poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Wszystkie ręce na pokład.



Żeby nam się nie nudziło, kandydaci do Sejmu i Senatu przygotowują sobie grunt do zajęcia ciepłych posadek na najbliższe lata. 
Teraz widać jak bezpardonowa walka toczy się wewnątrz poszczególnych partii i frakcji o korzystne pozycje wyjściowe na listach wyborczych. Łup do podziału to 460 miejsc w Sejmie i 100 miejsc w Senacie.  Wybory do Sejmu odbędą się w 41 okręgach wyborczych, którym przydzielono odpowiednią ilość mandatów. Takie rozwiązanie wynika z ustawy z dnia 1 kwietnia 2011 roku.
Mimo, że Senat jest uważany za izbę mędrców, większym zainteresowaniem cieszy się Sejm. Tu też wśród kandydatów toczy się najostrzejsza walka.
Na razie są przecieki z rozgrywek wewnątrz PO. Nie wiadomo co się dzieje w innych ugrupowaniach.
Przy okazji dowiadujemy się, że są osoby, które zasiadają w Sejmie lub Senacie od samego początku istnienia III RP, a więc ponad 25 lat. Te czują się szczególnie oburzone faktem obsadzania ich na innych miejscach list wyborczych niż jedynki. Nie każdego z nich stać na taki gest jaki wykonał Rostowski, czy Śledzinska-Katarasińska, którzy zrezygnowali z kandydowania. Ustępujący prezydent oddał punkty walkowerem, żeby uniknąć pójścia w ślady prezydenta Bolensy. Zresztą on będzie mógł wreszcie zadbać o własne zdrowie.
Wkrótce się okaże w jaki sposób te „skarby” zostaną zagospodarowane.
Nad PO wisi odium afery taśmowej. Logicznie rzecz ujmując, jej bohaterowie powinni przeczekać na uboczu, ale tak się nie da. Nie każdemu z nich chce się pracować za „dziadowskie pensje” poniżej 6 tysięcy miesięcznie, jak zauważyła to cwaniara Ela B. 
Prezeska będzie miała twardy orzech do zgryzienia. Tu się okaże jak mocna jest jej pozycja w strukturach partii.
Największy problem ma jak zwykle plankton polityczny. Próbują różnych zabiegów kuglarskich i niektórym to się uda. Nie pierwszy raz. Z punktu widzenia dalszej polityki państwa ważne jest ile mandatów wydrą dla siebie i na co będą mieli realny wpływ w przyszłym parlamencie.
PiS też ma problem, ale zdecydowanie inny. Po wygranej A. Dudy musi stanowić jego zaplecze polityczne. Od ilości zdobytych mandatów będzie zależało w jakim stopniu można będzie realizować obietnice wyborcze, a także przebudowywać państwo.  
Dyskusje na temat wyborów będą trwały jeszcze tygodniami. Dzisiaj ważne jest odpowiednie rozpoznanie taktyki innych dla osiągnięcia własnego maksymalnego wyniku wyborczego. Ekipa rządząca robi wszystko, co tylko się da, aby ta przyszłość nie rysowała się w zbyt optymistycznych kolorach.
Obserwujemy to każdego dnia. 

Czego oczekują wyborcy? O tym przy innej okazji.

stary.piernik

2 komentarze:

  1. Na POkład? A umyte, czy ubabrane? Takoż? Dziecku sie gada umyłeś dłonie, jak wychodzi ze sraczyka. O pardon, faktycznie mówi się o dłoniach. Wszak ręce to kończyny aż po same pachy. Mówić syćkie ręce na POkład i gadanie o ich czystości sugerowanie, że te ręce się urobiły PO pachy. A tu tymczasem wał go ni wała, jak Polska cała, a nam syćkim nędza. To tak jak z tymi gamoniami. Zrobiony i urodzony. ?Przez byle kogo i byle jak, w POśpiechu. Bo gdyby był starannie zdziełany i dobrze wychowany. To by nie było SKOU-u na narodu kase. I krycia onego przez skoczków afro o SKOK-ach. A Franusie, Franusie. Gońcie France:D!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zrobiło się ciekawie. Ekipa rządząca walczy o przeżycie. Można powiedzieć o godne przeżycie, z pominięciem lokali z kratami w oknach. Za minione lata wielu z nich należy się to jak Burkowi micha. Stąd takie parcie na jedynki.
    Moim zdaniem powinni ten kurs utrzymać. Będzie wiadomo na kogo nie głosować.
    Niestety, nikt nie zagwarantuje, że wyborcy mają dobrą pamięć i zrobią z niej użytek.

    OdpowiedzUsuń

Informacja dotycząca plików cookies: