Kto mi wytłumaczy na czym
polega sukces osiągnięty przez premierę w Brukseli? http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,16856589,UE_uzgodnila_ramy_polityki_klimatycznej_do_2030_r_.html#BoxWiadTxt
Wyobraźni mi raczej nie
brakuje, ale trudno mi się go dopatrzeć. Jak brzmi owo porozumienie?
Cytuję: „Unia Europejska
ograniczy emisję dwutlenku węgla o co najmniej 40 proc. do 2030 r. względem
1990 r.”
Tak miało być, o tym
wiedzieliśmy przed spotkaniem, czyli UE nie zrezygnowała ze swych aspiracji do
bycia wiodącą w walce o ograniczenie emisji CO2 na świecie. Osiągnięto to
dzięki kompromisowi:
„Kompromis przewiduje, że
mniej zamożne kraje UE, wśród nich Polska, będą mogły przekazywać darmowe
pozwolenia na emisję dwutlenku węgla elektrowniom do 2030 r. O taki zapis
walczyła premier Ewa Kopacz. Bez takiej klauzuli byłoby trudno powstrzymać
podwyżkę cen energii elektrycznej w Polsce. Według źródeł dyplomatycznych
Polska energetyka będzie mogła otrzymać pulę darmowych uprawnień o wartości 31
mld zł.”
Ile nas to będzie kosztowało
per saldo? Tego nie wiem. Może wkrótce padną jakieś liczby. Rekompensatą dla Polski
ma być 7,5 mld zł do 2030 roku wypłacone przez EBI, na modernizację naszej
energetyki, rzekomo bez jakichś utrudnień.
Co za takie pieniądze można
zrobić w branży energetycznej? Znowu zacytuję komentatora spod linkowanego
tekstu:
„A
co to jest to 31 mld PLN na modernizację węgla. Szacowany koszt elektrowni
atomowej to około 20mln PLN/MW, jeżeli mamy choćby 30% produkować z atomu. W
Polsce obecnie produkuje się z węgla około 30.000 MW, czyli zbudowanie
odpowiedniej ilości atomówek produkujących 10.000 MW to koszt około 200 MLD (szacunki
PGE Energia Jądrowa z 2014. ). Wniosek, do 2030 r. UE dała nam 15% kosztów
niezbędnych inwestycji ( o ile będziemy budować tanie atomówki, a nie drogie
wiatraki), a o pozostałe 85% niech Polaczki się martwią sami. Zastanawiam się,
jak wyglądałyby te negocjacje gdyby nasza Pani premier poświęciła chociaż 15
min na przygotowanie do tych negocjacji, które zajęło mi zebranie tych danych.
No i pytanie, czy Pani premier potrafi przeprowadzić rzetelną analizę finansową
czegokolwiek.”
Co mamy po drugiej stronie
tej sielanki? Ano to, że takich ograniczeń nie biorą na siebie USA, Rosja,
Chiny, Indie i cała Ameryka Południowa. Dla nich ważniejszy jest rozwój
gospodarczy i miejsca pracy.
Żeby nie było wątpliwości,
jestem zdecydowanym przeciwnikiem tej polityki ograniczania emisji CO2 dla
samej zasady. To jest ze szkodą dla naszego rozwoju gospodarczego. Pieniądze wpłacane
jako haracz do kasy UE powinniśmy przeznaczać właśnie na modernizację naszej
energetyki. Przypomnę tu, że mamy przestarzałe bloki energetyczne i jeszcze
bardziej przestarzałe sieci przesyłowe. Pisałem o tym wielokrotnie. Te
modernizacje są kosztochłonne, ale przynoszące wymierne korzyści finansowe. Ich
wykonanie w zasadniczy sposób ograniczy nasz deficyt w energetyce.
Tak na marginesie, kiedy się
dowiemy jaka była cena kompromisu w odniesieniu choćby do Francji? Do czego
zobowiązała się premiera? Coś nowego w temacie budowy naszych elektrowni
atomowych?
Do pełnego obrazu sytuacji stawiam
pytanie: jaki jest związek powyższych działań ze stopą bezrobocia? http://forsal.pl/artykuly/769123,eurostat-stopa-bezrobocia-w-polsce-i-krajach-ue-listopad-2013.html
stary.piernik
W uzupełnieniu do powyższego:
OdpowiedzUsuńŚwiat zachodni, wykorzystując swoją przewagę techniczną, technologiczną i naukową, ciągle narzuca pozostałym nowe ograniczenia, po to by powiększać tą przewagę. Taka role spełniają normy serii ISO 9000, ISO 14000 i ISO 18000. Później dołączono do tego walkę z dziurą ozonową, poprzez eliminowanie z użycia freonu. Teraz taką role spełnia walka o ograniczenie emisji CO2.
Rzecz w tym, że wszystkie raporty, które mają uzasadniać tą walkę, nie są do końca wiarygodne. Ale o tym dowiadujemy się dopiero post factum.
Dorzucam jeszcze taki tekst:
OdpowiedzUsuń"... John Coleman, znany w Stanach Zjednoczonych meteorolog, jest jednym z niewielu, który otwarcie głosi iż globalne ocieplenie to jedno wielkie oszustwo. Człowiek ten wielokrotnie oświadczał, że zjawisko nie zostało potwierdzone naukowo i mamy tu do czynienia z przekrętem, w którym biorą udział zarówno naukowcy, jak i politycy.
Meteorolog w otwartym liście do Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC) napisał, że rosnące globalne temperatury są zjawiskiem naturalnym i nie zostały wywołane przez czynnik ludzki. Dodał również, że oceany nie rosną w tak szybkim tempie jak zostało to stwierdzone przez uczonych a pokrywa lodowa na biegunach wciąż rośnie.
Coleman napisał, że większość swojej wiedzy czerpie z odkryć dokonywanych przez agencję NIPCC, czyli pozarządowego, międzynarodowego panelu naukowców, którzy na własną rękę badają dowody analizowane przez IPCC i chcą wystosować swoją niezależną opinię. Meteorolog przekonuje iż nie było, nie ma i nie grozi nam żadne globalne ocieplenie.
W przeszłości, John Coleman wielokrotnie określał omawiane zjawisko jako największy przekręt w historii, w który uwikłani zostali naukowcy i politycy z pobudek politycznych. NASA była również przez niego oskarżana o celowe manipulowanie danymi temperatury na świecie...."
zmianynaziemi
No to jeszcze zacytuję RAZ-a (chociaż nie zawsze się z nim zgadzam):
OdpowiedzUsuń"... Prawdziwym testem dla pozycji Polski w Europie będzie zbliżający się wielkimi krokami szczyt "klimatyczny". Szczyt, na którym bogate państwa forsują morderczy dla polskiej gospodarki plan "redukcji emisji" dwutlenku węgla. W praktyce oznaczający co najmniej dwukrotny wzrost ceny energii w Polsce, konieczność zamknięcia naszych kopalń i większości elektrowni, i całkowite, kolonialne uzależnienie od energii europejskich hegemonów, głównie oczywiście Niemiec.
Aż nie mam sił powtarzać po raz kolejny argumentów, dobrze znanych i uparcie nie przyjmowanych do wiadomości, że "polityka klimatyczna" to humbug, szwindel stulecia i megaprzekręt, w którym o lepsze idą ideologiczna hucpa, cynizm wielkich korporacji i neoimperializm zachodnich rządów.
Dwutlenek węgla odpowiada tylko za 3 proc. całego efektu cieplarnianego w skali globu. Cała sztuczna jego produkcja przez człowiek to zaledwie jeden procent naturalnej - wytwarza ten gaz głównie przyroda; jeden wybuch wulkanu wyrzuca go do atmosfery tyle, ile ludzka gospodarka przez kilka lat, a rocznie wybuchów wulkanów mamy około czterdziestu. Wreszcie, jeśli nawet przyjąć, że redukowanie emisji CO 2 ma jakikolwiek sens, to co zredukuje u siebie Europa, to z nawiązką wypuszczą w atmosferę Ameryka, Chiny i rozwijające się kraje Azji i Ameryki Południowej, które brednie o "polityce klimatycznej" mają głęboko gdzieś.
Krótko i po wojskowemu: ten szwindel (jak i w ogóle "ekologia" na modę Unii Europejskiej) służyć ma temu, żeby bogate państwa Europy utrzymały dominację nad biednymi, i żeby te biedne zdane były na łaskę metropolii, nie mając najmniejszej możliwości ich w rozwoju cywilizacyjnym dogonić...."
Rafał Ziemkiewicz
Ważne uzupełnienie dotyczące "przekrętu" klimatycznego:
OdpowiedzUsuńMarzec 2007 – Prezydent Kaczyński podpisuje tak zwane Konkluzje Rady Europejskiej, czyli zgodę na dalsze zajmowanie się tematem, na prace analityczne i koncepcyjne. Coś w rodzaju postanowień ogólnych, ale do negocjacji. Nie podpisuje wówczas żadnego pakietu klimatyczno-energetycznego, jak to usiłują nam zasugerować co bardziej prymitywni krętacze z partii rzekomo obywatelskiej. W tych konkluzjach zawierających cele i poziomy ograniczeń emisji CO2 był jeden niesłychanie kluczowy termin – redukcje będą liczone od roku bazowego 1990. To dla Polski niezwykle korzystne, gdyż od tej daty w Polsce zlikwidowano wiele zakładów emitujących olbrzymie ilości CO2. Z tego względu zakładana wówczas przez Komisję Europejską redukcja o 20 procent do roku 2020 była dla naszego kraju bezpieczna, gdyż od 1990 zredukowaliśmy CO2 aż o 30 procent.
Lipiec 2008 – Znamienny sygnał: na stronie Parlamentu Europejskiego ukazuje się artykuł, w którym mowa jest już o roku 2005 jako bazowym dla obliczania redukcji CO2. W artykule ważna informacja:
Grupa krajów pod przewodnictwem Węgier (Bułgaria, Estonia, Łotwa, Litwa, Rumunia i Słowacja) oceniają jako nieuczciwe uznanie roku 2005 za rok wyjściowy. Twierdzą, że rozwiązanie to jest „uszyte na miarę” bogatszych, starszych krajów członkowskich i nie odzwierciedla cięć, jakich dokonały nowe kraje członkowskie od 1990 roku, w ramach restrukturyzacji ich postkomunistycznego przemysłu”.
Ktoś powie, że to tendencyjne:
OdpowiedzUsuńzdaniem Krzysztofa Szczerskiego (PiS), decyzje podjęte na szczycie UE, oznaczają wzrost cen energii w Polsce. - To porozumienie uderza nie tylko w energetykę, podjęto decyzje o uderzeniu także w rolnictwo, transport i przemysł budowlany - podkreślił. - Decyzje, na które zgodziła się Kopacz są przeciw Polsce - oświadczył poseł PiS.
Ktoś potrafi to sprostować z użyciem racjonalnej argumentacji?
Podoba mi się ten wątek, więc będę dorzucał do pieca:
OdpowiedzUsuń"OZE jest projektem politycznym, więc nie bardzo stosuje się do rachunku ekonomicznego. Państwo może dowolne źródło energii uczynić z dnia na dzień opłacalnym lub nie opłacalnym dzięki sterowaniu podatkami i dotacjami.
Widzi to prosta ludność. Najpierw opłaca się grzać gazem, potem trzeba wywalić piec gazowy, bo opłaca się ekogroszek. Rok później najtaniej wychodzi drewno z lasu. I trwa taka szamotanina bez końca.
Sensu w tym nie ma. Wybór paliwa powinien wynikać ze swobodnej konkurencji nieregulowanych cen. Tyle że wtedy wybór padnie raczej na nieszczęsny wungel, którego jest niestety sporo w biednych krajach, a jakoś przykręcić ich przemysł trzeba, żeby nie bogaciły się niepotrzebnie.
PS
Im większy udział paneli słonecznych i wiatraków w ogólnej produkcji energii, tym wyższe rachunki za prąd. Ludność niemiecka zaczyna szemrać. Z atomówek i z węglówek mieli taniej.
Dopiero teraz przychodzi opamiętanie po ogłoszeniu sukcesu negocjacyjnego premiery. http://www.rp.pl/artykul/11,1151546-Polska-i-inne-kraje-chca-zapisu-o-rewizji-celow-klimatycznych-po-2015.html
OdpowiedzUsuńOpcją było zawetowanie. Świat by się dlatego nie skończył. Polska wzięła na siebie zobowiązania w ciemno. Dopiero w przyszłym roku odbędzie się światowa konferencja klimatyczna w Paryżu. Nie wiadomo jakie będą przyjęte ustalenia. Dzisiaj też nie wiemy jak się przełożą na pieniądze obiecanki złożone Kopacz na spotkaniu w Brukseli. Więc lepiej było zawetować i poczekać.
Rok nie wyrok.