Nie uchylam
się od zajęcia stanowiska w sprawie polityki wschodniej Polski. Ale zaznaczam,
jest to moje zdanie.
Na wschodzie
graniczymy z: Federacją Rosyjską. Litwą, Białorusią i Ukrainą. Poza Litwą jest
to zewnętrzna granica UE, tzw. granica Schengen. Jest to również granica
polityczna, bo przebiega przez tereny które w okresie międzywojennym /Litwa,
Białoruś, Ukraina/ należały częściowo do II RP. Jest to granica o długości blisko
1300 km. W każdym, poza enklawą kaliningradzką, pozostała mniejszość polska.
Zgodnie z
prawem międzynarodowym mniejszość ma prawo do:
1. wolności zachowania i
rozwoju swojego języka
2. wolności do
zachowania obyczajów i tradycji
3. wolności do zachowania
własnej kultury
4.wolności do tworzenia
własnych instytucji
5. wolności do tworzenia
własnych list kandydatów do parlamentu
6.wolności do wyznawania
dowolnej religii
7. posługiwania się własnym
językiem
8. do zachowania i
rozwijania swojej tradycji i kultury.
Państwo
macierzyste ma obowiązek zapewnienia żeby to co napisałem wyżej nie było
pustosłowiem. Właśnie z tym mamy problem od lat. To żadna łaska, że Polacy
mieszkający poza granicami Polski mogą korzystać z przysługujących im
uprawnień. Rzeczywistość jest jednak inna. Na Liwie, Białorusi, Ukrainie, czy
Federacji Rosyjskiej, Polacy są dyskryminowani. Pisałem o tym wcześniej. Czy na
równi z innymi mniejszościami? Tego nie wiem i to mnie mniej interesuje.
Prawa
mniejszości narodowych regulują przepisy międzynarodowe. W Europie jest to
uregulowane w konwencji https://pl.wikipedia.org/wiki/Konwencja_ramowa_o_ochronie_mniejszo%C5%9Bci_narodowych
Konwencja
ustanawia minimalne standardy ochrony mniejszości narodowych, w szczególności
zapewnia równość wobec prawa i niedyskryminację, prawo do zgromadzeń i
stowarzyszania się, swobodę wypowiedzi, myśli, przekonań i religii. Zapewnia
także ochronę języków i kultur mniejszościowych oraz przewiduje prawo do
otwierania placówek edukacyjnych dla mniejszości narodowych.
Polska jest stroną
tej Konwencji od 1 kwietnia 2001 r.
Polityka
wschodnia Polski nie ogranicza się jedynie do mniejszości narodowych. Tu
zachodzą relacje wzajemne. Mniejszości istnieją w Polsce i korzystają w pełni z
przysługujących im uprawnień. Czy na zasadzie wzajemności? Różnie o tym się
mówi.
Na
relacje wzajemne rzutuje polityka historyczna. Wśród sąsiadów jest to sprawa
szczególnie drażliwa, tym bardziej, że oficjalna wersja historii, zwłaszcza
najnowszej, często przemilcza pewne niewygodne dla teraźniejszości fakty. Dotyczy
to naszych relacji z Litwą, Białorusią i Ukrainą. Tematem samym w sobie są
relacje historyczne między Polską a Federacją Rosyjską. Inaczej fakty
historyczne z okresu między wojnami i lat wojny widzą żyjący jeszcze Polacy,
Litwini, Białorusini, Ukraińcy czy Rosjanie. Inaczej jest to przedstawiane w
oficjalnych podręcznikach historii. Błąd naszych władz, również po 1989 roku,
polega na tym, że dopuszcza do relatywizacji historii w imię nam nie znanych
celów. Szczególnie jaskrawo jest to widoczne w relacjach polsko-ukraińskich.
Polityka
to również stosunki gospodarcze i bezpieczeństwo wzajemne. Stosunki te powinny
być oparte na przyjaźni i współpracy. To tylko pobożne życzenie.
Idąc
po kolei, Litwa która nie ma zbyt wielu możliwości do dyktowania warunków, nie
przepuści żadnej okazji, żeby nie wbić szpili Polsce. Zdarza się, że robi to ze
szkodą dla własnych interesów. Nie uważam za zdrowy objaw żądanie przez
Litwinów od Polski opłat za stacjonowanie eskadry lotniczej patrolującej niebo
nad Litwą w ramach dyżurów NATO. Litwa torpeduje od lat uruchomienie połączenia
kolejowego z portu w Butyndze do Możejek. Traci na tym Orlen ale Litwa na pewno
nie zyskuje.
Relacje
z Białorusią są lepsze niż to na pozór wygląda. Zły pijar jest efektem
stanowiska Brukseli. W naszym interesie powinno być utrzymanie co najmniej poprawnych
stosunków politycznych i gospodarczych.
Najmniej
zrozumiałe jest stanowisko Polski w relacjach z Ukrainą. Ukraina odzyskała
niepodległość 25 lat temu, po rozpadzie ZSRR. W tym czasie nie udało się
zbudować nawet namiastki państwa nowoczesnego, a tym bardziej demokratycznego.
Władzę sprawuje nomenklatura partyjna, która uwłaszczyła się na majątku
narodowym, podobnie jak to się stało w większości państw byłego obozu
socjalistycznego. Wstrząsem dla społeczeństwa ukraińskiego jest wojna o wschodnie
tereny Ukrainy i utrata Krymu.
Przy
okazji obchodów 25 rocznicy odzyskania niepodległości okazało się, że tylko
Polska była reprezentowana przez prezydenta. Reszta państw znalazła 1001
powodów żeby z udziału w tych uroczystościach wymiksować się. Jaki mamy interes
w tym, żeby tak nadskakiwać Ukrainie? Oni naszymi przyjaciółmi nie będą nigdy. Czy
przyjaciel notorycznie podkreśla kult Bandery i jego wojsk spod znaku OUN-UPA? Czy
przyjaciel relatywizuje zbrodnię wołyńską? Czy przyjaciel kolportuje w Polsce
mapy na których Ukraina obejmuje obszar Polski sięgający Krakowa?
W
negocjacjach w sprawie zakończenia wojny na wschodzie Ukrainy Polska nie
uczestniczy, bo nie chce tego Ukraina. Udzielamy wsparcia finansowego i
militarnego bez żadnych gwarancji na rewanż. Popieramy interesy USA, Niemiec i
Francji. Warto?
Z
Federacją Rosyjską dobrych stosunków nie będziemy mieli chyba nigdy. Możemy
mieć co najwyżej poprawne. Powodów jest wiele. Do najistotniejszych zaliczę
ten, że Rosja ma do Polski awersję spowodowaną tym, że jako jedyny kraj zdobyła
Moskwę i dała im w dupę w 1920 roku pod Warszawą. Mścił się za to Stalin i jak
widać gra tym dalej Putin. Tylko Putin mógł wymyślić święto państwowe w
rocznicę opuszczenia Moskwy przez wojska polskie w 1612 roku http://swiatowidz.pl/2011/11/rosja-swietuje-dzien-wyzwolenia-moskwy-z-rak-polakow/
Polska i Federacja Rosyjska to współczesny Dawid i Goliat. Rosja nie przepuści
żadnej okazji żeby nie poniżyć Polski. A możliwości nie brakuje, szczególnie w
gospodarce. Dajemy się bezkrytycznie wkręcać w róże sankcje które kończą się
tym, że my zostajemy z przysłowiową ręką w nocniku, a inni spokojnie kręcą
lody. Wiem, że nasza samodzielność jest ograniczona, ale minimum samodzielności
to chyba jeszcze mamy?
Pora
na jakieś podsumowanie. Polska jest blisko 40-milionowym krajem o dość dobrze
rozwiniętej gospodarce i infrastrukturze. Takie państwo nie powinno pozwolić
sobie na granie na nosie przez Litwę. Powinniśmy dawno wymusić należne prawa
naszej mniejszości na Litwie. W sprawach gospodarczych powinniśmy stosować
zasadę wzajemności.
Z
Białorusią powinniśmy utrzymać poprawne stosunki i zapewnić prawa dla naszej
mniejszości. Więcej na dzisiaj zrobić się nie da, bo Białoruś dzisiaj to ZBiR.
Ukraina
to przegrana karta. Relacji na nowo budować się nie da, bo jesteśmy tylko
potulnym wykonawcą życzeń USA i Niemiec. Nie wiadomo tylko jaka jest za to
cena?
No
i na koniec Rosja. Sprawa i prosta i jednocześnie złożona. Z Rosją dobrych
stosunków mieć nie będziemy. Gdybyśmy byli samodzielni, to może kiedyś tak.
Dzisiaj Rosja może co najwyżej na naszym terytorium udowadniać swoje racje
wobec USA i UE. Rosja ma świadomość, że Polska nie jest w stanie jej zaszkodzić,
a ona sama, gdy będzie miała w tym swój interes, może to zrobić w każdej
chwili. Deklaracje i demonstracje siły ze strony NATO tego nie zmienią.
My
zmarnowaliśmy ponad 20 lat podczas których mogliśmy zbudować siły zbrojne
będące w stanie realnie przeciwstawić się zakusom FR.
Słabego nikt poważnie nie
traktuje.
stary.piernik
O tym, że FR może skutecznie rozgrywać swoje racje na gruncie gospodarczym przekonała się ostatnio Turcja.
OdpowiedzUsuńPrzyjazna Polsce Ukraina
OdpowiedzUsuńhttp://www.rp.pl/Rzecz-o-historii/308259911-SS-Galizien-Jedna-z-najbardziej-zbrodniczych-formacji-II-wojny-swiatowej.html#ap-1