Kto zarabia
na „przeciekach”? To pytanie dręczy mnie od bardzo dawna. Rozumiem, że z tego
żyją media, bo dzięki temu mają newsa. Tylko te „przecieki” ktoś robi i raczej
nie robi tego bezinteresownie.
Nigdy jednak nie słyszałem żeby pracodawca był
zainteresowany ustaleniem źródła przecieku i wyciągnięciem konsekwencji wobec
winnego. Nie da się tego zrobić? Nie warto, czy tylko nie chce się? Nie
zapominam o tzw. przeciekach kontrolowanych.
Nigdy nie wiadomo z jakim rodzajem
„przecieku” mamy do czynienia. Dowiadujemy się o tym najczęściej post factum.
„Przecieki”
dotyczą różnych spraw. Mogą dotyczyć postępowań prokuratorskich, sądowych, prac
rządu, Sejmu itd.
Od lat jest
tak samo. Są sytuacje kiedy informacja jest zastrzeżona /embargo/, a mimo tego
zostaje upubliczniona. Ktoś ma w tym interes, albo prywatny, albo polityczny. Zawsze
jest to jednak bez konsekwencji dla sprawcy „przecieku”. Czy tak jest wszędzie?
Nie mam jednoznacznej odpowiedzi.
Po drugiej
stronie mamy nie mniej ciekawą sytuację. Informacje które nie mogą się przebić
do mediów. Krążą sobie w formie niepotwierdzonych informacji. Nikt nie
podejmuje tematu i … przepadają bez wieści. Czasem wracają po latach. Wtedy
jednak nieliczni pamiętają o co chodziło na początku.
Takim
najświeższym przykładem jest dzisiejszy wywiad z byłym „przykrywkowcem”
działającym kilka lat temu w Trójmieście, ksywa „Majami”. http://vod.tvp.pl/24969793/10052016
Na podstawie
jego opowieści powstała książka w której zawarte jest wiele informacji o tym co
się działo w Trójmieście z udziałem naszych, podobno, służb specjalnych. Nóż się
w kieszeni otwiera. Spokojnie, nikt dotychczas w tej sprawie nie beknął i
raczej małe szanse żeby tak się stało w najbliższej przyszłości.
Według mnie
ten wątek jest powiązany ze zbiorem zastrzeżonym o którym napomykają co jakiś
czas media.
Moja teoria jest taka, że po wstępnym zapoznaniu się z zawartością decydenci
podejmą decyzję o odwleczeniu sprawy jego ujawnienia ad calendas grecas, albo
będą stwarzane takie utrudnienia w dostępie, że większość ciekawskich zostanie
skutecznie zniechęcona. Tam są nazwiska wszystkich po trochu. Z lewej, z prawej
i ze środka. Inaczej być nie może. Trzydzieści i więcej lat temu mało kto
przewidywał, że PRL się zawali i to w tak krótkim czasie. Na bieżąco każdy
ułatwiał sobie życie jak mógł i na ile pozwalał mu jego charakter. Może wielu się
tego wstydzi. Decydenci mają dzisiaj dylemat po co robić kolegom krzywdę dla
taniej sensacji?
Wielu pewnie
odczyta to co pisze jako kpinę, ale tak nie jest do końca. To są wszystko
działania spóźnione o te grubo ponad 20 lat. Dzisiaj jest to tylko zemsta
polityczna.
Zresztą, od lat powtarzam pytanie: kto ma wystąpić w roli
nieskazitelnych autorytetów i osądzić innych? Sędziowie? Politycy? No kto?
Tam gdzie
konieczna jest odnowa, trzeba postawić na młodych, a tych naznaczonych teczkami
odesłać na emeryturę bez prawa podejmowania jakiejkolwiek działalności,
zwłaszcza politycznej.
Tylko czy to
jest realne?
stary.piernik
O wystąpieniu pt. bilans otwarcia ani słowa. Czekam na wersje oficjalną. Przecieki mnie nie interesują.
OdpowiedzUsuńNie jestem hydraulikiem.
Nie ma takiej sprawy której nie można by spieprzyć. To motto na dziś. Dzień dzisiejszy to dzień sprawozdania z bilansu otwarcia, czyli co zastało PiS w szufladach PO-PSL?
OdpowiedzUsuńTo co zastano mnie zbytnio nie zaskakuje. Jestem za to rozczarowany sposobem przekazu. Doskonały sposób na zanudzenie wszystkich. Cały dzień ględzenia. Opozycja już podchwyciła narrację: gdzie dowody? A co wyście zrobili przez pół roku?
Moim zdaniem trzeba było materiał na papierze dać posłom przed posiedzeniem /nawet 5 minut przed/.
Na posiedzeniu Sejmu premier albo osoba przez nią upoważniona powinna przedstawić zestawienie syntetyczne ze wskazanie konkretnych wniosków do prokuratury i spraw wymagających dodatkowych wyjaśnień. Do tego dopiero dyskusja.
Zrealizowany sposób przekazu przypomina działania gangu Olsena.
Teraz dyskusja pójdzie w kierunku, że to stek kłamstw, że brak dowodów itd.
To co napisałem wyżej to jedno. Nie oznacza to wcale, że w poszczególnych wystąpieniach ministrów nie zabrakło „smaczków”. Nie wiem jaki będzie ciąg dalszy, ale np. podpisanie przez urzędnika ministerialnego umowy na najbliższe 50 lat to przesada. Sprzedanie stacji diagnostycznej dla samochodów użytkowanych przez KP RM i serwisowanie tych samochodów na tym sprzęcie to jawne nadużycie.
Oczekuję, że materiał będzie do poczytania w internecie. Czy to jednak coś zmieni?
Chyba miałem rację. Po całodziennej i nocnej debacie nie ma nad czym głosować. Rząd nie przedstawił papierowej wersji swego raportu. Drogą matactwa ze strony marszałka Kuchcińskiego wniosek przeszedł.
OdpowiedzUsuńPrzyjęto do wiadomości opowieści z mchu i paproci.