Do napisania
tego tekstu skłoniły mnie deklaracje pojawiające się na innych forach
internetowych, że trzeba o Polexicie zacząć pisać tekstem otwartym.
Należy więc
oczekiwać ich pojawienia się lada dzień.
Tam gdzie
można „wejść”, można i „wyjść”. Gdzie tu miejsce na sensację?
Weszliśmy do UE,
to możemy też wyjść. Problem polega na tym, że nie może tego otwarcie mówić ani
premier, ani prezydent. Im po prostu nie wypada. Co innego my. Nam wolno. Ale
czy warto? Może lepiej żeby ten ruch wykonała KE?
Czy są powody
do tego żebyśmy opuścili Unię? To ostateczność. Najpierw muszą zostać
wyczerpane wszystkie inne, dostępne środki. UE po pierwsze musi traktować
wszystkich członków jedną miarą, a nie stosować prawa w sposób wybiórczy, w
zależności od tego kogo dotyczy.
Zanim jednak
do tego wyjścia dojdzie, warto sobie przypomnieć w jakich okolicznościach
wchodziliśmy do UE.
Jak na neofitów przystało, widzieliśmy tylko korzyści
wynikające z przystąpienia do tego elitarnego klubu, jak nam przedstawiano
wówczas UE. Może nie do końca tak to wyglądało, bo sceptyków już wówczas nie
brakowało. Tylko niewielu ich chciało słuchać. Natomiast ci którym zależało
żebyśmy do UE trafili, robili wszystko żeby ten zabieg się udał. Zarządzono nawet
dwudniowe referendum.
W tak kluczowej sprawie, na uprawnionych do głosowania
prawie 30 mln Polaków, do urn poszło 17,5 mln i za wejściem do UE oddało głos
13,5 mln. Było jednak prawie 4 mln przeciwników.
Warto też
przypomnieć, że od 1989 roku było to w Polsce czwarte referendum ogólnokrajowe
/uwłaszczeniowe i prywatyzacyjne (odbyły się w jednym terminie), w sprawie przyjęcia Konstytucji RP i wejścia Polski do UE/. Referendum uwłaszczeniowe i prywatyzacyjne, ze względu na zbyt niską frekwencję, nie miały mocy obowiązującej. Frekwencja wyniosła zaledwie 32,4% uprawnionych do głosowania.
/uwłaszczeniowe i prywatyzacyjne (odbyły się w jednym terminie), w sprawie przyjęcia Konstytucji RP i wejścia Polski do UE/. Referendum uwłaszczeniowe i prywatyzacyjne, ze względu na zbyt niską frekwencję, nie miały mocy obowiązującej. Frekwencja wyniosła zaledwie 32,4% uprawnionych do głosowania.
Na jakich
warunkach Polska przystępowała do UE? W skrócie wyglądało to tak http://sciaga.pl/tekst/13417-14-warunki_przystapienia_polski_do_ue
Czynniki
rządowe przedstawiały to jako nasz sukces negocjacyjny. Jaka była prawda?
O plusach i minusach nowej dla nas sytuacji można przeczytać tu http://sciaga.pl/tekst/96817-97-plusy_i_minusy_przystapienia_polski_do_unii_europejskiej/strona/1
O plusach i minusach nowej dla nas sytuacji można przeczytać tu http://sciaga.pl/tekst/96817-97-plusy_i_minusy_przystapienia_polski_do_unii_europejskiej/strona/1
Były to miłe
złego początki. Wkrótce został przyjęty Traktat lizboński /Dz.U. 2009 nr 203
poz. 1569/ który wprowadził niejako tylnymi drzwiami odrzuconą w referendum we
Francji konstytucję UE http://niezalezna.pl/50233-prawda-otraktacie-lizbonskim
Żadne regulacje
prawne nie są w stanie przewidzieć tego co przynosi życie. Już na etapie
wdrażania Traktatu Lizbońskiego zwracano uwagę, że nowa regulacja powinna mieć
formę tekstu jednolitego, czyli w jednym dokumencie powinny być zawarte
ustalenia Traktatów Rzymskich https://pl.wikipedia.org/wiki/Traktaty_rzymskie
i Traktatu Lizbońskiego. Obydwa teksty stanowią kilkaset stron maszynopisu i
już przez to stanowią pole do popisu dla prawników którzy mogą z tego „wyinterpretować”
dosłownie wszystko.
Kolejnym
zarzutem jest to, że większość struktur unijnych obsadzana jest „samozwańcami”,
a nie pochodzącymi z demokratycznego wyboru. Mało tego, ci urzędnicy są
praktycznie nieusuwalni przed końcem kadencji. Warto też przypomnieć o mechanizmie
wyboru. Przykład wyboru „krula europy” jest tu bardzo wymowny.
Organy unijne
bardzo chętnie szafują karami, ale najczęściej dotyczą one maluczkich. Dziwnym
trafem nie potrafią ukarać Niemiec czy Francji za naruszenie przepisów unijnych
za które dotkliwe kary spotykały inne kraje.
Dotychczas
mieliśmy do czynienia z sytuacją, że poszczególne państwa ubiegały się o
przyjęcie do UE. Za sprawą Wlk. Brytanii mamy do czynienia z nową sytuacją, bo
oto państwo które należało do czołówki UE postanowiło z niej wyjść. Formalna
decyzja zapadła i teraz trwają uzgodnienia warunków tego wyjścia. Zadanie
trudne i delikatne, bo Wlk. Brytania leży poza kontynentem, bo wpłacała spore
kwoty do kasy unijnej, bo jest dalej członkiem NATO.
Dla
urzędników z Brukseli jest to twardy orzech do zgryzienia, bo za wszelka cenę
starają się odstraszyć innych chętnych do pójścia w ślady Brytyjczyków. Trzeba
też pamiętać, że wśród wyspiarzy nie ma zgodności co do owego wyjścia. Podział
ciągle oscyluje wokół fifty-fifty.
Dzisiaj takim
poważnym argumentem na rzecz rozważania celowości dalszego pozostawania
wewnątrz UE jest sprawa fali uchodźców zalewającej Europę. Formalnie uchodźcy
mieli być pokłosiem wojen toczących się na Bliskim Wschodzie i północnej
Afryce. Szybko jednak okazało się, że są wśród nich, w znacznej części, emigranci
zarobkowi, o postawach wybitnie roszczeniowych, niechętni do adaptowania się do
nowych warunków gospodarczych i wrogo nastawieni do społeczności europejskich. Najgroźniejszy
jest jednak wymiar religijny tego exodusu. To jest próba podboju Europy przez
islam.
Zgodnie z
prawem unijnym decyzja o ich wpuszczeniu do UE powinna zapaść kolegialnie. Tymczasem
decyzję podjęła jednoosobowo kanclerz Niemiec, a dzisiaj skutkami tej decyzji
UE stara się obciążyć wszystkie państwa unijne. Mamy do czynienia z wolną
amerykanką w wykonaniu unijnego wymiaru sprawiedliwości. Litera prawa to jedno,
a jego praktyczna interpretacja, to drugie.
Są kraje
które próbują się przed tym bronić, ale nie wiadomo jak długo dadzą radę robić
to skutecznie? Do tych państw należy Polska. No i chyba najważniejsze, kto nas
poprze?
stary.piernik
W debacie dotyczącej uczestnictwa Polski w UE jest wiele wątków nierozstrzygniętych. Do takich należy niewątpliwie odpowiedź na pytanie w jakim momencie zostaliśmy zrobieni na szaro? Kiedy nastąpił ten moment zwrotny?
OdpowiedzUsuńPowszechnie przyjmuje się, że nastąpiło to na etapie negocjacji warunków przystąpienia do UE, czyli gdzieś na poziomie 2000 roku. Mniej się mówi o tym, że pierwszy oficjalny krok Polska zrobiła w 1994 roku https://pl.wikipedia.org/wiki/Etapy_integracji_Polski_z_Unią_Europejską Przedbiegi miały miejsce już w 1988 roku, a we wrześniu 1989 roku podpisano umowę Polska-EWG. Było to już pod rządami Mazowieckiego.
Tak naprawdę dla naszych polityków wejście Polski do UE stało się celem samym w sobie. Odbywało się to kosztem systematycznych ustępstw na rzecz UE, co swego czasu Władysław Bartoszewski zawarł w powiedzeniu, że „Polska jest brzydką panną na wydaniu bez posagu” http://niepoprawni.pl/blog/763/brzydka-panna-bez-posagu-w-rekach-sutenerow . Za tego typu wypowiedzi nie spotkała ich żadna kara, nawet infamia towarzyska.
Dlatego zmiana postawy Polski wobec UE powoduje dzisiaj taki wrzask medialny, zarówno po stronie UE jak i totalnej opozycji w kraju.
Mówiąc o naszych problemach z UE nie można pominąć poczynań PAD. Nie podejmuję się dzisiaj oceny skutków weta i próby zastąpienia odrzuconych ustaw o SN i KRS własnymi projektami. Słucham innych, czyli vox populi. Ich wymowa jest jednoznaczna. PAD popełnił błąd, a JK powiedział wcześniej, że wielki błąd. Jest pytanie jak z tego wybrnie? Czy też będzie dalej szedł w zaparte, że moja racja jest najmojsza. Bardziej jestem skłonny przyjąć, że PAD ma słabych doradców i suflerów. Co więc zrobi? Nie wiem. Konsultacje z partiami też niewiele wniosą, bo interesy partyjne nie pokrywają się z interesem społecznym. Pozostają więc rozważania na temat co zrobi PiS? Mimo wszystko obawiam się V kolumny w szeregach koalicji rządzącej.
OdpowiedzUsuńI to nie od dzisiaj.
Patrząc na nasze wejście do UE, po latach mogę powiedzieć, że nasze „elyty” polityczne poszły na łatwiznę. Nie jest w tym nic odkrywczego, bo w tym tonie wypowiadano się już wcześniej. Chodziło o to, że w ich ocenie przerzucali odpowiedzialność za losy Polski i Polaków na Brukselę. Wspólna polityka zagraniczna, wspólna polityka obronna, wspólna waluta itd.
OdpowiedzUsuńZabrakło miejsca i czasu na refleksję? Im pozostawało zasiadanie na stołkach przeznaczonych dla rządzących i korzystanie z przywilejów władzy. W oparach kadzideł nie zauważyli kiedy zostali zwyczajnie wyślizgani.
UE nigdy nie mówiła jednym głosem. Trzeba było tylko uważnie słuchać. Pod płaszczykiem unijnych sloganów, zwłaszcza Niemcy i Francja, realizowali konsekwentnie swoje interesy narodowe. Dostali za „szklane paciorki” rynki Europy Środkowo-Wschodniej, przekształcili je w rynki zbytu dla swojej produkcji, opanowali handel detaliczny, wykorzystują po dzień dzisiejszy tanią siłę roboczą. Tam gdzie ci nowi zaczynają zagrażać ich monopolowi, jak to ma miejsce w transporcie międzynarodowym, próbują wprowadzać nowe regulacje prawne, żeby naprawić swoje wcześniejsze „błędy”.
Nam zabrakło woli walki i instynktu samozachowawczego. Stara UE konsekwentnie realizowała własne cele. Przejawiało się to m.in. w takich pomysłach jak wspólna polityka historyczna. Podręcznik historii najnowszej, który powstał w jej ramach, marginalizował znaczenie dokonań Polski w skali Europy. W podobnym duchu realizowano takie przedsięwzięcia jak Europejskie Centrum Solidarności w Gdańsku https://pl.wikipedia.org/wiki/Europejskie_Centrum_Solidarności Wykorzystano tu z premedytacją Kościół katolicki, powołując na dyrektora ECS o. Macieja Ziębę. Innym przykładem jest utworzony, z inicjatywy PE w Brukseli, Dom Historii Europejskiej https://pl.wikipedia.org/wiki/Dom_Historii_Europejskiej Tu głosy krytyki płyną ze wszystkich stron, nie tylko z Polski. Nagle zdano sobie sprawę z tego, że nie ma jednej historii Europy.
To co obserwujemy dzisiaj świadczy jednoznacznie, że politykę unijną, realizowaną z mozołem przez lata, szlag trafił. Takim detonatorem okazała się polityka imigracyjna, realizowana przez rząd Niemiec. To co miało być dobre dla gospodarki niemieckiej, czyli masowy napływ taniej siły roboczej, nie musi i nie jest dobre dla reszty UE, Teraz dorabia się, na siłę, różne pokrętne ideologie, a przede wszystkim szuka się wspólników do sfinansowania skutków braku odpowiedzialności politycznej A. Merkel. Rozbudowane ponad wszelką miarę procedury unijne nie pozwalają na uszczęśliwienie na siłę państw niechętnych relokacji uchodźców, czy jak mówią inni, nachodźców. Tu nie chodzi o tzw. święty spokój i przyjęcie, na odczepnego niewielkiej grupy tych przybyszów. To jest transakcja wiązana. Przez raz uchylone drzwi wejdą, rozmnożą się niczym stonka, a urzędnicy w Brukseli już kombinują żeby wprowadzić dla nich jednolity socjal w całej UE. W domyśle będzie to równanie do „najlepszych”.
Tego chcemy? Ja na pewno nie!
Wg BAS reparacje wojenne za zniszczenia w Polsce spowodowane przez III Rzeszę są zasadne i aktualne http://www.tvp.info/33938029/polsce-przysluguje-odszkodowanie-od-niemiec-portal-tvpinfo-dotarl-do-ekspertyzy-sejmowej Tym niemniej poseł PO Tyszkiewicz twierdzi, że zgłoszenie roszczeń wobec Niemiec przyniesie nam więcej szkody niż pożytku. Ciekawe jak on do tego doszedł? Taki jest u nich dzisiejszy „przekaz dnia”?
OdpowiedzUsuńDla mnie jest oczywiste, że nikt nie jest zadowolony kiedy mu się mówi, że musi oddać to co zagrabił. W dodatku kiedy do sprawy wraca się po tylu latach!
http://niepoprawni.pl/blog/romuald-kalwa/ziemie-zachodnie-nie-sa-rekompensata-0
UsuńTen tekst też należy do wątku reparacji za II WW.
To też w temacie https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/357076-wolanie-o-szarosc-czyli-o-upadku-cywilizacji-jestesmy-u-progu-calkowitego-zniewolenia-czlowieka
OdpowiedzUsuńUkazał się, zapowiadany od jakiegoś czasu, odcinek wprowadzający do tematu Polexit http://niepoprawni.pl/blog/satyr/polexit-czesc-1-wprowadzenie-do-tematu Nie ma tu nic szczególnego. Zobaczę co przyniosą kolejne odcinki.
OdpowiedzUsuńW referendum głosowałem, wraz z Rodziną, za wejściem do UE. Nie mam zamiaru rozwijać tematu dlaczego? W 2003 roku wyglądało to wszystko inaczej. Inna była nasza wiedza o funkcjonowaniu tej UE. Znaliśmy mniej szczegółów, ale też nie zadawaliśmy zbyt wielu pytań. Chęć, rządzącej wówczas lewicy, wprowadzenia nas do tej mitycznej Unii była tak wielka, że mało kto zadawał pytanie dlaczego to wejście było obwarowane tak wielu ograniczeniami? Mało też było w nas podejrzliwości co do samego głosowania w referendum. Zapomnieliśmy z kim mamy do czynienia. A byli to pojętni uczniowie ze szkoły Stalina, który otwarcie mówił, że nie ważne jak się głosuje, ważne kto liczy te głosy. Po referendum nie było też zbyt wiele informacji o podejrzeniu przestępstw związanych z liczeniem głosów. Wynik poszedł w świat, a później kontynuowano „dzieło zniszczenia”, wprowadzając kolejne „upiększenia” w prawie unijnym.
Dzisiaj narasta w społeczeństwie świadomość, że nie da się zrobić kroku wstecz i wrócić przynajmniej do stanu wyjściowego, czyli negocjacji przed przystąpieniem do UE. Bardziej realna jest zdecydowana postawa Polski wobec kolejnych zakusów urzędników z Brukseli do ograniczenia uprawnień decyzyjnych poszczególnych państw członkowskich.