Czy pisanie
na blogach to strata czasu? Zależy jak do tego podejść. Ja traktuję to głównie
jako formę gimnastyki umysłowej.
Mam swoje lata, spory bagaż doświadczenia
życiowego i jak mówią mi czasami, tzw. lekkie pióro. Mam też, wydaje mi się,
dobrą orientację w otaczającej rzeczywistości społeczno-polityczno-ekonomicznej.
Nade wszystko zaś staram się nie nudzić.
Jestem na
emeryturze i mam sporo wolnego czasu. Mogę go zagospodarować na różne sposoby. Jedną
z możliwości jest siedzenie przed ekranem komputera. Nie jest to może
najzdrowsze zajęcie ale zapewniam, nie absorbuje mnie ono całkowicie. Siedzieć
można na różne sposoby. Można robić to bezproduktywnie, ale można też robić to
twórczo. Wybrałem wersję drugą. Od kilku lat komentuję wydarzenia. Wyrażam
swoją opinię. W zasadzie w jednym miejscu, na jednym blogu. Przez lata był to
blog @kataryna. Ostatnio zagościłem na dłużej na blogu @lexie2010. W innych miejscach
bywam, ale sporadycznie. Te inne miejsca mają swoją specyfikę. Są to albo
towarzystwa wzajemnej adoracji, albo tzw. Hyde Parki.
Trudno jest
znaleźć forum na którym można wyrażać swoje poglądy i polemizować z poglądami
innych osób. Poszczególne blogi mają swoje preferencje. Od lewej do prawej
strony, patrząc przez pryzmat polityki. Nie ma w zasadzie blogów neutralnych,
ani politycznie, ani światopoglądowo. Jest tylko kwestią czasu kiedy uda się to
wychwycić. Problem polega na tym, czy wyrażamy własne poglądy, czy świadomie
lub bezwiednie robimy za pas transmisyjny i upowszechniamy czyjeś. Żeby wyrażać
własne, trzeba najpierw je mieć. A poza tym umieć je racjonalnie bronić. Trzeba
przy tym umieć słuchać innych. To trudna sztuka. Trzeba pamiętać, że zwykle nie
wiemy kto jest moim interlokutorem. Może to być ktoś bezpośredni i szczery, a może
być nim wytrawny manipulator.
Na blogu
dodatkowe zamieszanie wprowadza moderator lub administrator bloga. On decyduje
kiedy i w jakiej formie wysłany tekst ukaże się na ekranie monitora ekranowego.
Optymalnym rozwiązaniem jest według mnie takie, gdy wpis pojawia się natychmiast,
a całkowita odpowiedzialność za jego treść spoczywa na jego autorze.
Anonimowość
dodaje odwagi, ale też nie może gwarantować bezkarności. Tu już wchodzę na dość
grząski grunt, bo od lat trwa walka o wyeliminowanie anonimowości, głównie po
to, żeby uciszyć otwartą krytykę wszelkiej maści „świętych krów” jak i poglądów
na określone tematy. Problem jest o tyle trudny, że nie ma jednoznacznej
kwalifikacji prawnej czynu. Okazuje się, że „pokrzywdzeni” bardzo chętnie
korzystają z § 212 kk, który został ustanowiony bardzo dawno temu i do dzisiaj
nie został usunięty z kodeksu karnego. Podejmowane wielokrotnie próby usunięcia
go w drodze nowelizacji ustawy, okazały się bezskuteczne. Nie chodzi tu
bynajmniej o depenalizację czynu, ale o przeniesienie jego ścigania do kodeksu
cywilnego. Póki co liczba spraw wniesionych w związku z § 212 kk niepokojąco rośnie.
stary.piernik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz