poniedziałek, 12 stycznia 2015

W odpowiedzi @gor-al1 /na Jego utyskiwania/



Nie mam ochoty i nie muszę ciągle udowadniać, że nie jestem wielbłądem. Nie muszę też uczestniczyć w chórze chwalców, którzy ustawicznie mówią, że jest cacy, kiedy cacy nie jest i to od bardzo dawna. Nie interesują mnie próby zaszufladkowania mnie ze względu na wygłaszane opinie. Nie jestem też tym jedynym sprawiedliwym. Mam wielu naśladowców. A poza tym, w tym roku minie mi 70-ka /o ile dożyję/. To o czym dalej piszę jest moim widzeniem świata i nie ma kto wyprowadzić mnie z błędu.
Dość dawno uświadomiłem sobie, że jako społeczeństwo zmarnowaliśmy co najmniej 20-25 lat. Na pytanie dlaczego? Odpowiedź nie jest prosta. Za szybko uwierzyliśmy tym, którzy wzięli na siebie ciężar zastąpienia dotychczasowych rządców PRL-u.
Ze szczytnych zamiarów zostały tylko dobre chęci. Po czasach PRL-u miała powstać III RP, która miała nawiązywać do czasów II RP. Tymczasem zabrakło dookreślenia czym będzie ta III RP. W rezultacie powstało coś bliżej nieokreślonego, gdzie drogą systematycznych manipulacji pozbawiono nas wszelkich autorytetów, a państwo zostało zawłaszczone przez koterie, które usadowiły się na jego czele w wyniku konsekwencji układu rodem z Magdalenki. A rola społeczeństwa została zredukowana do roli maszynki do głosowania, która może co najwyżej sankcjonować istnienie władzy. Tej władzy.
W systemie partyjnym jest zawsze tak, że jest partia, czy partie rządzące i jest opozycja. Różnice są widoczne, albo są to tylko niuanse, niedostrzegalne dla wszystkich. Z chwilą powstania de facto systemu dwupartyjnego, różnice te mają tylko charakter deklaratywny. U nas do władzy pretendują dwie partie, które uważają się za prawicowe, co jest oczywistym kłamstwem z ich strony. Społeczeństwo w przeważającej większości nie zna ich programów, a tym bardziej nie widzi różnic, poza nazwą i nazwiskiem przywódcy.
Do jakiegoś momentu wydawało się, że partię rządzącą wyłaniają demokratyczne wybory. Ostatnie lata poddały to w wątpliwość. Wzrosła ona w chwili kiedy sądy odmówiły prawa do weryfikacji wyników ostatnich wyborów samorządowych. Formalnie tą weryfikację dopuszczono, ale tylko w zakresie kosmetycznym, nie wpływającym nijak na wynik końcowy.
A co z partią opozycyjną?  Nic. Pozornie robi to co przystoi partii opozycyjnej. Protestuje, oskarża o sfałszowanie wyniku wyborów samorządowych, ale z upływem czasu protest przechodzi w żałosne popiskiwanie. I to powtarza się systematycznie, od 2007 roku, od przegranych przez PiS wyborów parlamentarnych. Towarzyszy temu odgrażanie się, że PiS wygra następne wybory. A tych następnych było już chyba siedem!
W mediach, zwłaszcza tych prawicowych, ale nieprzychylnych, PiS powtarza się wieść, że PiS to taka koncesjonowana opozycja, produkt pomagdalenkowy. Można się na to zżymać, ale z drugiej strony warto się temu dokładnie przyjrzeć.
PiS to nie jest jakiś folklor polityczny. Stabilny elektorat oceniany jest od lat na poziomie 4-5 milionów wyborców. Czy taką siłę polityczną można ignorować, czy wręcz lekceważyć? Według mnie nie. Trzeba jednak efektywnie wykorzystywać. Tymczasem w mediach widoczne jest zaledwie kilka twarzy z prezesem na czele. Od lat trwa w PiS karuzela z której co jakiś czas ktoś wylatuje, albo dosiada się. Wiele się mówi, że prezes nie ma ręki do ludzi, że źle ich sobie dobiera. Ale czy tylko jego można za to winić? W rezultacie rozgrywki personalne, te wewnątrzpartyjne, wysuwają się na czoło działalności partyjnej. Prezes chwilami jest pryncypialny w swoich decyzjach, a w innym momencie toleruje „synów marnotrawnych”. W efekcie partia staje się przechowalnią dla nieudaczników, albo przyjmuje w swoje szeregi ludzi, którzy nie sprawdzili się gdzie indziej, a tu szukają miejsca dla zachowania dotychczasowych apanaży.
Można mnie odsądzać od czci i wiary, ale z faktami trudno dyskutować. Na pewne rzeczy jestem wyjątkowo wyczulony. Jeżeli ktoś mówi, że jest prawy i sprawiedliwy, to niech taki będzie. Mówi się, że kto raz zdradził, zdradzi i drugi. W PiS było i jest sporo różnych spadów, jasiów wędrowniczków i innych dywersantów. Co jakiś czas się ujawniają, albo cichcem wykonują krecią robotę. Wbrew deklaracjom ważniejsze dla nich jest dobro państwa Iksińskich niż dobro państwa polskiego. Często dają tego dowody. Taki niestety jest świat. Nie tylko dzisiejszy. 
Moim zdaniem PiS powinien realizować konsekwentnie własny program /o ile go ma/, zamiast zajmować się różnymi wrzutami medialnymi z lewej czy prawej strony sceny politycznej.
Istotnym problemem, przynajmniej dla mnie, jest brak zaufania, albo bardzo ograniczone zaufanie do ludzi z najbliższego otoczenia prezesa. Zasoby internetu są niezmierzone. Znajduje się tam ciekawe informacje. Dzisiejsi członkowie PiS nie spadli z nieba, ani nie wzięli się z księżyca. Każdy ma za sobą jakąś przeszłość. Pytanie jak ona wpływa na ich teraźniejszość?  Pytanie dlaczego jednym tą przeszłość się wypomina a względem innych o niej się milczy? Kto o tym decyduje i na jakiej podstawie? Odwołując się do Biblii warto przypomnieć, że Mojżesz prowadził swój lud do Ziemi Obiecanej przez około 40 lat i nikomu to nie przeszkadzało. Miał w tym swój cel.
Do zwycięstwa zawsze potrzebna jest przewaga albo liczebna, albo moralna. Najlepiej jedna i druga. PiS ma z tym problem. Przewagi liczebnej nie ma i nie ma pomysłu jak ją uzyskać. A z przewagą moralną bywa w kratkę. Są momenty kiedy racje PiS są widoczne i przekonywujące, a za chwilę jedna emocjonalna, czy wprost nieprzemyślana wypowiedź medialna niweczy wszystko.
Dzisiaj widać, że PiS obecne wybory prezydenckie spisał na straty. Kandydat Duda będzie tłem dla obecnego prezydenta tak jak pozostali kandydaci /jeszcze nie wyłonieni/ będą tłem dla Dudy. Przypuszczam, że podobnie może być z wyborami parlamentarnymi. PiS nie ma pomysłu jak je wygrać. PiS ma problem skąd wziąć pieniądze na sfinansowanie kampanii wyborczej.
To odwieczny dylemat wszelkich Napoleonów jak wygrać wojnę. Na to potrzeba pieniędzy, pieniędzy i jeszcze raz pieniędzy.

stary.piernik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Informacja dotycząca plików cookies: