niedziela, 31 maja 2015

Dywagacje w niedzielne popołudnie



Przyglądam się wydarzeniom ostatnich dni i tygodni i powiem krótko, za wcześnie na pogrzeb. 
To nie przejęzyczenie. Nie chowajcie jeszcze PO, PSL, czy SLD. Innych też. Oni żyją i przeżywają tylko szok powyborczy. Teraz gorączkowo poszukują przyczyn przegranej i kombinują co zrobić, żeby wyjść na swoje w jesiennych wyborach parlamentarnych. Wielu z tych działaczy partyjnych nic innego nie potrafi, a na bezrobocie się nie wybiera. Tylko nieliczni z nich przekroczyli wiek emerytalny. Dla nich polityka to sposób na życie. Bardzo dobry sposób, który staje się rodzinną tradycją. Jeśli dobrze się przyjrzeć, to znajdujemy przypadki wchodzenia w politykę kolejnego pokolenia. I to się dzieje zarówno po lewej jak i prawej stronie sceny politycznej.
Skoro tak to trzeba na to wszystko spojrzeć inaczej. Uczestniczymy wszyscy w swego rodzaju teatrze. Do ustalenia pozostaje gdzie jest scena, a gdzie widownia? To proste, widownia jest tam gdzie jest większość. Znowu jest problem, bo większość ta dzieli się na bierną i aktywną. Pokazały to ostatnie wybory prezydenckie. Przyjmuję, że część aktywna to ci, którzy reagują na to co się dzieje na scenie. Wybory prezydenckie pokazały, że tych aktywnych jest więcej. Niestety, oprócz wyborów prezydenckich są jeszcze wybory parlamentarne i samorządowe. Nie zapominam też o referendum lokalnym czy ogólnopolskim. Tu jest tylko gorzej. Aktywność widowni czasami spada do żenującego poziomu kilku, czy kilkunastu procent uprawnionych do wyrażenia własnego zdania.
Co innego wymądrzać się u cioci na imieninach, a co innego oderwać się od grilla, czy telewizora i skorzystać z uprawnienia jakie daje karta wyborcza.
Nic nie dzieje się nagle. Po co denerwować niepotrzebnie ludzi skoro można swój cel osiągnąć małymi kroczkami? W 1989 roku wykorzystano entuzjazm społeczeństwa i dokonano zamiany miejsc przy zielonym stoliku. Powód był prosty. W realiach PRL-u nie dało się dalej utrzymać państwa w stanie funkcjonalności. Nie było nic, nawet pieniędzy, bo to co uważano za pieniądze to były „bilety Narodowego Banku Polskiego”. Do czego uprawnia bilet?
Kilku macherów zaproponowało nam terapię szokową. O dziwo społeczeństwo to zaakceptowało w imię wolności i demokracji. Nikt się wówczas nie zastanawiał o jaką wolność i demokrację chodzi? Nawet nasz narodowy mędrzec wyraził z tego powodu wielkie zdziwienie. Ale zostawmy go w spokoju. Macherzy zrobili swoje. Bez większych zakłóceń udało się zrobić coś co dzisiaj nazywają transformacją ustrojową. Trudno to jakoś jednoznacznie zdefiniować. Ci którzy głosowali za zmianami, po latach przekonali się, że poszły nie po ich myśli. Ale z tej drogi nie było już odwrotu.  
Historia rozstrzygnie kto w tej grze okazał się kompletnym dyletantem, a kto zwyczajnym sprzedawczykiem. W pierwszych latach owej transformacji partie polityczne mnożyły się jak króliki.
Z czasem zaczęło się to jakoś porządkować, a czynnikiem stabilizującym okazały się pieniądze, a dokładniej ich brak. Nie wszyscy okazali się wystarczająco przewidujący, czy zaradni. A pieniądze krążyły. Te z okresu podziemnej „Solidarności” i przywożone z Moskwy, jako pożyczka. Jedne i drugie zobowiązywały pożyczkobiorców do rewanżu. To trwa po dzień dzisiejszy.
Życie polityczne zaczęło się stabilizować, ale nie stało się przez to nudne. Zmniejszyła się liczba partii politycznych, ale ilość działaczy politycznych mieści się w normie. Okresowo zmieniają przynależność, część odeszła do biznesu. Samo życie. Ci którzy pozostali w polityce mają inne priorytety. Część z nich należy do partii władzy, a część, która postawiła na złego konia, walczy o przetrwanie. Do wielu w końcu dotarło, że władza nie jest dana raz na zawsze. Jest to o tyle interesujące, że w okresie trwania kolejnej kampanii wyborczej politycy uświadamiają sobie, że sami nie są w stanie wybrać się na kolejną kadencję. Wyborcy jednak są im do czegoś potrzebni. Wobec tego uruchamiają kolejny festiwal obiecywania gruszek na wierzbie, a wyborcy to kupują.
Obserwuję życie polityczne od bardzo dawna i dlatego nie angażuję się w nie. Mam za to dość dobre rozeznanie w tym co się wokół dzieje. Ale ad rem. Nie podzielam poglądu wielu analityków sceny politycznej, że u nas to czy tamto kończy się. Każda scena polityczna musi zawierać pełne spektrum. Musi być coś po lewej stronie, w centrum i po prawej. Nie ma też żadnej równowagi. Zawsze ktoś dominuje i dlatego ta równowaga jest chwiejna. W dyskusjach które toczą się obecnie powtarza się jedno kto? Z kim? Przeciwko komu? Na wyjściu jest zawsze to samo, czyli władza. Początkowo lenistwo polityków powodowało, że nie silili się na opublikowanie programu działania. Teraz to się zmienia. Trwa festiwal obietnic i dyskredytowanie przeciwników politycznych. Jeśli ja obiecuję te gruszki na wierzbie, to w porządku. Jeśli te gruszki obiecuje konkurent polityczny, to wpuszcza was w kanał.
Co z tego wynika? Przynajmniej dla mnie. A więc nie wierzę, że w najbliższych wyborach przepadnie PSL. Dlaczego? To partia z tzw. żelaznym elektoratem wiejskim. Przeżywają wzloty i upadki, ale zawsze wychodzą na swoje. Wyjście na swoje oznacza w tym wypadku pokonanie bariery 5% która gwarantuje miejsce w parlamencie. Skąd więc opinie o ich upadku? Moim zdaniem winne są sondaże. Ankieterzy nie prowadzą badań w środowisku wiejskim, a to wypacza wynik badań. Mamy więc bardziej do czynienia z myśleniem życzeniowym.
Nieco inaczej sytuacja wygląda na lewicy. Lewica od lat nie potrafi się zdefiniować. Pod pojęciem lewicy rozumiano co innego przed wojną, w pierwszych latach powojennych i obecnie. Miesza się lewicę ideologiczną i socjalną. Skutek jest taki, że zwolennicy lewicy szukają swego miejsca w różnych niszach. Jest to środowisko LBGT, środowisko lewicy laickiej, środowisko związków zawodowych itd. W nadchodzących wyborach parlamentarnych zaczyna zwracać się uwagę na konieczność wyodrębnienia tych ruchów i utworzenia federacji lewicy. Politycznie oznacza to konieczność pokonania progu 8% zamiast 5%.
No dobrze, a co z centrum, co z prawicą? Tu też jest spory problem, bo uczciwie mówiąc ta prawica w dużej mierze różni się tylko nazwą i nazwiskami kierownictwa. To uproszczenie, zgoda. Ale degeneracja PO powoduje, że jej sponsorzy próbują wykreować nową formację z tego samego elektoratu. Tu znowu widać rękę macherów od manipulacji medialnej. Nazwa „Stowarzyszenie NowoczesnaPL” jest tak samo dobre jak „Stowarzyszenie Ordynacka”. Jak słyszę wystąpienie
R. Petru, który obiecuje, że oni potrafią, że zrobią to lepiej niż poprzednicy, mam przed oczami nieboszczyka A. Leppera który też mówił: „oni już byli”. Może zrobią, może nie zrobią. 8 milionów głosów oddanych na Komorowskiego to poważna siła. Czy wszyscy poprą jesienią PO? 
W tle jest jednak ważniejsze pytanie: co z wyborcami Kukiza? Te ponad 3 miliony może kogoś wesprzeć, albo zlekceważone, pozostanie demonstracyjnie w domu.
Tymczasem wszyscy główkują jak zmobilizować elektorat żeby frekwencja w wyborach parlamentarnych znacznie przekroczyła dotychczasowe niecałe 50%? Ale za tym kryje się też groźba niewiadomej. Na kogo zagłosują ci dotychczas niezdecydowani? 
Co jakiś czas wraca się do pomysłu, żeby udział w głosowaniach był obowiązkowy. Kłopot polega na tym, że nikt nie ma pojęcia jaki byłby wówczas wynik wyborczy. Dlatego dotychczas najsilniejsze partie boją się takiego eksperymentu. Co innego narzekać na niską frekwencję, a co innego przegrać gdy wyborcy gremialnie ruszą do urn.
stary.piernik

2 komentarze:

  1. stary.piernik31 maja 2015 21:56

    http://www4.rp.pl/artykul/1205242-Startuje-projekt-Petru.html
    Już w pierwszych godzinach po zjeździe założycielskim posypały się jak z rogu obfitości komentarze. Ich ton jest raczej jednakowy. To efemeryda, która niekoniecznie musi przekroczyć próg wyborczy. Szacuje się, ze ilość zwolenników nie powinna przekroczyć około 500 tysięcy głosów wyborczych. Bardziej interesujące może być ustalenie sponsora, czy sponsorów tego ruchu.
    Ciekawy jest komentarz Kukiza http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,145400,18026902,Pawel_Kukiz_komentuje_NowoczesnaPL__Partia_bankow.html#Czolka3Img

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś umyka nam z pola widzenia temat Ukrainy. Tymczasem
    http://dziennik-polityczny.com/index.php/bezpieczenstwo/2281-szef-sg-wp-gen-mieczyslaw-gocul-wkrotce-zaczynamy-szkolenie-batalionu-oun

    Czy nasze elity pracują na Trybunał Stanu za podejmowane decyzje?

    OdpowiedzUsuń

Informacja dotycząca plików cookies: