poniedziałek, 5 stycznia 2015

Porzućcie wszelką nadzieję?



Rozpoczynać rok pesymistycznie, czy realistycznie? W podobnym tonie występuję nie tylko ja i to dodaje mi animuszu. http://bezdekretu.blogspot.com/2015/01/rok-w-ktorym-zacza-sie-dugi-marsz.html
Dość dawno wypowiadałem się o obecnej sytuacji, że partia rządząca może pozostać u władzy nawet  kilkadziesiąt lat. To nie pomyłka i nie wieszczenie z mojej strony. Sytuacja taka miała miejsce np. w Meksyku. Jeśli do tego dojdzie w Polsce, to nie dlatego, że PO jest taka dobra, tylko dlatego, że nie ma kto jej zagrozić.
Lewica kilka lat temu jasno określiła swoją sytuację. Potrzeba jej kilkanaście lat /padała liczba 15-20/ na przegrupowanie szyków i wykreowanie nowego charyzmatycznego lidera. To jest prawie jedno pokolenie. Inne, mniejsze partie żyją własnym życiem i ich zaistnienie na scenie politycznej jest często kwestią przypadku wynikającego z doraźnego układu sił na świeczniku.  
Dzisiaj są dwie partie, które toczą bój o przywództwo narodu. To PO i PiS. Aktualne przywództwo PO nie jest wynikiem tego, że ta partia przedstawiła i realizuje lepszy, czy atrakcyjniejszy program. Poszukiwanie przyczyn tego stanu rzeczy nie może koncentrować się na jednostronnej ocenie. Jest to splot wielu wydarzeń i bardziej należałoby się skoncentrować na ustaleniu gdzie był ich prapoczątek. To jednak zadanie dla historyków.
Nie będę zbytnio odkrywczy jeśli powiem, że winą za ten stan rzeczy należy obciążyć niską aktywność polityczną naszego społeczeństwa. Wyrazem tego jest frekwencja wyborcza we wszelkiego rodzaju wyborach i referendach. Udział w głosowaniach nie jest obowiązkowy, a przez lata utrwaliło się w społeczeństwie przekonanie, że wybory nic nie zmienią. Mają znaczenie tylko dla tych którzy mogą być wybrani. Z kolei posłowie, senatorowie, radni, całe swoje zainteresowanie skupiają na przygotowaniu gruntu do zaliczenia kolejnej  kadencji, a w międzyczasie załatwiają interesy swojego lobby. Profity ze sprawowania mandatu dotyczą nie tylko bezpośrednio zainteresowanego, ale jego otoczenia.
Statystycznemu wyborcy nie przeszkadza zbytnio fakt, że partia na którą głosuje nie ma opublikowanego programu wyborczego, albo program jest tak ogólnikowo sformułowany, że nie ma z czego rozliczać. Zresztą, kto to ma zrobić? Ważne są profity wynikające z przynależności do zwycięskiej grupy. Jedni nazywają to możliwością kręcenia lodów, inni traktują sprawę pragmatycznie; w warunkach środowisk wiejskich i małych miasteczek, to gwarancja pracy, czyli źródła stałych zarobków, co gwarantuje utrzymanie rodziny bez potrzeby przeglądania śmietników, albo wyjazdu na zmywak.
Ciekawostką w tzw. terenie są koalicje zawierane w lokalnych strukturach władzy. Zdarzają się wszystkie możliwe konfiguracje, co wielu dziwi, a wręcz szokuje. Okazuje się, że ważniejsza jest władza niż jej konotacje polityczne.
Od dawna zwracam uwagę na niską aktywność polityczną działaczy z kierownictw poszczególnych partii. Każda partia to nie tylko centrala, ale jej struktury terenowe. Według mnie te struktury terenowe powinny być widoczne w lokalnej społeczności. Jaka jest rzeczywistość, widać gołym okiem. Dodatkowo, w ostatnim czasie pojawiło się sporo informacji, głównie ze strony komentatorów stron internetowych. Z tych komentarzy wynika, że są to zaskorupiałe struktury, zajęte wyłącznie sobą. O potencjalnym elektoracie przypominają sobie w trakcie kolejnej kampanii wyborczej. Nabór nowych członków to też nasze pobożne życzenie. A to oznacza, że elektoraty są stabilne ilościowo i o zmianie wyniku wyborczego raczej nie ma co marzyć. Obecnie, dla PiS, utrzymuje się on na poziomie około 30%, a to za mało do sprawowania władzy. Poza tym komentatorzy wytykają PiS-owi brak zdolności koalicyjnej. Jest to prawda, bo trudno wejść w koalicję z SLD czy TR, bez utraty twarzy wobec swego elektoratu, a poza tym nic na scenie politycznej nie ma. Przepraszam, jest licząca około 50% milcząca większość, której nikt nie potrafi zaktywizować.
Jak to wygląda w zestawieniu z kolejnymi wyborami? Zwyczajnie, nie wygląda. W pierwszych dniach po wyborach samorządowych wydawało się, że frustracja przegranych sięgnęła zenitu. Minęły tygodnie i temat przestał istnieć w mediach, ale przecież nie został rozwiązany. Wszystkie ujawnione ułomności pozostały aktualne, bo nie zostały usunięte, a opozycja nie podjęła żadnych skutecznych działań dla ich usunięcia. Poza tym trzeba uczciwie stwierdzić, że nie znamy pełnych wyników końcowych wyborów z 16 listopada 2014 roku. Ktoś zna?
Skali degrengolady po stronie opozycji dopełnia całkowity brak reakcji na zamiar, ze strony obecnego prezydenta, znowelizowania kodeksu wyborczego i zastosowanie tych zmian w nadchodzących wyborach. Treść proponowanych zmian nie jest jeszcze publicznie znana, ale warto przypomnieć, że tzw. autorytety prawne jeszcze w listopadzie ub.r. kategorycznie stwierdzały, że zmiany nie mogą dotyczyć nadchodzących wyborów prezydenckich i parlamentarnych.
A teraz najgorsze. Opozycja nie ma pomysłu na zwycięskie wyjście z tej sytuacji. Przed nami wybory prezydenckie i później parlamentarne. Nie wiadomo kto, poza kandydatem PiS, będzie konkurował z obecnym prezydentem o kolejną kadencję. Na dzisiaj można przyjąć za pewnik, że jedynym problemem jest to, czy obecny prezydent wygra w pierwszej, czy dopiero w drugiej turze. Po co w takim razie opozycja wystawia swego kandydata? Żeby stanowił dobre tło dla urzędującego prezydenta?
Inaczej wygląda sprawa wyborów parlamentarnych. Wiemy o co w nich chodzi, ale jak pokazuje przykład WOŚP, nie potrafimy skutecznie zadziałać, żeby swój cel zrealizować. Kolejne przegrane wybory niczego nas nie uczą. Samo biadolenie że jesteśmy oszukiwani nie wystarcza. Co z tego, że PiS zbiera około 30% głosów wyborców? Do realnego sprawowania władzy potrzeba 50% + 1, a do wprowadzenia zmian systemowych jeszcze więcej. O jakiejkolwiek koalicji trudno rozmawiać, a co dopiero ją zrealizować. 
Jaki stąd wniosek? Komu uda się obudzić z letargu te ponad 50% stanowiące milczącą większość, ten zgarnie całą pulę. Na dzisiaj nikogo takiego nie widzę. Przez minione 25 lat też nikomu to się nie udało. 
Trzeba też przyjąć do akceptującej wiadomości, że koalicja PO-PSL  musi tylko utrzymać dotychczasowy stan posiadania. Nie musi walczyć o żadne nowe głosy!
Wyborcy podobnie jak społeczeństwo lubią być oszukiwani. Najłatwiej jest niczego nie obiecywać i słowa dotrzymać. Ale jak długo tak można? W koalicji PO-PSL jest pełna świadomość tego, że dłużej tak się nie da. Dlatego tak chętnie ich pijarowcy uciekają w tematy zastępcze.
Kryzysy powstają samoistnie albo są reżyserowane. To co się dzieje obecnie wygląda na ten drugi wariant. Problemy ze służbą zdrowia są nie od dzisiaj, ale nikt sobie nie dał jeszcze z nimi rady. Nie zrobi tego również Arłukowicz. Premiera przy tworzeniu swego gabinetu była pytana dlaczego go zostawia. Odpowiedziała wówczas, że ma on do wykonania określone zadania i dopiero wówczas podejmie decyzję o jego dalszym losie. Między nimi jest pewien rodzaj „szorstkiej przyjaźni”, która ma dłuższą historię, siegającą czasów co najmniej jej marszałkowania, a moim zdaniem jeszcze wcześniejszego okresu, kiedy premiera był na miejscu Arłukowicza.
Jego szarpanie się z lekarzami pozwala odwrócić uwagę od innych spraw typu „taśmy prawdy” z Nowakiem, czy Parfianowiczem w tle, albo dawnej sprawy korupcji wśród sędziów Sądu Najwyższego. http://telewizjarepublika.pl/nowe-dowody-ws-korupcji-w-sn-wiceszef-komisji-sprawiedliwosci-jestem-zbulwersowany,14823.html  
Obecny kryzys zostanie wkrótce wygaszony albo zastąpiony innym. To nie powinno zaskakiwać. Ale czym zamydlić oczy wyborcom żeby dalej głosowali za koalicją PO-PSL? Straszenie PiS-em już się znudziło i może nie wystarczyć. Taki atut musi się znaleźć, bo ilość spraw do rozliczenia przybiera niebotyczne rozmiary.
A co z PiS-em? Na razie nic. Mierzi mnie wypowiedź szarej eminencji prezesa, że musimy głosować na PiS, bo nie mamy wyjścia. Mam przekorną naturę i twierdzę, że nic nie muszę. Chyba, że umrzeć, ale to dotyczy każdego z nas. Bez wyjątku. Jeśli więc będę widział dreptanie w miejscu po stronie PiS, to po raz pierwszy w swoim życiu nie pójdę na wybory, a wraz ze mną cała moja rodzina. Po co się wygłupiać?
Więc?

 stary.piernik

7 komentarzy:

  1. http://telewizjarepublika.pl/Zadanie-specjalne-odc-34-201314-program-dotyczy-kulis-powstania-iii-rp,video,795.html#.VKq3XMmRZyx
    To wymaga częstego przypominania.

    OdpowiedzUsuń
  2. No niech zrobią, niech zrobią! Wszak jest co wziąć. Rozmiłować tylko i rozochocić te 51%. I rozpędzić ten Pisowsko Peowski i Peeslowski spisek na pół gwizdka. No rozpieprzcie. Są frukta do zerwania z drzewa wszelakiej mądrości to do roboty. A ja głos popelina i mnie podobni, jak będzie to dobre, poprzemy myślą , mową i czynem. Ba będziemy nawet zaczynem. By z Waszej mąki był dobry wypiek. Ale nie strzępta języków na zapas, nie bierzta się w zapasy z własnymi zapasami. Bo jak na razie to wygląda jak sterowane pod potrzebę. Gdyż materiał się zmęczył. Szeregi wymarły. I czekacie na , działacie na wprowadzenie do Polski oddziałów wojska zaciężnego. Choćby przykład młodego Tyrmanda, krytykującego sytuację w Polsce. A po szoł. Taki szoł jest nam nie potrzebny. Choć my zgrzebni ale jeszcze nie strupiali. A wyciąganie trupa z gównianej szafy to co. Toż to się wpisuje w ten scenariusz przemeblowania.
    Nie poprawiam byków - bo weśta się byki do roboty. A nie mnóżta kolejne kłopoty!O!Hej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Góralu, Twój wywód przypomina pretensje do garbatego, że ma proste dzieci.
    Nie piszę na czyjekolwiek zamówienie, ale dlatego, że umiem pisać i w ten sposób wyrażam to co myślę. Można się z tym zgadzać, albo nie. To jest suwerenna decyzja każdego z nas. Bardziej by mnie interesowała jakaś kontrargumentacja.
    Co do KNP to jest to ciągle margines polityczny. I takim pozostanie, bo ma program polityczny wewnętrznie niespójny. Złośliwie można powiedzieć, że to folklor polityczny, przy tym szkodliwy dla prawej strony sceny politycznej, bo wykonujący działania dywersyjne. Mogę zaryzykować, że robi to na zlecenie. Widać to po zachowaniu JKM, który skacze z kwiatka na kwiatek. Wszystko chciałby robić dla uzdrowienia sytuacji, ale póki co skrzętnie korzysta z dobrodziejstw tego opluwanego przez siebie systemu jakim jest ta ułomna demokracja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I znowu te nerwy!!!!!!!!!!!
      I próba sprowadzenia do persony. Śmieszne.

      Usuń
    2. I znowu próba wmówienia zdrowemu choroby.
      Nieładnie, nieładnie.

      Usuń
    3. I znowu Piernik zachwycił się swoim zapachem:D

      Usuń
    4. Niepotrzebnie się wysilasz Góralu. To nie robi na mnie wrażenia.

      p.s. Bardziej liczyłem na merytoryczne wypowiedzi z Twojej strony, niż na przemowy w stylu delfickiej Pytii.
      Nie jest moja winą, ze prawica wygląda tak jak wygląda. Ale nie widzę powodu, żebym udawał, że tego nie dostrzegam. To zbyt długo trwa.

      Usuń

Informacja dotycząca plików cookies: