środa, 9 kwietnia 2014

Rocznica smoleńskiej tragedii



Mijają właśnie cztery lata od tragicznej katastrofy rządowego samolotu Tu-154 M nr 101
na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj w dniu 10 kwietnia 2010 roku. Czasami wydaje się, że wieki minęły. To tylko złudzenie. Szczątki ofiar katastrofy spoczywają od lat  w ziemi, porozrzucane po cmentarzach całej Polski.
Z ustaleniem przyczyn katastrofy nie może jednak poradzić sobie prokuratura, której ciągle daleko do ustalenia przyczyn i winnych, bądź współwinnych katastrofy. Potencjalnie podejrzani usuwają się w cień, albo odchodzą w nagrodę na wygodne synekury.
Nie ma racjonalnych przesłanek dla stwierdzenia, że był to jedynie nieszczęśliwy wypadek. Trudno się temu dziwić jeśli mamy świadomość, że prokuratura nie dysponuje oryginalnymi dowodami z miejsca katastrofy, a w szczególności resztkami wraku samolotu. Same podróbki nie wystarczą. Poza tym bada próbki pobrane z miejsca katastrofy rok, dwa lub trzy po zaistnieniu wypadku, co samo w sobie powinno dawać do myślenia.
Błędy organizacyjne, popełnione na początku śledztwa skutkują po dzień dzisiejszy. Bezpodstawne oddanie śledztwa w ręce Rosji powoduje, że prokuratura występuje ciągle w roli petenta. Pomoc prawna ze strony Rosji jest fikcją. A Rosja nie ma najmniejszego zamiaru pozbyć się atutów, które wpadły w jej ręce. Coraz częściej pojawia się też informacja, że nie można będzie postawić zarzutów ewentualnym winnym, ustalonym przez prokuraturę. Dlaczego? Z powodu przedawnienia.
I to może być jednym z celów ślamazarności naszej prokuratury.
Systematycznie wraca podstawowe pytanie: kto zyskał na tej katastrofie? Lista jest bardzo długa i była wielokrotnie przedstawiana. Nie tylko w tym jest problem. 
Dlaczego ciągle tak mało wiemy o możliwych przyczynach katastrofy?
Prokuratura cierpi na syndrom oblężonej twierdzy. Ciągle odpiera ataki. Natomiast nie przedstawia żadnych własnych ustaleń. Przechodzi się do porządku dziennego nad ujawnionymi faktami niszczenia dowodów i zacierania śladów przez stronę rosyjską.
Należy przypomnieć, że Rosja nie tylko rozgrywa sprawę politycznie, ale walczy o odsunięcie od siebie winy, ponieważ to skutkowałoby poważnymi odszkodowaniami dla rodzin ofiar katastrofy oraz pokryciem kosztów zniszczonego samolotu. O stratach politycznych i wizerunkowych nie wspomnę. 
Temu między innymi ma służyć apodyktyczny ton wypowiedzi strony rosyjskiej, dotyczących wniosków z raportu MAK, kwestionujący możliwość podważenia jego ustaleń. Nie ma znaczenia, że raport sporządzono w sposób urągający zasadom obowiązującym w cywilizowanym świecie.
Kolejną zadziwiającą sprawą jest postawa prokuratury rosyjskiej. Ta dla odmiany ma dostęp do wszystkich dowodów rzeczowych. Ma zapewnioną realną pomoc prawną ze strony prokuratury polskiej. Mimo tego nie jest w stanie zakończyć śledztwa i przedstawić własnego aktu oskarżenia wobec winnych katastrofy. Nie ma też decyzji o umorzeniu postępowania wobec nie ustalenia winnych katastrofy.
O co więc chodzi? Według mnie z katastrofy uczyniono element rozgrywki i szantażu politycznego. Nie ma dla mnie najmniejszej wątpliwości, że zarówno rząd Donalda T. jak Rosja i inne kraje, w tym USA i Niemcy, mają o wiele większą wiedzę o katastrofie niż ta, która jest udostępniana mediom. Z przyczyn sobie tylko wiadomych wiedzę tą pozostawiają sobie, na swój wyłączny użytek.
W tym wszystkim na dalszy plan zeszła sprawa pomnika upamiętniającego ofiary katastrofy. 
W poprzednich latach toczyła się dyskusja o lokalizacji takiego pomnika na terenie Warszawy. Nie chodzi bynajmniej o pomnik na  cmentarzu.
Podobny problem jest z pomnikiem na miejscu katastrofy w Smoleńsku. W jednym i drugim przypadku do finału daleko. A sam problem przestał już być przedmiotem zainteresowania mediów.
Smutne to, ale niestety prawdziwe.
Tymczasem media w najlepsze manipulują opinią publiczną. Nikogo chyba nie dziwi ten wysyp właśnie przed rocznicą katastrofy. 
Jak zwykle celuje w tym Gwniana. Jakżeby mogło być inaczej. http://wyborcza.pl/1,75478,15765823,Zamach_jak_mit.html#BoxSlotIIMT
Widać, że systematyczne wdrukowywanie określonych wersji katastrofy przynosi rezultaty. Jakoś tym badaczom od siedmiu boleści, w rodzaju Czapińskiego, nie przychodzi do głowy, że w tej sprawie najpierw potrzebne są dowody. Miejsce na wiarę jest gdzie indziej.
Ciekawostką, na którą warto zwrócić uwagę, jest eksponowanie faktu powołania komisji 
M. Laska do tłumaczenia gawiedzi ustaleń komisji J. Millera. Metoda ta znalazła ostatnio nowe zastosowanie przy okazji tłumaczenia przez Donalda T. wypowiedzi szefa naszego MSZ nt. sytuacji na Ukrainie.
Mamy współczesną wersję Pytii, czy na naszych oczach powstaje „nowa świecka tradycja” ?

stary.piernik

6 komentarzy:

  1. http://www.rp.pl/artykul/69745,1100773-Tajemnica-kamizelek-funkcjonariuszy-BOR.html
    Działanie NPW w praktyce.
    Kamizelka kuloodporna to żaden dowód. Sztuka mniej, sztuka więcej. Co za różnica? Badać? Po co? Przecież tam nic nie ma!

    OdpowiedzUsuń
  2. http://wiadomosci.onet.pl/kraj/seremet-nie-wyklucza-odpowiedzialnosci-rosyjskich-kontrolerow-lotu-tu-154m/bwh5h
    Ja myślę, że nasza prokuratura idzie w kierunku przedawnienia winy. Przecież oni nic nie mają. Z czym mają pójść do sądu?
    Zawieszenie postępowania z braku dostępu do dowodów raczej mało prawdopodobne.

    OdpowiedzUsuń
  3. http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/74155,niemoc-panstwa.html
    ND jako jeden z nielicznych, pisze obszerniej o śledztwie smoleńskim.
    Ale nie ma tu nic pocieszającego dla nas.
    Do końca śledztwa daleko i to zarówno po polskiej jak i rosyjskiej stronie.

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest chyba sedno w raporcie MAK
    http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/74112,plf-101-czy-widzisz-ziemie-komenda-ktorej-zabraklo.html

    Życie pokazuje, że wnioski komisji zajmujących się zdarzeniami lotniczymi nie zawsze są obiektywne. W ZSRS była to dość rozpowszechniona praktyka, że na przebieg badania wpływały interesy polityczne lub resortowe. Wątpię, czy od tamtych czasów zaszła jakaś gruntowna zmiana tego stanu rzeczy. Nie mam wątpliwości, że w tym przypadku komisja posiadała wytyczne wyższego kierownictwa Federacji Rosyjskiej, by „swoich nie wydawać, brudu z chaty nie wynosić”. Natomiast MAK i pani Anodina mieli w głowie tylko, żeby bronić, choćby niezgrabnie, kontrolerów, ratując „cześć munduru” rosyjskiego żołnierza.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wydaje mi się, że wywiad zamieszczony w ND wyjaśnia wiele w kwestii przyczyn katastrofy. Jednocześnie jest to wskazanie dla prokuratury o obowiązku pociągnięcia do odpowiedzialności karnej załogi z więzy lotniska Smoleńsk-Siewiernyj.

    OdpowiedzUsuń
  6. To jest warte powtórzenia tu
    https://www.youtube.com/watch?v=QWbuKAxD9YQ#t=113

    OdpowiedzUsuń

Informacja dotycząca plików cookies: