W
sprawie reformy szkolnictwa może nie powinienem zabierać głosu.
Zależy jak na
problem spojrzymy. Czy to będzie spojrzenie obiektywne, czy tendencyjne?
Zacznę
od tego, że wszelkie szkoły kończyłem w tzw. głębokim PRL-u. W szkole
podstawowej i liceum uczyli mnie jeszcze przedwojenni nauczyciele, chociaż
pojawili się też absolwenci powojenni. Jakość nauczania weryfikowana była
ilością uczniów którzy ze szkoły podstawowej przechodzili do liceum czy
technikum. Pozostali przechodzili do szkół zawodowych. Do rzadkości należały
przypadki kończenia edukacji na poziomie podstawówki.
Niewiele
mówiło się wówczas o jakości programów nauczania. Najczęściej mowa była o tym,
że programy są zbyt przeładowane, bo nauczyciel często nie był w stanie
zrealizować programu w czasie określonym trwaniem roku szkolnego.
Był
już wtedy problem jakości kadry pedagogicznej. Jak wspomniałem byli nauczyciele
którzy pracę zaczynali przed wojną i pojawiali się absolwenci szkół
powojennych. Ci absolwenci kończyli szkoły wyższe o dużej renomie, ale też
kończyli wyższe szkoły pedagogiczne. Uzupełniali ich absolwenci pomaturalnych
studiów nauczycielskich. Ci ostatni w przyszłości mieli obowiązek uzupełnienia
wiedzy w ramach studiów zaocznych lub wieczorowych albo … mieli pożegnać się z
zawodem.
Równolegle
w wiek szkolny wchodził wyż demograficzny. Szkoły zaczęły prowadzić zajęcia w
systemie dwu a nawet trzy-zmianowym. Szkolnictwo na poziomie szkoły średniej
było regulowane potrzebami rynku pracy. Wtedy jeszcze mało mówiło się o zmianach
w systemie i programach nauczania.
Mam
w swoim dorobku życiowym epizod kiedy uczestniczyłem w opracowaniu nowego
programu nauczania na poziomie szkolnictwa powyżej średniego. Jest to skomplikowany
proces głównie ze względu na konieczność pogodzenia diametralnie różnych
interesów stron. Zresztą … , wystarczy w istniejącym programie nauczania ująć
lub dodać jakieś godziny. Co dopiero gry modyfikacja ma dotyczyć całego systemu
nauczania.
Nauczyciel
traktuje swój zawód jako pracę od godziny do godziny. Każde więc zakłócenie
traktowane jest jako wroga wobec nich działalność. Stąd łatwość przyłączenia się
do protestów firmowanych przez ZNP. Nie należy do zadań szeregowego nauczyciela
analizowanie programu nauczania pod kątem jego przydatności w procesie
nauczania. On jest tylko jego realizatorem. Tym bardziej zdumiewa, jeśli w tej
sprawie mają zabierać głos uczniowie. Tak protestujący nauczyciele stawiają
problem zmian które mają usankcjonować celowość reformy zaproponowanej przez
rząd.
Niezamierzonym
podsumowaniem sobotnich protestów nauczycieli było zamieszczone w internecie zdjęcie
sterty kredy i flagi narodowej rzuconej na wierzch, jako efekt protestu na
ulicach Warszawy. Można to interpretować w różny sposób. Ja widzę to tak: Mądry
Polak, za jakiego uważam Jana Zamoyskiego już w XVI wieku powiedział i zapisał
to w akcie fundacyjnym Akademii Zamojskiej „Takie będą Rzeczypospolite jakie
ich młodzieży chowanie”.
Do
tej opisanej sytuacji bardziej pasuje: „Uczył Marcin Marcina, a sam …”
stary.piernik
Znacie? to poczytajcie
OdpowiedzUsuńhttp://niewygodne.info.pl/artykul7/03415-Jak-w-latach-2008-2014-masowo-likwidowano-szkoly.htm