czwartek, 25 stycznia 2018

Konia z rzędem temu kto wie co jest grane?

Myślę, że całkiem ciekawy tekst by powstał gdyby spisać „genialne” posunięcia kierownictwa koalicji rządzącej. Nie napiszę, że prezesa, bo zaraz ktoś wyskoczy, że szerzę opinię o jego dyktatorskich zapędach. Istnieją w końcu gremia kolegialne tej koalicji i one ponoszą odpowiedzialność polityczną. Jeśli jest inaczej to proszę to napisać wprost, z podaniem argumentacji.
W kampanii wyborczej dyskutowano o możliwych rozwiązaniach personalnych. Zwłaszcza dla przeciwników PiS nie miało istotnego znaczenia kto będzie premierem, ważne było kto będzie ministrem obrony narodowej /tak jakby to był najważniejszy resort w rządzie/. Wielu przeciwników PiS z góry cieszyło się, że nie będzie to Antoni Macierewicz. Rozczarowanie nastąpiło gdy ogłoszono po wyborach skład nowego rządu. Znowu była śmieszna sytuacja, bo przegrani darli szaty krzycząc, że zostali oszukani, bo szefem MON został AM, a miał być kto inny /Gowin/. Od kiedy opozycja, jaka by ona nie była, decyduje o polityce personalnej rządzących?
Na tym nie koniec. Inne kandydatury w składzie rządu nie robiły wrażenia, a raczej niewielu interesowały. Oczywiście do czasu. Jakiego? http://www.se.pl/wiadomosci/polityka/rekonstrukcja-rzadu-szydlo-poda-nazwiska_896816.html  Dzisiaj już wiemy, że w rządzie Beaty Szydło praktycznie od chwili powołania trwały wojny podjazdowe. Znalazły one swój mały finał we wrześniu 2016 roku, gdy ze składu wyleciał Paweł Szałamacha. Kto dzisiaj pamięta, że był taki? Jego krzywda nie spotkała, bo dzisiaj jest członkiem zarządu NBP https://pl.wikipedia.org/wiki/Paweł_Szałamacha  Dlaczego musiał odejść?
Warto wiedzieć, że za jego urzędowania podjęto konkretne prace w kierunku zlikwidowania „karuzel VAT-owskich”, co skutkowało później odzyskaniem dla budżetu dziesiątek miliardów złotych za bezprawnie zwracany VAT. Tych sukcesów było więcej, chociaż były też porażki, ale te mogły przypaść każdemu ministrowi który by zabrał się za rozwiązywanie tych samych problemów. http://www.rp.pl/Gospodarka/309289891-Pawel-Szalamacha-nikt-nie-ma-obowiazku-byc-ministrem.html
Prawdziwą przyczyną, na którą zwrócono uwagę nieco później, stał się konflikt „o zasługi” z obecnym premierem M. Morawieckim i nie zmienią tego żadne dementi. Prawda wyszła na jaw kiedy okazało się, że prezes od jakiegoś czasu faworyzuje M. Morawieckiego. Czy MM jest taki zdolny, czy ma tylko „właściwe” poparcie, czy to wszystko nie ma najmniejszego znaczenia? Być może, że kiedyś się dowiemy.
W okresie rządów Beaty Szydło priorytetem medialnym było uporządkowanie relacji między władzą wykonawczą, ustawodawczą i sądowniczą. Sprowadzono to do konfliktu z ówczesnym prezesem Trybunału Konstytucyjnego który prywatnie zna się z prezesem JK jeszcze z czasów studiów. Istota konfliktu sprowadzała się do realnej możliwości sabotowania przez TK poczynań rządu opartych o stanowione akty prawne. TK swoimi decyzjami był w stanie zablokować każdy ruch rządu. Pole manewru było właściwie żadne, bo prezes TK otwarcie dawał do zrozumienia, że stoi po stronie opozycji która sprawowała władzę przez minione 8 lat. Dodatkowo TK mógł podejmować arbitralne i ostateczne decyzje co do konstytucyjności zmian wprowadzanych ustawami przyjmowanymi przez parlament zdominowany przez „Zjednoczoną prawicę”. Na to wszystko nałożyła się ingerencja struktur unijnych, które zakwestionowały prawo rządu polskiego do modernizacji polskiego wymiaru sprawiedliwości. Ten konflikt nie został zamknięty, ale stoimy wobec faktów dokonanych. Prezes Rzepliński już nie jest prezesem. Skład osobowy TK został dokładnie przewietrzony. Realizowana jest druga faza, czyli porządkowanie sytuacji w SN i KRS. Jednocześnie kierownictwo UE, podpuszczane przez totalną opozycje w kraju, nie daje za wygraną i nie mając ku temu żadnych podstaw prawnych, dalej ingeruje w proces zmian w Polsce.
Niestety, zaciąganie hamulca, zapoczątkowane lipcowymi wetami prezydenta, trwa w najlepsze. Nie zmieni tego powołanie nowego premiera, o którym prezydent powiedział „to jest mój premier”, ani rekonstrukcja rządu, który dalej się rozrasta tylko po to, żeby zadowolić koalicjantów, zwłaszcza Gowina.

Naiwnością jest sądzić, że przejmowanie „spadów” zapewni PiS większość konstytucyjną. Desant nie przychodzi do rządzących bezinteresownie i poglądów politycznych nie zmienia. Prędzej uwierzę, że tych poglądów nie ma. Natomiast na pewno spowoduje wzrost znaczenia frakcji, co obserwuję od dawna po zachowaniu Gowina.

Co wobec tego nas czeka? Nie jestem wróżką i nie jestem też defetystą. Trzeba pilnie obserwować rozwój wydarzeń. Daleki jestem od deklaracji, że więcej na PiS i prezydenta nie zagłosuję. To trąci dziecinadą. Z każdej sytuacji musi być jakieś wyjście. Ja złożyłem jedną deklarację. Nie wierzę nikomu. Dla mnie liczą się jedynie fakty.


Wielokrotnie pisałem, że rządzącym elektorat potrzebny jest wyłącznie podczas wyborów. Dzisiaj nie pofatygują się, żeby wyjaśnić sens przetasowań. Skoro rząd Beaty Szydło był najlepszym z rządów III RP to dlaczego Błaszczak z taką zajadłością „sprząta” po AM? Przecież byli ministrami w tym samym rządzie!

stary.piernik 

8 komentarzy:

  1. Kolejny dzień przesłuchań sejmowych w aferze AG. Dalej nic. Nikt nic nie wie, nic nie widział i nic nie słyszał.
    Z upływem czasu nabieram przekonania, że sprawa zniknie we mgle. Dzisiaj w komentarzach zostało powiedziane, że komisja której przewodniczy poseł Małgorzata Wassermann, sporządzi ze swych prac protokół, który będzie materiałem pomocniczym dla prokuratury. Być może na jego podstawie zostaną opracowane wytyczne dla służb specjalnych i na tym koniec. Pieniądze bezpowrotnie wyparowały. Winnych brak. Jest jednak małe ale. Z dotychczasowego dorobku komisji wynika wprost, że afera była doskonale przygotowana i rozegrana. Można mieć jedynie wątpliwości, czy została skutecznie rozegrana do końca. Czy celem było tylko wytransferowanie pieniędzy zebranych na lokatach w AG? Czy też cel był poważniejszy, a miało być nim wrogie przejęcie LOT-u?

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy w jałowej dyskusji osiągnęliśmy już wyżyny, czy jeszcze mamy zapas? Sprawa przekomarzania się R. Thun z R. Czarneckim zeszła na dalszy plan, ale to wcale nie oznacza, że sprawa została zamknięta.
    W tym skeczu zainteresowała mnie jego żeńska część. Pani RT opuściła Polskę w 1981 roku. Jako herbowa Polka wyszła za mąż za herbowego Niemca. Przypuszczam, że oprócz paszportu polskiego, na wszelki przypadek ma paszport niemiecki. Jakie paszporty mają jej dzieci? Istotniejsze dla mnie jest co innego. Dlaczego, mimo opuszczenia Polski blisko 37 lat temu tak kurczowo stara się zaistnieć w polskiej polityce? Mogłaby ja z powodzeniem uprawiać jako Niemka. Ale Hausfrau brzmi mało nobilitująco :) za to mogłaby bez żenady pluć na Polskę i Polaków. Ma w tym wprawę.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja wiem. Będąc nieskromny słyszę dobrą muzykę. Rozumiem co jest grane.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejny raz zamiast zajmować się poważnymi sprawami, wspólnie z prezesem pochylamy się nad losem nieszczęśliwych zwierząt futerkowych.
    Przy okazji nieśmiało zapytam co nowego w kwestii uboju rytualnego w Polsce?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To przecież p. Czabański, dziecko rodziców ubeckich.

      Usuń
    2. Naprawdę?
      http://www.newsweek.pl/polska/polityka/jak-prezes-pis-zostal-twarza-kampanii-antyfutrzarskiej-kulisy-sprawy,artykuly,422384,1.html

      Usuń
    3. Sprawa futerkowa to jakaś głupia niekonsekwencja. Chcąc mieć np. futro karakułowe, które bardzo są szykowne, czeba najpierw zabić kotną owcę. Następnie zabić młode, niczemu niewinne małe owieczki, które jeszcze nie posmakowały pierwszego oddechu. Odrzeć je ze skórki, które się wyprawia. I po dalszych zabiegach upiększających można być , kobieta, posiadaczką najtrwalszego futerka. A dorosłą owcę się zjada, a mięsko z młodych jest także bardzo delikatnym rarytasem.
      Ale twierdzą, że hodowla śmierdzi. Każda hodowla śmierdzi. U nas się gada, capi.
      Nikt się nie lituje nad biednymi krowami, że są ciągnięte trzy razy na dzień za cycki. A skubanie gęsi na okoliczność pierza. Przecież tego biednego ptactwa nikt nie znieczula. Darcie odchodzi na żywca. Tylko łysy nie pojmie jaka to przyjemność. Włosy wyszły, wypadły same. Dlaczego emigrowały z głowy łysego to inna kwestia.
      Zwierzęta człowiekowi dał Pan Bóg. By ich używał. By były mu pożyteczne.
      Tak lubię mój ciepły kożuszek, moją ciepłą puchową kurtkę i pierzynkę. Ma się to skończyć. Ludzie nie dajmy się zwariować.

      Usuń
    4. No właśnie.
      Nie dajmy się zwariować.
      Nie tylko w tej sprawie.

      Usuń

Informacja dotycząca plików cookies: