Dokonując
podsumowań nie mogę ograniczyć się do wydarzeń mijającego roku. Piszę tu
bardziej dla uporządkowania własnej wiedzy w przedmiocie sprawy. Zdaję sobie
sprawę, że jednak ktoś poza mną to czyta, chociaż na nadmiar komentarzy nie
liczę. Przedstawiam wyłącznie własne zdanie, bo nikt nie upoważnił mnie do
występowania w jego imieniu.
Jest kilka
spraw, które ciągną się dłużej niż rok i nie doczekały się żadnego zamknięcia,
czytaj podsumowania. Nie należy tego mylić z wyciszeniem medialnym, bo to
odrębny temat. Podsumowanie może być emocjonalne, ale przepraszam, inaczej się
nie da. Zastanawiam się jak to zrobić, bo może wyjść z tego groch z kapustą. Ale
co tam, spróbuję. Będzie trochę chaosu, ale jakoś to uporządkuję.
Zacznę od
podstaw, czyli początków III RP, a to wiąże się z rozmowami w Magdalence,
„Okrągłym Stołem” i wyborami 4 czerwca 1989 roku. Chodzi o towarzyszące tym
wydarzeniom kuglarstwo polityczne. W tamtych latach wyglądało to na działania
spontaniczne, wymuszone konsekwentnym stanowiskiem opozycji. Dzisiaj okazuje
się, że było to sprawnie wyreżyserowane widowisko, a my byliśmy i jesteśmy świadkami
kolejnych ustawek. Mieliśmy do czynienia z tzw. koncesjonowaną opozycją. To nie
żart. Uczestnicy OS i Magdalenki zostali starannie wyselekcjonowani przez
Kiszczaka i jego ludzi. Tak na marginesie, czy ktoś odważy się zapytać
urzędującego prezydenta, czy miał świadomość wżenienia się w rodzinę SB-eków? Przejęcie
władzy odbyło się na określonych warunkach, zamkniętych w bon-mocie St.
Michalkiewicza „my nie ruszamy waszych, wy nie ruszacie naszych”. Zasada ta
obowiązuje zresztą po dzień dzisiejszy. Dzięki niej do dzisiaj nie było żadnego
procesu sądowego dla ustalenia winnych i
ukarania osób zamieszanych w kolejne afery gospodarcze ujawnione po 1989 roku,
a zwłaszcza za prywatyzację prowadzoną na początku lat 90-tych. Poza jednym
przypadkiem nie postawiono nikogo z elit władzy przed Trybunałem Stanu.
Poplątane
powiązania między służbami specjalnymi PRL-u i opozycją solidarnościową
skutkowały brakiem lustracji której nie udało się przeprowadzić po dzień
dzisiejszy. Ten oczywisty fakt wyjaśnia spolegliwość władzy sądowniczej wobec
kolejnych rządów III RP. Przypomnę, że lustracja miała spowodować usunięcie na
okres 10 lat z życia politycznego osób którym udowodniono sądownie współpracę
ze służbami specjalnymi w okresie PRL-u. Te umowne 10 lat już by dawno minęły,
a my żylibyśmy w zupełnie innej rzeczywistości. Niestety tak się nie stało, a
my co jakiś czas obserwujemy „przecieki” które mają przywoływać do porządku
tych którzy zapomnieli gdzie jest ich miejsce w systemie. Ścigani są natomiast
sądownie ci, którzy upubliczniają niewygodne fakty z czasów PRL-u, a dotyczące
działalności różnych prominentnych osób ze współczesnych szczytów władzy. Swoją
drogą rzadko słyszę pytanie kto udostępnił te materiały „przeciekowe”? Gdybym
ograniczał się do spożywania papki medialnej nigdy bym nie zrozumiał intencji
Rzecznika Interesu Publicznego, czy jego kontynuatora IPN. Ale dlatego farsa
nie przestaje być farsą. Funkcjonujący w III RP system prawny nie uwolnił się z
okowów PRL-u. Wymiar sprawiedliwości jest de facto na usługach władzy. Na nic
zda się zaklinanie rzeczywistości. Jedyne czego brakuje jeszcze, to
wykorzystania ustawy o ochronie zdrowia psychicznego do walki z opozycją.
Dzisiaj wystarczy mieć odpowiednie kontakty z władzą i żaden paragraf nam
niestraszny. Kto potrafi sensownie wytłumaczyć dlaczego byle urzędnik może bezkarnie
zgnoić każdego z nas pod byle jakim pretekstem? Jeśli ostatecznie sąd uzna
bezzasadność zarzutów nikt z tych urzędników nie ponosi odpowiedzialności personalnej. Finansową
rekompensatę wypłaca Skarb Państwa, czyli my wszyscy. Ten stan trwa od lat.
Komu to jest na rękę?
Mniej się ciągle
mówi o tym co się działo przed 1989 rokiem. A co się działo? Ano był stan
wojenny, czyli jedna z najbardziej niechlubnych kart w naszej historii
najnowszej i delegalizacja „Solidarności”. Co roku 13 grudnia przypominana jest
lista śmiertelnych ofiar stanu wojennego. Winni ich śmierci nie są żadni „nieznani
sprawcy”. Niektórzy zostali osądzeni i skazani, ale wyroki najczęściej były
raczej symboliczne wobec ewidentnych zabójstw dokonywanych z premedytacją przez
funkcjonariuszy milicji i ZOMO. http://bezdekretu.blogspot.com/2014/12/lista-osob-zamordowanych-przez.html#comment-form
Świat
zachodni pospieszył naszym związkowcom z pomocą. To nie było tylko dobre słowo,
to były pieniądze przekazywane z rączki do rączki. W sumie miliony dolarów, w tym
również w złocie, przekazane przez Bank Ambrosiano. http://blogmedia24.pl/node/11121 Pieniądze
szły przez Brukselę, gdzie pilnował „interesu” J. Milewski późniejszy minister
obrony narodowej oraz z USA, pochodzące z funduszy związkowych AFL-CIO http://en.wikipedia.org/wiki/AFL%E2%80%93CIO,
a może CIA? Z wydatkowania tych pieniędzy nikt się do dzisiaj nie rozliczył i
co ciekawe, nikt nie domaga się kategorycznie ich rozliczenia. Ciekawe
dlaczego? Krążyły plotki, że z tych pieniędzy powstały niektóre fortuny
dzisiejszych bonzów ówczesnej „Solidarności”.
stary.piernik
Coś o naszym wymiarze sprawiedliwości
OdpowiedzUsuńhttp://prawo.rp.pl/artykul/756571,1165022-Prezesi-SN--TK-i-NSA-oburzeni-slowami-Kaczynskiego-o-sadach.html
Prezesi występują zgodnym chórem. Odmiennego do nich zdania są komentatorzy tej notki zamieszczonej w "Rzeczpospolitej":
"wypowiedzi, że nie ma podstaw do stwierdzenia nieważności wyborów formułowane przez Prezydenta, Premier i Prezesów SN, NSA i TK - w normalnym państwie nigdy by nie padły. co więcej, zważywszy na okoliczności tych wyborów - należało się spodziewać, przynajmniej ze strony Prezesów wypowiedzi, że wymiar sprawiedliwości, niezależne sądownictwo dołoży wszelkich starań aby wyjaśnić wątpliwości, przywrócić wiarygodność wyborom."