Czy mamy
dzisiaj jakichkolwiek sojuszników? Chyba żadnych. Ci którzy są sprzedadzą nas w
każdej chwili za czapkę gruszek. Muszą mieć tylko w tym jakiś własny interes. Wymowne
jest już to, że za najpewniejszego uważamy USA leżące za Oceanem o tysiące
kilometrów od nas. Ci będący bliżej traktują nas jako rezerwuar taniej siły
roboczej i dobry rynek zbytu dla swojej produkcji. W konflikcie na Ukrainie z
którą graniczymy bezpośrednio, uzgodnienia pokojowe prowadzone są bez nas,
pozostawiając nam do wykonania zadania nie zawsze będące w naszym interesie
narodowym.
Zwiększanie
kontyngentu wojsk NATO czy USA na terenie Polski nie zwiększa naszej
suwerenności i bezpieczeństwa. Wzrastają tylko szanse, że w razie konfliktu
zbrojnego z Federacją Rosyjską strony będą dowodziły swoich racji na naszym
terytorium, niszcząc je po raz kolejny. Poza tym nie dam głowy, że przy
nieobliczalnej polityce Trumpa może on nakazać wycofanie swych wojsk, nawet z
pozostawieniem sprzętu bojowego. W końcu życie ludzkie, zwłaszcza swoich, jest
bezcenne.
Dla wielu
Polaków wyznacznikiem tego jacy naprawdę jesteśmy, jest nasz stosunek do
Polonii. Z tym nie potrafimy sobie poradzić mimo, że III RP będzie miała
wkrótce 30 lat. Wielu z nas będzie zaskoczonych słysząc, że ta Polonia liczy
około 20 milionów emigrantów z różnych okresów emigracji. Tu nie chodzi tylko o
repatriację, ale o prawa Polonii w miejscu zamieszkania. To dotyczy zarówno
naszej wschodniej granicy, a więc Ukrainy, Białorusi, Litwy i Federacji
Rosyjskiej, jak i zachodniej, czyli Niemiec. Anemiczne działania naszej
dyplomacji powodują, że wobec Polaków zamieszkałych w Niemczech mają
zastosowanie przepisy z czasów III Rzeszy. To skandal i nic nie słychać o tym
żeby ten stan uległ zmianie.
Oddzielnym
problemem jest traktowanie rodzin polskich emigrantów zarobkowych, w Niemczech /Jugendamty/ i krajach skandynawskich /szczególnie
Barnevernet w Norwegii/. Nigdy nie słyszałem żeby te instytucje pozwoliły sobie
na podobne traktowanie np. rodzin tureckich.
Jednocześnie wywiązujemy
się z nawiązką ze swych zobowiązań wobec mniejszości zamieszkujących Polskę. Szczególnie
wobec mniejszości niemieckiej.
Od kiedy
partnerem do rozmów politycznych dla prezydenta RP jest burmistrz, w sumie niedużego
miasta w USA? Co za doradca podsunął prezydentowi to spotkanie z Fulopem pod
pomnikiem katyńskim? Co zyskaliśmy jako Polacy, a co straciliśmy, nie tylko
wizerunkowo? Opowiadanie, że spotkanie miało charakter przypadkowy, to kolejny
przykład traktowania nas jak idiotów.
Afera
wywołana przez Izrael i lobby żydowskie wokół nowelizacji ustawy o IPN
pokazała, że właściwie nie mamy nic do powiedzenia w kraju w którym żyjemy. Nie
mamy prawa do walki o prawdę historyczną. Mamy przyjmować jako obowiązującą wersję
narzucaną przez Żydów którzy w sytuacji totalnego zagrożenia sprzedawali na pewną
śmierć setkami tysięcy swoich pobratymców, mając świadomość, że sami wkrótce
podzielą ich los. Im jednak wolno kłamać bez zmrużenia oka. Taka ich karma.
Od setek lat
nic się nie zmienia. Najpierw robiono z nas przedmurze chrześcijaństwa, potem
walczyliśmy pod różnymi sztandarami za wolność waszą i naszą. Zawieraliśmy
sojusze które działały tylko w jedną stronę. Zdradzano nas regularnie, a my
zawsze łudziliśmy się nadzieją na lepsze jutro. Po wojnie nie uzyskaliśmy
pomocy w odbudowie ze zniszczeń wojennych. Nie uzyskaliśmy do dzisiaj reparacji
wojennych ani od Niemiec, ani od Rosji. O tych ostatnich do dzisiaj nie mamy
odwagi nawet głośno mówić. Przystąpiliśmy do UE jako równi wśród równych, a
faktycznie jesteśmy traktowani jak pariasi, obywatele drugiej, czy trzeciej kategorii.
Wszystko to
ciągle „sprzedaje się” nam medialnie jako sukces. Nikt nie jest niczemu winien.
Niestety, ale
nie możemy obrazić się na wszystkich. Tak żyć się nie da. Bardzo wiele zależy
od skuteczności naszych służb dyplomatycznych. Niestety, te służby mają ciągle
problem z samookreśleniem się. W czyim interesie mają działać? Przykład Geremka
pokazuje ile szkody może narobić jeden człowiek, za to umieszczony w newralgicznym
punkcie. Waszczykowski obiecywał wymianę większości ambasadorów, ale skończyło się
na obietnicy. Od obecnego szefa MSZ niczego nie oczekuję bo nic nie obiecał. To
minister z łapanki, jak go określił prezes PiS.
W relacjach
międzynarodowych ciągle ważne jest kto naszego przedstawiciela poklepie po
plecach, w którym miejscu stanie do grupowego zdjęcia, kto wobec nas wyrazi się
pochlebnie, jacy to fajni jesteśmy. Przechodzimy do porządku dziennego słysząc,
że podpisano ważny dokument międzynarodowy bez przeczytania go ze zrozumieniem,
bo zabrakło czasu, albo tekst był zbyt zawiły. Skandalem jest przemilczanie
przyjęcia takich dokumentów przez Polskę bez szczegółowego poinformowania o tym
opinii publicznej jak to miało miejsce z deklaracją terezinską.
Mogę zrozumieć,
ze czyszczenie stajni Augiasza musi potrwać, ale chce widzieć, że prowadzone są
skuteczne działania. Tymczasem wiele z tych działań oceniam jako pozorne.
stary.piernik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz