Upowszechnienie
dostępu do internetu wpłynęło znacząco na wymianę myśli. To truizm. Prasy nie
musimy kupować, żeby przeczytać interesujący nas artykuł. Mało tego, możemy te
teksty komentować na bieżąco i komentarze publikować w sieci. Warunek jest taki,
żeby wszyscy mieli jednakowe szanse. Z tym jest gorzej. Nie każdy wykupuje
dostęp do e-gazety /tytuł mniej istotny/ i nie każdy jest zainteresowany
wykupem dostępu do konkretnego artykułu. Ale … czemu ma służyć otwieranie
dyskusji pod tekstem z którego można przeczytać jedno, czy dwa zdania? Bo za resztę
trzeba zapłacić? Nie chodzi o cenę ale o zasadę. Często okazuje się, po zapoznaniu
się z całością tekstu trzeba uznać to za stratę czasu i pieniędzy. Dlaczego o
tym piszę? Skłoniły mnie do tego dwa teksty zamieszczone ostatnio w „Rzeczpospolitej”.
http://www.rp.pl/artykul/61991,1151530-Nie-chodzi-o-prawde.html?referer=redpol
i http://www.rp.pl/artykul/61991,1155803-Nedza-brazownikow-historii.html?referer=redpol
Kwitnie moda
na futurystykę w kategorii historia alternatywna. Bardzo wdzięcznym tematem
stała się historia Polski okresu II wojny światowej, a ściślej, jej początku. Z
kim i przeciwko komu? Mędrków nie brakuje. Moim zdaniem te dywagacje nie są
warte nawet papieru na którym je spisano. Łatwo jest filozofować z perspektywy
ponad 70 lat od tamtych wydarzeń. Tylko te enuncjacje do niczego nie prowadzą. Chyba
tylko do stwierdzenia, że dzisiaj byłoby jeszcze gorzej.
Okres
międzywojenny to była budowa zrębów państwa polskiego. Od infrastruktury
poczynając, na polityce zagranicznej kończąc. Społeczeństwo w swej masie
polityki zagranicznej nie rozumiało i nie rozumie, ale instynktownie wyczuwa co
jest dla państwa dobre, a co jest szkodliwe. Przed II wojną światową wiadomo
było, że żyjemy między dwoma wrogimi nam państwami, Niemcami i Rosją Radziecką.
Rządzący Polską doskonale wiedzieli, że nie mogą jawnie wejść we współpracę
wojskową z żadnym z tych państw ze
względu na spodziewany opór społeczeństwa. Pamięć zaborów była ciągle zbyt
świeża. Co im więc pozostawało? Budowa sojuszy politycznych i wojskowych z
potencjalnymi wrogami Niemiec i próba
neutralizacji stosunków z Rosją. Nie przewidziano wojny na dwa fronty, bo
dopiero na początku 1939 roku Sztab Generalny zaczął przygotowywać się do
takiego rozwoju wydarzeń. Francja i Anglia naszym kosztem zyskały czas na
przygotowanie się do czekającej ich wojny. Wcześniej preferowały pokój za
wszelką cenę. Nie wiadomo jak rozwinęłaby się sytuacja, gdyby III Rzesza
zaatakowała najpierw Francję.
To co stało się we wrześniu 1939 roku dowiodło, że
Polska żyła wśród wrogów, bo wszyscy sąsiedzi skorzystali z okazji żeby
uszczknąć coś dla siebie.Mieliśmy zbyt
długie granice i niekorzystne ukształtowanie terenu do ich obrony. W trybie
ekspresowym budowano fortyfikacje. Przykładem umocnienia nad Wizną. Modernizowano
uzbrojenie i to w takim tempie, że nie udało się w całości wykorzystać go w
walce. Przykładowo, rusznice przeciwpancerne przekazano do jednostek w
fabrycznych skrzyniach bez dokładnej informacji co zawierają. Nie było więc
możliwości przeszkolenia obsług, a co ważniejsze, użycia ich w boju. Nieszczęścia
dopełniła pogoda; końcówka lata, sucha i słoneczna. Idealna dla szybkiego
przemieszczania się wojsk pancernych i lotnictwa. Stąd udany blitzkrieg.
Można dyskutować
na temat roli naszych ówczesnych polityków. Można się zgodzić, że nie wszyscy
dorośli do ról jakie wyznaczyła im historia. Ale też warto postawić pytanie jak
to wyglądałoby dzisiaj?
Wojskowi
okresu międzywojennego mieli za sobą doświadczenie frontowe. Ale … z pustego i
Salomon nie naleje. Polska była państwem na dorobku. Nie miała wystarczającej
pomocy ekonomicznej z zewnątrz. Ze środków własnych nie była w stanie stworzyć
nowoczesnej armii, zdolnej skutecznie przeciwstawić się agresywnej III Rzeszy. Zrobiono
tyle ile się w tamtych warunkach dało. Z jednym może wyjątkiem. Spotyka się informacje,
że przed aneksją Czechosłowacji przez III Rzeszę była możliwość przejęcia czeskiego
uzbrojenia. Tego nie zrobiono. Ten wątek nie jest wystarczająco opracowany
historycznie po dzień dzisiejszy.
Osobiście
bardziej daję wiarę twierdzeniom, że Czesi mieli w polityce zagranicznej inne
priorytety i oficjalnie bardziej widzieli w Polsce wroga niż przyjaciela. Post
factum można twierdzić wszystko. Liczą się jednak wyłącznie fakty.
stary.piernik
Blisko 70 lat po II WW uznać za stracone?
OdpowiedzUsuńhttp://www.rp.pl/artykul/61991,1155521-Rozmowa-z-Romualdem-Szeremietiewem.html
Generał Skrzypczak twierdzi, że nasza armia jest zdolna bronić kraju zaledwie przez trzy dni. Przypomnę, że w 1939 roku broniliśmy się przed napaścią dwóch mocarstw przez ponad 30 dni. A więc obecne możliwości obronne są dziesięciokrotnie mniejsze niż w 1939 roku - mówi Romuald Szeremietiew.