niedziela, 7 grudnia 2014

Podsumowań ciąg dalszy 1/2



Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy. To hasło bolszewików stało się aktualne jak nigdy. 
Czy ja staję się radykałem? Chyba jednak nie. Sam uważam się za chłodnego realistę, ale patrząc na to co wyczynia waadza, krew mnie zalewa.
Opada kurz po wyborach samorządowych i obraz który się z niego wyłania napawa zgrozą. 
W co myśmy się wkopali? Gdzie te przypadki i zbiegi okoliczności? To wszystko odbyło się zgodnie z misternie przygotowanym i zrealizowanym planem! W poszczególnych fragmentach wyglądało to na działania przypadkowe, ale z perspektywy nawet kilkunastu dni ten obraz wygląda zdecydowanie inaczej. To robota wytrawnych graczy politycznych, czy jak kto woli manipulatorów. Wszyscy, w tym społeczeństwo, świadomie czy nieświadomie, odegrali swoje, wyznaczone im role. Opisał to szczegółowo i jak zwykle ze znawstwem A. Ścios tu http://bezdekretu.blogspot.com/2014/12/puapka-demokracji.html#comment-form
Od lat prześladuje mnie jeden dylemat. Polska jest blisko 40-milionowym narodem. Jednak kiedy dochodzi do demonstracji ulicznych bierze w nich udział kilka, czy kilkanaście tysięcy ludzi. I to odbierane jest jako sukces. W corocznych pokojowych Marszach Niepodległości udaje się zgromadzić kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Marszom tym towarzyszą niestety burdy inspirowane przez agenturę policyjną. Nikt samodzielnie myślący nie ma co do tego cienia wątpliwości. W porównywalnej ludnościowo Ukrainie, na Majdanie protestowało kilkaset tysięcy i to nie jeden dzień. Akurat ten przykład może być nie najszczęśliwszy, bo różnie się o tych wydarzeniach mówi. Ale ostatnio w Belgii, w sprawach które u nas przeszły właściwie bez echa, chociaż dotyczyły spraw żywotnych nie tylko dla przechodzących na emeryturę, protestowało kilkaset tysięcy ludzi. Protesty przebiegały bardzo burzliwie. http://prawo.money.pl/aktualnosci/wiadomosci/artykul/protesty-w-belgii-100-tysiecy-osob-na,55,0,1653815.html
We Francji protesty organizowane przez centrale związkowe gromadzą ponad milionowe tłumy. http://www.money.pl/archiwum/wydarzenia/protesty;we;francji.html Tam demonstracje uliczne to chleb powszedni. W Niemczech jest podobnie. http://www.money.pl/archiwum/wydarzenia/protesty;w;niemczech.html Motywy są różne. A do tego dochodzą jeszcze strajki, które skutecznie paraliżują gospodarkę tych krajów. Można tu wspomnieć jeszcze o Włoszech, Hiszpanii i Grecji.
Jak na tym tle wygląda Polska? Powiem krótko, żałośnie. Kolejne rządy po 1989 roku robią ze społeczeństwem co chcą. Protesty, jeśli mają miejsce, są rachityczne i bezskuteczne. Brakuje mi odpowiedzi dlaczego? Nie mamy przeciwko czemu protestować? Nie chcemy, bo nie wierzymy w skuteczność protestu? Czy najzwyczajniej w świecie boimy się konsekwencji?
Ja nie nawołuję do protestów. Przedstawiam tylko problem do przemyślenia. 
Minęło 25 lat od powstania czegoś co nazwano III RP. Jest to chwyt propagandowy, bo oficjalnie nazwa naszego kraju to Rzeczpospolita Polska, nie żadna tam III Rzeczpospolita. Pranie mózgów przez te lata spowodowało, że nie protestowaliśmy skutecznie przeciwko przemianom, które doprowadziły do uwłaszczenia nomenklatury partyjnej na majątku narodowym. Do wyprzedaży za bezcen majątku narodowego, który wypracowały pokolenia Polaków po II wojnie światowej. Do totalnej dewastacji substancji materialnej będącej własnością nas wszystkich. Zbyt wielu jest takich, którzy uważają, że Polska powinna pozostać skansenem Europy.
Nie chciałem tego napisać, ale muszę. Zmowa magdalenkowa doprowadziła do tego, że wierutnym kłamstwem stało się powiedzenie J. Szczepkowskiej, że 4 czerwca 1989 roku runął w Polsce komunizm. Po pierwsze tego komunizmu nigdy w Polsce nie było. Nie zdążyliśmy go zbudować. Doszliśmy do etapu socjalizmu. Można wręcz powiedzieć, że jest to kłamstwo założycielskie tej III RP. 
Na tej bazie budowany jest od 25 lat system polityczny Rzeczpospolitej Polskiej. W okresie początkowym, po 1989 roku mieliśmy ponad 160 partii politycznych, które starały się mieć swoje reprezentacje w Sejmie kolejnych kadencji. Umiejętne kuglowanie uczestników zmowy magdalenkowej ordynacją wyborczą doprowadziło do zabetonowania sceny politycznej. Dzisiaj mamy dwie partie, wzajemnie zwalczające się i parę partii z kategorii kanapowych, które ciągle odgrywają rolę języczka u wagi, a przez to są wyjątkowo szkodliwe dla Polski. Każda z tych partii, jeśli ma jakiś program działania, to tylko na czas wyborów. Niektóre partie nawet tego nie mają. 
W rezultacie wygrana w wyborach sprowadza się do rozdawnictwa posad. Oczywiście dla swoich. 

stary.piernik

3 komentarze:

  1. Witam
    Bardzo dobry tekst. Podpisuję się pod nim w całości.
    Ale nie znajduję w nim odpowiedzi pytanie: dlaczego tak się dzieje w Rzeczpospolitej Polskiej? Czy zabito w nas coś co działało do końca lat osiemdziesiątych?

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam
    Czy jest odpowiedź na pytanie dlaczego? To trudne pytanie i odpowiedź jeszcze trudniejsza. Moja odpowiedź też nie jest wyczerpująca.
    Początków trzeba według mnie szukać w czasach PRL-u. W systemie wychowania i nauczania, czy odwrotnie. Starano się wówczas dyskredytować takie pojęcia jak patriotyzm i wychowanie patriotyczne. Rację bytu miał internacjonalizm i powiedzenie, że ojczyzna jest tam, gdzie jest mi dobrze. Historię, zwłaszcza najnowszą historię Polski, traktowano po macoszemu i zwyczajnie zakłamywano ją. Dla tych, którzy się nie zgadzali istniała literatura drugiego obiegu. Ale ta nie była dostępna wszędzie. Dla znikomej części był przekaz bezpośredni świadków tamtych czasów. Lata 80-te nieco to zmieniły, ale przyniosły nowe problemy. Tym razem bytowe. Przemiany po 1989 roku przyniosły nowe nadzieje, ale po kilku latach co bystrzejsi obserwatorzy zaczęli sobie zdawać sprawę, że społeczeństwo padło ofiarą kolejnego oszustwa ze strony polityków, do których dołączyły media opanowane już przez kapitał obcy. Mówi się o polskojęzycznych mediach niemieckich itd. Dzisiaj powoli pojawiają się opracowania syntetyzujące wiedzę o wydarzeniach sprzed 20-25 lat. Nie mówi się w nich prawdy do końca. Ta prawda jest ciągle niewygodna dla elit.
    W początkach lat 90-tych mieliśmy autorytety z Kościołem Katolickim i jego hierarchami na czele. Były zawody zaufania społecznego. Dzisiaj udało się to wszystko rozmontować. To nie nastąpiło z dnia na dzień. Odbywało się w sposób na co dzień niezauważalny.
    A elity nie próżnowały. Ratując gospodarkę od zapaści w rzeczywistości doprowadziły do przejęcia za bezcen tej gospodarki i majątku narodowego przez kapitał spekulacyjny. To wywindowało na niebotyczny poziom bezrobocie. Upadek i przejmowanie wielkich zakładów spowodowało drastyczny spadek znaczenia ruchu związkowego. W efekcie nie miał kto skutecznie upominać się o prawa pracownicze. Demonstracje uliczne w wykonaniu kilku czy kilkunastu tysięcy, nie robiły na władzy wrażenia. Doszło do masowej emigracji zarobkowej. Początkowo fachowców z podstawowym i średnim wykształceniem, ale ze słabą znajomością języków obcych. Z czasem dołączyli ci z wyższym wykształceniem i kwalifikacjami uznawanymi przez międzynarodowe korporacje. W kraju pozostali emeryci, chorzy i bierni, którzy boją się nowego. Emigracja dzisiaj to około 3 milionów ludzi w okresie największej aktywności zawodowej. Kto więc w kraju ma protestować, czy przynajmniej buntować się?
    Obserwując rozwój wydarzeń na świecie dochodzę do wniosku, że nie wszystko stracone. Nikt nie jest w stanie przewidzieć co może wyrwać społeczeństwo z letargu i przezwyciężyć strach przed nieznanym. Bardziej obawiam się, że w wyniku takiej zmiany do władzy znowu dojdą nie ci lepsi, tylko cwańsi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Do tego co napisałem wcześniej dorzucę jeszcze kilka zdań na temat młodego pokolenia, a szczególnie procesu nauczania. Jestem od dawna emerytem i można mi to i owo zarzucać. Trzeba jednak najpierw znać mnie osobiście. Ale wróćmy do meritum.
    Dążenie do odnowy nie ominęło oczywiście systemu nauczania. Poza działaniami pozornymi w rodzaju zmiany systemu z „szkoła podstawowa – liceum/technikum/szkoła zawodowa – wyższa uczelnia/szkoła pomaturalna” na niby zmiany poprzez wydłużenie okresu nauki obowiązkowej i prywatyzację szkolnictwa, intensywnie majstruje się przy tzw. podstawie programowej. Jaki jest tego cel? Według mnie prosty jak konstrukcja cepa. Władza nie potrzebuje społeczeństwa wykształconego. Jej potrzebny jest człowiek przyuczony do wykonywania ściśle określonej pracy, przy taśmie produkcyjnej, czy za biurkiem. Praca koncepcyjna przeznaczona jest dla nielicznych.
    Na efekty nie trzeba było długo czekać. Zlikwidowano szkolnictwo zawodowe, a prywatyzacja w szkolnictwie wyższym spowodowała, że za opłatą otrzymuje się dokument którego wartość użytkowa nie przekracza wartości papieru na którym został wydrukowany. Ostatnio spotkałem się z informacją, że absolwenci kierunków informatycznych nie radzą sobie z napisaniem niezbyt skomplikowanego programu. Jeszcze niedawno nasi informatycy-programiści byli rozchwytywani na rynkach nie tylko krajowych, ale i zagranicznych. Owszem trafiają się wybitne jednostki, ale to tzw. samorodki których nigdy nie brakowało.
    Wiedza ogólna absolwentów szkół wszystkich szczebli pozostawia wiele do życzenia. Niestety, tej potrzebnej wiedzy nie wynosi się bazując wyłącznie na owej nieszczęsnej podstawie programowej. Potrzebny jest dom rodzinny i samokształcenie, a to wymaga czasu i samozaparcia. A świat wokół kusi. Nie zastąpi tego komputer z dostępem do internetu. Jest tu jednak już nie iskierka, ale duża iskra nadziei. Świadczą o tym różne akcje podejmowane przez młode pokolenie. To coraz częściej pojawiające się grupy rekonstrukcyjne, które biorą udział w szerszym przyswojeniu społeczeństwu scen z różnych wydarzeń historycznych. To odtworzenie organizacji istniejących jeszcze w czasach zaborów np. Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół”. To jest nowa moda wśród młodego poolenia i należy jej udzielać wszelkiego wsparcia.

    OdpowiedzUsuń

Informacja dotycząca plików cookies: