W szeregu
spraw do załatwienia stoi sprawa udzielonych przez banki kredytów frankowych.
W
tej sprawie nie ma szans na obiektywną ocenę sytuacji. To nie jest tylko
problem z gatunku „widziały gały co brały”. „Umoczonych” w temat jest kilkadziesiąt
tysięcy, a raczej grubo ponad sto tysięcy polskich rodzin. Lekko licząc ponad
milion Polaków. Są wśród nich ci którzy dokonywali świadomego wyboru, ale też i
ci którzy byli pod ścianą.
W ocenie banków nie mieli zdolności kredytowej dla
kredytu w PLN, ale mogli uzyskać ten kredyt denominowany w CHF. Bo tych
prawdziwych CHF nikt na oczy nie widział.
To jest właśnie clou sprawy. Jeszcze
jedno, banki na pewno wiedziały znacznie wcześniej o decyzji Banku Szwajcarii o
dewaluacji CHF. Kredytobiorcy na pewno nie wiedzieli i w większości nie są z
wykształcenia ekonomistami. Banki zachowały się jak menele grający na Kercelaku
w trzy karty, a tak serio to zadziałały jak kantory walutowe, na co nie
pozwalają im przepisy.
Poza tym kredytobiorcy, nie wiem na jakiej podstawie
uwierzyli, że banki są instytucjami zaufania publicznego.
Istota problemu
sprowadza się do tego kto ponosi winę za to co się stało? Motywem przewodnim,
przynajmniej dla mnie, jest nowomowa. Zastanawiam się czy nie powinno się
zacząć od ponownego zdefiniowania pojęć podstawowych z zakresu terminologii
bankowej.
Dzisiaj nie
brakuje złotoustych którzy snują opowieści z mchu i paproci, z których niestety
dla poszkodowanych, nic konstruktywnego nie wynika.
Argumentem który jest
przywoływany na rzecz pozostawienia sprawy własnemu biegowi jest rzekoma
wysokość strat jakie mogą ponieść banki w przypadku konieczności renegocjowania
umów kredytowych. Szkopuł w tym, że wszystkie kwoty jakie padają są zwyczajnie wzięte
z sufitu. Skoro tak to jaki to argument?
Zabezpieczenia
prawne w wielu krajach nie pozwoliły na realizację tego przekrętu bankowego. W
Polsce ktoś czegoś nie dopilnował, albo przespał temat. W grę wchodzi też
zamierzone działanie banków przy cichym poparciu polityków. Aż się prosi żeby w
tej sprawie powstała komisja sejmowa dla wyjaśnienia tła tego procederu.
Trzeba też
wyraźnie powiedzieć, że PiS nie jest tu bez winy i chociażby dlatego powinien
maksymalnie pomóc w wybrnięciu z tej katastrofalnej dla wielu rodzin sytuacji.
Problem
nie tkwi w tym, żeby kredytobiorców wspierać naszymi pieniędzmi budżetowymi.
Nie
można też do problemu podchodzić w kategorii zysków i strat partyjnych bo za te
nietrafione kredyty płacić będziemy wszyscy bez wyjątku. Z prostej przyczyny,
bank nigdy nie jest stratny na swoich
operacjach. Jeśli zdarzy mu się stracić na jednej operacji, szybko stara
się to odrobić na innej.
Jak to wygląda w praktyce? Warto zapoznać się z
sytuacją Węgier Orbana. http://www.bankier.pl/wiadomosc/Jak-Wegry-pozbywaly-sie-franka-7285938.html
Ustawa
proponowana przez prezydenta Dudę może być potraktowana jako krok w dobrym
kierunku. Nie wiadomo jednak jaka będzie jej wersja przyjęta przez Sejm.
Można się
dzisiaj zastanawiać, czy projekt prezydencki jest dobry, czy zły. Nie zgadzam
się jednak ze stanowiskiem prezydenckiego ministra Szczerskiego, który uważa,
że powinniśmy być wdzięczni prezydentowi za sam fakt zgłoszenia projektu ustawy
do laski marszałkowskiej. Projekt ustawy, w obecnej wersji, broni w istocie
interesów banków, a nie poszkodowanych przez banki. Ściślej rzecz ujmując może
nawet zablokować im drogę sądowego dochodzenia swoich racji.
PiS nie kwapi
się do inicjatywy i ja osobiście widzę w tym rękę Morawieckiego i Szałamachy
którzy bardziej mają na uwadze interes banków niż frankowiczów.
Na koniec
podrzucam tekst który może rozjaśnić w głowach, albo jeszcze bardziej namieszać
https://docs.google.com/file/d/0B7GGTFDSnefSd3ZOQl81R2YyMmM/edit?pli=1
Od nadmiaru
wiedzy głowa nie boli.
stary.piernik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz