Bezpieczeństwo
państwa nie może być oparte wyłącznie na wojskach obrony terytorialnej.
To tylko jeden z elementów i prawdopodobnie nie najważniejszy.
To tylko jeden z elementów i prawdopodobnie nie najważniejszy.
W
rzeczywistości jest to problem wielowątkowy i w różny sposób regulowany przez
poszczególne państwa.
Europa
ma za sobą ponad 70 lat pokoju po zakończeniu II wojny światowej. To
spowodowało, że Europa pod koniec XX wieku zaczęła się rozbrajać na własne
życzenie. Największe frycowe za takie podejście zapłaciła dotychczas Ukraina.
W
miarę silne armie utrzymują Francja, Wlk. Brytania i Włochy. Bundeswehra jest
utrzymywana jako armia stricte obronna, chociaż w ostatnich latach
uczestniczyła w misjach NATO w Azji. Inne państwa europejskie nie dysponują
siłami zdolnymi przeciwstawić się skutecznie ewentualnemu agresorowi. Dotyczy
to zasadniczo państw graniczących lub znajdujących się w bliskim sąsiedztwie
Federacji Rosyjskiej.
Skłonności
pacyfistyczne biorą się stąd, że utrzymanie armii kosztuje. W czasach
pokojowych trudno jest wytłumaczyć społeczeństwom, że trzeba utrzymywać armię,
modernizować jej wyposażenie, rozwijać własny przemysł zbrojeniowy. To ostatnie
tak o ile produkcja jest skierowana na eksport, który zwykle jest bardzo
dochodowy, ale jednocześnie jest zastrzeżony dla wielkich tego świata. Grono
eksporterów broni i uzbrojenia od lat jest stałe. Czołówkę stanowią USA, FR i
Chiny. Inni muszą się dobrze starać żeby urwać swój kawałek z tego tortu.
W
rozważaniach na temat armii narodowych istotnym problemem jest wielkość takiej
armii. Tu nie ma jednoznacznej reguły, ale jak zwykle, diabeł tkwi w
szczegółach. Dzisiaj przyjęło się, że armia czasu pokoju ma być armią złożoną z
żołnierzy zawodowych. Jednak na wypadek zagrożenia konfliktem państwo musi mieć
możliwość szybkiego powołania pod broń rezerwistów w liczbie stanowiącej
wielokrotność armii czasu pokoju. Teoretycy wojny zakładają, że zaledwie 20-30%
armii przystępującej do wojny uczestniczy w jej zakończeniu. Oznacza to, że
rezerwiści muszą być przygotowani do wojny na współczesnym polu walki, a nie
mogą być tylko mięsem armatnim. Wyszkolenie żołnierza to czas. Jeszcze kilka
lat temu problem rozwiązywała zasadnicza służba wojskowa. Od 2010 roku została
w Polsce zawieszona i ostatnio zaczyna się mówić o jej wznowieniu.
Po
zakończeniu każdej wojny teoretycy sztuki wojennej analizują wszystkie błędy i
okoliczności ich popełnienia podczas minionych działań wojennych. Tak było po
klęsce wrześniowej 1939 roku. Na zlecenie premiera polskiego rządu emigracyjnego we Francji raport opracował
gen. Modelski http://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2015/11/gen-izydor-modelski-wojskowe-przyczyny-kleski-wrzesniowej-1939-r-czesc-i-1/
Raport jest pod wieloma względami ciekawy, ale ja zwróciłem uwagę na fragment
dotyczący dostępu do zapasów broni i amunicji zgromadzonych przez II RP na
kierunkach przewidywanych działań wojennych. W ocenie gen. Modelskiego było to
jedno pasmo błędów. Najbardziej spektakularną w skutkach była końcowa faza
walk, kiedy jeden z ostatnich związków taktycznych, dowodzonych przez gen. Kleeberga,
zdolnych prowadzić działania wojenne, nie zdołał dotrzeć do magazynów broni w Dęblinie,
celem uzupełnienia zapasów. Mimo wygranej bitwy pod Kockiem, musiał się poddać
z braku amunicji, a nie woli walki.
Raport
Modelskiego powstał w 1940 roku, ale został spopularyzowany dopiero kilka lat
temu. Przez lata tkwił w archiwach polskiego rządu emigracyjnego w Londynie.
Na
marginesie tego raportu warto zwrócić uwagę, że po klęsce wrześniowej nie
pociągnięto do odpowiedzialności żadnego z dowódców armii wrześniowej. W samym
raporcie jest wzmianka o jednym przypadku, ale ten związany był z prowadzeniem walk
a nie dotyczył przygotowań do wojny.
Wiele
z jego wniosków, mimo upływu lat, nie straciło na aktualności. Podstawowa rzecz
na którą zwrócił uwagę Modelski to wielowariantowość sytuacji militarnej w
jakiej może znaleźć się Polska. Przyjęte
warianty muszą uwzględniać liczebność armii i jej zdolności bojowe. Następne
założenie musi uwzględniać czas skutecznej obrony do czasu nadejścia realnej
pomocy z zewnątrz. W tym miejscu mamy do czynienia ze sporym chaosem
informacyjnym.
Nie
mam zamiaru wdawać się tu w szczegóły bo to zadanie dla specjalistów, ale
dotychczas nie było możliwości sprawdzenia jak się mają deklaracje NATO do
możliwości realizacyjnych. Krótko mówiąc, czy NATO udzieli nam skutecznej
pomocy militarnej w ciągu 5 dni od wybuchu konfliktu? A może zasadne jest
pytanie: czy w ogóle udzieli tej pomocy? Inne pytanie brzmi: czy jesteśmy w
stanie bronić się sami przez te umowne pięć dni?
Trochę
rozważań futurologicznych. Jeżeli konflikt będzie miał charakter krótkotrwały,
to jego efekty będą zależały od skali zaangażowania agresora. Czy celem ataku
będzie podbój całego kraju, czy tylko wybranego fragmentu tak jak to ma miejsce
na Ukrainie?
Ulubionym
argumentem uzasadniającym agresję ze strony FR jest ochrona mniejszości
rosyjskiej, czy rosyjskojęzycznej na terytorium atakowanym. Tego obawiają się
głównie kraje Pribaltiki, ale także i Białoruś.
Innym
motywem jest uderzenie prewencyjne. Jako powód zagrożenia mogą być ćwiczenia
większej ilości wojsk w pobliżu granic. Ćwiczące wojska mogą w trakcie przejść
do działań wojennych. Takim zagrożeniem były ćwiczenia ZBiR na Białorusi w prowadzone
systematycznie od kilku lat.
Można
jeszcze wiele pisać na te tematy, ale warto podsumować to o czym napisałem
dotychczas. A więc;
- Znamy obszar jaki zajmuje Polska i znamy układ naszych granic. Wiemy jakimi siłami zbrojnymi dysponujemy i tym samym wiemy jakie są nasze zdolności obronne.
Realne zagrożenie pochodzi z enklawy
kaliningradzkiej i może pochodzić z Białorusi. Możliwy jest też desant z
powietrza. To wszystko brzmi może dziwnie, ale tych scenariuszy nie można
traktować wyłącznie w kategoriach political fiction.
- Z powyższego wynika, przynajmniej dla mnie, konieczność ustalenia czego, w sytuacji zagrożenia i ataku, mamy bronić zanim dostaniemy wsparcie? Tu widać jakie znaczenie mają wojska obrony terytorialnej.
- Wojsko musi mieć siły i środki do walki. Ważna jest więc liczebność wojsk, ich wyszkolenie i wyposażenie.
Na współczesnym polu walki nie
wystarczy dać żołnierzowi broń do ręki. Trzeba wcześniej go wyszkolić. Pod pojęciem
wyszkolenie nie kryje się udział w weekendowych zajęciach, ale rzetelne
kilkumiesięczne szkolenie w realnej jednostce wojskowej i na realnym sprzęcie,
najlepiej na poligonie.
W zależności od długotrwałości walk
znaczenia nabiera dostęp do zapasów magazynowych broni i amunicji. Wcześniej te
zapasy trzeba wytworzyć, zmagazynować i zabezpieczyć przed przejęciem przez
wrogie wojska. Tu nabiera znaczenia posiadanie własnego przemysłu obronnego. Posłużę
się pewnym dość charakterystycznym przykładem:
W 1965 roku wybuchła wojna między
Pakistanem a Indiami o Kaszmir. Po kilku tygodniach działania wojenne ustały,
ponieważ strony nie miały czym walczyć. Zabrakło części zamiennych i amunicji
do sprzętu w większości produkcji USA. USA w porozumieniu z Radą Bezpieczeństwa
ONZ odmówiły dostaw dla walczących stron ponieważ nie miały interesu
politycznego w kontynuowaniu walk. W rezultacie rozstrzygniecie sporu o Kaszmir
przeniesiono na drogę dyplomatyczną. W ten sposób stronom sporu wyrównano
szanse.
Jaki z tego wynika wniosek dla nas? Przede
wszystkim taki, że nasze wojska muszą bazować na dostawach, zwłaszcza amunicji,
pochodzącej z własnych fabryk. To samo dotyczy części zamiennych do
podstawowego uzbrojenia wojsk.
Jednym z wrażliwszych elementów naszego
uzbrojenia są „Leopardy” sprezentowane nam przez Bundeswehrę. Stopień
uzależnienia ich wykorzystania w walce zależy dzisiaj w dużym stopniu od
widzimisię Niemiec. Dotyczy to luf do działa, silnika jak i części rodzajów pocisków.
Niemcy nie udostępnili nam technologii produkcji tych pocisków. Podobnie
postępują wobec nas USA w odniesieniu do uzbrojenia samolotów F-16.
Te informacje nie są żadną rewelacją. Są
dostępne w internecie.
A wiec nie wszystko złoto co się świeci.
Uzależnienie od czynników zewnętrznych spowoduje, że nawet wojnę obronną
będziemy mogli prowadzić tylko w takim zakresie na jaki pozwolą nam nasi „dobroczyńcy”.
Jest to o tyle istotne, że dzisiaj nikt nam nie zagwarantuje, że Jałta już nie
powtórzy się więcej.
stary.piernik
No to dobrze. Powiedz jaka na dziś taktyka? Choćby z tego doświadczenia 1939 roku? Sam piszesz, że ni wyszkolonych, ni oswojonych, ni kulek do czołgów, ni samolotów. No niczego? Siąść i płakać? Gdyby jakimś trafem?
OdpowiedzUsuńGadaj! Bo zaraz ja będę strzelał pomysłami:)
ps.: nie wiem czy pamiętasz jak, po ataku na UK napisaliśmy coś o OTK i modelu Szwajcarskim:)
Odpowiedzi jednoznacznej na pytanie co mamy i co możemy robić dzisiaj, nie ma.
UsuńNa pewno nie siedzieć z założonymi rękami i czekać na Godota. Wystarczy, że zmarnowaliśmy ponad 20 lat z III RP. Nie damy rady wziąć na żywca żadnego z modeli funkcjonujących w dzisiejszym świecie. Powodów jest wiele, a jednym z nich jest brak zaufania władzy do swych obywateli. Dlatego nie mamy szans na wdrożenie modelu szwajcarskiego. Władza u nas nie da obywatelowi broni do domu, bo se ludzie krzywdy narobiom Można jednak wdrożyć fragmenty tego systemu. Można roczniki wojskowe umundurować i wyposażyć w sprzęt podręczny. Można uregulować sprawy od strony finansowej, żeby ludzie w umundurowaniu nie pracowali w polu, czy w obejściu. Za nadmierne zużycie obciążać finansowo itd. /wszystko ma swoje tabelaryczne normy zużycia/. Broń i amunicję przechowywać w oddzielnych magazynach, ale blisko siebie tak, żeby w sytuacji zagrożenia była szybko dostępna.
Nie bardzo rozumiem sens wyposażania WOT w najnowszą broń. To zbędne koszty i okazja do nadużyć. WOT ma bronić konkretnych obiektów, zwalczać desant i dywersantów. Walka z regularnym wojskiem agresora jest zadaniem armii.
Ale najważniejszą rzeczą jest szkolenie. Bez tego ani rusz. Nawet maczugą, czy kijem trzeba się nauczyć walczyć, bo inaczej jest to tylko jakiś przedmiot w naszym ręku. Z drugiej strony trzeba wiedzieć jak działa broń która może być zastosowana wobec nas, jak można się bronić przed skutkami jej działania.
Nie mam pewności, czy wyciągnęliśmy wnioski z klęski wrześniowej. To tajemnica Wiem tylko, że odpowiedzialnym za plany obrony był jeden człowiek którego zadanie to przerosło. W ogóle nie brał pod uwagę, że Polska może być zaatakowana z dwóch stron!
Zbiegiem okoliczności w TVP Historia w piątek wieczorem jest emitowany film „Ściśle tajne. Tajemnice zbrodni wojennych”. Warto obejrzeć z wielu względów.
OdpowiedzUsuńPrzy innej okazji usłyszałem taką ciekawą informację, że Rosja Radziecka miała najbardziej ze wszystkich współczesnych armii rozbudowane wojska powietrzno-desantowe. Mieli ich około 100 tysięcy. Ich armia była nastawiona wyłącznie na atak. Nie mieli doktryny obronnej. Stalin zamierzał zaatakować III Rzeszę, ale spóźnili się o jakieś 10 dni. Hitler go wyprzedził i to było podstawowe źródło klęski Rosji w pierwszej fazie walk.
Jednym z tragiczniejszych w skutkach zaniedbań we wrześniu 1939 roku było dopuszczenie do przejęcia zasobów archiwalnych zarządu II Sztabu Generalnego WP
OdpowiedzUsuńhttps://pl.wikipedia.org/wiki/Oddzia%C5%82_II_Sztabu_Generalnego_Wojska_Polskiego#Utrata_archiwum_we_wrze.C5.9Bniu_1939