niedziela, 12 listopada 2017

Polityka medialna

Co można powiedzieć o dzisiejszej debacie publicznej? 
Może właściwsze byłoby pytanie czy ma ona miejsce? Mnie się wydaje, że właściwsze jest twierdzenie, że wszyscy mówią, ale nikt nikogo nie słucha. Dlaczego? Bo wszyscy wszystko wiedzą? Nikogo nie interesuje co ma do powiedzenia przysłowiowy Kowalski?
Jak ja to widzę?
Oglądam wiele programów publicystycznych w telewizji publicznej, słucham też debat w radio i co tam widzę? Po pierwsze, od lat te same twarze. Tyle, że raz w rolach rządzących, a kiedy indziej w roli opozycji do rządzących. Do tego nie kończące się dyskusje o niczym. Nic konstruktywnego. Opozycja za wszelką cenę stara się dowalić rządzącym, że nic nie robią, zapominając, że jeszcze niedawno jako rządzący, robili dokładnie to samo. 
W ten sposób przeleciało blisko 30 lat. Wielu się pięknie zestarzało, a niektórzy spokojnie zeszli z tego łez padołu i nie każdy z dyskutantów i obserwatorów zdążył to odnotować w swej pamięci.
Nowa ekipa jest u władzy już dwa lata, a to połowa kadencji. W tym czasie można sporo zrobić, a nie jechać ciągle na 500+.
Taką dość popularną formą debaty medialnej stają się talk-show /rzecz nie w nazwie/. Są tam najczęściej trzy grupy udziałowców i prowadzący program. Te grupy to przedstawiciele opcji rządzącej, oczywiście opozycji i publiczność, wbrew pozorom nie dobrana przypadkowo. Koncepcja programu sama w sobie jest atrakcyjna, bo mogą się ścierać zdania trzech stron. Ale, … nie ma takiej rzeczy której nie można by spieprzyć.
Żałośnie wyglądają te debaty w mediach kiedy opozycja, czy publiczność uczestnicząca w programie pyta co rząd, czy prezydent zrobili w konkretnej sprawie, bo obiecali tym się zająć jeszcze w kampanii wyborczej. Pytany najczęściej milczy zakłopotany, albo opowiada bajki rodem z mchu i paproci. Najczęściej jest to opowieść w stylu, że o sprawie pamiętają, ale to trudna sprawa i nie da się załatwić od ręki. Ja zaś uważam, że najczęściej jest to wierutne kłamstwo.
Proszę mi wskazać ile spraw koalicja rządząca załatwiła do końca? Rozgrzebać można wszystko. Ale też pamiętam stary dowcip rodem z rodziny prawniczej. Młody adwokat wraca uradowany z sądu i chwali się staremu ojcu, również prawnikowi: Tato, wygrałem sprawę. Ojciec, zamiast okazania radości mówi do młodego z wyrzutem: synu, a z czego teraz będziesz żył?  
To jest ta nasza rzeczywistość. Ważne jest żeby gonić króliczka, no niekoniecznie go złapać. Dla partii rządzącej ważniejsze jest utrzymanie się u władzy niż realizacja postulatów wyborczych. Najważniejsze są słupki poparcia. Tylko wyborcy nie chcą tego zrozumieć. Zawsze dają się czymś omamić.
Najprostszym wykrętem jest odkładanie spraw na kolejną kadencję. Rzeczywistość jest jednak taka, że jeżeli sprawa nie zostanie załatwiona w tej pierwszej kadencji to nie zostanie załatwiona nigdy. Nikt z rządzących nie ma skłonności kamikadze i nie dotknie sprawy która może zaszkodzić jemu osobiście /wizerunkowo/, albo partii której jest członkiem.


Wrócę jeszcze do tego co napisałem na początku, że wszyscy mówią, ale nikt nie chce słuchać. Zły przykład dają tu dziennikarze prowadzący programy. Oni z zasady dążą do napuszczania na siebie uczestników programu, bo to poprawia oglądalność. Problem polega jednak na tym, że uczestnicy ze strony publiczności mają często coś ważnego do przekazania, a prowadzący bezceremonialnie im przerywa, bo jego interesuje właśnie inny wątek, który przewidział w swojej rozpisce. 
Problem znacznie ważniejszy polega według mnie na tym, że te programy tak naprawdę niczemu konstruktywnemu nie służą, bo występujący posłowie, zarówno z opcji rządzącej, jak i opozycji, wpadają w słowotok i samozachwyt i mało ich interesuje, czy mówią coś z sensem. Drugi problem który staje się nagminny to ten, że w wyniku takiego programu nikt nie pomaga konkretnym ludziom w ich problemach życiowych z którymi najczęściej borykają się od lat. Wyjątkiem jest program E. Jaworowicz „Sprawa dla reportera”. W innych programach temat jest ucinany przez prowadzących stwierdzeniem, że „to nie jest przedmiotem dzisiejszego programu”, albo „do tematu wrócimy przy innej okazji”. Tej „innej” zwykle nie ma. Pozostaje więc słuchanie napuszonych wypowiedzi wszystkowiedzących posłów lub senatorów, albo … przełączenie na inny kanał. 

stary.piernik 

2 komentarze:

  1. Weszliśmy w okres przygotowań do obchodów 100 rocznicy odzyskania niepodległości i już mnożą się problemy. Z udziału w przygotowaniach wyłamała się Nowoczesna http://www.tvp.info/32815833/stulecie-niepodleglosci-bez-nowoczesnej-proba-upartyjnienia-swiat-narodowych Powód jak zawsze ten sam. Nie bo nie. Wolą przyjść na gotowe i krytykować, że oni zrobiliby to lepiej.
    Z kolei Kornel Morawiecki apeluje, żeby w 100 rocznicę odzyskania niepodległości odbył się jeden wspólny Marsz Niepodległości. Osobiście wątpię w realność takiego pomysłu. Powodów jest wiele, a jednym z istotniejszych jest ten, że prezydent Duda nie zaprosił narodowców do składu swojego Komitetu Narodowych Obchodów Setnej Rocznicy Odzyskania Niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej. http://prawy.pl/57822-prezydent-andrzej-duda-nie-zaprosil-narodowcow-na-obchody-narodowego-swieta-niepodleglosci/
    Nawet gdyby do takiego wydarzenia doszło nikt nie uwierzy, że jesteśmy takim monolitem. Kto uwierzy, że minione lata III RP to tylko zły sen?
    Zresztą to „bądźmy razem” każdy inaczej rozumie. Lepiej więc żeby każdy pozostał przy swoim.
    Ten stan jest bliższy prawdy. Relatywizm nie jest tu potrzebny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wysłuchałem dzisiaj w radio niby dyskusji na temat który doprowadza niejednego do białej gorączki. Tym razem chodzi o aferę SKOK Wołomin. Prokuratura bada sprawę od 2011 roku. Z tego banku „zaradni” ludzie wyprowadzili ponad 3 miliardy złotych. Ci ludzie są znani z imienia i nazwiska. Poza senatorem G. Biereckim nie pada ani jedno nazwisko osoby związanej z koalicją rządzącą, która miałaby cokolwiek wspólnego ze sprawą. Zastanawiające jest jednak, że z ministerstwa sprawiedliwości pochodzi kontrowersyjna opinia prawna, podpisana przez wiceministra Warchoła, która praktycznie wyklucza odzyskanie swoich wkładów przez osoby poszkodowane przez upadły bank w Wołominie. Oczywiście poza kwotami gwarantowanymi przez BFG. Jednocześnie MS odmawia od dłuższego czasu wyjaśnień przed sejmową komisją finansów. Wypada więc postawić wyraźnie pytanie: kogo i dlaczego usiłuje kryć władza? W czyim interesie to robi? Warto też podkreślić, że pomysłodawca przekrętu Piotr P. od 2012 roku jest osadzony w areszcie. Czyżby wydawał dyspozycje zza więziennych krat? Co w tym robią „niewinni” ludzie z PSL-u, przykładowo b. poseł Władysław S.?
    http://niezalezna.pl/101325-bulwersujacy-watek-w-aferze-skok-wolomin
    https://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/afera-skok-wolomin-mariusza-g-tomasza-s,23,0,2359831.html
    http://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/561949,afera-skok-wolomin-juz-136-osob-podejrzanych.html

    OdpowiedzUsuń

Informacja dotycząca plików cookies: