czwartek, 26 października 2017

Półmetek "dobrej zmiany"?

Dobijamy dwóch lat „dobrej zmiany”. Jak zwykle podejmowane są próby podsumowań tego okresu. Jeśli nie będzie zawirowań, to połowa kadencji.

Nie mam ochoty na podsumowania, bo te są dobre nad trumną nieboszczyka. Nie ma też sensu wytykanie czego nie zrobiono, chociaż obiecano. 
Można obiecać złote góry, jeśli ma się świadomość, że nie trzeba będzie tych obietnic spełniać. Jeśli jednak ma się w perspektywie możliwość sprawdzenia przez elektorat, trzeba ważyć słowa. Trzeba też mieć świadomość ile jest do zrobienia i jakie są realne możliwości realizacyjne. Cała reszta zależy od zdolności prestigitatorskich rządzących. Sztuka rządzenia to kuglarstwo polityczne.

Najłatwiej jest niczego nie obiecywać i słowa dotrzymać, ale kto to kupi? Jeśli już składa się obietnice, to trzeba też mieć realną wiedzę w co się wdeptuje. Można też zamknąć oczy i twierdzić, że jakoś to będzie. Tylko, że na to „jakoś” po blisko 30 latach III RP trudno nabrać ludzi.

Próbowano różnych rozwiązań, ale jak dotychczas każde kończyło się klapą. Za dużo w tym kunktatorstwa. Żadna ekipa rządząca po 1989 roku nie miała w sobie dość odwagi, żeby mówić prawdę. W rezultacie tkwimy w kłamstwie od tego 1989 roku i jest nam z tym źle.

Nie żyjemy na księżycu i mamy możliwość porównywania jak radzą sobie inni, którzy podobnie jak my, wyszli spod opiekuńczych skrzydeł „matuszki Rossiji”. Swoją drogą „wyszli” czy nie „wyszli” jest pytaniem otwartym.

Życie w świecie iluzji prędzej, czy później musi zakończyć się totalną klapą. Wielu zachowań Rodaków nie jestem w stanie zrozumieć po dziś dzień. 
Jak można było uwierzyć i zaakceptować, że po blisko 50 latach od zakończenia wojny nie osiągnęliśmy nic! Przecież nie byliśmy na niczyim utrzymaniu! Nie wszyscy żyli w dostatku, ale nie było takiej skali bezdomności, bezrobocia i złodziejstwa. Żeby nie było niedomówień, to ostatnie dotyczy wąskiej, ale wyjątkowo szkodliwej grupy naszych współobywateli.

Jakim prawem grupa która doszła po 1989 roku do władzy, roztrwoniła nasz majątek narodowy i nie poniosła za to żadnej, nawet moralnej kary? Przecież od tego 1989 roku u władzy są ciągle ci sami ludzie! Jakim więc prawem na zmianę wytykają się palcami mówiąc, że temu wszystkiemu są winni mityczni ONI. Jacy oni! Oni to wy!

Jeśli ktoś nie ma kwalifikacji do sprawowania władzy powinien sam zrezygnować, a nie czekać aż go wywiozą taczkami!

Efektem tych rządów jest niebotyczny dług, dla większości z nas niewyobrażalny. Dzisiaj nikt zdrowo myślący nie wyobraża sobie jak ten dług spłacimy i kiedy? Przecież po nas będą kolejne pokolenia Polaków. Dzisiaj już nie wystarcza dodrukowywanie pieniędzy, bo sąsiedzi bliżsi i dalsi nie wezmą nas na swe utrzymanie. Oni tylko patrzą z czego nas jeszcze oskubać.

Trudności w jakich tkwimy mają inny charakter niż trudności z którymi boryka się Europa Zachodnia. Tam ludzie na socjalu mają więcej pieniędzy niż większość pracujących u nas ponad 8 godzin dziennie.

Po 1989 roku pracowicie likwidowano poszczególne zakłady produkcyjne i gałęzie przemysłu. Co powstało w zamian? Banki, niegdyś polskie, teraz ich właścicielem jest kapitał obcy, montownie, magazyny i sieć handlowa oparta o sklepy wielkopowierzchniowe. 
Ile zbudowano nowych zakładów produkcyjnych opartych o polską myśl techniczną? Dlaczego nie potrafimy opanować gospodarki patentami i wynalazkami? Przykład grafenu jest tu szczególnie pouczający.  
Rządzący próbują się rozgrzeszyć, że nie mamy dostępu do korzystnych linii kredytowych. To tylko część prawdy, bo na początku „transformacji’ oddaliśmy za bezcen większość polskich banków w obce ręce. Nie oczekujmy, że obcy będą nam przychylni. Nie na tym polega ich biznes.

Do czego prowadzi „mądrość unijna” możemy się przekonać ostatnio na przykładzie przemysłu drobiarskiego, gdzie produkcja jaj kurzych nie nadąża za popytem. Równolegle podobna sytuacja zaistniała na rynku produkcji masła. W efekcie obserwujemy wzrost cen jaj i masła, a miejscami pojawiają się trudności zaopatrzeniowe.

Politycy i urzędnicy UE próbują nas wydymać przy każdej nadarzającej się okazji. A to próbują nam wcisnąć tysiącami uchodźców, którzy nie bardzo są skorzy do pracy, za to mają wygórowane wymagania socjalne i ideologiczne, wynikające z ich przekonań religijnych. A to próbują nas wyrugować ze wspólnego niby rynku pracy. Tym razem chodzi o transport samochodowy. Polacy szybko dostosowali się do wymagań nowego rynku pracy i od razu spotkali się z reakcją rynków miejscowych, szczególnie we Francji. Prawo unijne po raz kolejny okazuje się tylko kartkami zapisanego papieru, bo interpretacją tego prawa zajmuje się urzędnik unijny, który ma konkretny kraj pochodzenia i on o tym nie zapomina. Wcześniej z podobną sytuacją spotkaliśmy się w przypadku naruszenia finansowych przepisów unijnych przez Niemcy i Francję. Padło wówczas pytanie dlaczego nie egzekwuje się prawa unijnego, odpowiedź była krótka „bo to Francja”. Nikomu w UE nie przeszkadza, że w tej samej Francji od dwóch lat trwa stan wyjątkowy. Za to wobec Polski trwa zmasowana nagonka pod byle pretekstem. Niesmak wzbudza zaangażowanie w ten proceder polityków totalnej opozycji z Polski i to zarówno europosłów jak i parlamentarzystów polskich.

To zachowanie jest jedną z odmian współczesnej targowicy z którym mamy do czynienia od lat, a które ma już wiele wcieleń. Motywacja zawsze jest ta sama. To obrona interesów grupowych.
Zapomnieliśmy o wielu powiedzeniach które są podobno mądrością narodów. Do takich powiedzeń należy „im mniejszy placyk, tym większy kacyk”. Partia, w założeniu chłopska, chętnie używa określenia „małe ojczyzny”, w odniesieniu do społeczności lokalnych. Nie wszyscy mają świadomość co to znaczy w praktyce. Popularny serial „Ranczo” to nie tylko krzywe zwierciadło tej wiejskiej rzeczywistości. 

Wszelkich wyborów nie wygrywa się w wielkich miastach mimo, że na wsi mieszka dzisiaj około 40% ogółu Polaków. Tylko ilu z nich utrzymuje się z pracy na roli? Poza tym, elektorat wiejski jest bardziej zdyscyplinowany jeśli chodzi o udział w głosowaniu. Na kogo głosuje to zupełnie inna sprawa. Dlatego o glosy na wsi walczą wszystkie partie, od lewej do prawej strony sceny politycznej.  

O naszej rzeczywistości dzisiaj mówi wiele skala korupcji. Tu nie chodzi o pojedyncze przypadki, które dawno nam spowszedniały, ale o działania grupowe. Wszyscy wiedzą, że okazja czyni złodzieja, ale ciągle brak skutecznej profilaktyki w tym obszarze. Znowu wracam do punktu wyjścia, czyli dwóch lat „dobrej zmiany”. Faktem jest, że media informują o kolejnych zatrzymaniach, aresztach itd. Niestety, nie ma nic o wyrokach sądowych, o skazaniu winnych. Ile lat może trwać przygotowanie aktu oskarżenia wobec podejrzanych? Skoro tak, to bawimy się w gonienie króliczka.
Minister sprawiedliwości, wspólnie z premier, opowiadają o nieuchronności kary, o rozszerzeniu zakresu możliwych sankcji, ale nie przekłada się to na finał konkretnych spraw rozpatrywanych przez sądy. 
Tymczasem repertuar tych przestępstw stale poszerza się, podobnie jak udział poszczególnych grup zawodowych.
Ostatnio bulwersuje nas udział w przestępczości zorganizowanej grup zawodowych zaliczonych do zawodów zaufania społecznego. Mówię o zawodach prawniczych, o prokuratorach, sędziach, notariuszach, radcach prawnych, adwokatach, komornikach i administracji sadowej. Największe jednak wrażenie robi udział w tym procederze służb specjalnych. Na czym on polega? Możliwości są praktycznie nieograniczone. Od zaniechania czynności operacyjnych, poprzez ich opóźnianie, fałszowanie dowodów, aż po aktywny współudział.
Bez ich udziału do bardzo wielu przestępstw nigdy dojść nie powinno.

Do kompletu dołożę zaniechania działań po stronie „dobrej zmiany”. Te zaniechania wymienię hurtem, bo szczegółowe ich omówienie to materiał na oddzielny tekst. Chodzi głównie o publikację Aneksu do raportu o WSI i o wznowienie śledztwa w sprawie okoliczności zabójstwa księdza Jerzego Popiełuszki. To tematy z kampanii wyborczej, zarówno prezydenta RP, jak i koalicji rządzącej. 
Spraw pomniejszych jest sporo, ale myślę, że te dwie wystarczą.  

Wiele się mówi o działaniach „dobrej zmiany” na rzecz poprawy funkcjonowania państwa. Mam tu swój wskaźnik, który świadczy o właściwym kierunku działań. To reakcja mediów i polityków świata zachodniego. Cisza świadczy o braku zainteresowania podejmowanymi działaniami. Natomiast każda akcja zainicjowana przez polityków UE, czy też media, nie tylko polskojęzyczne, ale za to z wiodącą rolą kapitału zewnętrznego, świadczy o podejmowaniu przez rząd działań zmierzających do istotnego ograniczenia interesów świata zachodniego w Polsce.

Ja życzę sobie, aby mimo tego jazgotu rząd robił swoje, z korzyścią dla nas wszystkich, a nie tylko dla swoich.

Jednak wolałbym, żeby do minimum ograniczyć działania w stylu dziennikarki A. Gargas, która rzekomo prowadzi magazyn śledczy, żywi się materiałem nie pierwszej świeżości, faktycznie zaś służącym walce politycznej rządu z totalną opozycją. Najświeższy przykład to emitowany od godzin wczesno południowych program dotyczący Inowrocławia. Wielokrotna emisja tego samego materiału to naprawdę przesada.  O skuteczności medialnej nie wspomnę.

stary.piernik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Informacja dotycząca plików cookies: