wtorek, 11 kwietnia 2017

Co jeszcze wykreują media?



To żadna wojna polsko-polska. To wymysł propagandy wrogiej Polsce i Polakom, zwanej potocznie przemysłem pogardy. 
Po prostu wielu z nas pogubiło się w otaczającej rzeczywistości.

Dlaczego nie uważam, że to jest wojna? Gdzie tu są zabici? Ranni? To jest spór polityczny prowadzony wszelkimi dostępnymi środkami, z wyłączeniem zasad kultury politycznej. Z jednym zastrzeżeniem, spór nie ma charakteru merytorycznego. To jest zwalczanie jednej grupy społeczeństwa przez inną grupę, która faktycznie broni swego stanu posiadania osiągniętego podstępem. 
W tym znaczeniu można uznać, że toczy się wojna. Nikt nie bierze jeńców, ale los przegranych jest przesądzony, jeśli nie na zawsze, to na pewno na długie lata. Z jednej strony jest nienawiść, a z drugiej, walka o sprawiedliwość i to nie tylko tą dziejową. Efektem tych działań są polityczne straty wizerunkowe, zarówno w kraju jak i wobec zagranicy.

Do zwycięstwa jednej ze stron daleka droga. Szala zwycięstwa przechyla się raz na jedną, raz na drugą stronę. Dzisiaj można odnieść wrażenie, że sprawiedliwość zwycięży. 
Czy skończy się tylko na wrażeniu? Tego nie wiem. Nawet to co wcześniej napisałem może nie do końca okazać się prawdą. Bo w tej wojnie są ofiary i nie można wykluczyć, że jeszcze będą. Lista ofiar jest niepokojąco długa. Były ofiary stanu wojennego, były ofiary „seryjnego samobójcy”, ale też są ofiary fanatyka PO. Zawsze jest to jednak usuwanie ludzi niewygodnych z różnych względów, niekoniecznie politycznych. Ktoś za dużo wiedział, widział nie to co powinien, interesowały go sprawy o których nie należało mówić, a tym bardziej pisać itd. 

To jest po prostu terror. Ten terror przejawia się nie tylko poprzez eksterminację osób niewygodnych. Jego różne „pokojowe” formy umożliwia nasz system prawny. Można adwersarza pomówić bez obawy poniesienia konsekwencji prawnych. Można szykanować w pracy, można wpędzić w kłopoty finansowe itd. Możliwości są praktycznie nieograniczone. Efektem jest wszechogarniający strach i postawa typu „moja chata z kraja”. Poglądów politycznych nie mieć, a przynajmniej ich nie ujawniać, trzymać się od polityki z daleka. Proste? Proste i bezpieczne. 

Tylko że przy takiej postawie na zmiany polityczne nie ma co liczyć. Same się nie dokonają, a liczenie na to że zmian dokonają za nas inni to jest oportunizm. Ta postawa święci triumfy. 
Aktywna społecznie jest niewielka grupa ludzi. Nie jestem w stanie określić ją procentowo. To może być zdecydowanie mniej niż 10% dorosłego społeczeństwa. Nie należy tego mylić z aktywnością wyborczą, bo ta szacowana jest na około 40%.
Do tego należy dopisać rozeznanie polityczne społeczeństwa, krótko mówiąc wiedzę polityczną o otaczającym nas świecie. Poza osobami zawodowo zajmującymi się zagadnieniem, wśród pozostałej części społeczeństwa jest kiepsko. Wiedza czerpana z mediów jest wiedzą powierzchowną i tendencyjną, bo najczęściej opartą na jednym, wiarygodnym w ocenie zainteresowanego, źródle. Zbudowany w ten sposób świat jest oczywiście czarno-biały. Ten realny już taki nie jest. I tu wchodzimy w świat iluzji i manipulacji. Nie jest ważne co widzimy i słyszymy, ważne co nam media mówią że widzimy i słyszymy.
Tak powstają elektoraty partii politycznych.  

Wiedza o katastrofie smoleńskiej jest taka jaka jest, ale jej interpretacja zależy już od poglądów politycznych komentatora wydarzeń. Widać to było jaskrawo podczas obchodów 7 rocznicy katastrofy. Zgadzam się że ta wiedza jest jeszcze niezupełnie udokumentowana, ale to nie upoważnia do zaprzeczania faktom. Siedem lat prania mózgów i wciskania ludziom określonej narracji zrobiło swoje. Taką sytuację mamy w kraju. Zagranicą temat dawno przestał być interesujący i wszelkie próby pozyskania poparcia dla wyjaśnienia okoliczności katastrofy są z góry skazane na porażkę. Możemy ten węzeł gordyjski rozwikłać tylko własnymi siłami. Szanse są niewielkie, ale rezygnować w żadnym wypadku nie wolno. Trzeba też mieć świadomość, że przy braku szczątków samolotu, braku oryginalnych „czarnych skrzynek” możemy budować jedynie hipotezy. One mogą być mniej lub bardziej prawdopodobne, ale jak je potraktuje sąd? 
Z prezentacji jakiej dokonała podkomisja Berczyńskiego zastanowiła mnie hipoteza o wybuchu czy wybuchach. Przypomniała mi się informacja z pierwszych godzin po katastrofie, że wywiad NATO miał informacje o planowanym ataku terrorystycznym na samolot państwa należącego do NATO na pokładzie którego miały znajdować się osoby o dużym znaczeniu politycznym i wojskowym. Ten wątek po dzień dzisiejszy jest całkowicie przemilczany. Czyżby przygotowywano nas na potwierdzenie tej nieprawdopodobnej informacji? Bomba czy pocisk? Efekt końcowy taki sam. Tylko, że pocisk znacznie pogarsza wizerunek Federacji Rosyjskiej, jako państwa nie potrafiącego zapewnić bezpieczeństwa osób przyjmowanych na swym terytorium. To też może być powodem dla którego FR nie jest zainteresowana dotarciem do prawdy obiektywnej.  

stary.piernik 

3 komentarze:

  1. Pani profesor już dawno straciła kontakt z rzeczywistością. Ale … niektóre z jej spostrzeżeń są jak najbardziej na miejscu. http://www.rp.pl/Polityka/304109906-Prof-Jadwiga-Staniszkis-Lech-Kaczynski-nie-chcial-dyktatury-PiS.html#ap-5

    OdpowiedzUsuń
  2. Nowa odsłona sprawy B. Misiewicza, czyli zawieszenie w prawach członka PiS i powołanie partyjnej komisji dla wyjaśnienia „sprawy” Misiewicza. Kto tu z kogo nabija się? Wiadomo, że to media usiłują narzucić PiS swoją narrację. Na czym polega wina Misiewicza? Że jest? Na żadne stanowisko na którym był i jest nie wyznaczył się sam. Wynagrodzenia też sobie nie ustalał. O co więc chodzi? Chyba tylko o to, że Misiewicz stanowi cel zastępczy w ataku na ministra obrony narodowej. Dziwić może jednak, że do tej rozgrywki dał się wciągnąć prezes PiS, a także prezydent. Co chcą przez to osiągnąć? Zostało nadepnięte ich ego? To co robią jest na rękę opozycji. Jeżeli sprawa będzie kontynuowana w tym stylu, to wkrótce możemy oczekiwać rozłamu wewnątrz PiS i wtedy ciąg dalszy łatwo można przewidzieć.
    A więc powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  3. https://bezdekretu.blogspot.com/2017/04/nie-bedziemy-razem.html?showComment=1492030474658#c2388102203602090669

    Gdyby ktoś miał jeszcze wątpliwości po co i komu jest potrzebny "Misiewicz".

    OdpowiedzUsuń

Informacja dotycząca plików cookies: