niedziela, 10 sierpnia 2014

W co gra Ukraina? A w co Rosja?_część_1/2



Wydaje się, że w kwestii ukraińskiej trzeba znowu cofnąć się do punktu wyjścia. Tylko w którym miejscu ulokować ten punkt?
Może tak. Po objęciu prezydentury Putin próbował konsekwentnie odbudowywać potęgę dawnego Związku Radzieckiego, tym razem pod szyldem Rosji. Nie da się przywrócić dawnych granic, ale można podejmować takie próby na płaszczyźnie ekonomicznej. Temu celowi miała służyć unia celna do której miała przystąpić również Ukraina. http://pl.wikipedia.org/wiki/Unia_Celna_Bia%C5%82orusi,_Kazachstanu_i_Rosji
Jednak nie wszystko co jest dobre dla Rosji może być dobre dla pozostałych jej członków. Widać to w tym artykule http://www.obserwatorfinansowy.pl/tematyka/makroekonomia/bez-ukrainy-wschodnia-unia-celna-nie-powstanie/
Po odzyskaniu niepodległości przez Ukrainę jej pierwsi przywódcy starali się utrzymywać dobre stosunki z Rosją. Jednocześnie jednak flirtowali z Unią Europejską. W tych zabiegach korzystali z wydatnego wsparcia Polski. Dla obserwatorów sceny politycznej niosło to wiele znaków zapytania. Mamy wiele zaszłości w relacjach wzajemnych z Ukrainą, związanych z okresem międzywojennym i II wojną światową i mimo upływu lat nie możemy dojść do konsensusu. Po prostu Ukraińcy nie uznają swojej winy. Jednak w jakimś momencie trzeba powiedzieć „sprawdzam”.
Brzemienny w skutki okazał się rok 2013. Dzisiaj można powiedzieć, że Ukraina próbowała prowadzić negocjacje na zasadzie „kto da więcej”. Stawką było podpisanie traktatu akcesyjnego z UE lub uni celnej z Rosją. Wydaje się, że ówczesny prezydent Janukowycz przelicytował. Podczas szczytu Partnerstwa Wschodniego w Wilnie, w listopadzie 2013 roku, planowano podpisanie umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą. Jednak ku zaskoczeniu wszystkich uczestników Janukowycz umowy nie podpisał. Oficjalnym powodem było powiązanie podpisania umowy ze sprawą uwolnienia z więzienia Julii Tymoszenko. UE była gotowa na podpisanie umowy bez żadnych warunków wstępnych. Okazało się, że Janukowycz równolegle prowadził rozmowy z Moskwą. Nie podpisanie umowy spowodowało radykalizację nastrojów wśród Ukraińców którzy wylegli na ulice. Zaczęły się demonstracje znane jako Euromajdan. Sytuacja wymknęła się spod kontroli.
Na przełomie lat 2004-2005 rozegrała się tu tzw. pomarańczowa rewolucja, która doprowadziła do prezydentury Juszczenki. Na nic to się zdało. Ukraina nie wykorzystała kolejnej okazji do budowy społeczeństwa demokratycznego /w pojęciu europejskim/. W 2010 roku Juszczenko przegrał w kolejnych wyborach na rzecz Janukowycza. Ten z kolei utrzymał się przy władzy do lutego 2014 roku. W końcowym okresie sprawowania władzy miał jednak coraz mniej do powiedzenia, a zakończenie sprawowania urzędu to była po prostu paniczna ucieczka pod skrzydła Kremla. Doszło do przedterminowych wyborów prezydenckich, ale teraz ich wynik kontestuje Rosja, która odmawia uznania legalności wyniku końcowego.
W tym momencie powinna nastąpić u nas refleksja. Co jest grane? Kto finansował Euromajdan? Po co? Przeciez te setki tysięcy Ukraińców tkwilo tam nie za swoje pieniądze! Po jakimś czasie okazało się, że sponsorem jest G. Soros, który wyłożył na ten cel kilka mln USD. Są podstawy przypuszczać, że to nie jedyny sponsor.
Nie jest to jednak jedyny dylemat. Ukraina to kraj o dużej jak na Europę powierzchni /około 1,9 powierzchni Polski/. Ludnościowo już tylko średni. Ekonomicznie poniżej średniej. Problemem jest jego usytuowanie geograficzne.
Przez Ukrainę biegną rurociągi przesyłające gaz i ropę naftową z Rosji do Europy Środkowej i Południowej. Rurociągi w większości są własnością lub współwłasnością Gazpromu.
Ostatnie lata pokazały, że Ukraina ma trudności z bieżącym regulowaniem zobowiązań za pobierany gaz, a to powoduje stosowanie odpowiedzialności zbiorowej przez Gazprom wobec pozostałych odbiorców. Gazprom bierze to pod uwagę przy planowaniu budowy nowych gazociągów, które mają dostarczać gaz mi.in. na południe Europy.
Lata pozostawania Ukrainy w ZSRR powodują, że w dalszym ciągu są bardzo silne więzi gospodarcze z obecną Rosją. Ukraina nie stanowi jedynie spichlerza Rosji. Bardzo duże znaczenie odgrywa przemysł metalurgiczny skoncentrowany w Zagłębiu Donieckim. Mało znane są więzi kooperacyjne w przemyśle zbrojeniowym. Ukraina przykładowo produkuje silniki rakietowe do rosyjskich rakiet balistycznych. I nie tylko.
Na obecną sytuację na Ukrainie ma wpływ jej skład ludnościowy. Narodowość ukraińską  deklaruje 78% jej mieszkańców. Ponad 18% stanowią Rosjanie. Ten podział nie jest równomierny na obszarze całego kraju. Inaczej wyglada to w Zachodniej Ukrainie, a jeszcze inaczej we wschodnich jej regionach. Jeszcze inaczej wygląda stosowanie w życiu codziennym języków ukraińskiego i rosyjskiego. 30% Ukraińców posługuje się na co dzień językiem rosyjskim. Paradoksalnie językiem urzędowym na Ukrainie jest wyłącznie język ukraiński. To powoduje brak tolerancji dla innych narodowości ze strony rdzennych Ukraińców. I tu chyba trzeba szukać źródeł separatyzmu który dotknął wschodnią Ukrainę. Separatyzm nie miałby racji bytu bez realnego wsparcia ze strony Rosji.
Ciągle jednak wraca pytanie o co chodzi w konflikcie ukraińskim? A więc po kolei. Ukraińcy bardzo chcą znaleźć się w strefie wpływów UE. Nie odpowiada im pozostawanie w dotychczasowych relacjach gospodarczych z Rosją, która nie traktuje jej jako równoprawnego partnera. Zagrywka Janukowycza w Wilnie była dla wszystkich negatywnym zaskoczeniem. Ukraińcy zdali sobie sprawę, że UE oddala się i na lata będzie dla nich poza zasięgiem. Jednocześnie propaganda nie przedstawiała im realnych uwarunkowań umowy stowarzyszeniowej. Dla Ukraińców być wewnątrz Unii, to prawie jak złapać Boga za nogi. Przypuszczam, że jest tam niska świadomość ceny jaką przyjdzie im zapłacić za wejście w strefę wpływów UE. Trzeba też brać pod uwagę uwarunkowania narodowościowe. Zachodnia Ukraina bardziej lgnie do Europy, natomiast wschodnia swą przyszłość widzi w ściślejszych związkach z Rosją. Stąd sukces działań separatystów wspieranych coraz jawniej przez Rosję. Jednoczesnie Ukraińcy, zwłaszcza po utracie Krymu, zdali sobie sprawę, że suwerenność terytorialną trzeba wywalczyć sobie siłą i siłą ją utrzymać.
Natomiast na Krymie Rosjanie szybko uświadomili sobie jak trudny czas dla nich nastał. Krym stał się enklawą odciętą od dostaw wody pitnej i wody do nawadniania pól. Jest to szczególnie ważne dla tutejszych upraw. Tego problemu nie da się rozwiązać od ręki. Podobnie jak problemu komunikacji lądowej z częścią kontynentalną Rosji.  Do wszystkiego potrzeba czasu. Doszły jeszcze inne problemy. Krym swoją popularność zawdzięczał turystyce. Po aneksji na Krym przestali przyjeżdżać Ukraińcy, bo to już dla nich zagranica. Ale przestają przyjeżdżać również Rosjanie, bo … nie mają jak się tam dostać. http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/rosyjskie-tanie-linie-zawieszaja-loty-na-krym-przez-sankcje,456119.html
W rezultacie, w pełni sezonu turystycznego kurorty na Krymie świecą pustkami. Rosyjskie biura podróży ogłaszają upadłość. Ale ruski człowiek jest twardy i nie takie trudności jest w stanie pokonać dla chwały Ojczyzny. Widać to na propagandowych migawkach prezentowanych przez rosyjskie stacje tv. Jaka jest prawda, możemy się domyślać.
Pomiedzy tym jest jeszcze konflikt narodowościowy. Ten dotyczy Tatarów Krymskich. 
cdn
stary.piernik

1 komentarz:

  1. http://www.rp.pl/artykul/32,1133620-Hollande-wzywa-Ukraine-do-umiarkowania-w-dzialaniach-wobec-separatystow.html?referer=glowna

    Prezydent Francji ponownie wyraził zaniepokojenie z powodu napięcia między Ukrainą a Rosją. Wzywając Moskwę do respektowania integralności terytorialnej Ukrainy, zwrócił się również do Kijowa o "umiarkowanie" w działaniach wojskowych przeciwko separatystom.

    Prezydent Francji stracił kolejną okazję, żeby siedzieć cicho :(

    OdpowiedzUsuń

Informacja dotycząca plików cookies: