środa, 27 maja 2015

Zbroimy się, czy rozkładamy przemysł zbrojeniowy?



Ostatnio media sporo uwagi poświęcają planowanym zakupom nowoczesnego uzbrojenia dla naszego wojska. Zrobię to i ja tym bardziej, że znam temat nie tylko z mediów.
W technice istnieje pojęcie jej moralnego starzenia się. Inaczej mówiąc, sprzęt eksploatowany, czy stojący „na kołkach” starzeje się, nie tylko fizycznie.
Uzbrojenie ma to do siebie, że musi być produkowane na zapas. Zapasy mają jakiś okres trwałości, po którym trzeba je utylizować, o ile wcześniej nie zostały użyte zgodnie ze swym przeznaczeniem. Trudno żeby uruchamiać produkcję kiedy rozpoczyna się, czy trwa konflikt. We współczesnych konfliktach rozstrzyga element zaskoczenia. Uzyskanie przewagi na początku decyduje o powodzeniu lub klęsce. Utrzymanie zapasów kosztuje.
Równolegle trwa ustawiczna modernizacja uzbrojenia spowodowana dążeniem do poprawy efektywności jego użycia i obniżenia kosztów eksploatacji. Z tego żyje i utrzymuje się przemysł zbrojeniowy. Trzeba też pamiętać, że przemysł zbrojeniowy jest zawsze motorem postępu technicznego i technologicznego.
Dochodzi jeszcze jeden element jakim jest opłacalność produkcji. Można opracować najlepsze na świecie rozwiązania, ale zawsze wyznacznikiem uruchomienia produkcji jest jej opłacalność ekonomiczna. Wyłom stanowi produkcja jednostkowa. Tu najważniejsze jest przeznaczenie.
W produkcji przemysłowej obniżkę kosztów produkcji uzyskuje się przez wydłużenie serii wyrobu. Innym rozwiązaniem jest zastosowanie części wyrobu finalnego do innych zastosowań np. śmigłowiec w wersji transportowej, w wersji zmodyfikowanej może być użyty jako sanitarny, do ratownictwa lotniczego /ewakuacja rannych z pola walki/ itd. Podobnie jest z samolotami, czy samochodami.
Są rozwiązania które produkuje się latami i systematycznie modernizuje. Dotyczy to wszystkich rodzajów uzbrojenia.
Nie wszystkie kraje mają wystarczający potencjał własnej myśli technicznej i przemysłu, żeby swoje potrzeby zbrojeniowe zaspokajać w oparciu o własny przemysł i zaplecze badawczo-rozwojowe. Kraje bogate mogą kupować u innych wyroby gotowe. Są wtedy całkowicie uzależnione od dostawcy. Skutki tego były widoczne podczas wojny między Indiami i Pakistanem w 1971 roku. Wojna szybko się zakończyła z braku dostaw uzupełniających przez USA, które nie były zainteresowane jej prowadzeniem. To samo dotyczy dzisiaj większości krajów arabskich, które kupują za petrodolary uzbrojenie i amunicję. Zawsze jednak to czym dysponuje dany kraj, a ściślej jego armia, zależy od jego zamożności.
Rozwiązaniem są zakupy licencji i produkcja własna. Ten model stosuje na szeroką skalę Turcja. Wiele licencji jest tu modernizowanych przez przemysł krajowy.
Większość producentów uzbrojenia zaspokaja nie tylko potrzeby rodzimej armii, ale traktuje to jako źródło zysków i eksportuje. Czołówkę stanowią oczywiście USA, Rosja i Chiny. W handlu bronią jest też miejsce dla innych, ale konkurencja jest bardzo silna.
Polska ma tradycje w przemyśle zbrojeniowym sięgające okresu międzywojennego. Również po wojnie ta gałąź przemysłu była rozwijana. W dużym stopniu była oparta na licencjach ze Związku Radzieckiego. W ramach RWPG i UW była specjalizacja o której decydował najsilniejszy, czyli Związek Radziecki.
Nawet w tych warunkach mieliśmy spore sukcesy. To przemysł lotniczy, broń pancerna, systemy radiolokacyjne, broń strzelecka i wszelkiego rodzaju amunicja. Skala produkcji umożliwiała eksport, który stanowił liczące się źródło dochodów budżetowych. Poza tym przemysł zbrojeniowy dawał zatrudnienie dla grubo ponad 100 tysięcy ludzi.
Zmiany nastąpiły po 1989 roku. Złożyło się na to wiele przyczyn. Podstawowym była dotychczasowa liczebność naszej armii. Było to około 450 tysięcy żołnierzy zawodowych i z poboru /służby zasadniczej/. Stosownie do tego mieliśmy rozbudowane rodzaje sił zbrojnych, czyli lotnictwo i marynarkę wojenną.
W 1990 roku przyjęto traktat CFE, później CFE-1, dotyczący zbrojeń konwencjonalnych. Wskutek jego stosowania Polska redukowała stany liczebne wojsk do niewiele ponad 100 tysięcy żołnierzy obecnie oraz stosownie do tego zredukowała lotnictwo i marynarkę wojenną. Od 2010 roku mamy w pełni zawodową armię i brak poboru w celu odbycia zasadniczej służby wojskowej, co odcina nas od wyszkolonych rezerw na czas ewentualnego konfliktu zbrojnego.
Równolegle wojsko pozbywało się nadwyżek uzbrojenia i infrastruktury. Odbywało się to w atmosferze nieustających skandali, których „bohaterami” byli pracownicy Agencji Mienia Wojskowego i komórek MON dysponujących infrastrukturą wojskową. Tylko część spraw zakończyła się procesami sądowymi i wyrokami skazującymi. Najgorsze jest to, że pieniądze pochodzące ze sprzedaży nadwyżek miały być przeznaczone na modernizację wojska, a faktycznie trafiały do budżetu państwa i wojsko praktycznie nic z tego nie miało.  
139 mld złotych na modernizację armii to kwota duża, bo to jedna trzecia obecnego rocznego budżetu państwa. Jednak jest to rozłożone na 10 lat. To i tak dużo. Tym bardziej te pieniądze powinny być wydane rozsądnie. Co to znaczy? Nie znam szczegółów zapytania ofertowego na śmigłowce i inne uzbrojenie planowane do zakupu. Ale … nie kupuje się sprzętu który dopiero skierowano do produkcji seryjnej. Caracal albo H225M, wcześniej znany jako AS532 Cougar w wersji zaproponowanej Polsce jeszcze nie istnieje. Zasadą jest, że dany model stanowi wyposażenie armii kraju producenta. Tymczasem w armii francuskiej lata tych śmigłowców 14 sztuk, a wyeksportowano dotychczas 81 egzemplarzy. Nie wiadomo jaka będzie konfiguracja przeznaczona dla Polski. Jest mało prawdopodobne, że zostanie wdrożona do produkcji w ciągu dwóch lat. Dostawy mają rozpocząć się w 2017 roku. Z zasady nowy model ma sporo usterek które obniżają jego wartość użytkową i bojową.
Brakuje danych odnośnie faktycznych kosztów eksploatacji. Dzisiaj mówi się, że te koszty dla śmigłowca Caracal, w porównaniu do pozostałych będących w ofercie, są dość wysokie, na korzyść tych pozostałych. Przy zakupie 50 śmigłowców istotne znaczenie ma zapewnienie bazy serwisowej i remontów. 
Jest jeszcze coś. To będą śmigłowce uzbrojone, a więc systemy kierowania ogniem i nawigacyjne będą uwzględniały uzbrojenie jakim dysponuje armia francuska. Oznacza to ni mniej ni więcej, że przy okazji będziemy kupować od Francji takie uzbrojenie. Jakie więc będą korzyści dla polskiego przemysłu lotniczego, czy ogólnie zbrojeniowego?
Podobnie wygląda sytuacja przy zakupach innego uzbrojenia na potrzeby naszych wojsk. Warto jednak pamiętać, że ciągle mamy własny przemysł zbrojeniowy, który produkuje sprzęt nie tylko na potrzeby naszej armii. Z naszych pieniędzy powinniśmy kupować w pierwszej kolejności sprzęt produkcji krajowej. To zatrudnienie dla naszych pracowników i wpływy do naszego budżetu. Zakupy zagraniczne to dochody dla firm zagranicznych a pracownicy z naszych firm na zasiłku dla bezrobotnych. Między bajki można włożyć opowieści, że zakłady przemysłu zbrojeniowego można przestawić na produkcje cywilną. Nie można. Można tylko zlikwidować co też robiono przez minione ponad 20 lat.
Warto też wiedzieć, że uzbrojenie kupowane zagranicą nie jest tańsze od tego krajowego. To wydaje się oczywiste. Czy jest lepsze? Tu odpowiedź nie zawsze jest jednoznaczna. To przerabialiśmy już w czasach PRL-u. W sprzęcie którym dysponowało Wojsko Polskie znajdowały się wyprowadzenia do urządzeń których nie było. W dokumentacji technicznej pojawiały się nazwy urządzeń o których nie było żadnej wiedzy. To się powtarza. Możliwości bojowe F-16 są inne w wersji dla USAF i inne w wersji dla naszego lotnictwa. Bez dostępu do kodów źródłowych elektroniki pokładowej nie można zastosować własnego uzbrojenia. 
Tymczasem testy Caracala dobiegają końca i sprawa wydaje się przesądzona. Za trzy miesiące ma być sfinalizowana umowa. Nie wiadomo co w tej sprawie będzie miał do powiedzenia prezydent-elekt. Podpisanie umów nastąpi już za jego prezydentury. Nie należy oczekiwać, że wszystko odbędzie się bezboleśnie. Są podejrzenia, że wymagania zostały ustawione pod konkretnego producenta, a sama transakcja ma podtekst polityczny. Pracownicy przegranych zakładów w Świdniku i Mielcu zapowiadają protesty. Nie wiadomo jak wpłyną na ostateczne rozstrzygnięcia.
Jak tak dalej pójdzie, Polsce pozostanie organizowanie wczasów agroturystycznych i podziwianie obszarów „Natura 2000”.
 stary.piernik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Informacja dotycząca plików cookies: