Ucichła wrzawa medialna wokół kwitów na Wałęsę
pochodzących z archiwum Kiszczaka, ale sprawa pozostaje otwarta. Czy jest sens
reagowania na kolejne wygłupy L. Wałęsy? Uważam, że to sprawa indywidualna
każdego z nas. Są jednak sprawy wymagające rozstrzygnięcia, a przynajmniej
wyjaśnienia.
Podstawowe pytanie na które nie znam odpowiedzi brzmi: kto za tym
stoi? Kto to rozgrywa?
W tej sprawie jest sporo materiału do analiz
porównawczych. To nie pierwszy przypadek kiedy zatrzymywane są materiały będące
w prywatnym posiadaniu. Tu dla wszystkich jest oczywiste, że ujawnione materiały,
z mocy ustawy, należą do IPN. Tylko dlaczego prokuratorzy IPN robią wszystko
żeby sprawie nadać wymiar kabaretowy? Dlaczego nie przestrzegają procedur?
Czy dlatego że takich nie ma?
Czy dlatego że takich nie ma?
Najpierw dwa tygodnie oczekiwania, od zgłoszenia
posiadacza materiałów, do zgłoszenia się prokuratora IPN po ich odbiór. Tak to
nie przejęzyczenie. Odbiór zamiast rutynowego przeszukania.
Samo wejście do domu Kiszczaka i przejęcie odbyło się w
świetle jupiterów i w obecności rzesz dziennikarzy czyhających na news. Ujawnienie
to nie sukces IPN. Oni przyszli po gotowe, jak to się mówi „przyniesione w
zębach”.
Ostatecznie można to przełknąć gdyby nie to co nastąpiło
dalej. Rodzina Kiszczaka, wspólnie z prokuratorami IPN dokonuje selekcji
materiałów, zatrzymując te które uznają za pamiątki prywatne po zmarłym. W tym
miejscu powstaje wielokrotnie powtarzane pytanie: jakim prawem? Przypominana
jest sytuacja sprzed lat, kiedy posądzano pewne osoby, jak się okazało później
bezpodstawnie, o nielegalne posiadanie kopii aneksu do raportu z weryfikacji
WSI. Wówczas konfiskowano materiały na zasadzie jak leci, a ze zwrotem były
długotrwałe problemy. Warto też przypomnieć o długotrwałym szykanowaniu
dziennikarza za zbytnią dociekliwość.
Wielokrotnie powtarzane jest pytanie po co ten trwający rejwach?
Dlaczego najpierw nie dokonano profesjonalnej obróbki zasobu i dopiero po tym
nie upubliczniono go? Dzisiaj Lech Wałęsa kwestionuje autentyczność znaleziska i
poniekąd ma rację. Czy bez niezbędnych ekspertyz mogą być dowodami dla sądu? W
podobnym duchu zaczynają występować obrońcy mitu Wałęsy, ale oni przy okazji
bronią też siebie.
Jest i drugie dno. Dlaczego sprawę rozdmuchano pod
nieobecność Wałęsy w kraju? Przecież jego wyjazd musiał być wcześniej
zaplanowany. Z drugiej strony kuriozalne jest teraz zachowanie Wałęsy, który
nie potrafi zachować się w tej niewygodnej dla niego sytuacji. Nie pomaga nawet
stała obecność przy nim Wachowskiego. Jego dawniejsi opiekunowie chcą go w ten
sposób dodatkowo pognębić?
Z niesmakiem odbieram też zachowanie żony Wałęsy, która
biernie przygląda się całej sprawie. Można powiedzieć co ona może zrobić w
zaistniałej sytuacji? Jako pewnik można przyjąć, że sprawa nie jest dla niej
zaskoczeniem.
Mówienie o etyce czy moralności jest tu totalnym nieporozumieniem.
Była okazja do wybicia się z dołów społecznych więc tylko głupi by nie skorzystał.
Istota problemu tkwi chyba w czym innym. Jednoznacznej
odpowiedzi, póki co brakuje. Wałęsa od lat nie chce dobrowolnie usunąć się w
cień. Z upływem lat jego zapędy megalomańskie sięgają zenitu. On po prostu
wierzy w to co mówi publicznie. Wszystko jest jego wyłączną zasługą.
Żona Wałęsy czasem ujawnia szczegóły ich pożycia
małżeńskiego i ten obraz potwierdza tylko moje obserwacje.
Co do zachowań
dzieci to trudno im się dziwić. Po latach tłustych przychodzą chude. Trudno
dzisiaj wyprzeć się ojca. Trzeba go bronić, albo zmienić nazwisko. Z tą obroną
też nie najlepiej wychodzi. Po opublikowaniu książki Zyzaka, chyba najmłodsza
córka Wałęsy chciała przed sądem bronić dobrego imienia ojca, ale skończyło się
tylko na pomrukiwaniu. Dzisiaj w pojednawczym tonie występuje europoseł Jarosław
Wałęsa.
Obrońcy niewinności L. Wałęsy grają sprawdzonymi kartami.
Materiały z archiwum Kiszczaka to fałszywki. Stwierdził to rzekomo grafolog już
w 1990 roku. Kiszczak o tym wiedział i mimo to je trzymał? Taki z niego
hobbysta? A może raczej grafolog miał przykazane żeby tak zeznać? Czego
oczekiwać po kolejnych grafologach powołanych przez IPN?
Poruszamy się ciągle w kręgu historii najnowszej. Żyją
uczestnicy tamtych wydarzeń i oni, na nieszczęście dla Wałęsy pamiętają jak
było. Czy oni mówią źle o Wałęsie tylko z zazdrości?
W całej historii z archiwum Kiszczaka zaskoczyło mnie co
innego. Odpryskiem w tym zamieszaniu są listy dziękczynne przechowywane przez
Kiszczaka. Ile tu znamienitych nazwisk. Nie tylko zmarłych, ale jeszcze
żyjących. Chciałoby się powiedzieć o
tempora o mores!
Czy wystarczy powiedzieć: Panie, panowie WSTYD! Tfu!
stary.piernik
Niejako przy okazji odniosę się do rewelacji jakoby w innych miejscach przechowywane są materiały archiwalne pochodzące z zasobów SB. Może i są. To nie powinno dziwić. Dzisiaj w tv słuchałem wystąpienia dyrektora Archiwum Akt Nowych który oświadczył, że w zbiorach archiwum jest zaledwie 10-15% materiałów które z mocy ustawy powinny tam się znajdować. Wobec tego gdzie one są? Tego nikt nie wie.
OdpowiedzUsuńParę dni temu usłyszałem, że archiwum byłego premiera Messnera trafiło do Instytutu Hoovera. Krótko mówiąc, zostało sprzedane. Czy właściciele pytali o zgodę na wywóz z kraju tych materiałów? Wątpię. Mam podstawy przypuszczać, że podobny los spotkał wiele innych zasobów archiwalnych. Pół biedy, jeśli później zostaną wykorzystane dla celów naukowych.
Inny problem stanowią materiały pochodzące z archiwum SB, czy teczki osobowe partii, które dokonały żywota w okolicach 1989 roku. Oficjalnie mówi się o ich niszczeniu, ale mówi się też, że często była to fikcja. Nieprzestrzeganie procedur doprowadziło do tego, że powstały archiwa na prywatny użytek z czego powstała „gra teczkami” czyli szantażowanie osób publicznych materiałami pochodzącymi z czasów PRL-u.
Krążące ostatnio opowieści o innych archiwach prywatnych, poza dotychczas ujawnionymi, mogą mieć racjonalne uzasadnienie. Dzisiaj jednak problem ma już inny wymiar. Jeśli te archiwa istnieją, to są dobrze zakonspirowane, albo zanim IPN do nich dotrze, zostaną skutecznie zniszczone. Dzisiaj znacznie zmalał ich ciężar gatunkowy.
"Mówienie o etyce czy moralności jest tu totalnym nieporozumieniem. Była okazja do wybicia się z dołów społecznych więc tylko głupi by nie skorzystał."
OdpowiedzUsuń.........................................................
Pierniku powiedz o co Tobie chodzi? To co ja jestem głupi? I ty także? Bo mniemam, że okazje puściłeś wolno?
Chyba za mało dosadnie wyłożyłem.
UsuńNie bierz tego do siebie jak i ja nie biorę.
Piszę tylko i wyłącznie o Lechu Wałęsie przywódcy pierwszej i drugiej Solidarności.
Napisałem i wszystko przepadło. Nie skopiowałem.
UsuńTak zrozumiałe. Może źle?
UsuńNiech Wałęsa uważa na Florydzie pełno krokodyli. A ona taki tłuściutki, różowiutki. Wpaść może w jakąś paszczę:)
Teraz w TVP Info Pospieszalski, bardzo ciekawy program na czasie.
UsuńOd przyszłego wtorku Pospieszalski w TVP1 o 21.30
UsuńWARTO ROZMAWIAĆ
http://vod.tvp.pl/23904568/25022016
UsuńOstatnie wydanie w tej formule.
Trafiłem na to zupełnie przypadkowo http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/nie-zyje-gen-janiszewski-najblizszy-wspolpracownik-jaruzelskiego,616268.html
OdpowiedzUsuńTyle lat minęło i dzisiaj nie wszyscy kojarzą. Gen. M. Janiszewski przez wiele lat był prawą ręka gen. W. Jaruzelskiego. Był szefem jego gabinetu do końca jego kariery politycznej. https://pl.wikipedia.org/wiki/Micha%C5%82_Janiszewski_%28genera%C5%82%29
Jest jednak pewna niespodzianka. W tej notce nie ma ani pół słowa co robił Janiszewski po zakończeniu prezydentury Jaruzelskiego? Przecież to była miłość do grobowej deski!
Po zakończeniu prezydentury Jaruzelski utworzył swoje biuro, zgodnie z praktyką następców. Szefem biura został oczywiście gen. Janiszewski. Mieli wspólnie z Jaruzelskim opracowywać archiwum Jaruzelskiego. Jakoś dziwnie o tym cicho. Jedno co jest dla mnie pewne to to, że Jaruzelski żadnych trefnych dokumentów nie przechowywał we własnym domu.
http://www.bibula.com/?p=17161
http://www.rp.pl/Olszewski_rozmowa
OdpowiedzUsuńCiekawy wywiad z b. premierem J. Olszewskim i jeszcze ciekawsze komentarze.
Nie ze wszystkim się zgadzam, ale wysłuchać warto każdego.
http://www.rp.pl/KORWiN/160229536-Korwin-Mikke-Wszyscy-uwierzyli-w-komedie-Kiszczaka.html
OdpowiedzUsuńProsto i bez owijania w bawełnę. Dlatego ci naznaczeni z takim zacięciem twierdzą, że JKM to świr.
Polubiłem Korwina wówczas gdy Boniemu dał po pysku.
UsuńPodsumowaniem 100 dni rządów PiS miała być debata, czy konferencja prasowa z udziałem premier B. Szydło. O ile sama konfa przebiegła bez fajerwerków, o tyle są problemy z obróbką materiału po niej. Po dwóch godzinach znalazłe aż tyle
OdpowiedzUsuńhttp://fakty.interia.pl/raporty/raport-nowy-rzad-pis/aktualnosci/news-100-dni-rzadu-beaty-szydlo-debata-w-studiu-tvp,nId,2153230
Reszta pewnie uzgadnia wersje dla prasy, czy dla publiczności?