wtorek, 22 listopada 2016

Lekarzu lecz się sam



W sprawie reformy szkolnictwa może nie powinienem zabierać głosu. 
Zależy jak na problem spojrzymy. Czy to będzie spojrzenie obiektywne, czy tendencyjne?

Zacznę od tego, że wszelkie szkoły kończyłem w tzw. głębokim PRL-u. W szkole podstawowej i liceum uczyli mnie jeszcze przedwojenni nauczyciele, chociaż pojawili się też absolwenci powojenni. Jakość nauczania weryfikowana była ilością uczniów którzy ze szkoły podstawowej przechodzili do liceum czy technikum. Pozostali przechodzili do szkół zawodowych. Do rzadkości należały przypadki kończenia edukacji na poziomie podstawówki.

Niewiele mówiło się wówczas o jakości programów nauczania. Najczęściej mowa była o tym, że programy są zbyt przeładowane, bo nauczyciel często nie był w stanie zrealizować programu w czasie określonym trwaniem roku szkolnego.

Był już wtedy problem jakości kadry pedagogicznej. Jak wspomniałem byli nauczyciele którzy pracę zaczynali przed wojną i pojawiali się absolwenci szkół powojennych. Ci absolwenci kończyli szkoły wyższe o dużej renomie, ale też kończyli wyższe szkoły pedagogiczne. Uzupełniali ich absolwenci pomaturalnych studiów nauczycielskich. Ci ostatni w przyszłości mieli obowiązek uzupełnienia wiedzy w ramach studiów zaocznych lub wieczorowych albo … mieli pożegnać się z zawodem.

Równolegle w wiek szkolny wchodził wyż demograficzny. Szkoły zaczęły prowadzić zajęcia w systemie dwu a nawet trzy-zmianowym. Szkolnictwo na poziomie szkoły średniej było regulowane potrzebami rynku pracy. Wtedy jeszcze mało mówiło się o zmianach w systemie i programach nauczania.

Mam w swoim dorobku życiowym epizod kiedy uczestniczyłem w opracowaniu nowego programu nauczania na poziomie szkolnictwa powyżej średniego. Jest to skomplikowany proces głównie ze względu na konieczność pogodzenia diametralnie różnych interesów stron. Zresztą … , wystarczy w istniejącym programie nauczania ująć lub dodać jakieś godziny. Co dopiero gry modyfikacja ma dotyczyć całego systemu nauczania.

Nauczyciel traktuje swój zawód jako pracę od godziny do godziny. Każde więc zakłócenie traktowane jest jako wroga wobec nich działalność. Stąd łatwość przyłączenia się do protestów firmowanych przez ZNP. Nie należy do zadań szeregowego nauczyciela analizowanie programu nauczania pod kątem jego przydatności w procesie nauczania. On jest tylko jego realizatorem. Tym bardziej zdumiewa, jeśli w tej sprawie mają zabierać głos uczniowie. Tak protestujący nauczyciele stawiają problem zmian które mają usankcjonować celowość reformy zaproponowanej przez rząd.

Niezamierzonym podsumowaniem sobotnich protestów nauczycieli było zamieszczone w internecie zdjęcie sterty kredy i flagi narodowej rzuconej na wierzch, jako efekt protestu na ulicach Warszawy. Można to interpretować w różny sposób. Ja widzę to tak: Mądry Polak, za jakiego uważam Jana Zamoyskiego już w XVI wieku powiedział i zapisał to w akcie fundacyjnym Akademii Zamojskiej „Takie będą Rzeczypospolite jakie ich młodzieży chowanie”.
Do tej opisanej sytuacji bardziej pasuje: „Uczył Marcin Marcina, a sam …”

stary.piernik
 

1 komentarz:

  1. Znacie? to poczytajcie
    http://niewygodne.info.pl/artykul7/03415-Jak-w-latach-2008-2014-masowo-likwidowano-szkoly.htm

    OdpowiedzUsuń

Informacja dotycząca plików cookies: