To
żadna wojna polsko-polska. To wymysł propagandy wrogiej Polsce i Polakom,
zwanej potocznie przemysłem pogardy.
Po prostu wielu z nas pogubiło się w
otaczającej rzeczywistości.
Dlaczego
nie uważam, że to jest wojna? Gdzie tu są zabici? Ranni? To jest spór
polityczny prowadzony wszelkimi dostępnymi środkami, z wyłączeniem zasad kultury
politycznej. Z jednym zastrzeżeniem, spór nie ma charakteru merytorycznego. To
jest zwalczanie jednej grupy społeczeństwa przez inną grupę, która faktycznie
broni swego stanu posiadania osiągniętego podstępem.
W tym znaczeniu można
uznać, że toczy się wojna. Nikt nie bierze jeńców, ale los przegranych jest
przesądzony, jeśli nie na zawsze, to na pewno na długie lata. Z jednej strony
jest nienawiść, a z drugiej, walka o sprawiedliwość i to nie tylko tą dziejową.
Efektem tych działań są polityczne straty wizerunkowe, zarówno w kraju jak i wobec
zagranicy.
Do
zwycięstwa jednej ze stron daleka droga. Szala zwycięstwa przechyla się raz na
jedną, raz na drugą stronę. Dzisiaj można odnieść wrażenie, że sprawiedliwość
zwycięży.
Czy skończy się tylko na wrażeniu? Tego nie wiem. Nawet to co
wcześniej napisałem może nie do końca okazać się prawdą. Bo w tej wojnie są
ofiary i nie można wykluczyć, że jeszcze będą. Lista ofiar jest niepokojąco
długa. Były ofiary stanu wojennego, były ofiary „seryjnego samobójcy”, ale też
są ofiary fanatyka PO. Zawsze jest to jednak usuwanie ludzi niewygodnych z
różnych względów, niekoniecznie politycznych. Ktoś za dużo wiedział, widział
nie to co powinien, interesowały go sprawy o których nie należało mówić, a tym
bardziej pisać itd.
To jest po prostu terror. Ten terror przejawia się nie
tylko poprzez eksterminację osób niewygodnych. Jego różne „pokojowe” formy
umożliwia nasz system prawny. Można adwersarza pomówić bez obawy poniesienia
konsekwencji prawnych. Można szykanować w pracy, można wpędzić w kłopoty
finansowe itd. Możliwości są praktycznie nieograniczone. Efektem jest
wszechogarniający strach i postawa typu „moja chata z kraja”. Poglądów
politycznych nie mieć, a przynajmniej ich nie ujawniać, trzymać się od polityki
z daleka. Proste? Proste i bezpieczne.
Tylko że przy takiej postawie na zmiany polityczne
nie ma co liczyć. Same się nie dokonają, a liczenie na to że zmian dokonają za
nas inni to jest oportunizm. Ta postawa święci triumfy.
Aktywna społecznie jest
niewielka grupa ludzi. Nie jestem w stanie określić ją procentowo. To może być
zdecydowanie mniej niż 10% dorosłego społeczeństwa. Nie należy tego mylić z
aktywnością wyborczą, bo ta szacowana jest na około 40%.
Do
tego należy dopisać rozeznanie polityczne społeczeństwa, krótko mówiąc wiedzę
polityczną o otaczającym nas świecie. Poza osobami zawodowo zajmującymi się
zagadnieniem, wśród pozostałej części społeczeństwa jest kiepsko. Wiedza
czerpana z mediów jest wiedzą powierzchowną i tendencyjną, bo najczęściej
opartą na jednym, wiarygodnym w ocenie zainteresowanego, źródle. Zbudowany w
ten sposób świat jest oczywiście czarno-biały. Ten realny już taki nie jest. I
tu wchodzimy w świat iluzji i manipulacji. Nie jest ważne co widzimy i
słyszymy, ważne co nam media mówią że widzimy i słyszymy.
Tak powstają elektoraty partii politycznych.
Tak powstają elektoraty partii politycznych.
Wiedza
o katastrofie smoleńskiej jest taka jaka jest, ale jej interpretacja zależy już
od poglądów politycznych komentatora wydarzeń. Widać to było jaskrawo podczas
obchodów 7 rocznicy katastrofy. Zgadzam się że ta wiedza jest jeszcze
niezupełnie udokumentowana, ale to nie upoważnia do zaprzeczania faktom. Siedem
lat prania mózgów i wciskania ludziom określonej narracji zrobiło swoje. Taką
sytuację mamy w kraju. Zagranicą temat dawno przestał być interesujący i
wszelkie próby pozyskania poparcia dla wyjaśnienia okoliczności katastrofy są z
góry skazane na porażkę. Możemy ten węzeł gordyjski rozwikłać tylko własnymi
siłami. Szanse są niewielkie, ale rezygnować w żadnym wypadku nie wolno. Trzeba
też mieć świadomość, że przy braku szczątków samolotu, braku oryginalnych
„czarnych skrzynek” możemy budować jedynie hipotezy. One mogą być mniej lub bardziej
prawdopodobne, ale jak je potraktuje sąd?
Z prezentacji jakiej dokonała
podkomisja Berczyńskiego zastanowiła mnie hipoteza o wybuchu czy wybuchach.
Przypomniała mi się informacja z pierwszych godzin po katastrofie, że wywiad
NATO miał informacje o planowanym ataku terrorystycznym na samolot państwa
należącego do NATO na pokładzie którego miały znajdować się osoby o dużym
znaczeniu politycznym i wojskowym. Ten wątek po dzień dzisiejszy jest
całkowicie przemilczany. Czyżby przygotowywano nas na potwierdzenie tej
nieprawdopodobnej informacji? Bomba czy pocisk? Efekt końcowy taki sam. Tylko,
że pocisk znacznie pogarsza wizerunek Federacji Rosyjskiej, jako państwa nie
potrafiącego zapewnić bezpieczeństwa osób przyjmowanych na swym terytorium. To
też może być powodem dla którego FR nie jest zainteresowana dotarciem do prawdy
obiektywnej.
stary.piernik
Pani profesor już dawno straciła kontakt z rzeczywistością. Ale … niektóre z jej spostrzeżeń są jak najbardziej na miejscu. http://www.rp.pl/Polityka/304109906-Prof-Jadwiga-Staniszkis-Lech-Kaczynski-nie-chcial-dyktatury-PiS.html#ap-5
OdpowiedzUsuńNowa odsłona sprawy B. Misiewicza, czyli zawieszenie w prawach członka PiS i powołanie partyjnej komisji dla wyjaśnienia „sprawy” Misiewicza. Kto tu z kogo nabija się? Wiadomo, że to media usiłują narzucić PiS swoją narrację. Na czym polega wina Misiewicza? Że jest? Na żadne stanowisko na którym był i jest nie wyznaczył się sam. Wynagrodzenia też sobie nie ustalał. O co więc chodzi? Chyba tylko o to, że Misiewicz stanowi cel zastępczy w ataku na ministra obrony narodowej. Dziwić może jednak, że do tej rozgrywki dał się wciągnąć prezes PiS, a także prezydent. Co chcą przez to osiągnąć? Zostało nadepnięte ich ego? To co robią jest na rękę opozycji. Jeżeli sprawa będzie kontynuowana w tym stylu, to wkrótce możemy oczekiwać rozłamu wewnątrz PiS i wtedy ciąg dalszy łatwo można przewidzieć.
OdpowiedzUsuńA więc powodzenia!
https://bezdekretu.blogspot.com/2017/04/nie-bedziemy-razem.html?showComment=1492030474658#c2388102203602090669
OdpowiedzUsuńGdyby ktoś miał jeszcze wątpliwości po co i komu jest potrzebny "Misiewicz".