Dobijamy
dwóch lat „dobrej zmiany”. Jak zwykle podejmowane są próby podsumowań tego
okresu. Jeśli nie będzie zawirowań, to połowa kadencji.
Nie mam
ochoty na podsumowania, bo te są dobre nad trumną nieboszczyka. Nie ma też
sensu wytykanie czego nie zrobiono, chociaż obiecano.
Można obiecać złote góry,
jeśli ma się świadomość, że nie trzeba będzie tych obietnic spełniać. Jeśli
jednak ma się w perspektywie możliwość sprawdzenia przez elektorat, trzeba
ważyć słowa. Trzeba też mieć świadomość ile jest do zrobienia i jakie są realne
możliwości realizacyjne. Cała reszta zależy od zdolności prestigitatorskich
rządzących. Sztuka rządzenia to kuglarstwo polityczne.
Najłatwiej
jest niczego nie obiecywać i słowa dotrzymać, ale kto to kupi? Jeśli już składa
się obietnice, to trzeba też mieć realną wiedzę w co się wdeptuje. Można też
zamknąć oczy i twierdzić, że jakoś to będzie. Tylko, że na to „jakoś” po blisko
30 latach III RP trudno nabrać ludzi.
Próbowano
różnych rozwiązań, ale jak dotychczas każde kończyło się klapą. Za dużo w tym
kunktatorstwa. Żadna ekipa rządząca po 1989 roku nie miała w sobie dość odwagi,
żeby mówić prawdę. W rezultacie tkwimy w kłamstwie od tego 1989 roku i jest nam
z tym źle.
Nie żyjemy na
księżycu i mamy możliwość porównywania jak radzą sobie inni, którzy podobnie
jak my, wyszli spod opiekuńczych skrzydeł „matuszki Rossiji”. Swoją drogą „wyszli”
czy nie „wyszli” jest pytaniem otwartym.
Życie w
świecie iluzji prędzej, czy później musi zakończyć się totalną klapą. Wielu
zachowań Rodaków nie jestem w stanie zrozumieć po dziś dzień.
Jak można było
uwierzyć i zaakceptować, że po blisko 50 latach od zakończenia wojny nie
osiągnęliśmy nic! Przecież nie byliśmy na niczyim utrzymaniu! Nie wszyscy żyli
w dostatku, ale nie było takiej skali bezdomności, bezrobocia i złodziejstwa.
Żeby nie było niedomówień, to ostatnie dotyczy wąskiej, ale wyjątkowo
szkodliwej grupy naszych współobywateli.
Jakim prawem
grupa która doszła po 1989 roku do władzy, roztrwoniła nasz majątek narodowy i
nie poniosła za to żadnej, nawet moralnej kary? Przecież od tego 1989 roku u
władzy są ciągle ci sami ludzie! Jakim więc prawem na zmianę wytykają się
palcami mówiąc, że temu wszystkiemu są winni mityczni ONI. Jacy oni! Oni to wy!
Jeśli ktoś
nie ma kwalifikacji do sprawowania władzy powinien sam zrezygnować, a nie
czekać aż go wywiozą taczkami!
Efektem tych
rządów jest niebotyczny dług, dla większości z nas niewyobrażalny. Dzisiaj nikt
zdrowo myślący nie wyobraża sobie jak ten dług spłacimy i kiedy? Przecież po
nas będą kolejne pokolenia Polaków. Dzisiaj już nie wystarcza dodrukowywanie
pieniędzy, bo sąsiedzi bliżsi i dalsi nie wezmą nas na swe utrzymanie. Oni
tylko patrzą z czego nas jeszcze oskubać.
Trudności w
jakich tkwimy mają inny charakter niż trudności z którymi boryka się Europa
Zachodnia. Tam ludzie na socjalu mają więcej pieniędzy niż większość
pracujących u nas ponad 8 godzin dziennie.
Po 1989 roku
pracowicie likwidowano poszczególne zakłady produkcyjne i gałęzie przemysłu. Co
powstało w zamian? Banki, niegdyś polskie, teraz ich właścicielem jest kapitał
obcy, montownie, magazyny i sieć handlowa oparta o sklepy wielkopowierzchniowe.
Ile zbudowano nowych zakładów produkcyjnych opartych o polską myśl techniczną? Dlaczego
nie potrafimy opanować gospodarki patentami i wynalazkami? Przykład grafenu
jest tu szczególnie pouczający.
Rządzący
próbują się rozgrzeszyć, że nie mamy dostępu do korzystnych linii kredytowych. To
tylko część prawdy, bo na początku „transformacji’ oddaliśmy za bezcen
większość polskich banków w obce ręce. Nie oczekujmy, że obcy będą nam
przychylni. Nie na tym polega ich biznes.
Do czego
prowadzi „mądrość unijna” możemy się przekonać ostatnio na przykładzie
przemysłu drobiarskiego, gdzie produkcja jaj kurzych nie nadąża za popytem. Równolegle
podobna sytuacja zaistniała na rynku produkcji masła. W efekcie obserwujemy
wzrost cen jaj i masła, a miejscami pojawiają się trudności zaopatrzeniowe.
Politycy i urzędnicy
UE próbują nas wydymać przy każdej nadarzającej się okazji. A to próbują nam
wcisnąć tysiącami uchodźców, którzy nie bardzo są skorzy do pracy, za to mają
wygórowane wymagania socjalne i ideologiczne, wynikające z ich przekonań
religijnych. A to próbują nas wyrugować ze wspólnego niby rynku pracy. Tym
razem chodzi o transport samochodowy. Polacy szybko dostosowali się do wymagań
nowego rynku pracy i od razu spotkali się z reakcją rynków miejscowych,
szczególnie we Francji. Prawo unijne po raz kolejny okazuje się tylko kartkami
zapisanego papieru, bo interpretacją tego prawa zajmuje się urzędnik unijny,
który ma konkretny kraj pochodzenia i on o tym nie zapomina. Wcześniej z podobną
sytuacją spotkaliśmy się w przypadku naruszenia finansowych przepisów unijnych
przez Niemcy i Francję. Padło wówczas pytanie dlaczego nie egzekwuje się prawa
unijnego, odpowiedź była krótka „bo to Francja”. Nikomu w UE nie przeszkadza,
że w tej samej Francji od dwóch lat trwa stan wyjątkowy. Za to wobec Polski
trwa zmasowana nagonka pod byle pretekstem. Niesmak wzbudza zaangażowanie w ten
proceder polityków totalnej opozycji z Polski i to zarówno europosłów jak i
parlamentarzystów polskich.
To zachowanie
jest jedną z odmian współczesnej targowicy z którym mamy do czynienia od lat, a
które ma już wiele wcieleń. Motywacja zawsze jest ta sama. To obrona interesów
grupowych.
Zapomnieliśmy
o wielu powiedzeniach które są podobno mądrością narodów. Do takich powiedzeń
należy „im mniejszy placyk, tym większy kacyk”. Partia, w założeniu chłopska,
chętnie używa określenia „małe ojczyzny”, w odniesieniu do społeczności
lokalnych. Nie wszyscy mają świadomość co to znaczy w praktyce. Popularny serial
„Ranczo” to nie tylko krzywe zwierciadło tej wiejskiej rzeczywistości.
Wszelkich
wyborów nie wygrywa się w wielkich miastach mimo, że na wsi mieszka dzisiaj około
40% ogółu Polaków. Tylko ilu z nich utrzymuje się z pracy na roli? Poza tym,
elektorat wiejski jest bardziej zdyscyplinowany jeśli chodzi o udział w
głosowaniu. Na kogo głosuje to zupełnie inna sprawa. Dlatego o glosy na wsi
walczą wszystkie partie, od lewej do prawej strony sceny politycznej.
O naszej
rzeczywistości dzisiaj mówi wiele skala korupcji. Tu nie chodzi o pojedyncze
przypadki, które dawno nam spowszedniały, ale o działania grupowe. Wszyscy
wiedzą, że okazja czyni złodzieja, ale ciągle brak skutecznej profilaktyki w
tym obszarze. Znowu wracam do punktu wyjścia, czyli dwóch lat „dobrej zmiany”.
Faktem jest, że media informują o kolejnych zatrzymaniach, aresztach itd. Niestety,
nie ma nic o wyrokach sądowych, o skazaniu winnych. Ile lat może trwać
przygotowanie aktu oskarżenia wobec podejrzanych? Skoro tak, to bawimy się w
gonienie króliczka.
Minister sprawiedliwości,
wspólnie z premier, opowiadają o nieuchronności kary, o rozszerzeniu zakresu
możliwych sankcji, ale nie przekłada się to na finał konkretnych spraw
rozpatrywanych przez sądy.
Tymczasem repertuar tych przestępstw stale poszerza
się, podobnie jak udział poszczególnych grup zawodowych.
Ostatnio
bulwersuje nas udział w przestępczości zorganizowanej grup zawodowych
zaliczonych do zawodów zaufania społecznego. Mówię o zawodach prawniczych, o
prokuratorach, sędziach, notariuszach, radcach prawnych, adwokatach,
komornikach i administracji sadowej. Największe jednak wrażenie robi udział w
tym procederze służb specjalnych. Na czym on polega? Możliwości są praktycznie
nieograniczone. Od zaniechania czynności operacyjnych, poprzez ich opóźnianie,
fałszowanie dowodów, aż po aktywny współudział.
Bez ich udziału
do bardzo wielu przestępstw nigdy dojść nie powinno.
Do kompletu
dołożę zaniechania działań po stronie „dobrej zmiany”. Te zaniechania wymienię
hurtem, bo szczegółowe ich omówienie to materiał na oddzielny tekst. Chodzi głównie
o publikację Aneksu do raportu o WSI i o wznowienie śledztwa w sprawie
okoliczności zabójstwa księdza Jerzego Popiełuszki. To tematy z kampanii
wyborczej, zarówno prezydenta RP, jak i koalicji rządzącej.
Spraw pomniejszych
jest sporo, ale myślę, że te dwie wystarczą.
Wiele się mówi
o działaniach „dobrej zmiany” na rzecz poprawy funkcjonowania państwa. Mam tu
swój wskaźnik, który świadczy o właściwym kierunku działań. To reakcja mediów i
polityków świata zachodniego. Cisza świadczy o braku zainteresowania
podejmowanymi działaniami. Natomiast każda akcja zainicjowana przez polityków
UE, czy też media, nie tylko polskojęzyczne, ale za to z wiodącą rolą kapitału
zewnętrznego, świadczy o podejmowaniu przez rząd działań zmierzających do
istotnego ograniczenia interesów świata zachodniego w Polsce.
Ja życzę
sobie, aby mimo tego jazgotu rząd robił swoje, z korzyścią dla nas wszystkich,
a nie tylko dla swoich.
Jednak wolałbym,
żeby do minimum ograniczyć działania w stylu dziennikarki A. Gargas, która rzekomo
prowadzi magazyn śledczy, żywi się materiałem nie pierwszej świeżości,
faktycznie zaś służącym walce politycznej rządu z totalną opozycją. Najświeższy
przykład to emitowany od godzin wczesno południowych program dotyczący Inowrocławia.
Wielokrotna emisja tego samego materiału to naprawdę przesada. O skuteczności medialnej nie wspomnę.
stary.piernik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz