poniedziałek, 28 maja 2018

Kto? Kiedy? dlaczego i po co? nas podzielił i dzieli dalej? 2/2



 cd
Po 1989 roku władza przeszła w ręce grupy osób zaakceptowanej przez władze PRL-u podczas rozmów w Magdalence. Ten stan realnie trwa po dzień dzisiejszy. Tu należy, według mnie, szukać przyczyn podziałów wewnątrz społeczeństwa polskiego. Podziały są efektem frustracji społeczeństwa które zorientowało się, że znowu coś poszło nie tak. Te podziały są umiejętnie podsycane przez siły zewnętrzne, krótko mówiąc agenturę. Często wskazuje się na organizacje NGO finansowane przez kapitał obcy np. z Niemiec, USA, Norwegii. Brakuje regulacji prawnych które porządkowałyby ten obszar. Nie wolno zapominać o agenturze związanej z Federacją Rosyjską. Liczbę tych agentów, mniej lub bardziej zakamuflowanych, ocenia się na około 50 tysięcy.
Dopiero dzisiaj otwarcie mówi się, że po 4 czerwca 1989 roku uzyskaliśmy pozory demokracji, podobnie jak stwierdzeniem na wyrost było zdanie wyrażone przez Joannę Szczepkowską, że w Polsce skończył się komunizm. Czasem podnosi się wątpliwość, czy ten komunizm w Polsce faktycznie istniał.
Euforia i wiara w nadejście „nowego” zaowocowała gigantycznym zadłużeniem państwa wobec zagranicy, upadkiem gospodarki, blisko 25% bezrobociem, szabrem majątku narodowego, uwłaszczeniem się nomenklatury partyjnej i rozbuchaniem życia politycznego które zaowocowało powstaniem ponad 160 partii politycznych.  Kilka kolejnych lat zajęło zredukowanie liczby partii do kilkunastu, a ostatecznie kilku.
Jak na zakompleksiony naród przystało, wpuściliśmy do Polski „Zachód” z jego kapitałem i towarami. Żartuję. To ówcześni rządcy Polski ponoszą za to odpowiedzialność, ale nigdy nie spotkała ich kara.
Co otrzymaliśmy w zamian? Znowu temat na oddzielne opowiadanie. Z kraju o średnio rozwiniętej gospodarce, w skali swiatowej, staliśmy się rynkiem zbytu dla produkcji „Zachodu”, rezerwuarem taniej siły roboczej, montownią produktów finalnych rynku motoryzacyjnego, elektroniki użytkowej i sprzętu gospodarstwa domowego, a także składowiskiem śmieci z którymi nie radzi sobie „cywilizowany” świat. Równolegle sprzedawaliśmy za bezcen wszystko co ktokolwiek chciał kupić.
Na efekty nie trzeba było długo czekać. Nie mieliśmy dość siły żeby budować wszystko od nowa /nie było zresztą takiej potrzeby/, nie potrafiliśmy za to skutecznie reformować tego co nam zostało. Weszliśmy w etap działań pozornych trwających po dziś dzień. Zawiera się to w powiedzeniu przypisywanym Rzeplińskiemu „co zrobić żeby wszystko pozostało po staremu?”
Tworzyliśmy i tworzymy nowe prawo na wagę, bez dbałości o jego jakość. Ta mnogość prawa sprzyja kolejnym kantom nazywanym dzisiaj aferami, ze względu na ich skalę. Przyjęliśmy nową konstytucję, jak się później okazało, napisaną pod określony układ polityczny. Do tej konstytucji po 20 latach nie wydano części przepisów wykonawczych! Temu wszystkiemu towarzyszyły przez lata protesty społeczne, ale … najczęściej nieskuteczne, bo stało za nimi nie całe społeczeństwo, czy jego zdecydowana większość,  a jedynie grupy interesów. Przyczyniło się do tego skuteczne rozbicie ruchu związkowego. Po 1989 roku nie zdarzyło się nigdy żeby na ulice wyszło jednocześnie więcej niż 100 tysięcy ludzi! W 38 milionowym państwie! Tymczasem na zachodzie Europy pod byle pretekstem potrafią wyjść na ulice miliony obywateli.
Jaką rolę w III RP odgrywają partie polityczne? Dobre pytanie. Zacząć trzeba od tego jak powstawały? Znalazły się tutaj przepoczwarzone partie, istniejące w PRL-u, a więc PZPR, ZSL i SD, a także nowe, uważające się za nowoczesne i demokratyczne. Co tu może dziwić? Mnie dziwi przede wszystkim to, że te partie nie miały własnych funduszy na działalność. Pamiętamy tzw. pożyczkę moskiewską Leszka Millera. Nie wiadomo w czym  była ona gorsza od pieniędzy z niemieckich kont którymi wspierały się KLD i PO?
Te przypadki stawiają pod znakiem zapytania suwerenność polityczną tych partii. Jednak to one przez długie lata realizowały politykę wewnętrzną i zagraniczną III RP. Pytanie z jakim skutkiem? Znowu trzeba przypomnieć, że te partie wprowadzały nas do UE i NATO.
Od lat bulwersują nas warunki wejścia Polski do UE. Dlaczego Polska podpisała traktat akcesyjny na tak niekorzystnych dla nas warunkach które wcale nie wynikały z obowiązujących w UE regulacji prawnych a tylko z ich interpretacji?
Przez lata trwała przepychanka między partiami zasiadającymi w Sejmie. Tam jedni drugim nie robili krzywdy. Przed kamerami i mikrofonami opluwali się wzajemnie, a po programie szli razem na wódkę.
To był klincz.  
Poważny kryzys nastąpił w 2005 roku kiedy wybory wygrała nie ta partia co trzeba. Traktowano to jako wypadek przy pracy.
Początkowo  próbowano zbudować koalicję PiS-PO, ale wobec zaporowych warunków PO /uzyskanie MON, MSW i MSZ/ doszło do koalicji PiS-LPR-Samoobrona. Od tej chwili konflikt został sprowadzony do rozgrywki ambicjonalnej między D. Tuskiem a J. Kaczyńskim którzy uważają się za opozycję PRL-owską. Ten konflikt trwa po dzień dzisiejszy chociaż Tusk działa od kilku lat w strukturach unijnych.
Punktem zwrotnym stał się jednak rok 2010 w którym doszło do katastrofy lotniczej w Smoleńsku, w której wśród 96 osób zginął urzędujący prezydent RP Lech Kaczyński. Przyczyn katastrofy do dzisiaj nie ustalono. Nie postawiono też winnych przed sądem i nie skazano. Za to ponad 8 lat trwa walka polityczna wokół tej katastrofy.
Mnie się wydaje, że otoczenie prezydenta Lecha Kaczyńskiego zapomniało, że siewcy zła już wcześniej podnieśli rękę na największy autorytet nie tylko moralny współczesnego świata. Wówczas stał się cud i do tego najgorszego nie doszło. W Polsce były sygnały o istniejącym zagrożeniu życia prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ale je zlekceważono.
O samej katastrofie powiedziano już bardzo wiele. Nie była to na pewno zwykła katastrofa lotnicza połączona z dużą ilością ofiar. Jej znakiem szczególnym jest bardzo duża liczba tajemniczych zgonów, sięgająca już blisko 50, osób w jakiś sposób związanych z okolicznościami jej wyjaśniania.
Z upływem czasu maleją szanse na wyjaśnienie okoliczności w jakich doszło do katastrofy i mimo składanych deklaracji przez kierownictwo partii rządzącej, niewiele da się już zrobić, zwłaszcza wobec braku realnej pomocy państw sojuszniczych i totalnej obstrukcji ze strony Federacji Rosyjskiej która bezprawnie dysponuje szczątkami rozbitego samolotu.
Kierownictwo PiS postanowiło wykorzystać katastrofę politycznie, jako element konsolidacji swego elektoratu. Temu służyły tzw. miesięcznice przeprowadzane do kwietnia tego roku.
Przez 8 lat trwało zaklinanie rzeczywistości. W końcu przyszła pora powiedzieć pass i przyznać się do porażki. Stawianie pomników upamiętniających L. Kaczyńskiego może być sukcesem prezesa PiS, ale nie zmieni to faktu, że świat nie ma interesu politycznego w ujawnieniu okoliczności katastrofy. Stawka jest znacznie wyższa.
Katastrofa z 10 kwietnia 2010 roku pokazała słabość państwa polskiego. Zginęło wówczas 96 osób, w tym urzędujący prezydent III RP i nikt z zewnątrz nie upomniał się o skuteczne wyjaśnienie okoliczności tej tragedii. Więcej zaangażowania wykazano przy wyjaśnianiu okoliczności zestrzelenia MH117 nad Ukrainą. Tam zginęło blisko 300 przypadkowych pasażerów rejsowego lotu. W przypadku katastrofy smoleńskiej świat jest zainteresowany zamieceniem sprawy pod dywan. Wszyscy też udają, że nie wiedzą dlaczego. Ot, hipokryzja polityki światowej.
Podziały wewnątrz społeczeństwa polskiego utrwalają się. Jednak z upływem czasu to społeczeństwo zapomina czego te podziały faktycznie dotyczą. Zresztą mało to kogo interesuje.
Podział ma podłoże polityczne, jest kreowany przez partie polityczne na zasadzie antagonizowania zwolenników z przeciwnikami, a w nim nowością jest powrót do łask liberalnej lewicy spod znaku SLD. Pośrednio koalicja rządząca daje w ten sposób do zrozumienia, że po kolejnych wyborach możliwe są koalicje z lewicą. Na szczeblu samorządowym to nic nowego.
Dla przyzwoitości wspomnę, że winnym tego stanu rzeczy jest również Kościół katolicki. Przez powojenne dziesięciolecia duchowieństwo wszystkich szczebli było ostoją dla społeczeństwa polskiego. Po śmierci Prymasa Glempa jego następcy prowadzą nas na manowce. Nie ma zrozumienia dla działań pojednawczych Episkopatu z moskiewską Cerkwią Prawosławną.
Według mnie pewne jest dzisiaj tylko jedno. O nowym rozdaniu możemy tylko marzyć. Nowy Piłsudski, Dmowski, czy Witos jeszcze się nie narodził.
Na koniec pozwolę sobie napisać jeszcze coś a propos tych podziałów. Według mnie istnieją one wyłącznie wśród polityków i na użytek potencjalnych wyborców. Społeczeństwo ma te podziały w głębokim poważaniu, bo w konkretnej sytuacji ważne jest tu i teraz. Stąd wszelkie sondaże to tylko propaganda, bo jak przychodzi do głosowania to popieramy osoby znane z nazwiska, albo olewamy głosowanie dla zasady. 
Nieszczęściem podziałów jest to, że na ich podstawie budowana jest opinia o Polsce na użytek zagranicy. W ten sposób obce media robią z nas czarnego luda. A my? Cóż, chyba tracimy instynkt samozachowawczy. Nie bronimy się przed tą czarną propagandą.
Nie chcemy, czy nie potrafimy?
Podziały, o ile rzeczywiście istnieją, pokazują bezsilność społeczeństwa. Polityka można wybrać do Sejmu, Senatu, czy Parlamentu Europejskiego. Niestety, praktycznie nie można go stamtąd odwołać przed upływem kadencji. Dlatego są wśród nich tacy, którzy bezkarnie szkodzą Polsce.
Jeżeli obiektywnie spojrzymy na otaczający nas świat, to okaże się, że nie jesteśmy gorsi od reszty. Statystyczny Kowalski nie rozumie znaczenia pojęć którymi go kwantyfikuje obca propaganda. Ksenofob, antysemita, rasista, ciemnogród, moher itd. To o nas?
Tym którzy tak piszą o nas polecam wyjazd chociażby za Odrę do Niemiec. Ile czasu zajmie im wtedy zmiana zdania o Polsce i Polakach?  

stary.piernik 

7 komentarzy:

  1. stary.piernik30 maja 2018 00:20

    Ciągle zachowujemy się jak małe dzieci. Byle wrzuta absorbuje nas bez reszty. Tak jest teraz z odpadami wszelakimi. Problem śmieciowy ma swoją długą historię. Wzmianki w mediach były już kilka lat temu. Były też ostrzeżenia przed niechcianym problemem. Jak widać, wszystko na nic. https://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/smieci-odpady-recykling-przetwarzanie,148,0,2403476.html
    Amatorzy szybkich i łatwych pieniędzy zainwestowali w recykling i szybko przekonali się, że rzeczywistość rozmija się z ich oczekiwaniami. Część okazała się jeszcze sprytniejsza i postanowiła robić kokosy na samym składowaniu odpadów.
    Jak zwykle w takich przypadkach zaczęto kombinować wykorzystując luki w prawie. Znaleziono też wspólników do tego procederu. Urzędy gminne i starostwa dość łatwo wydawały pozwolenia na składowiska odpadów. Zezwolenia często wystawiano na tzw. słupy, czyli bezdomnych i bezrobotnych. Zezwolenia wystawiano z terminową ważnością. Po upływie ważności pozwolenia użytkownicy porzucali je wraz z zawartością. Żeby uniknąć odpowiedzialności zaczęto składowiska puszczać z dymem. Według Straży Pożarnej w tym roku paliło się już około 60 składowisk. Przy takiej ilości trudno wmówić ciemnemu ludowi, że to efekt samozapłonu, czy zaprószenia ognia. Podpalacze w akcji. Dzisiaj problemem jest udowodnienie podpalenia. Tylko dlaczego za pazerność jednych będą znowu płacić wszyscy? Dlaczego wcześniej nikt nie wpadł, że użytkownik składowiska powinien je ubezpieczyć, albo uzyskując pozwolenie na składowanie odpadów powinien złożyć kaucję gwarancyjną?
    Kiedy o problemie odpadów zaczęto w Polsce głośno mówić, zwracano uwagę co to za towar. Najczęściej chodziło o odpady których utylizacja jest trudna i kosztowna.
    Koalicja rządząca gra na swojską nutę. Dzisiaj minister Kowalczyk stwierdził, że liberalizacja przepisów nastąpiła w latach 2010-11. Gdzie wtedy był PiS? Wiadomo, że w opozycji, ale nie przypominam sobie z tego okresu ich wypowiedzi wskazujących na zagrożenie dla środowiska naturalnego. Dzisiaj jest to jeden z niechcianych problemów z którym musi bohatersko walczyć.

    OdpowiedzUsuń
  2. stary.piernik30 maja 2018 23:37

    Czy mamy szanse na zakończenie jałowych dyskusji o dekomunizacji? Kto ma o tym ostatecznie zadecydować? Najświeższy przypadek z tego poletka dotyczy zmiany nazw ulic. Jest jeszcze sprawa pomników wdzięczności. Jeden i drugi przykład pokazuje, że koalicja PiS jest u władzy, ale nie rządzi. Sejm tworzy prawo które nie jest przestrzegane, a władza nie jest w stanie wyegzekwować jego przestrzegania. Komisja reprywatyzacyjna Jakiego pracuje w pocie czoła, wydaje kolejne decyzje, a stolica pod zarządem HGW olewa je ciepłym moczem. O co więc chodzi? O to żeby gonić króliczka? Czy powiedzenie, że III RP to państwo teoretyczne, odpowiada stanowi faktycznemu? A może to rzeczywiście państwo mafijne w którym afera goni aferę? Sejm, Senat, Prezydent RP, Rząd i jego agendy, zatrudniają armię prawników o najwyższych kwalifikacjach i za bardzo wysokie wynagrodzenie. Mimo tego powstają kolejne gnioty prawne za które nikt nie ponosi odpowiedzialności. Czy to jest efekt celowego działania? Odnoszę coraz częściej wrażenie, że nikt nad tym nie panuje. Świeżutki przykład to sprawa RODO. Unijny dokument powstał na wiosnę 2016 roku. Jest tam wyraźny zapis na który zgodziła się również Polska, że przepisy wchodzą w życie w całej UE 25 maja 2018 roku. Zapracowany Sejm uchwalił ustawę o ochronie danych osobowych 10 maja 2018 roku. Rzutem na taśmę ustawa została opublikowana w DU w dniu 25 maja 2018 roku. A gdzie vacatio legis? Gdzie przepisy wykonawcze? Wszyscy mają za to usta pełne frazesów i … gróźb za uchybienie przepisom.
    Zamiast zajmować się duperelami może czas wziąć się za konkretną pracę. Elektorat w końcu wyjdzie z nerwów. Co wtedy? Wezwiecie wojska amerykańskie na pomoc?
    Zgodnie z ustawą 1066?

    OdpowiedzUsuń
  3. stary.piernik31 maja 2018 10:49

    W czyim interesie głosowali polscy euro parlamentarzyści w sprawie dyrektywy o pracownikach delegowanych http://www.rp.pl/Platforma-Obywatelska/180539992-Europoslowie-PO-Pomylilismy-sie-przy-glosowaniu-w-PE.html
    Za było 456 europosłów, przeciw 147, 49 wstrzymało się. Część eurodeputowanych, którzy głosowali za ograniczeniami to politycy PO, PSL i SLD.
    Głosowanie przeciw nic by nie zmieniło w końcowym wyniku głosowania, ale chodzi o zasadę. Taka „wpadka” zdarzyła się nie po raz pierwszy i durne tłumaczenie tego nie zmieni.
    Nieuczciwością mediów jest przemilczenie faktu, że z dyrektywy zostali wyłączeni pracownicy transportu drogowego. Głosowania w PE w tej sprawie odbędą się w czerwcu. http://www.radiomaryja.pl/informacje/pe-europoslowie-po-psl-i-sld-glosowali-przeciw-polskim-przedsiebiorcom/
    W tej debacie o debacie, a bardziej nagonce medialnej na opozycję, pomija się fakt nieskuteczności europosłów w debacie poprzedzającej głosowania.
    Interesy Polski są zbieżne z interesami innych państw-członków UE, głównie Europy Środkowo-Wschodniej, a mimo tego państwa te nie są w stanie stworzyć skutecznego frontu sprzeciwu wobec dyktatorskich zapędów Niemiec i Francji, które tą drogą chcą wyeliminować z rynku pracy konkurencję. Podobnie te państwa nie są w stanie przeciwstawić się nowym kryteriom podziału środków unijnych na perspektywę 2021-2027 https://www.euractiv.pl/section/instytucje-ue/news/ke-przedstawila-projekt-budzetu-ue-na-lata-2021-2027/
    Jest to szczególnie niekorzystne dla Polski która wkrótce ma stać się płatnikiem netto do kasy unijnej. Teoretycznie Polska może zawetować końcowy podział funduszy unijnych, ale tylko teoretycznie. Prawdopodobnie przez najbliższe miesiące będzie trwało medialne bicie piany, a w efekcie końcowym Polska zgodzi się na propozycje Brukseli, w imię jakichś bliżej nie sprecyzowanych wyższych celów. Tak było w latach poprzednich.
    Potem zostaje pojękiwanie jak to nas krzywdzą.

    OdpowiedzUsuń
  4. stary.piernik31 maja 2018 19:22

    W trwającej, mimo braku formalnej decyzji, debacie związanej z wyborami samorządowymi, podnosi się problem racjonalności rządowych decyzji o podjęciu działań gospodarczych wątpliwych od strony ekonomicznej. Takim sztandarowym przykładem jest decyzja o budowie CPK. https://pl.wikipedia.org/wiki/Centralny_Port_Komunikacyjny
    Na pewno jest to przedsięwzięcie kosztowne. Czy opłacalne? Dzisiaj tego jednoznacznie stwierdzić się nie da. Może okazać się strzałem w dziesiątkę i MM przejdzie do historii jako wielki wizjoner /jak kiedyś Eugeniusz Kwiatkowski/, albo zakończy się klapą wobec działań torpedujących ze strony wielkich tego świata. Może też się zdarzyć, że tego tortu starczy dla Berlina-Brandenburg https://pl.wikipedia.org/wiki/Port_lotniczy_Berlin-Brandenburg i CPK, zwłaszcza, że dla CPK przewidziane są dodatkowo inne funkcje, wojskowe.
    Wiele zależy od tego jakie Polska uzyska wsparcie dla realizacji swego zamiaru.
    Dzisiaj przewaga jest po stronie Berlina który powinien zostać uruchomiony wkrótce, no może za rok, może dwa? CPK będzie budowane co najmniej 8 lat, ale póki co nie określono jego dokładnej lokalizacji. Trzeba pokonać opór mieszkających na terenie przyszłego lotniska ludzi.
    Punktem wyjścia są pieniądze, a dokładniej ich brak. Okęcia likwidować nie trzeba. Ta wersja jest rozpatrywana od co najmniej 30-40 lat. Wówczas problemem była możliwa długość pasa startowego. Nie można tez budować przyszłości ruchu lotniczego na bazie lotniska w Modlinie. Ruch lotniczy, ze względu na lokalizację /widły Bugu i Narwi/ jest silnie zależny od pogody.
    Wielkie przedsięwzięcia najłatwiej i najtaniej jest realizować w szczerym polu.

    OdpowiedzUsuń
  5. stary.piernik31 maja 2018 22:03

    Nie popadajmy jednak w euforię. Mamy kolejnego „konika” za którym stoi MM. To elektromobilność. Tu mój entuzjazm maleje bez mała do zera. Ktoś ma kłopoty z logicznym myśleniem.
    Zaniedbania w energetyce powodują, że poważnie zaczynamy rozmawiać o blackoucie https://pl.wikipedia.org/wiki/Awaria_zasilania
    Zjawisko nie jest w Polsce obce. O tym mogli się przekonać już w 2008 roku mieszkańcy Szczecina i okolic http://www.gs24.pl/wiadomosci/szczecin/a/zmiany-w-energetyce-zeby-nie-powtorzyl-sie-blackout-inwestycje-blokuje-kolbaskowo,13092853/
    Polski problem polega na istotnych zaniedbaniach w utrzymaniu sprawności technicznej sieci przesyłowych. Remonty i modernizacja to pięta achillesowa polskiej energetyki. Straty na przesyle są na tyle znaczące, że nie jest w stanie ich zrównoważyć budowa kolejnych bloków energetycznych. Zresztą tu też nie odnotowujemy oszałamiających sukcesów. Kolejny problem to synchronizacja polskich sieci energetycznych z ich odpowiednikami w obszarach przygranicznych.
    Zamiast więc robić porządek w tym obszarze, rząd próbuje nas wciągnąć w niezwykle kosztowną energetykę jądrową. Całe szczęście, że robi to na tyle nieporadnie, że po kilkunastu latach opowiadania nie widać żadnego postępu, co powinno nas tylko cieszyć.
    Wracając jednak do elektromobilności, to problem jest na tyle nowy, że nie znajduje uznania wśród większości Polaków. Pojazdy z napędem elektrycznym są zbyt drogie żeby mówić o nich jako o dobru powszechnie dostępnym. Co się zmieni w dającej przewidzieć się przyszłości? Raczej niewiele. Dotacje budżetowe do ich eksploatacji napędzą kasę bogatym. Biedni dalej nic z tego nie będą mieli. Jest za to szansa, że wzrośnie zapotrzebowanie na prąd. Skąd go weźmiemy? Już teraz kupujemy ten prąd za spore pieniądze. Pieniędzy w budżecie nie będzie nam przybywało w takim tempie żeby starczyło na wszystkie wydatki. Ta ekipa nie będzie u władzy w nieskończoność. Najpierw muszą sobie zapewnić reelekcję. W przeciwnym razie będzie to kukułcze jajo podrzucone następcom.

    OdpowiedzUsuń
  6. http://jacekmiedlar.pl/2018/06/01/przedswiateczny-samobojca-komu-zaszedl-za-skore-pawel-chruszcz/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Seryjny samobójca wznowił działalność :(

      Usuń

Informacja dotycząca plików cookies: