czwartek, 28 grudnia 2017

Minął rok, tym razem 2017_2

cd 
Sporo uwagi poświęciliśmy w minionym roku reprywatyzacji nieruchomości, nie tylko warszawskich. Zrobiono z tego niezły spektakl medialny, bo też i aktorzy znamienici. Niekwestionowaną bohaterką pozostaje urzędująca ciągle prezydent Warszawy. Obsadzona w wielu rolach jest jednak gwiazdą schodzącą. Komisja Patryka Jakiego zawzięła się na nią i bez mała spod ziemi wynajduje dowody na jej notoryczne kłamstwa, zaniechania i zaniedbania.
Nie wykluczam, że
  wkrótce może dostąpić zaszczytu rozmów z prokuratorami, bo komisja Jakiego w jej ocenie jest niekonstytucyjna. Pytań oczekujących na odpowiedzi jest wiele. 
Sama tego chciała.
Każdy, kto ma własny ogląd rzeczywistości, postrzega to inaczej. W sprawie kamienicy przy
ul. Noakowskiego 16 można zrobić niewiele. Może się mylę, ale obecni właściciele nabyli ją w dobrej wierze /tak będą na pewno twierdzili/. Jaka kara spotka ostatecznie rodzinę Waltzów? Czy zostaną zmuszeni do zwrotu korzyści z nienależnego spadku? Czy zostanie im sądownie udowodnione fałszowanie dokumentów i ich niszczenie?
Jakiej rekompensaty mogą oczekiwać lokatorzy wyrugowani ze swych mieszkań? I chyba najważniejsze w tym wszystkim /dotyczy całej warszawskiej reprywatyzacji/, jakie są gwarancje, że miasto po odzyskaniu nieruchomości nie wystawi jej ponownie na sprzedaż?
Jest jednak pytanie ogólniejsze, dotyczącej reprywatyzacji w skali ogólnopolskiej. Kto zapłaci za błędy sądów i urzędników administracji, którzy doprowadzili do bezprawnego przejmowania nieruchomości na podstawie fałszowanych dokumentów właścicielskich? Jaka będzie przyszłość procesu reprywatyzacji? Kto poniesie odpowiedzialność karną za niedopełnienie obowiązków na zajmowanym stanowisku? Czy wszystko ograniczy się do tych kilku dotychczas zatrzymanych osób? Czy uda się wyjaśnić kulisy morderstwa Jolanty Brzeskiej?

Pomarzyć dobra rzecz. Pora zdać sobie sprawę, że nagłośnienie afery reprywatyzacyjnej w Warszawie ma też na celu wykreowanie kandydata, spoza układu PO, który będzie miał realne szanse objęcia stanowiska prezydenta Warszawy po HGW. W Warszawie jest to zadanie prawie niewykonalne. Powód jest wręcz śmieszny. Warszawiacy zagłosują z czystej przekory na dowolnego kandydata, byle nie z PiS.
Narzekać i biadolić będą później. To nie tylko zasługa „słoików”.

Podobno jest przygotowywana ustawa która ma prawnie uregulować proces reprywatyzacji. Można przyjąć za pewnik, że nie będzie w niej zwrotów w naturze, a odszkodowania zostaną ograniczone, bo państwa nie stać na pełną rekompensatę, podobnie jak w przypadku mienia zabużańskiego. Znowu zwycięży zasada kto szybszy, ten lepszy.

Dla porządku należy też odnotować działanie sejmowej komisji w sprawie afery AG. Mnie chodzi nie o sukcesy tej komisji, ale o wyłuskiwanie z niej poszczególnych osób. Dotychczas doliczyłem się trzech takich przypadków. Odejścia zapoczątkowała pani Możdżanowska, a ostatnio odeszła pani Kopcińska i pan Suski. Nie oceniam przydatności tych osób w pracach komisji, ale każde odejście i wstawienie nowego człowieka powoduje spadek tempa i efektywności prac komisji. Sama zaś komisja w dalszym ciągu nie jest w stanie udzielić odpowiedzi na zasadnicze pytanie: gdzie wyszło z AG około 850 mln złotych? Słodka tajemnica nie tylko rozpadłego małżeństwa P. a w tle około 18 tysięcy wydymanych ciułaczy którzy uwierzyli w mannę.

Dla zasady odnotowuję deklarację PiS o powołaniu kolejnej komisji sejmowej, tym razem w sprawie zakłóceń w poborze VAT. Tu mamy do czynienia z inną sytuacją. Rząd najpierw usprawnił ściągalność VAT, a w dalszej kolejności zamierza wyjaśnić dlaczego ten proceder w poprzednich latach źle funkcjonował?

Spraw do załatwienia jest wiele, a czasu coraz mniej. Opozycja, czując zaciskającą się pętlę, nie będzie przebierała w środkach. Teraz gra toczy się o życie i przeżycie. Czy ludzie dadzą się zmanipulować i wyprowadzić na ulice? Czy rządzącym uda się zneutralizować opozycję?
Może czas najwyższy powiedzieć otwarcie, że reforma sądownictwa dotyczy kasty nietykalnych, swego rodzaju państwa w państwie. Dopiero kiedy ta reforma zostanie skonsumowana możemy oczekiwać zmian w relacji sąd-obywatel.

W retrospekcji minionego roku nie można zapomnieć o tarciach na linii Warszawa-Bruksela. Tej sprawie powinienem poświęcić odrębną notkę. Całości można nadać tytuł: co komu wolno?
Moim zdaniem, w znacznym stopniu sami, jako Polacy, jesteśmy sobie winni. Poszliśmy na skróty podczas negocjacji akcesyjnych. Daliśmy się wyprowadzić w pole politykom i w rezultacie, jako państwo średniej wielkości terytorialnie i gospodarczo w Europie, daliśmy się ustawić w pozycji ubogiego krewnego, który zadowala się ochłapami z pańskiego stołu. Żadnym pocieszeniem jest stwierdzenie, że w podobny sposób zostały potraktowane pozostałe tzw. demoludy.  
Od lat trwa dyskusja na temat tego jak Polska i Polacy „wychodzą” na wejściu do UE? Kto korzysta a kto traci? Jednoznacznej odpowiedzi, popartej dowodami, brak /widocznie kolejne rządy nie są zainteresowane w przedstawieniu rzeczowej informacji/. Są za to opinie entuzjastów i sceptyków. Nie ma podstaw do bezkrytycznego wychwalania jak to skorzystaliśmy na wejściu do grona państw unijnych. Wkrótce to pytanie zabrzmi ostrzej bo Polska zacznie wpłacać do kasy unijnej więcej niż otrzyma. To nie tylko skutek Brexitu.
W ocenie decydentów z Brukseli przestajemy być państwem które wymaga znaczącego wsparcia finansowego ze środków wspólnotowych. Jest to jedna z półprawd, a raczej kłamstw, którymi chętnie posługują się propagandyści brukselscy. Przykładowo, dlaczego Bruksela w dalszym ciągu dotuje rolnictwo francuskie? Skoro jest niedochodowe na wolnym rynku, powinno być sukcesywnie likwidowane a nie podtrzymywane kroplówką z kasy unijnej, w tym z naszych składek.

Sankcje które Bruksela chce uruchomić wobec Polski na podstawie art. 7 traktatu już w przedbiegach są wzmacniane konkretnymi zamiarami w postaci przykładowo ograniczenia kwoty dotacji przeznaczonej w perspektywie 2020-26 dla Polski, Węgier i Czech. Żeby nie było złudzeń, o tych zamiarach urzędnicy unijni mówią od dawna /co najmniej od początku 2017 roku/, zanim ogłosili uruchomienie procedury wynikającej z owego art. 7 traktatu unijnego.

Warto zwrócić uwagę, że urzędnicy brukselscy nie próbują wpływać na postawę Polski wobec UE dla zasady. Starają się, wszelkimi dostępnymi środkami, ograniczyć samodzielność decyzyjną rządu polskiego. Proces ten uległ intensyfikacji w związku ze zdecydowanym stanowiskiem wobec przyjmowania uchodźców ekonomicznych z krajów Azji i Afryki.
Ta migracja ma zupełnie inne cele.

Z upływem czasu ciężar dyskusji przenosi się na inną płaszczyznę. Zawiera się to w stwierdzeniu „nie do takiej unii wstępowaliśmy”. Tu ocenie podlega kilka wątków. Ich kolejność może mieć znaczenie. Nie będę ich klasyfikował, ale postaram się wymienić.
Najwięcej wzburzenia powodują próby utworzenia zjednoczonej Europy, czyli pozbawienie poszczególnych państw członkowskich prawa do samostanowienia. To wspólny system monetarny, wspólna polityka zagraniczna, a ostatnio wraca sprawa wspólnych sił zbrojnych.
W każdym przypadku napotykamy na pułapki.

Wspólna waluta euro to pułapka pierwsza. Pomysł sam w sobie dobry, ale gorzej z jego realizacją. https://www.bankier.pl/wiadomosc/Euro-to-nie-tylko-korzysci-ale-tez-zagrozenia-2769549.html
Walutą odniesienia przy wprowadzeniu euro była marka niemiecka jako najmocniejsza w planowanej strefie euro. Spowodowało to, że zastąpienie walut narodowych przez euro skutkowało obniżeniem stóp procentowych do poziomu właściwego niemieckiej gospodarce. Na wprowadzeniu euro skorzystały kraje Europy południowej, zwłaszcza Grecja, która zaczęła zadłużać się tańszym kosztem. Ten dług ulokowany został w większości w bankach niemieckich /ponad 80% długu Grecji/. Zagrożenie Grecji upadłością spowodowało, że KE od lat reanimuje bezskutecznie Grecję, bo udzielana pomoc jest przejmowana przez banki niemieckie, a konto spłacania zaległych rat zaciągniętych wcześniej kredytów, a Grecy tych pieniędzy nie widzą na oczy. W ten sposób faktycznie ratuje się banki niemieckie przed upadłością. Robi się to również za nasze pieniądze.

Emitentem euro jest EBC i on wpuszcza na rynek co roku kilkaset miliardów euro poza wszelkimi uzgodnieniami, co oczywiście powoduje inflację euro. Nie muszę tego pisać wprost, że najwięcej na tym korzystają Niemcy. https://www.bloomberg.com/news/articles/2016-06-07/draghi-fires-starting-gun-on-corporate-bond-purchases-in-europe

Kolejnym mitem jest wspólna polityka zagraniczna UE. Jest ona wspólna do momentu gdy jest zgodna z interesami Niemiec. Polska doświadcza tego na co dzień w relacjach z Federacją Rosyjską bo UE najzwyczajniej umywa ręce i nie jest zainteresowana rozwiązywaniem naszych problemów.

Mówiąc o polityce wspólnotowej UE nie można pominąć wspólnej polityki obronnej. Kilka lat temu miała to gwarantować UZE. Do tematu wrócono w tym roku, ale nie wiadomo jak dalece uda się ten projekt wprowadzić w życie ponieważ jest on konkurencyjny w stosunku do NATO. Szkopuł w tym, że nie ma zgodności co do tego, kto w tych przedsięwzięciach ma grać pierwsze skrzypce. Na początek walka idzie o to które państwa zarobią najwięcej na produkcji uzbrojenia przeznaczonego na wyposażenie tych nowych wojsk. 

stary.piernik 

cdn 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Informacja dotycząca plików cookies: