Rozpoczynać
rok pesymistycznie, czy realistycznie? W podobnym tonie występuję nie tylko ja
i to dodaje mi animuszu. http://bezdekretu.blogspot.com/2015/01/rok-w-ktorym-zacza-sie-dugi-marsz.html
Dość dawno
wypowiadałem się o obecnej sytuacji, że partia rządząca może pozostać u władzy
nawet kilkadziesiąt lat. To nie pomyłka
i nie wieszczenie z mojej strony. Sytuacja taka miała miejsce np. w Meksyku.
Jeśli do tego dojdzie w Polsce, to nie dlatego, że PO jest taka dobra, tylko
dlatego, że nie ma kto jej zagrozić.
Lewica kilka
lat temu jasno określiła swoją sytuację. Potrzeba jej kilkanaście lat /padała
liczba 15-20/ na przegrupowanie szyków i wykreowanie nowego charyzmatycznego
lidera. To jest prawie jedno pokolenie. Inne, mniejsze partie żyją własnym
życiem i ich zaistnienie na scenie politycznej jest często kwestią przypadku
wynikającego z doraźnego układu sił na świeczniku.
Dzisiaj są
dwie partie, które toczą bój o przywództwo narodu. To PO i PiS. Aktualne
przywództwo PO nie jest wynikiem tego, że ta partia przedstawiła i realizuje
lepszy, czy atrakcyjniejszy program. Poszukiwanie przyczyn tego stanu rzeczy
nie może koncentrować się na jednostronnej ocenie. Jest to splot wielu wydarzeń
i bardziej należałoby się skoncentrować na ustaleniu gdzie był ich prapoczątek.
To jednak zadanie dla historyków.
Nie będę
zbytnio odkrywczy jeśli powiem, że winą za ten stan rzeczy należy obciążyć
niską aktywność polityczną naszego społeczeństwa. Wyrazem tego jest frekwencja wyborcza we wszelkiego rodzaju wyborach i referendach. Udział w
głosowaniach nie jest obowiązkowy, a przez lata utrwaliło się w społeczeństwie
przekonanie, że wybory nic nie zmienią. Mają znaczenie tylko dla tych którzy
mogą być wybrani. Z kolei posłowie, senatorowie, radni, całe swoje
zainteresowanie skupiają na przygotowaniu gruntu do zaliczenia kolejnej kadencji, a w międzyczasie załatwiają interesy
swojego lobby. Profity ze sprawowania mandatu dotyczą nie tylko bezpośrednio
zainteresowanego, ale jego otoczenia.
Statystycznemu
wyborcy nie przeszkadza zbytnio fakt, że partia na którą głosuje nie ma
opublikowanego programu wyborczego, albo program jest tak ogólnikowo
sformułowany, że nie ma z czego rozliczać. Zresztą, kto to ma zrobić? Ważne są
profity wynikające z przynależności do zwycięskiej grupy. Jedni nazywają to
możliwością kręcenia lodów, inni traktują sprawę pragmatycznie; w warunkach
środowisk wiejskich i małych miasteczek, to gwarancja pracy, czyli źródła
stałych zarobków, co gwarantuje utrzymanie rodziny bez potrzeby przeglądania
śmietników, albo wyjazdu na zmywak.
Ciekawostką w
tzw. terenie są koalicje zawierane w lokalnych strukturach władzy. Zdarzają się
wszystkie możliwe konfiguracje, co wielu dziwi, a wręcz szokuje. Okazuje się,
że ważniejsza jest władza niż jej konotacje polityczne.
Od dawna zwracam
uwagę na niską aktywność polityczną działaczy z kierownictw poszczególnych
partii. Każda partia to nie tylko centrala, ale jej struktury terenowe. Według
mnie te struktury terenowe powinny być widoczne w lokalnej społeczności. Jaka
jest rzeczywistość, widać gołym okiem. Dodatkowo, w ostatnim czasie pojawiło
się sporo informacji, głównie ze strony komentatorów stron internetowych. Z
tych komentarzy wynika, że są to zaskorupiałe struktury, zajęte wyłącznie sobą.
O potencjalnym elektoracie przypominają sobie w trakcie kolejnej kampanii
wyborczej. Nabór nowych członków to też nasze pobożne życzenie. A to oznacza,
że elektoraty są stabilne ilościowo i o zmianie wyniku wyborczego raczej nie ma
co marzyć. Obecnie, dla PiS, utrzymuje się on na poziomie około 30%, a to za
mało do sprawowania władzy. Poza tym komentatorzy wytykają PiS-owi brak
zdolności koalicyjnej. Jest to prawda, bo trudno wejść w koalicję z SLD czy TR,
bez utraty twarzy wobec swego elektoratu, a poza tym nic na scenie politycznej
nie ma. Przepraszam, jest licząca około 50% milcząca większość, której nikt nie
potrafi zaktywizować.
Jak to
wygląda w zestawieniu z kolejnymi wyborami? Zwyczajnie, nie wygląda. W
pierwszych dniach po wyborach samorządowych wydawało się, że frustracja
przegranych sięgnęła zenitu. Minęły tygodnie i temat przestał istnieć w mediach,
ale przecież nie został rozwiązany. Wszystkie ujawnione ułomności pozostały
aktualne, bo nie zostały usunięte, a opozycja nie podjęła żadnych skutecznych
działań dla ich usunięcia. Poza tym trzeba uczciwie stwierdzić, że nie znamy
pełnych wyników końcowych wyborów z 16 listopada 2014 roku. Ktoś zna?
Skali degrengolady
po stronie opozycji dopełnia całkowity brak reakcji na zamiar, ze strony
obecnego prezydenta, znowelizowania kodeksu wyborczego i zastosowanie tych
zmian w nadchodzących wyborach. Treść proponowanych zmian nie jest jeszcze
publicznie znana, ale warto przypomnieć, że tzw. autorytety prawne jeszcze w
listopadzie ub.r. kategorycznie stwierdzały, że zmiany nie mogą dotyczyć
nadchodzących wyborów prezydenckich i parlamentarnych.
A teraz
najgorsze. Opozycja nie ma pomysłu na zwycięskie wyjście z tej sytuacji. Przed
nami wybory prezydenckie i później parlamentarne. Nie wiadomo kto, poza
kandydatem PiS, będzie konkurował z obecnym prezydentem o kolejną kadencję. Na
dzisiaj można przyjąć za pewnik, że jedynym problemem jest to, czy obecny
prezydent wygra w pierwszej, czy dopiero w drugiej turze. Po co w takim razie
opozycja wystawia swego kandydata? Żeby stanowił dobre tło dla urzędującego
prezydenta?
Inaczej
wygląda sprawa wyborów parlamentarnych. Wiemy o co w nich chodzi, ale jak
pokazuje przykład WOŚP, nie potrafimy skutecznie zadziałać, żeby swój cel
zrealizować. Kolejne przegrane wybory niczego nas nie uczą. Samo biadolenie że
jesteśmy oszukiwani nie wystarcza. Co z tego, że PiS zbiera około 30% głosów
wyborców? Do realnego sprawowania władzy potrzeba 50% + 1, a do wprowadzenia
zmian systemowych jeszcze więcej. O jakiejkolwiek koalicji trudno rozmawiać, a
co dopiero ją zrealizować.
Jaki stąd wniosek? Komu uda się obudzić z letargu te
ponad 50% stanowiące milczącą większość, ten zgarnie całą pulę. Na dzisiaj
nikogo takiego nie widzę. Przez minione 25 lat też nikomu to się nie udało.
Trzeba
też przyjąć do akceptującej wiadomości, że koalicja PO-PSL musi tylko utrzymać dotychczasowy stan
posiadania. Nie musi walczyć o żadne nowe głosy!
Wyborcy
podobnie jak społeczeństwo lubią być oszukiwani. Najłatwiej jest niczego nie
obiecywać i słowa dotrzymać. Ale jak długo tak można? W koalicji PO-PSL jest
pełna świadomość tego, że dłużej tak się nie da. Dlatego tak chętnie ich
pijarowcy uciekają w tematy zastępcze.
Kryzysy
powstają samoistnie albo są reżyserowane. To co się dzieje obecnie wygląda na
ten drugi wariant. Problemy ze służbą zdrowia są nie od dzisiaj, ale nikt sobie
nie dał jeszcze z nimi rady. Nie zrobi tego również Arłukowicz. Premiera przy
tworzeniu swego gabinetu była pytana dlaczego go zostawia. Odpowiedziała
wówczas, że ma on do wykonania określone zadania i dopiero wówczas podejmie
decyzję o jego dalszym losie. Między nimi jest pewien rodzaj „szorstkiej
przyjaźni”, która ma dłuższą historię, siegającą czasów co najmniej jej
marszałkowania, a moim zdaniem jeszcze wcześniejszego okresu, kiedy premiera był
na miejscu Arłukowicza.
http://www.tvn24.pl/wideo/z-anteny/kopacz-o-arlukowiczu-swierzbi-mnie-reka-zeby-zadzwonic,313442.html?playlist_id=18075
O
co chodzi bliżej można poczytać tu http://natemat.pl/117179,boleslaw-piecha-z-pis-arlukowicz-nic-nie-zrobil-i-nie-zrobi-bo-nadal-nie-jest-gotowy-do-bycia-ministrem-nie-ogarnia
Jego
szarpanie się z lekarzami pozwala odwrócić uwagę od innych spraw typu „taśmy
prawdy” z Nowakiem, czy Parfianowiczem w tle, albo dawnej sprawy korupcji wśród
sędziów Sądu Najwyższego. http://telewizjarepublika.pl/nowe-dowody-ws-korupcji-w-sn-wiceszef-komisji-sprawiedliwosci-jestem-zbulwersowany,14823.html
Obecny kryzys
zostanie wkrótce wygaszony albo zastąpiony innym. To nie powinno zaskakiwać. Ale
czym zamydlić oczy wyborcom żeby dalej głosowali za koalicją PO-PSL? Straszenie
PiS-em już się znudziło i może nie wystarczyć. Taki atut musi się znaleźć, bo
ilość spraw do rozliczenia przybiera niebotyczne rozmiary.
A co z
PiS-em? Na razie nic. Mierzi mnie wypowiedź szarej eminencji prezesa, że musimy
głosować na PiS, bo nie mamy wyjścia. Mam przekorną naturę i twierdzę, że nic
nie muszę. Chyba, że umrzeć, ale to dotyczy każdego z nas. Bez wyjątku. Jeśli więc
będę widział dreptanie w miejscu po stronie PiS, to po raz pierwszy w swoim życiu
nie pójdę na wybory, a wraz ze mną cała moja rodzina. Po co się wygłupiać?
Więc?
stary.piernik
http://telewizjarepublika.pl/Zadanie-specjalne-odc-34-201314-program-dotyczy-kulis-powstania-iii-rp,video,795.html#.VKq3XMmRZyx
OdpowiedzUsuńTo wymaga częstego przypominania.
No niech zrobią, niech zrobią! Wszak jest co wziąć. Rozmiłować tylko i rozochocić te 51%. I rozpędzić ten Pisowsko Peowski i Peeslowski spisek na pół gwizdka. No rozpieprzcie. Są frukta do zerwania z drzewa wszelakiej mądrości to do roboty. A ja głos popelina i mnie podobni, jak będzie to dobre, poprzemy myślą , mową i czynem. Ba będziemy nawet zaczynem. By z Waszej mąki był dobry wypiek. Ale nie strzępta języków na zapas, nie bierzta się w zapasy z własnymi zapasami. Bo jak na razie to wygląda jak sterowane pod potrzebę. Gdyż materiał się zmęczył. Szeregi wymarły. I czekacie na , działacie na wprowadzenie do Polski oddziałów wojska zaciężnego. Choćby przykład młodego Tyrmanda, krytykującego sytuację w Polsce. A po szoł. Taki szoł jest nam nie potrzebny. Choć my zgrzebni ale jeszcze nie strupiali. A wyciąganie trupa z gównianej szafy to co. Toż to się wpisuje w ten scenariusz przemeblowania.
OdpowiedzUsuńNie poprawiam byków - bo weśta się byki do roboty. A nie mnóżta kolejne kłopoty!O!Hej!
Góralu, Twój wywód przypomina pretensje do garbatego, że ma proste dzieci.
OdpowiedzUsuńNie piszę na czyjekolwiek zamówienie, ale dlatego, że umiem pisać i w ten sposób wyrażam to co myślę. Można się z tym zgadzać, albo nie. To jest suwerenna decyzja każdego z nas. Bardziej by mnie interesowała jakaś kontrargumentacja.
Co do KNP to jest to ciągle margines polityczny. I takim pozostanie, bo ma program polityczny wewnętrznie niespójny. Złośliwie można powiedzieć, że to folklor polityczny, przy tym szkodliwy dla prawej strony sceny politycznej, bo wykonujący działania dywersyjne. Mogę zaryzykować, że robi to na zlecenie. Widać to po zachowaniu JKM, który skacze z kwiatka na kwiatek. Wszystko chciałby robić dla uzdrowienia sytuacji, ale póki co skrzętnie korzysta z dobrodziejstw tego opluwanego przez siebie systemu jakim jest ta ułomna demokracja.
I znowu te nerwy!!!!!!!!!!!
UsuńI próba sprowadzenia do persony. Śmieszne.
I znowu próba wmówienia zdrowemu choroby.
UsuńNieładnie, nieładnie.
I znowu Piernik zachwycił się swoim zapachem:D
UsuńNiepotrzebnie się wysilasz Góralu. To nie robi na mnie wrażenia.
Usuńp.s. Bardziej liczyłem na merytoryczne wypowiedzi z Twojej strony, niż na przemowy w stylu delfickiej Pytii.
Nie jest moja winą, ze prawica wygląda tak jak wygląda. Ale nie widzę powodu, żebym udawał, że tego nie dostrzegam. To zbyt długo trwa.