Na marginesie
wydarzeń towarzyszących Brexitowi sensowne jest pytanie: czy Niemcy są już
hegemonem Europy? Czy są w stanie narzucić reszcie państw UE swoją wolę? Czy w
Brukseli jest tylko administracja UE, a realne decyzje zapadają w Berlinie?
Kilka dni
temu zadałem tu pytanie, czy Niemcy są tylko naszym sąsiadem, czy też
partnerem? Nie mam najmniejszej wątpliwości, że są tylko sąsiadem. W najlepszym
przypadku jesteśmy przez Niemcy traktowani jako ubogi krewny. Wtedy, kiedy mają
w tym swój interes ekonomiczny, czy polityczny. Ale zawsze okazują nam swą wyższość.
Prosta logika
wskazuje, że o realnym partnerstwie można mówić tylko wtedy, gdy nasza oferta
jest porównywalna z ofertą drugiej strony. Niestety, nic takiego nie ma miejsca
w relacjach dwustronnych Polska-Niemcy. Tam, gdzie interesy Polski zagrażały
interesom Niemiec, Niemcy doprowadziły do likwidacji naszego przemysłu
stoczniowego. Sami zaś dotowali według potrzeb stocznię i port w Rostocku. Nord
Stream i Nord Stream II uznali za przedsięwzięcie tylko biznesowe.
Co to za
partnerstwo w którym my oferujemy tanią siłę roboczą, w dodatku wykwalifikowaną?
Udostępniamy swoje rynki zbytu, oddajemy za pół darmo banki; zgadzamy się na
udział w UE na nierównych prawach, gdzie dotacje unijne dla rolnictwa w
wyższych kwotach otrzymują rolnicy z Niemiec dlatego tylko, że Niemcy są
płatnikiem netto do kasy UE.
W polityce
istnieje zasadnicza rozbieżność interesów polegająca na tym, że Niemcy starają
się utrzymać dobre, nie tylko poprawne, relacje z Rosją. Wynika to w dużym
stopniu z gospodarczego zaangażowania Niemiec we współpracę z Rosją, która jest
znaczącym dostawcą ropy i gazu i znaczącym odbiorcą produkcji i technologii przemysłu
niemieckiego.
My w
relacjach z Rosją mamy zadawnione i historycznie uzasadnione animozje sięgające
czasów Rosji carskiej i później ZSRR. Polityce Niemiec zawdzięczamy stałe zagrożenie
powrotem do strefy wpływów Rosji, wbrew naszym interesom narodowym.
Sankcje
nakładane przez UE za bezprawne zajęcie przez Rosję Krymu i sprokurowanie wojny
na Ukrainie nie wywierają zamierzonych skutków głównie dlatego, że Niemcy i
pozostałe, znaczące państwa UE, starają się wszelkimi sposobami te sankcje
ominąć, bo doraźne interesy gospodarcze są dla nich ważniejsze. Solidarność
jest tu tylko pustym frazesem. Podobnie jak demokracja.
Angażujemy się
w różne przedsięwzięcia polityczne, inspirowane przez Niemcy, nie bacząc na
nasz interes narodowy. Jaskrawym przykładem jest Ukraina. Wspieramy, popieramy,
przyjmujemy na nasz rynek pracy, na studia, a z drugiej strony w rozmowach
dotyczących zakończenia konfliktu na Ukrainie jesteśmy systematycznie rugowani,
otrzymując wyniki rozmów do wiadomości, albo do realizacji.
Najświeższy
przykład związany jest też z Brexitem. Rozmowy na temat co dalej z UE Niemcy zaaranżowali
w grupie państw-założycieli EWG. Jest to pomysł całkowicie bezsensowny chyba,
że ma kolejny raz przypomnieć, że UE ma przynosić korzyści tylko wybranym.
W pierwszych
godzinach po ogłoszeniu wyników referendum w Wlk. Brytanii w szeregach
przywódców UE zapanowała histeria. Szastając na prawo i lewo słowem demokracja,
starają się wymusić na Wlk. Brytanii bez mała natychmiastowe wyjście poza jej
struktury. Tymczasem prawo unijne, co byśmy o nim złego nie powiedzieli, akurat
w tej sprawie jest dość jednoznaczne. Cameron też jednoznacznie się określił. Wszystko
w rękach kolejnego premiera, a ten będzie na jesieni. Kto jest w stanie to
przeskoczyć?
Co wspólnego
z demokracją ma odgrzewanie starego kotleta o nazwie „Europa dwóch prędkości”?
Moim zdaniem,
z upływem czasu może się okazać, że Wlk. Brytania dołączy do Norwegii tzn. jej
relacje z UE będą identyczne, albo podobne do obecnej pozycji Norwegii.
Po co więc
ten ferment?
stary.piernik
Mamy pierwszą poważną „niespodziankę” ze strony macherów z Brukseli. Wykazali się niebywałą operatywnością, co wskazuje, że Brexit jest im wyjątkowo na rękę. https://www.wprost.pl/swiat/10012663/Niemcy-i-Francja-chca-by-zmienic-Unie-Europejska-w-superpanstwo-Jest-propozycja.html
OdpowiedzUsuńZ ciekawością będę obserwował reakcje zwłaszcza naszych rządców na te bezczelne oferty Niemców i Francuzów. Teraz podziwiam głupotę Francuzów, którzy nie dostrzegają, że Niemcy usiłują metodami pokojowymi osiągnąć to czego nie udało im się w I i II wojnie światowej.
Zresztą Francuzi mogą w przyszłym roku też zmienić front, bo to zależy od nowego lokatora pałacu prezydenckiego w Paryżu.
A tak w ogóle to rozpoczyna się kanikuła i tradycyjnego potwora z Loch Ness zastąpi pewnikiem Brexit.
Dlaczego Brytyjczycy chcą wyjść z Unii Europejskiej? https://www.youtube.com/watch?v=lX4vZ-Y-K3U
UsuńNa obecnym etapie dyskusje na temat co dalej z UE uważam za bezsensowne.
OdpowiedzUsuńJaki mamy punkt zaczepienia w tej dyskusji? Według mnie żaden do czasu formalnego złożenia dokumentów przez rząd Wlk. Brytaniii. Tego nie ma. Skoro tak to uprawiana jest gdybologia.
Dyskusje w jakim kierunku powinna iść UE toczą się od dawna, ale toczyły się w innym kontekście. Hasłem naczelnym było zbytnie panoszenie się urzędników UE, bez stosownych umocowań prawnych.
Ryzyko daleko idących zmian jest duże. Wszystko jednak uzależnione jest od tego jak zostanie potraktowana Wlk. Brytania, czy jako całość tzn. Anglia, Szkocja, Walia i Płn. Irlandia, czy będą wyłączenia. Moim zdaniem Wlk. Brytania nie pozwoli narzucić sobie jednostronnie trybu wychodzenia z UE. Paradoksalnie może znaleźć wsparcie krajów członkowskich UE które z innych niż Wlk. Brytania powodów są niezadowoleni z dotychczasowej polityki UE.
Ważne będą ustalenia jakie zapadną w najbliższych dniach, również w Brukseli.
Z wielkiej chmury mały deszcz. Wielki spęd w Brukseli zakończył się wielkim żarciem na koszt podatników, połączonym ze stypą pożegnalną ku czci Camerona, który zbył milczeniem pohukiwania Schultza i całej reszty kacyków unijnych.
OdpowiedzUsuńStan na dzisiaj pozostaje bez zmian. Czekamy do jesieni.