wtorek, 29 marca 2016

Świeta minęły ale problemy pozostały



Obchodzimy najważniejsze dni w życiu każdego chrześcijanina. Czy wypada dzisiaj pisać cokolwiek w związku z tym, czy raczej trzeba skupić się na rozmyślaniach nad ich sensem? Mamy wolność wyboru. Nie będzie żadnego plebiscytu. Przeleję na ekran myśli które mnie nie tyle dręczą, co nachodzą. Jestem tylko człowiekiem. Moja wiedza teologiczna jest raczej powierzchowna, ale przemawia za mną ponad 70 przeżytych lat. W mojej ocenie przeżytych uczciwie.
Człowiek, od kiedy stał się istotą myślącą zawsze wierzył w Boga. Był to Bóg na miarę jego możliwości poznawczych. Ale musiało minąć kilka tysięcy lat żeby ten Bóg stał się człowiekiem, jednym z nas. Ten fakt został zaakceptowany przez współczesnych. Mało tego, o tym że tak się stanie wiedzieli kilka pokoleń wcześniej. Zapisali to prorocy w księgach Starego Testamentu. Dlaczego akurat tu? 
Palestyna nie była siedliskiem najstarszej cywilizacji. Znane są cywilizacje o tysiące lat starsze i umiejscowione w innych zakątkach świata. Ktoś jednak zadecydował, że stało się właśnie tu. Przypadek, czy działanie zamierzone? Jeśli tak to kto o tym zadecydował?
Przyjście na świat Mesjasza odbyło się bez rozgłosu. Było to wydarzenie o znaczeniu lokalnym. Wiedzieli o nim tylko uczeni w piśmie, czyli kapłani oraz naoczni świadkowie zdarzenia. Pismo Święte wspomina epizody z życia dorastającego Chrystusa. 
To co zostało przekazane nam współcześnie żyjącym nie jest zapisem kronikarskim. Są to zapisy dokonane na podstawie przekazów ustnych. W dodatku pochodzących z różnych źródeł. Mimo tego nikt z chrześcijan tych przekazów nie kwestionuje. 
Na terenie dzisiejszego Izraela można zobaczyć miejsce narodzin Chrystusa i miejsca znane z opisów Ewangelistów, a dotyczące kolejnych etapów z życia Jezusa Chrystusa. Jednak największe wrażenie, przynajmniej na mnie, robi Droga Krzyżowa na terenie starej Jerozolimy. Zwiedzając starą Jerozolimę można przejść jej trasą, ale nie w całości. Po prostu jej dzisiaj nie ma. 
Co jest godne uwagi, w Jerozolimie współistnieją różne religie i nie ma tam walk na tle religijnym. 
Islam to nie religia. Religią jest mahometanizm a ściślej muzułmanizm. Wydaje mi się, że to zamieszanie pojęciowe jest wprowadzone celowo. 
Chrześcijaństwo rozprzestrzeniało się powoli. Minęło blisko czterysta lat zanim rozprzestrzeniło się w Imperium Rzymskim. Nikt wtedy nie słyszał jeszcze o Mahomecie. Trzeba było kolejnych prawie 400 lat.
Poszczególne religie można oceniać według liczby wyznawców bądź popularności w świecie. Ostatnio jednak istotne znaczenie ma tolerancyjność poszczególnych religii wobec innych wyznań. Tu niestety prym wiedzie muzułmanizm który jako forma religii państwowej znany jest jako islam. Islam nie pozostawia miejsca dla innych wyznań. Mało tego, swoje prawo do bycia jedyną uznawaną religią egzekwuje brutalną siłą. W obszarze głoszonej nauki opiera się na kłamstwie. Co innego głoszą imamowie, a co innego mówią w otwartych dyskusjach w mediach. Fakty są jednak nieubłagane. Islam toczy wojny religijne od początku swego istnienia. W wielu miejscach trafia na podatny grunt. Podział jest bardzo prosty, są wyznawcy Allacha i reszta, czyli niewierni. Na przestrzeni dziejów relacje wzajemne układały się różnie, ale zawsze daleko było im do sielanki. Dzisiaj wyznawcy islamu są za słabi żeby ruszyć na podbój świata i ten świat opanować. Tam gdzie czują swoją przewagę, sieją terror, a tam gdzie nie są wstanie osiągnąć przewagi, sieją strach.
Od jakiegoś czasu obserwuję dyskusje o relacjach wzajemnych między muzułmanami i resztą świata. Wnioski nie są budujące. Ta reszta zachowuje się jak dzieci we mgle. Po pierwsze nie są w stanie ustalić kto jest realnym zagrożeniem. Akty terroru mają miejsce prawie na całym świecie. Dzisiaj nie dotarły jeszcze do Ameryki Południowej. Można zadać sobie pytanie czy ekstremiści mają świadomość że nie są w stanie zrealizować swoich zbrodniczych zamiarów? Takie kampanie były, są i będą. Będą im towarzyszyły ofiary liczone w tysiące, dziesiątki, czy setki tysięcy istnień ludzkich. Po co więc to robią? Najprostsza odpowiedź jest krótka. Bo tak im nakazują ich przywódcy duchowi, imamowie. Po drugie, akty terroru dokonywane są w krajach Azji, Afryki, ale także w Europie. Co niektórych komentatorów zaskakuje, dokonują ich miejscowi wyznawcy islamu. Masowy napływ uchodźców do Europy odbierany jest jako wzrost zagrożenia ze strony ekstremistów muzułmańskich. Tymczasem okazuje się, że zamachów dokonują muzułmanie mieszkający w Europie od pokoleń, mający paszporty europejskie. Europa jest wobec nich bezbronna. 
Powodów jest kilka i nie wiadomo który jest istotniejszy. Mieszkają w zamkniętych enklawach do których policja i służby specjalne nie mają dostępu. Formalnego zakazu nie ma, ale jest z tym związane duże ryzyko, z utratą życia włącznie. Jest też ograniczona możliwość infiltracji tego środowiska od wewnątrz. Dla odmiany nie mają problemów z budową kolejnych siatek terrorystycznych. Co wiadomo o samych terrorystach? Niewiele ponadto, że mają skuteczny wewnętrzny system komunikowania się. Łatwo przemieszczają się, nie tylko po Europie. Mają łatwy dostęp do broni i materiałów wybuchowych. Do elementów organizacji wewnętrznej trzeba doliczyć to, że mają skuteczny system szkoleń wewnętrznych. 
Niestety nic z tego nie wynika. Wobec tego należy poważnie brać pod uwagę, że mamy do czynienia z kolejną operacją false flag, a to oznacza, że w sprawie maczają łapy służby specjalne. Pozostaje do ustalenia które tym razem? Rzecz jest o tyle interesująca, że niedawno włoscy dziennikarze śledczy ustalili, że w porwaniu i morderstwie premiera Aldo Moro mieli swój udział Amerykanie. Na pierwszy rzut oka trudno ustalić związki, ale one istnieją. http://www.wyszperane.info/2015/06/19/aldo-moro-rytualne-zabojstwo-polityczne/
W przypadku masowego exodusu do Europy też nie wszystko układa się w logiczny ciąg zdarzeń. Wojny w Azji i w Afryce trwają od lat. Jak w praktyce wygląda osławiony pax americana można bardzo łatwo przekonać się obserwując efekty wojen w Afganistanie, Iraku czy Syrii. To USA rozgrywają tam swoje interesy. Starają się dorobić przekonywujące uzasadnienie i do dzieła. Tylko po co angażujemy się w takie rozgrywki my? Znam odpowiedź na to pytanie, ale ona mnie nie przekonuje. 
Wywołując arabską wiosnę politycy doskonale wiedzieli jakie pociągnie za sobą skutki.
W dyskusjach które toczą się obecnie padło jedno znamienne zdanie: Gdybyście /w domyśle świat zachodni/  nie przynieśli do nas wojny, nie byłoby tej wędrówki ludów. 
Dla mnie jest to prawda oczywista. Wciskanie na siłę demokracji w stylu amerykańskim krajom żyjącym według zasad feudalizmu z okresu XVIII-XIX wieku musi się zakończyć totalną destabilizacją regionu.
Z drugiej strony widać jak na dłoni, że Europa i cały świat zachodni nie mają wiele do zaoferowania tym przybyszom z obszarów objętych działaniami wojennymi w Azji i Afryce. Tym bardziej, że próby wyprowadzenia w pole trwają po obydwu stronach. Europa deklarowała przyjęcie milionów uchodźców, a ci którzy do tej Europy dotarli nie mają bardzo często dowodów tożsamości, nie bardzo kwapią się do pracy. Interesuje ich wyłącznie tzw. socjal. Stąd to zainteresowanie w dotarciu do bogatych krajów jak Niemcy. Wlk. Brytania, czy kraje skandynawskie.
O tym, że mamy do czynienia z akcją zorganizowaną może świadczyć fakt wędrówki uchodźców przez terytorium Rosji. Rosja ochoczo udziela wiz tranzytowych i bez mała bezinteresownie dostarcza ich na granicę z Finlandią, czy Norwegią. Z nadejściem wiosny coraz częściej słychać, że wobec utrudnień na dotychczasowych szlakach otwarte zostaną nowe, tym razem przez Polskę. Czy jesteśmy w stanie zatrzymać ich na naszej wschodniej granicy? Bardzo w to wątpię.

stary.piernik

3 komentarze:

  1. stary.piernik30 marca 2016 14:06

    Warto też podkreślić, że UE staje się ofiarą własnego liberalizmu. Uchodźcy zmierzający do bogatych krajów UE tak naprawdę zmierzają do połączenia się z rodzinami które już tam są. W dalszej kolejności będą dążyły do sprowadzenia swoich rodzin, bo to zapewnia im prawo unijne, prawo do łączenia rodzin. Dotychczasowa praktyka stawia pod znakiem zapytania te zamiary. Z dotychczasowych setek tysięcy uchodźców tylko kilkaset zostało pozytywnie zweryfikowanych przez lokalne władze. A co z pozostałymi? Rozwiązania zastępcze w postaci porozumienia UE-Turcja też niczego nie wnoszą do sprawy. Poza dodatkowymi kosztami i dodatkowymi problemami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wśród problemów które czekają na rozstrzygnięcie jest i ten:
    Od kilku miesięcy na blogach toczy się dyskusja na temat konieczności wznowienia śledztwa w sprawie okoliczności porwania i śmierci kapelana Solidarności ks. Jerzego Popiełuszki. Po wielu znakomitych tekstach jakie ukazały się na ten temat nie czuje się kompetentny zabierać głos. Mogę powiedzieć tylko tyle, że sprawa nie powinna być odkładana ad Calendas Graecas. Mimo tego, że od zdarzenia minęło ponad 30 lat doskonale pamiętam ten czas, włącznie z uroczystościami pogrzebowymi i procesem toruńskim. Już wtedy zdawałem sobie sprawę, że prawda jest inna od tej serwowanej wówczas i dzisiaj maluczkim. Należę do grona wątpiących w ujawnienie prawdy o tym morderstwie, które uzyskało miano mordu założycielskiego III RP.
    Na tym poprzestanę, bo w przeciwnym razie musiałbym napisać szerzej o mojej opinii o hierarchii kościelnej z Prymasem J. Glempem na czele. Może to kogoś zdziwić, ale według mnie nie został anulowany sojusz ołtarza i tronu.

    OdpowiedzUsuń
  3. No!
    Dawaj, piernik, dawaj... :)
    Kasuj, nie pękaj.
    Obibok byłby z Ciebie dumny.

    OdpowiedzUsuń

Informacja dotycząca plików cookies: