Wydaje się, że w kwestii
ukraińskiej trzeba znowu cofnąć się do punktu wyjścia. Tylko w którym miejscu
ulokować ten punkt?
Może tak. Po objęciu
prezydentury Putin próbował konsekwentnie odbudowywać potęgę dawnego Związku
Radzieckiego, tym razem pod szyldem Rosji. Nie da się przywrócić dawnych
granic, ale można podejmować takie próby na płaszczyźnie ekonomicznej. Temu
celowi miała służyć unia celna do której miała przystąpić również Ukraina. http://pl.wikipedia.org/wiki/Unia_Celna_Bia%C5%82orusi,_Kazachstanu_i_Rosji
Jednak nie wszystko co jest
dobre dla Rosji może być dobre dla pozostałych jej członków. Widać to w tym
artykule http://www.obserwatorfinansowy.pl/tematyka/makroekonomia/bez-ukrainy-wschodnia-unia-celna-nie-powstanie/
Po odzyskaniu niepodległości
przez Ukrainę jej pierwsi przywódcy starali się utrzymywać dobre stosunki z
Rosją. Jednocześnie jednak flirtowali z Unią Europejską. W tych zabiegach
korzystali z wydatnego wsparcia Polski. Dla obserwatorów sceny politycznej niosło
to wiele znaków zapytania. Mamy wiele zaszłości w relacjach wzajemnych z
Ukrainą, związanych z okresem międzywojennym i II wojną światową i mimo upływu
lat nie możemy dojść do konsensusu. Po prostu Ukraińcy nie uznają swojej winy. Jednak
w jakimś momencie trzeba powiedzieć „sprawdzam”.
Brzemienny w skutki okazał
się rok 2013. Dzisiaj można powiedzieć, że Ukraina próbowała prowadzić
negocjacje na zasadzie „kto da więcej”. Stawką było podpisanie traktatu
akcesyjnego z UE lub uni celnej z Rosją. Wydaje się, że ówczesny prezydent
Janukowycz przelicytował. Podczas szczytu Partnerstwa Wschodniego w Wilnie, w
listopadzie 2013 roku, planowano podpisanie umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą.
Jednak ku zaskoczeniu wszystkich uczestników Janukowycz umowy nie podpisał.
Oficjalnym powodem było powiązanie podpisania umowy ze sprawą uwolnienia z
więzienia Julii Tymoszenko. UE była gotowa na podpisanie umowy bez żadnych
warunków wstępnych. Okazało się, że Janukowycz równolegle prowadził rozmowy z
Moskwą. Nie podpisanie umowy spowodowało radykalizację nastrojów wśród
Ukraińców którzy wylegli na ulice. Zaczęły się demonstracje znane jako
Euromajdan. Sytuacja wymknęła się spod kontroli.
Na przełomie lat 2004-2005
rozegrała się tu tzw. pomarańczowa rewolucja, która doprowadziła do
prezydentury Juszczenki. Na nic to się zdało. Ukraina nie wykorzystała kolejnej
okazji do budowy społeczeństwa demokratycznego /w pojęciu europejskim/. W 2010
roku Juszczenko przegrał w kolejnych wyborach na rzecz Janukowycza. Ten z kolei
utrzymał się przy władzy do lutego 2014 roku. W końcowym okresie sprawowania
władzy miał jednak coraz mniej do powiedzenia, a zakończenie sprawowania urzędu
to była po prostu paniczna ucieczka pod skrzydła Kremla. Doszło do
przedterminowych wyborów prezydenckich, ale teraz ich wynik kontestuje Rosja,
która odmawia uznania legalności wyniku końcowego.
W tym momencie powinna
nastąpić u nas refleksja. Co jest grane? Kto finansował Euromajdan? Po co? Przeciez
te setki tysięcy Ukraińców tkwilo tam nie za swoje pieniądze! Po jakimś czasie
okazało się, że sponsorem jest G. Soros, który wyłożył na ten cel kilka mln
USD. Są podstawy przypuszczać, że to nie jedyny sponsor.
Nie jest to jednak jedyny
dylemat. Ukraina to kraj o dużej jak na Europę powierzchni /około 1,9
powierzchni Polski/. Ludnościowo już tylko średni. Ekonomicznie poniżej
średniej. Problemem jest jego usytuowanie geograficzne.
Przez Ukrainę biegną
rurociągi przesyłające gaz i ropę naftową z Rosji do Europy Środkowej i
Południowej. Rurociągi w większości są własnością lub współwłasnością Gazpromu.
Ostatnie lata pokazały, że
Ukraina ma trudności z bieżącym regulowaniem zobowiązań za pobierany gaz, a to
powoduje stosowanie odpowiedzialności zbiorowej przez Gazprom wobec pozostałych
odbiorców. Gazprom bierze to pod uwagę przy planowaniu budowy nowych
gazociągów, które mają dostarczać gaz mi.in. na południe Europy.
Lata pozostawania Ukrainy w
ZSRR powodują, że w dalszym ciągu są bardzo silne więzi gospodarcze z obecną
Rosją. Ukraina nie stanowi jedynie spichlerza Rosji. Bardzo duże znaczenie
odgrywa przemysł metalurgiczny skoncentrowany w Zagłębiu Donieckim. Mało znane
są więzi kooperacyjne w przemyśle zbrojeniowym. Ukraina przykładowo produkuje
silniki rakietowe do rosyjskich rakiet balistycznych. I nie tylko.
Na obecną sytuację na
Ukrainie ma wpływ jej skład ludnościowy. Narodowość ukraińską deklaruje 78% jej mieszkańców. Ponad 18%
stanowią Rosjanie. Ten podział nie jest równomierny na obszarze całego kraju.
Inaczej wyglada to w Zachodniej Ukrainie, a jeszcze inaczej we wschodnich jej
regionach. Jeszcze inaczej wygląda stosowanie w życiu codziennym języków
ukraińskiego i rosyjskiego. 30% Ukraińców posługuje się na co dzień językiem
rosyjskim. Paradoksalnie językiem urzędowym na Ukrainie jest wyłącznie język
ukraiński. To powoduje brak tolerancji dla innych narodowości ze strony
rdzennych Ukraińców. I tu chyba trzeba szukać źródeł separatyzmu który dotknął
wschodnią Ukrainę. Separatyzm nie miałby racji bytu bez realnego wsparcia ze
strony Rosji.
Ciągle jednak wraca pytanie
o co chodzi w konflikcie ukraińskim? A więc po kolei. Ukraińcy bardzo chcą znaleźć
się w strefie wpływów UE. Nie odpowiada im pozostawanie w dotychczasowych
relacjach gospodarczych z Rosją, która nie traktuje jej jako równoprawnego
partnera. Zagrywka Janukowycza w Wilnie była dla wszystkich negatywnym
zaskoczeniem. Ukraińcy zdali sobie sprawę, że UE oddala się i na lata będzie
dla nich poza zasięgiem. Jednocześnie propaganda nie przedstawiała im realnych
uwarunkowań umowy stowarzyszeniowej. Dla Ukraińców być wewnątrz Unii, to prawie
jak złapać Boga za nogi. Przypuszczam, że jest tam niska świadomość ceny jaką
przyjdzie im zapłacić za wejście w strefę wpływów UE. Trzeba też brać pod uwagę
uwarunkowania narodowościowe. Zachodnia Ukraina bardziej lgnie do Europy,
natomiast wschodnia swą przyszłość widzi w ściślejszych związkach z Rosją. Stąd
sukces działań separatystów wspieranych coraz jawniej przez Rosję. Jednoczesnie
Ukraińcy, zwłaszcza po utracie Krymu, zdali sobie sprawę, że suwerenność
terytorialną trzeba wywalczyć sobie siłą i siłą ją utrzymać.
Natomiast na Krymie Rosjanie
szybko uświadomili sobie jak trudny czas dla nich nastał. Krym stał się enklawą
odciętą od dostaw wody pitnej i wody do nawadniania pól. Jest to szczególnie
ważne dla tutejszych upraw. Tego problemu nie da się rozwiązać od ręki.
Podobnie jak problemu komunikacji lądowej z częścią kontynentalną Rosji. Do wszystkiego potrzeba czasu. Doszły jeszcze
inne problemy. Krym swoją popularność zawdzięczał turystyce. Po aneksji na Krym
przestali przyjeżdżać Ukraińcy, bo to już dla nich zagranica. Ale przestają
przyjeżdżać również Rosjanie, bo … nie mają jak się tam dostać. http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/rosyjskie-tanie-linie-zawieszaja-loty-na-krym-przez-sankcje,456119.html
W rezultacie, w pełni sezonu
turystycznego kurorty na Krymie świecą pustkami. Rosyjskie biura podróży
ogłaszają upadłość. Ale ruski człowiek jest twardy i nie takie trudności jest w
stanie pokonać dla chwały Ojczyzny. Widać to na propagandowych migawkach
prezentowanych przez rosyjskie stacje tv. Jaka jest prawda, możemy się
domyślać.
Pomiedzy tym jest jeszcze
konflikt narodowościowy. Ten dotyczy Tatarów Krymskich.
cdn
stary.piernik
http://www.rp.pl/artykul/32,1133620-Hollande-wzywa-Ukraine-do-umiarkowania-w-dzialaniach-wobec-separatystow.html?referer=glowna
OdpowiedzUsuńPrezydent Francji ponownie wyraził zaniepokojenie z powodu napięcia między Ukrainą a Rosją. Wzywając Moskwę do respektowania integralności terytorialnej Ukrainy, zwrócił się również do Kijowa o "umiarkowanie" w działaniach wojskowych przeciwko separatystom.
Prezydent Francji stracił kolejną okazję, żeby siedzieć cicho :(