środa, 17 stycznia 2018

Aby do wiosny

Pojawia się coraz więcej informacji z których wynika, że MM jako minister finansów, a teraz jako premier, może okazać się dla Polaków szkodnikiem kto wie czy nie gorszym niż przeklinany przez wielu Balcerowicz. http://ngopole.pl/wydaniaspecjalne/GlosPolski/GLOS%2047.2017_S.pdf  /str. 2, 14, 16/. 
Wiele ciekawych informacji można znaleźć w prasie polonijnej, chociaż często są to przedruki z prasy krajowej.
Podstawowa wątpliwość dotyczy rzekomo wysokich kwalifikacji jako ekonomisty i bankowca obecnego premiera. Wynika to z prostej arytmetyki. https://pl.wikipedia.org/wiki/Mateusz_Morawiecki Po przeczytaniu oficjalnego biogramu trudno uwierzyć w jego wysokie kwalifikacje. Ilość ukończonych renomowanych uczelni i kursów, a także okres w jakim  to się odbywało,  wprawia w zdumienie. W dodatku to wszystko poprzetykane jest działalnością biznesową. Co jednak bardziej zdumiewa, to jawna praca na dwa fronty. Współpraca z PO i w tym samym czasie kontakty z PiS, przeplatane pracą w ramach kontraktu bankowego. Żadnego zażenowania. Jak teraz uwierzyć w jego lojalność na nowym stanowisku?  Nie chcę być złośliwy, ale to klasyczny przykład religii TQM.

Zwróciłem uwagę na coś innego. W mediach krajowych okoliczności rekonstrukcji rządu Beaty Szydło były i są doskonale zamulone. Tak naprawdę wyjaśnienia nie ma po dzień dzisiejszy. Tymczasem prasa polonijna ma na ten temat swoją wiedzę, której nikt nie dementuje. Obraz jaki się wyłania nie można uznać za budujący. Otóż z tych relacji wynika, że męskie grono tego rządu, z wicepremierami na czele, kontestowało premiera i trwało to dość długo, bo pierwsze informacje pochodzą z początku 2016 roku. Dla mnie nie jest to żadne zaskoczenie. Zawsze miałem wątpliwości co do lojalności Gowina wobec PiS. Pojawiały się sugestie, że prowadził, wspólnie z Kukizem, zakulisowe rozmowy na temat stworzenia formacji politycznej na rzecz urzędującego prezydenta RP. Jego znaczenie w koalicji rządzącej wzrasta /przejmuje wyrzuconych posłów PO/. Istotną rolę w tych przetasowaniach odegrała sprawa neutralizacji ZZ. Okazuje się, że pomocną dłoń w kierunku prezesa wyciągnął starszy Morawiecki, który zadeklarował poparcie w głosowaniach koalicji rządzącej za cenę mianowania syna na stanowisko premiera. O tym, że prezesa nie obowiązują żadne zasady nie trzeba mnie przekonywać. Odstawienie Macierewicza na boczny tor nie przedstawiało żadnego problemu. Nie pierwszy, nie ostatni. Pytanie, w imię czego to zrobił?

Zatwardziali fani „dobrej zmiany” usiłują dopatrywać się genialnych posunięć w kolejnych decyzjach  prezesa na scenie politycznej. Mogłoby tak być, gdyby nie „przecieki” odsłaniające miałkość tego typu działań, żeby nie powiedzieć czegoś więcej.
Prezes ma pełną świadomość że nie uda się wyjaśnić do końca okoliczności katastrofy smoleńskiej. Wyznaczony na 10 kwietnia 2018 roku termin końcowego raportu z prac komisji Macierewicza jest tylko kolejnym etapem na drodze do rozwikłania zagadki. Potwierdził to sam Macierewicz w wywiadzie dla „Gazety Polskiej”. Prezes doszedł do wniosku, że miesięcznic dalej ciągnąć się nie da, bo one już nic nie wniosą do debaty publicznej. Celem jest teraz postawienie w Warszawie pomników upamiętniających prezydenta Lecha Kaczyńskego. 
Nie ukrywam, że oceniam to negatywnie. Polska to mimo wszystko nie Korea Północna i nie powinniśmy zmierzać do kultu jednostki nawet wobec osoby zmarłej. 
Atmosfera wokół katastrofy smoleńskiej jest dzisiaj taka, że dla obserwatora z zewnątrz ważniejsze są pomniki niż dotarcie do prawdy.  Zresztą coraz częściej przewija się świadomość tego, że przy braku dostępu do wraku, do oryginalnych zapisów z czarnych skrzynek, próby wyjaśnienia okoliczności katastrofy to tylko poszlaki nie stanowiące dowodów dla sądu. Nie od rzeczy jest przypomnienie, że  ustalanie przyczyn katastrofy nad Lockerby trwało 10 lat, a komisja śledcza odtworzyła ze szczątków wrak samolotu, co w tamtych realiach było zadaniem nieporównywalnie trudniejszym.

