Minął
kolejny styczniowy dzień. Schetyna osiągnął sukces medialny, bo wczoraj był na
ustach wszystkich. Coraz wyraźniej widać, że sprawy merytoryczne w polityce
wewnętrznej schodzą na dalszy plan. Zacietrzewienie po stronie opozycji
sprowadza się do walki o przywództwo w tej opozycji. Sprawa jest dodatkowo
skomplikowana przez to, że prezesi /Schetyna i Petru/ muszą walczyć z opozycją
wewnątrz własnych partii. Przez samo to nie powinniśmy się dłużej zajmować tą
sprawą.
Ja
jednak obstaję przy swoim i twierdzę, że PiS niepotrzebnie dał się wciągnąć w
grę z której pożytku nie ma żadnego poza tym, że media mają kolejną zapchaj
dziurę. Trzeba było spokojnie przeczekać do rozpoczęcia kolejnego posiedzenia
Sejmu i podjąć wówczas działania adekwatne do powstałej sytuacji.
Wcześniej
trzeba było podjąć zdecydowane środki żeby wykurzyć opozycję z sali plenarnej
Sejmu. Trzeba było wyłączyć dopływ prądu, ogrzewanie i zablokować możliwość
korzystania z telefonów komórkowych. Poza tym zablokować ponowne wejście posłów na salę
plenarną. Żadnej rotacji. Wyszedł i koniec. Bez prawa powrotu. To są posunięcia
realne ale kto to miał zrobić?
Jest
w tym wszystkim jeszcze coś. Po miesiącu pobytu tam protestantów wypadałoby
zarządzić generalne sprzątanie i wietrzenie sali plenarnej i dlatego ma sens
wniosek o przesunięcie o kilka dni terminu obrad plenarnych Sejmu.
Wbrew
pozorom nie chodzi o to, że granice śmieszności zostały dawno przekroczone.
Nikomu, poza Nowoczesną, nie zależy na przedterminowych wyborach. Nikt z
zainteresowanych się z tym nie kryje. O co więc chodzi? Możliwości jest wiele,
ale trzeba brać pod uwagę te najprostsze. Opozycja sytuację po wyborach 2015
roku traktuje jako wypadek przy pracy i stara się, nie przebierając w środkach,
wrócić do władzy. Z każdą godziną jednak widać, że opozycja sterowana jest z
zewnątrz. Centrum zarządzania jest raczej domyślne, bo nikt nie jest w stanie
wskazać go palcem. Domysł to jeszcze nie dowód. Zarządzający opozycją wychodzą
z założenia, że nie po to inwestowali w nią tyle lat, żeby teraz zrezygnować
bez walki. PiS jest tego świadome i zwyczajnie boi się pójść na ostro.
Pisałem
już, że koalicja rządząca nie ma ludzi z charyzmą. Jeden prezes na wszystkie
dolegliwości nie wystarczy. Nie ma znaczenia roztrząsanie, czy afera z 16
grudnia była zaplanowana, czy była dziełem przypadku. Faktem jest, że marszałek
Kuchciński nie poradził sobie w nietypowej sytuacji. Zawiedli też jego doradcy.
Teraz trzeba jakoś połknąć tą żabę.
stary.piernik
Cała historia ma jeszcze inny wymiar. Jeśli racja jest po stronie koalicji rządzącej, to dlaczego dają się wciągać w kolejne pomysły autorstwa PO? Bo lubią grillować PO?
OdpowiedzUsuńWątpliwości co do poprawności uchwalenia budżetu może rozstrzygnąć TK. Wystarczy złożyć wniosek w tej sprawie. No i oczywiście TK musi zająć się sprawą od ręki, a nie w odpowiednim czasie. Spór staje się po części bezprzedmiotowy wobec uchwalenia budżetu bez poprawek przez Senat.
Pozostaje jeszcze podpisanie ustawy budżetowej przez prezydenta RP.
Do kompletu w tej grze sejmowej brakuje mi jeszcze piaskownicy z jej nierozłącznymi atrybutami. W końcu parlamentarzyści muszą mieć czym się wzajemnie okładać.
OdpowiedzUsuń