Obserwując
ostatnio zachowania naszych polityków /rodem z magla/ uświadomiłem sobie,
że spora ich część znalazła łatwy sposób na życie lokując się najpierw w ławach poselskich lub senatorskich, naprzemiennie, a od czasu wstąpienia Polski do UE, w ławach Parlamentu Europejskiego. Przy czym pobyt w Brukseli, mimo korzystnych warunków finansowych traktowany jest jako swego rodzaju zesłanie polityczne.
że spora ich część znalazła łatwy sposób na życie lokując się najpierw w ławach poselskich lub senatorskich, naprzemiennie, a od czasu wstąpienia Polski do UE, w ławach Parlamentu Europejskiego. Przy czym pobyt w Brukseli, mimo korzystnych warunków finansowych traktowany jest jako swego rodzaju zesłanie polityczne.
Te
peregrynacje w niektórych przypadkach trwają już od 1989 roku. Niektórzy z nich
posiedli umiejętność nie rzucania się w oczy. Pojawiają się tylko w okresie
zbliżających się kolejnych wyborów parlamentarnych, aby przypomnieć się swoim
wyborcom. Wielu z upodobaniem lansuje się jako wszelkiej maści autorytety.
Te mandaty w
Warszawie lub Brukseli są premią za lojalność w szeregach swych partii. Czasem
uprawiają swoistą wędrówkę ludów szukając spokojnej przystani w kolejnych
partiach o dość dużym rozrzucie programowym. W sumie to żaden problem, bo tych
programów albo wcale nie ma albo nie wiadomo czym różnią się od siebie.
Teoretycznie
parlamentarzyści, czy to w Warszawie czy w Brukseli reprezentują swego
suwerena, praktycznie zaś reprezentują interesy swojej partii, albo po prostu
interesy własne, czyli uprawiają lobbing. Wartość użytkowa parlamentarzysty w
kraju zależy od jego wykształcenia i kwalifikacji zawodowych, a w Brukseli
dodatkowo od znajomości praktycznej języków obcych, zwłaszcza zachodnich. To
decyduje o dodatkowych możliwościach zarobkowych w poszczególnych komisjach,
podkomisjach czy komitetach. Jedynym wyznacznikiem jest pracowitość europosła lub
jej brak.
Jaka jest
przydatność europosła dla kraju jego pochodzenia? Według mnie wątpliwa.
Dlaczego? Otóż w przypadku Polski mamy przydzielone 51 miejsc w
Europarlamencie. https://pl.wikipedia.org/wiki/Polscy_pos%C5%82owie_do_Parlamentu_Europejskiego_2014%E2%80%932019
Szczęśliwi
wybrańcy nie tworzą reprezentacji państwowej, ale dołączają do poszczególnych
„sekt”. Przykładowo PO do EPL, https://pl.wikipedia.org/wiki/Europejska_Partia_Ludowa#Parlament_Europejski
, która ma w Europarlamencie 265 mandatów /w tym 28 z Polski/, na ogólną liczbę
751 miejsc, a PiS wprowadził do konserwatystów EKR 19 posłów /na 74 mandaty/,
itd. Tworzą się więc konfiguracje nie do końca odpowiadające programom partii
dołączającej do „sekty”, no bo jaka to partia ludowa z PO? Co innego PSL. Gdzie
tu więc miejsce dla reprezentowania interesów narodowych?
Tu bardziej chodzi o
prestiż i satysfakcję materialną dla szczęśliwego wybrańca.
W
głosowaniach liczy się arytmetyczna większość podporządkowana interesom liderów
partii, czyli grupom większościowym. W obecnej konfiguracji EPL jest najsilniejsza
liczebnie, ale ona faktycznie reprezentuje interesy Niemiec, którzy mają
reprezentację w sile 35 europosłów.
Rezultatem
jest postawa naszych europarlamentarzystów w głosowaniach niekorzystnych dla
Polski. Znany przykład http://niezalezna.pl/78989-listawstydu-juz-krazy-w-internecie-ktorzy-polscy-europoslowie-poparli-antyrzadowa-rezolucje,
ale nie jedyny.
Europarlament
jest zgodny co do jednego. Posiadł mądrość zbiorową, polegającą na tym, że
członkowie starej Unii, czyli EWG, uważają się za lepszych od „pospólstwa”
które dołączyło po rozpadzie bloku wschodniego. Dlatego wszystkie decyzje
faktycznie są podporządkowane interesom starej Unii. Można tylko psioczyć na
to, że ci nowi potulnie akceptują ten stan rzeczy, bo protestów nie widzę i nie
słyszę.
Uznają racje
starszych, czy tylko potwierdzają swoje kompleksy?
Szkolnym
przykładem na poparcie mojej tezy o kompleksach jest dzisiaj wygłoszone zdanie przez
A. Merkel, że D. Tusk zostanie wybrany na kolejną kadencję. Skoro tak, to po co
ten cyrk? To można zrobić korespondencyjnie.
Jest bardzo
nikła szansa, że sprawy potoczą się inaczej, ale jeszcze mniejsza, że wygranym
będzie Saryusz Wolski.
stary.piernik
Żeby było jasne, nie podzielam świętego oburzenia PO, krytykującego w czambuł poczynania rządu w sprawie wyboru Tuska na kolejną kadencję. Ich interes jest rozbieżny z interesem Polski. Oni chcą po prostu odciąć powrót Tuska do Polski, na czym zależy Schetynie, a poza tym pozostawić Tuska przy obfitym korycie, bo w kraju nie znajdzie posady za taką kasę. Schetyna, mimo szorstkich relacji z Tuskiem, uznał za celowe osobiście pofatygować się do Brukseli by wesprzeć kandydaturę Tuska.
OdpowiedzUsuńTo wszystko składa się na teatrzyk odgrywany dla ciemnego ludu, który wszystko kupi.
UE składa się z 28 suwerennych państw które zrobią tylko tyle na ile pozwoli im A. Merkel. Zadanie jest ułatwione wobec braku jasnych zasad wyboru na to stanowisko. Nie znam drugiego przypadku kiedy zewnętrzne państwa decydują o wyborze kandydata narodowego wbrew państwu delegującemu.
Taka jest prawda może nie dla każdego akceptowalna.
Co to ma wspólnego z demokracją tak propagowaną przez całą UE. Bez wyjątku.
"Bój o pietruszkę czy o zasady?" Lubisz podobno składać puzzle. To se poskładaj. Dobra polityka to dziadzienia mające perspektywę daleką niż czubek Tuskowego nosa i jego chore ambicje. A jakie to są? A poskładaj puzzle:))))Mnie pozostaje tylko powinszować powodzenia. Niech się za tuptają. Albo wytuskają. Są na najlepszej drodze.
UsuńPozdro!
Dziękuje za dobrą radę. Ta zwykle nic nie kosztuje.
UsuńWszyscy wszystko wiedzą, czyli co wiedzą? Bo ja nic nie wiem. Zahamowanie otwarcia obrad to skutek refleksji, czy pójście dalej na rympał? Może czas na poważnie zastanowić się, czy nie trzeba pójść w ślady Wlk. Brytanii? Dlaczego wcześniej nie wyjaśniono wątpliwości dotyczących zasad wyboru Tuska, bądź następcy Tuska? Poza tym wszystkim Polsce uświadomiono, że swoje poglądy może zostawić dla siebie. Tylko Polska nie potrafi zrozumieć, że popieranie cudzych interesów nie jest równoznaczne z rewanżem ze strony popieranych. Wspomnę Grupę Wyszehradzką, naszą rolę w Grupie Weimarskiej i nasze relacje z krajami Pribaltiki.
A poza tym wszystkim to czas najwyższy wymienić Waszczykowskiego. Za dużo szkód już narobił. Wystarczy.
p.s. dla mnie najzabawniejsze w tym zamieszaniu jest „odkrycie”, że Tusk na pierwszą kadencję również zgłosił się sam. Wtedy też nikomu to nie przeszkadzało.
p.s. 2 Przed chwilą media podały, że Tusk został wybrany.
Gratuluję nieudolności polskiemu rządowi!
Nagle wszystko stało się klarowne. Czy jednak logiczne? To zupełnie inna sprawa.
OdpowiedzUsuńO co chodzi tym razem? Podobno Tuska zgłosiła prezydencja maltańska, bo chodziło o przedłużenie kadencji. Jednak Polska zgłosiła oficjalnie swego kandydata i został on zignorowany. Jakie są ku temu podstawy prawne wynikające z przepisów unijnych, z Traktatu Lizbońskiego?
Teraz będą trwały akrobacje prawne mające na celu uzasadnienie dla tego co się dzisiaj stało. Musi być coś na rzeczy skoro z sali obrad w Brukseli wyszła informacja, że w ramach obecnego posiedzenia będą dyskutowane zasady wyboru na kluczowe stanowiska w Brukseli. Nagle uzmysłowiono sobie, że „demokratyczne” wybory w Brukseli polegają na uzgadnianiu kandydatur w zaciszu gabinetów, albo przy okazjonalnych spotkaniach, przy wyszukanym jedzeniu i napitku. Oczywiście na nasz koszt, czyli podatnika.
Warto zwrócić uwagę na entuzjazm Schetyny po ogłoszeniu wyboru Tuska na kolejną kadencję. On, czyli Schetyna, jest naprawdę wygrany. Ma teraz dwa i pół roku spokoju, bez obawy, że Tusk będzie zagrożeniem dla jego stanowiska w PO. Za dwa lata będzie inna sytuacja polityczna w Polsce i wszystko może się zdarzyć.
OdpowiedzUsuńPan Tusk jest spalony kompletnie. Choćby nie wiem jak się wybielał. Na zawsze pozostanie utrzymankiem Niemiec. Z dwa lata, z okładem będą w Polsce wybory prezydenckie. Nie ma szans, pod warunkiem, że dopilnujemy. Spalony.
UsuńWybory prezydenckie to odległa przyszłość.
UsuńPo drodze są wybory samorządowe, parlamentarne i wybory do PE. Dopiero potem są kolejne wybory prezydenckie. Kadencja prezydenta w Polsce trwa 5 lat. Praktyka życia politycznego, nie tylko w Polsce, jest taka, że urzędujący prezydent jest automatycznie 100% kandydatem na kolejną kadencję i nikt nie ma realnych szans wygrania z nim. Mogą być nieprzewidziane okoliczności dzięki którym może wygrać ktoś inny, ale u nas na nic takiego się nie zanosi. Tusk realnie ma 0% szans w starciu z urzędującym prezydentem Dudą. Takie są realia.
Dziś właśnie pan Schetyna o tym gaworzył.
UsuńBo Schetynie wyjątkowo zależy na wynajdywaniu zajęcia dla Tuska. Byle dalej od jego posady :)
UsuńTo nie krul europy a folksdojcz europy. Rzucił cień na całą totalną opozycję. Dobrze powiedział JK/ bardzo oględnie/, że to zewnętrzne partie. To kolaboranci niemieccy.
UsuńLeżącego się nie kopie.
UsuńNie tylko dlatego, że to męczące :)
Tylko wykopuje.
Usuń