Wszystko to powoduje, że w zastępstwie media zajmują się aferami których nie brakuje. Jednak tu nie ma dalej przełożenia na wyroki sądowe. To z kolei denerwuje ludzi coraz bardziej. Wielu wręcz twierdzi, że jest to klasyczne gonienie króliczka.

Koalicja rządząca nie jest monolitem. Taka jest prawda. Jeżeli się o czymś nie mówi, to nie oznacza, że tego nie ma. O tym, że ta koalicja trwa decyduje zwykłe kunktatorstwo. Dla jednych jest to możliwość sprawowania wręcz dyktatorskiej władzy, dla innych możliwość czerpania nie tylko dla siebie, ale dla krewnych i znajomych królika, których oczywiście w otoczeniu nie brakuje.
Koalicja stara się nie popełniać starych błędów i wbrew wysokim notowaniom nie ma zamiaru skracać kadencji parlamentu, co rzekomo miałoby zapewnić jej większość konstytucyjną. Tu potrzeba cierpliwości i konsekwencji w działaniu.
Dużo się mówi o nadchodzących wyborach samorządowych, ale mało tu prymitywnego wyłożenia o co chodzi. Krokiem w dobrą stronę jest zmiana ordynacji wyborczej, podpisanej ostatnio przez prezydenta RP.
Pomocny w wyjaśnieniu zawiłości tych działań może być komentarz Bart – Styczeń 17, 2018 21:06 zamieszczony dzisiaj na blogu MK http://kontrowersje.net/prezydent_andrzej_duda_nie_dla_mnie_ale_jak_obieca_em_tak_mog_poprze

Mamy za sobą rekonstrukcję rządu i pilnie obserwujemy kierunek zmian w polityce tego zmodyfikowanego rządu. Niby nie ma jeszcze czego oceniać, ale niczego dobrego się nie spodziewam. Złe oznaki wynikają ze stanowiska szefa MSZ w sprawie naszych roszczeń wobec Niemiec o reparacje wojenne za szkody popełnione wobec Polski i Polaków przez III Rzeszę. Jeszcze sprawa nie ruszyła na dobre z miejsca, a już zaczyna się rozmowa o odstąpieniu, kolejnym, od tych roszczeń. Za jaką cenę? Że Niemcy chwilowo odstąpią od nękania nas art. 7 traktatu? Poza tym, jeśli mamy rację w sprawie tego artykułu, po co kolejny „genialny” na miarę Waszczykowskiego, pomysł o odwołanie się do rozstrzygnięcia sporu przez Trybunał w Strasburgu, który jest tak samo obiektywny jak komisja wenecka?  


Ostatnio nasilają się demonstracje uliczne opozycji którym towarzyszą zniszczenia mienia należącego do struktur PiS. Jedyną reakcją mediów jest ustawiczne jojczenie. Mnie się wydaje, że jeśli te demonstracje są legalne, to ktoś personalnie je zgłasza i zgodnie z przepisami odpowiada za ich przebieg. Tym samym należy go obciążyć kosztami naprawy szkody. Policja powinna tylko udokumentować zdarzenie. O odpowiedzialność personalną można wnioskować jedynie w przypadkach przewidzianych kodeksem karnym. 

stary.piernik 

5 komentarzy:

  1. Jak długo można zajmować się pyskówką między panią de domo Woźniakowską, a Ryszardem Czarneckim?
    Trafienie musiało być niezwykle celne, skoro wywołało taki rezonans. Jeżeli pani Róża poczuła się znieważona, powinna bronić swej godności przed polskim sądem, w końcu sprawuje mandat europosła z ramienia Polski, chociaż mam wątpliwości co do osoby która od 1981 roku żyje właściwie poza granicami Polski i w innym przypadku zabrakłoby dla niej miejsca w polityce. Szukanie pomocy w strukturach unijnych jest żenujące, tym bardziej, że obrażające ją słowa padły w Polsce, a nie na forum PE. Rozważania takie są z gruntu bezprzedmiotowe, bo dzisiaj Polska jest dla eurokratów wdzięcznym chłopcem do bicia, a Czarnecki, póki co nie ma żadnego wsparcia ze strony rządu polskiego, czy przynajmniej polskiego parlamentu.
    Lepiej jest godzinami ubolewać nad tym jak to krzywdzą naszego europosła niż zrobić cokolwiek żeby sprowadzić pyskówkę na właściwe tory.

    OdpowiedzUsuń
  2. Komentowanie karuzeli wewnątrz rządu MM zaczyna mnie nudzić. Znowu pora powiedzieć, że lepiej już było.
    Czy wystarczy być wygadanym i trajkotać niczym karabin maszynowy, żeby ogłupiałemu ludowi wcisnąć dowolny kit? Czy zmiany na lepsze mają polegać wyłącznie na mnożeniu rządowych struktur administracyjnych przez ich podział? Jakie pojęcie o świecie w którym przyszło im żyć i funkcjonować, mają osoby powołane na stanowiska ministerialne w obecnym rządzie? Nie potrzeba mnie przekonywać, że w poprzednich rządach było lepiej. Ale tamte rządy przeszły już do historii.
    Można opowiadać o walce ze smogiem co ślina przyniesie na język, ale co z tego kiedy się nie wie ile aktualnie kosztuje tona węgla?
    Kolejny raz na pierwszą linię ognia wystawiono nowych, a starzy wyjadacze w rodzaju Glińskiego, czy Gowina, spokojnie robią swoje.
    Rozrzutność rządzących nie zna granic. W ostatnich kilku miesiącach powołano takie struktury jak Instytut Solidarności i Męstwa z budżetem rocznym 75 mln zł, czy Narodową Agencję Wymiany Akademickiej z budżetem rocznym130 mln zł. Kolejny to Narodowy Instytut Wolności z budżetem rocznym około 100 mln zł. Spece od organizacji pozarządowych wiedzą, że to prosty sposób na podczepienie się do kasy. Ile z tych pieniędzy pójdzie na działalność statutową, a ile przerobi administracja? W końcu z czegoś trzeba żyć i to najlepiej dostatnio. Nie jest moim celem przywoływanie konkretnych nazwisk. Kto chce ten znajdzie.
    Polska Fundacja Narodowa to kolejne 100 mln z budżetu. W 2016 roku w MF powołano Radę ds. Przeciwdziałania Unikaniu Opodatkowania. Jaka jest jej skuteczność wobec lawinowo narastającym przepisom. Najświeższy pomysł to nowa ordynacja podatkowa, nad którą zaczęto pracować jeszcze za czasów rządów PO, ma liczyć 700 stron i 500 stron uzasadnienia. Na tym ma polegać to uproszczenie prawa?
    Ta lista jest o wieeele dłuższa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdyby ktoś miał wątpliwości co to takiego "dobra zmiana"
    http://prawy.pl/63835-koalicja-popis-stala-sie-faktem/

    OdpowiedzUsuń
  4. Mimo, że od głosowań w Sejmie w sprawie projektów ustaw antyaborcyjnych minęło już kilka dni, sprawa nie ucichła. Winne są pokrętne tłumaczenia posłów, zarówno tych prorządowych, jak i opozycyjnych. Wynik głosowania okazał się całkowicie przypadkowy i to za sprawą jednych jak i drugich. Jak było naprawdę trudno jednoznacznie stwierdzić, bo wszystko zależy od tego kto w sprawie się wypowiada.
    Pierwszym komentarzem który odnotowałem był ten u MK http://kontrowersje.net/nawet_aborcj_kaczy_ski_o_mieszy_po_nowoczesn_i_czarne_marsze
    Dalej była tylko sieczka medialna, czyli mniej lub bardziej nieudolne tłumaczenie dlaczego głosowałem/głosowałam właśnie tak. Po bliższym zapoznaniu się z tymi „wyjaśnieniami” doszedłem do wniosku, że PiS świadomy swej przewagi liczebnej w Sejmie, zlekceważył problem. Do grona takich pokrętnych tłumaczeń można zaliczyć i to, w wykonaniu pani prof. Pawłowicz http://ngopole.pl/wydaniaspecjalne/GlosPolski/GLOS%203.2018_S.pdf /str. 11/
    To fakt, ale nie wszystko można rozpatrywać wyłącznie w tych kategoriach. Cała sprawa ma negatywny wydźwięk prestiżowy dla PiS. Słupki poparcia nie pokazują wszystkiego.
    Tak na marginesie powstaje pytanie, do czego prowadzi samodzielność posłów PiS, gdy brakuje wytycznych prezesa?

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziwnie tendencyjny jest dzisiejszy przekaz dnia. Tematem wiodącym jest brak zgody Senatu na zatrzymanie przez prokuraturę senatora PiS Koguta. „Zapomniano” dodać, że na tym samym posiedzeniu senatorzy nie wyrazili również zgody na uchylenie immunitetów senatorowi Rulewskiemu i senator Lidii Staroń.
    Samego stanowiska senatorów nie komentuję.

    OdpowiedzUsuń

Informacja dotycząca plików cookies: