piątek, 18 maja 2018

Czy ja czegoś oczekuję? 2/2



Czy mamy dzisiaj jakichkolwiek sojuszników? Chyba żadnych. Ci którzy są sprzedadzą nas w każdej chwili za czapkę gruszek. Muszą mieć tylko w tym jakiś własny interes. Wymowne jest już to, że za najpewniejszego uważamy USA leżące za Oceanem o tysiące kilometrów od nas. Ci będący bliżej traktują nas jako rezerwuar taniej siły roboczej i dobry rynek zbytu dla swojej produkcji. W konflikcie na Ukrainie z którą graniczymy bezpośrednio, uzgodnienia pokojowe prowadzone są bez nas, pozostawiając nam do wykonania zadania nie zawsze będące w naszym interesie narodowym. 
Zwiększanie kontyngentu wojsk NATO czy USA na terenie Polski nie zwiększa naszej suwerenności i bezpieczeństwa. Wzrastają tylko szanse, że w razie konfliktu zbrojnego z Federacją Rosyjską strony będą dowodziły swoich racji na naszym terytorium, niszcząc je po raz kolejny. Poza tym nie dam głowy, że przy nieobliczalnej polityce Trumpa może on nakazać wycofanie swych wojsk, nawet z pozostawieniem sprzętu bojowego. W końcu życie ludzkie, zwłaszcza swoich, jest bezcenne.
Dla wielu Polaków wyznacznikiem tego jacy naprawdę jesteśmy, jest nasz stosunek do Polonii. Z tym nie potrafimy sobie poradzić mimo, że III RP będzie miała wkrótce 30 lat. Wielu z nas będzie zaskoczonych słysząc, że ta Polonia liczy około 20 milionów emigrantów z różnych okresów emigracji. Tu nie chodzi tylko o repatriację, ale o prawa Polonii w miejscu zamieszkania. To dotyczy zarówno naszej wschodniej granicy, a więc Ukrainy, Białorusi, Litwy i Federacji Rosyjskiej, jak i zachodniej, czyli Niemiec. Anemiczne działania naszej dyplomacji powodują, że wobec Polaków zamieszkałych w Niemczech mają zastosowanie przepisy z czasów III Rzeszy. To skandal i nic nie słychać o tym żeby ten stan uległ zmianie.
Oddzielnym problemem jest traktowanie rodzin polskich emigrantów zarobkowych, w Niemczech  /Jugendamty/ i krajach skandynawskich /szczególnie Barnevernet w Norwegii/. Nigdy nie słyszałem żeby te instytucje pozwoliły sobie na podobne traktowanie np. rodzin tureckich.
Jednocześnie wywiązujemy się z nawiązką ze swych zobowiązań wobec mniejszości zamieszkujących Polskę. Szczególnie wobec mniejszości niemieckiej.
Od kiedy partnerem do rozmów politycznych dla prezydenta RP jest burmistrz, w sumie niedużego miasta w USA? Co za doradca podsunął prezydentowi to spotkanie z Fulopem pod pomnikiem katyńskim? Co zyskaliśmy jako Polacy, a co straciliśmy, nie tylko wizerunkowo? Opowiadanie, że spotkanie miało charakter przypadkowy, to kolejny przykład traktowania nas jak idiotów.  
Afera wywołana przez Izrael i lobby żydowskie wokół nowelizacji ustawy o IPN pokazała, że właściwie nie mamy nic do powiedzenia w kraju w którym żyjemy. Nie mamy prawa do walki o prawdę historyczną. Mamy przyjmować jako obowiązującą wersję narzucaną przez Żydów którzy w sytuacji totalnego zagrożenia sprzedawali na pewną śmierć setkami tysięcy swoich pobratymców, mając świadomość, że sami wkrótce podzielą ich los. Im jednak wolno kłamać bez zmrużenia oka. Taka ich karma.
Od setek lat nic się nie zmienia. Najpierw robiono z nas przedmurze chrześcijaństwa, potem walczyliśmy pod różnymi sztandarami za wolność waszą i naszą. Zawieraliśmy sojusze które działały tylko w jedną stronę. Zdradzano nas regularnie, a my zawsze łudziliśmy się nadzieją na lepsze jutro. Po wojnie nie uzyskaliśmy pomocy w odbudowie ze zniszczeń wojennych. Nie uzyskaliśmy do dzisiaj reparacji wojennych ani od Niemiec, ani od Rosji. O tych ostatnich do dzisiaj nie mamy odwagi nawet głośno mówić. Przystąpiliśmy do UE jako równi wśród równych, a faktycznie jesteśmy traktowani jak pariasi, obywatele drugiej, czy trzeciej kategorii.
Wszystko to ciągle „sprzedaje się” nam medialnie jako sukces. Nikt nie jest niczemu winien.
Niestety, ale nie możemy obrazić się na wszystkich. Tak żyć się nie da. Bardzo wiele zależy od skuteczności naszych służb dyplomatycznych. Niestety, te służby mają ciągle problem z samookreśleniem się. W czyim interesie mają działać? Przykład Geremka pokazuje ile szkody może narobić jeden człowiek, za to umieszczony w newralgicznym punkcie. Waszczykowski obiecywał wymianę większości ambasadorów, ale skończyło się na obietnicy. Od obecnego szefa MSZ niczego nie oczekuję bo nic nie obiecał. To minister z łapanki, jak go określił prezes PiS.
W relacjach międzynarodowych ciągle ważne jest kto naszego przedstawiciela poklepie po plecach, w którym miejscu stanie do grupowego zdjęcia, kto wobec nas wyrazi się pochlebnie, jacy to fajni jesteśmy. Przechodzimy do porządku dziennego słysząc, że podpisano ważny dokument międzynarodowy bez przeczytania go ze zrozumieniem, bo zabrakło czasu, albo tekst był zbyt zawiły. Skandalem jest przemilczanie przyjęcia takich dokumentów przez Polskę bez szczegółowego poinformowania o tym opinii publicznej jak to miało miejsce z deklaracją terezinską.
Mogę zrozumieć, ze czyszczenie stajni Augiasza musi potrwać, ale chce widzieć, że prowadzone są skuteczne działania. Tymczasem wiele z tych działań oceniam jako pozorne. 

stary.piernik 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Informacja dotycząca plików cookies: