Sierpień
tradycyjnie rozpoczyna się od obchodów kolejnej rocznicy Powstania
Warszawskiego. Jak co roku toczą się też dyskusje na temat celowości powstania,
a także postaw powstańców, zwłaszcza po jego upadku, czyli w czasach PRL-u. Nie
mam pewności czy coś się zmieni ze śmiercią ostatniego powstańca. Najmłodsi z
kombatantów mają dzisiaj ponad 80 lat.
Jest wyraźny
rozdźwięk miedzy tym czym interesują się politycy, a tym co dzisiaj interesuje
mieszkańców Warszawy i tych którzy przyjeżdżają specjalnie na ten dzień do
Warszawy, żeby poczuć tą niepowtarzalną atmosferę.
1 sierpnia w
Warszawie znam od kilkudziesięciu lat. To szczególny dzień, może porównywalny z
Dniem Wszystkich Świętych.
40 czy 50 lat
temu był to dzień trudny do przeżycia. Nie można było się afiszować z
sympatiami wobec powstańców, więc wszystko odbywało się prawie w rodzinnym
gronie. Stare rodziny warszawskie miały swoich zmarłych pochowanych w grobach
rodzinnych. Częściej były to jednak bezimienne groby zbiorowe na Powązkach, z
ekshumacji grobów z podwórek kamienic Śródmieścia, Starego Miasta, Woli czy
Mokotowa.
Z upływem lat nastał jednak czas kombatantów. Ważniejsi stali się ci
którzy przeżyli powstanie. Ci zaś toczą po dzień dzisiejszy dysputy po co i
komu potrzebne było powstanie? Wszystko jednak sprowadza się do raczej
wulgarnego określenia: racja jest jak dupa, każdy ma swoją. Trudno wymagać od
przeciętnego zjadacza chleba, żeby wypowiadał się w kategoriach patriotycznych
czy propaństwowych. On widział wokół siebie śmierć i udrękę żyjących.
Czy
powstanie miało sens? To sprawa dla historyków i polityków. Ostatecznego
werdyktu ciągle nie ma.
Dzisiaj mamy
Muzeum Powstania Warszawskiego. Mamy pomnik Powstania Warszawskiego na Placu Krasińskich. Mamy
cmentarz Powstańców Warszawy na Woli. Mamy też niezliczoną ilość akademii ku
czci. Największą furorę robi jednak koncert piosenki powstańczej na Placu
Piłsudskiego. Jest coś niesamowitego gdy tv pokazuje kilkadziesiąt tysięcy
warszawiaków, tych najmłodszych i starych, śpiewających razem piosenki z czasów
powstania. To jest jedna z tych najnowszych tradycji Warszawy, koncert „(Nie)zakazane
piosenki”. Dzisiaj mało kto ma wątpliwości, czy powstanie było potrzebne? Serce
mówi że było. Dzisiejsze reakcje warszawiaków to potwierdzają. To nie jest
tylko kwestia sentymentów. Śmierć tych setek tysięcy warszawiaków nie mogła
pójść na marne.
Jestem o tym
głęboko przekonany.
stary.piernik
Mam takie pytanie na dobranoc: Co byśmy zmienili, jako Polska i Polacy. w swoim postępowaniu, gdybyśmy w latach 1944-45 mieli pełną świadomość tego, że wielcy tego świata nas cynicznie oszukują?
OdpowiedzUsuń