Myślę, że
całkiem ciekawy tekst by powstał gdyby spisać „genialne” posunięcia
kierownictwa koalicji rządzącej. Nie napiszę, że prezesa, bo zaraz ktoś
wyskoczy, że szerzę opinię o jego dyktatorskich zapędach. Istnieją w końcu
gremia kolegialne tej koalicji i one ponoszą odpowiedzialność polityczną. Jeśli
jest inaczej to proszę to napisać wprost, z podaniem argumentacji.
W kampanii
wyborczej dyskutowano o możliwych rozwiązaniach personalnych. Zwłaszcza dla
przeciwników PiS nie miało istotnego znaczenia kto będzie premierem, ważne było
kto będzie ministrem obrony narodowej /tak jakby to był najważniejszy resort w
rządzie/. Wielu przeciwników PiS z góry cieszyło się, że nie będzie to Antoni
Macierewicz. Rozczarowanie nastąpiło gdy ogłoszono po wyborach skład nowego
rządu. Znowu była śmieszna sytuacja, bo przegrani darli szaty krzycząc, że
zostali oszukani, bo szefem MON został AM, a miał być kto inny /Gowin/. Od
kiedy opozycja, jaka by ona nie była, decyduje o polityce personalnej
rządzących?
Na tym nie
koniec. Inne kandydatury w składzie rządu nie robiły wrażenia, a raczej
niewielu interesowały. Oczywiście do czasu. Jakiego? http://www.se.pl/wiadomosci/polityka/rekonstrukcja-rzadu-szydlo-poda-nazwiska_896816.html
Dzisiaj już wiemy, że w rządzie Beaty
Szydło praktycznie od chwili powołania trwały wojny podjazdowe. Znalazły one
swój mały finał we wrześniu 2016 roku, gdy ze składu wyleciał Paweł Szałamacha.
Kto dzisiaj pamięta, że był taki? Jego krzywda nie spotkała, bo dzisiaj jest
członkiem zarządu NBP https://pl.wikipedia.org/wiki/Paweł_Szałamacha Dlaczego musiał odejść?
Warto
wiedzieć, że za jego urzędowania podjęto konkretne prace w kierunku
zlikwidowania „karuzel VAT-owskich”, co skutkowało później odzyskaniem dla
budżetu dziesiątek miliardów złotych za bezprawnie zwracany VAT. Tych sukcesów
było więcej, chociaż były też porażki, ale te mogły przypaść każdemu ministrowi
który by zabrał się za rozwiązywanie tych samych problemów. http://www.rp.pl/Gospodarka/309289891-Pawel-Szalamacha-nikt-nie-ma-obowiazku-byc-ministrem.html
Prawdziwą
przyczyną, na którą zwrócono uwagę nieco później, stał się konflikt „o zasługi”
z obecnym premierem M. Morawieckim i nie zmienią tego żadne dementi. Prawda
wyszła na jaw kiedy okazało się, że prezes od jakiegoś czasu faworyzuje M. Morawieckiego.
Czy MM jest taki zdolny, czy ma tylko „właściwe” poparcie, czy to wszystko nie
ma najmniejszego znaczenia? Być może, że kiedyś się dowiemy.
W okresie
rządów Beaty Szydło priorytetem medialnym było uporządkowanie relacji między
władzą wykonawczą, ustawodawczą i sądowniczą. Sprowadzono to do konfliktu z
ówczesnym prezesem Trybunału Konstytucyjnego który prywatnie zna się z prezesem
JK jeszcze z czasów studiów. Istota konfliktu sprowadzała się do realnej możliwości
sabotowania przez TK poczynań rządu opartych o stanowione akty prawne. TK
swoimi decyzjami był w stanie zablokować każdy ruch rządu. Pole manewru było
właściwie żadne, bo prezes TK otwarcie dawał do zrozumienia, że stoi po stronie
opozycji która sprawowała władzę przez minione 8 lat. Dodatkowo TK mógł
podejmować arbitralne i ostateczne decyzje co do konstytucyjności zmian
wprowadzanych ustawami przyjmowanymi przez parlament zdominowany przez
„Zjednoczoną prawicę”. Na to wszystko nałożyła się ingerencja struktur
unijnych, które zakwestionowały prawo rządu polskiego do modernizacji polskiego
wymiaru sprawiedliwości. Ten konflikt nie został zamknięty, ale stoimy wobec
faktów dokonanych. Prezes Rzepliński już nie jest prezesem. Skład osobowy TK
został dokładnie przewietrzony. Realizowana jest druga faza, czyli
porządkowanie sytuacji w SN i KRS. Jednocześnie kierownictwo UE, podpuszczane
przez totalną opozycje w kraju, nie daje za wygraną i nie mając ku temu żadnych
podstaw prawnych, dalej ingeruje w proces zmian w Polsce.
Niestety,
zaciąganie hamulca, zapoczątkowane lipcowymi wetami prezydenta, trwa w
najlepsze. Nie zmieni tego powołanie nowego premiera, o którym prezydent
powiedział „to jest mój premier”, ani rekonstrukcja rządu, który dalej się rozrasta
tylko po to, żeby zadowolić koalicjantów, zwłaszcza Gowina.
Naiwnością
jest sądzić, że przejmowanie „spadów” zapewni PiS większość konstytucyjną. Desant
nie przychodzi do rządzących bezinteresownie i poglądów politycznych nie
zmienia. Prędzej uwierzę, że tych poglądów nie ma. Natomiast na pewno spowoduje
wzrost znaczenia frakcji, co obserwuję od dawna po zachowaniu Gowina.
Co wobec tego
nas czeka? Nie jestem wróżką i nie jestem też defetystą. Trzeba pilnie
obserwować rozwój wydarzeń. Daleki jestem od deklaracji, że więcej na PiS i
prezydenta nie zagłosuję. To trąci dziecinadą. Z każdej sytuacji musi być jakieś
wyjście. Ja złożyłem jedną deklarację. Nie wierzę nikomu. Dla mnie liczą się
jedynie fakty.
Wielokrotnie
pisałem, że rządzącym elektorat potrzebny jest wyłącznie podczas wyborów. Dzisiaj
nie pofatygują się, żeby wyjaśnić sens przetasowań. Skoro rząd Beaty Szydło był
najlepszym z rządów III RP to dlaczego Błaszczak z taką zajadłością „sprząta”
po AM? Przecież byli ministrami w tym samym rządzie!
stary.piernik
Kolejny dzień przesłuchań sejmowych w aferze AG. Dalej nic. Nikt nic nie wie, nic nie widział i nic nie słyszał.
OdpowiedzUsuńZ upływem czasu nabieram przekonania, że sprawa zniknie we mgle. Dzisiaj w komentarzach zostało powiedziane, że komisja której przewodniczy poseł Małgorzata Wassermann, sporządzi ze swych prac protokół, który będzie materiałem pomocniczym dla prokuratury. Być może na jego podstawie zostaną opracowane wytyczne dla służb specjalnych i na tym koniec. Pieniądze bezpowrotnie wyparowały. Winnych brak. Jest jednak małe ale. Z dotychczasowego dorobku komisji wynika wprost, że afera była doskonale przygotowana i rozegrana. Można mieć jedynie wątpliwości, czy została skutecznie rozegrana do końca. Czy celem było tylko wytransferowanie pieniędzy zebranych na lokatach w AG? Czy też cel był poważniejszy, a miało być nim wrogie przejęcie LOT-u?
Czy w jałowej dyskusji osiągnęliśmy już wyżyny, czy jeszcze mamy zapas? Sprawa przekomarzania się R. Thun z R. Czarneckim zeszła na dalszy plan, ale to wcale nie oznacza, że sprawa została zamknięta.
OdpowiedzUsuńW tym skeczu zainteresowała mnie jego żeńska część. Pani RT opuściła Polskę w 1981 roku. Jako herbowa Polka wyszła za mąż za herbowego Niemca. Przypuszczam, że oprócz paszportu polskiego, na wszelki przypadek ma paszport niemiecki. Jakie paszporty mają jej dzieci? Istotniejsze dla mnie jest co innego. Dlaczego, mimo opuszczenia Polski blisko 37 lat temu tak kurczowo stara się zaistnieć w polskiej polityce? Mogłaby ja z powodzeniem uprawiać jako Niemka. Ale Hausfrau brzmi mało nobilitująco :) za to mogłaby bez żenady pluć na Polskę i Polaków. Ma w tym wprawę.
A ja wiem. Będąc nieskromny słyszę dobrą muzykę. Rozumiem co jest grane.
OdpowiedzUsuńKolejny raz zamiast zajmować się poważnymi sprawami, wspólnie z prezesem pochylamy się nad losem nieszczęśliwych zwierząt futerkowych.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji nieśmiało zapytam co nowego w kwestii uboju rytualnego w Polsce?
To przecież p. Czabański, dziecko rodziców ubeckich.
UsuńNaprawdę?
Usuńhttp://www.newsweek.pl/polska/polityka/jak-prezes-pis-zostal-twarza-kampanii-antyfutrzarskiej-kulisy-sprawy,artykuly,422384,1.html
Sprawa futerkowa to jakaś głupia niekonsekwencja. Chcąc mieć np. futro karakułowe, które bardzo są szykowne, czeba najpierw zabić kotną owcę. Następnie zabić młode, niczemu niewinne małe owieczki, które jeszcze nie posmakowały pierwszego oddechu. Odrzeć je ze skórki, które się wyprawia. I po dalszych zabiegach upiększających można być , kobieta, posiadaczką najtrwalszego futerka. A dorosłą owcę się zjada, a mięsko z młodych jest także bardzo delikatnym rarytasem.
UsuńAle twierdzą, że hodowla śmierdzi. Każda hodowla śmierdzi. U nas się gada, capi.
Nikt się nie lituje nad biednymi krowami, że są ciągnięte trzy razy na dzień za cycki. A skubanie gęsi na okoliczność pierza. Przecież tego biednego ptactwa nikt nie znieczula. Darcie odchodzi na żywca. Tylko łysy nie pojmie jaka to przyjemność. Włosy wyszły, wypadły same. Dlaczego emigrowały z głowy łysego to inna kwestia.
Zwierzęta człowiekowi dał Pan Bóg. By ich używał. By były mu pożyteczne.
Tak lubię mój ciepły kożuszek, moją ciepłą puchową kurtkę i pierzynkę. Ma się to skończyć. Ludzie nie dajmy się zwariować.
No właśnie.
UsuńNie dajmy się zwariować.
Nie tylko w tej sprawie.