którzy odchodzili z PiS nie zrobili później błyskotliwej kariery politycznej. Zniknęli w tłumie.
Dzisiaj przebąkuje się, że następcą prezesa ma być obecny premier. Trudno mi w to uwierzyć, bo premier nie jest urodzonym politykiem i nie przejawia specjalnych predyspozycji w tym kierunku. W dodatku ma dość niejasny rodowód. Zbyt łatwo przychodzi mu współpraca z różnymi partiami. No chyba, że te partie różnią się między sobą jedynie nazwą i nazwiskami członków. Ale to nie mój problem. Pozostaje otwarte pytanie czy następca będzie w stanie utrzymać jedność partii i jednocześnie utrzymać obecną pozycję partii.



stary.piernik 


cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Informacja dotycząca plików cookies: