wtorek, 15 stycznia 2013

FOTORADARY



Kolejny temat-samograj. Dla jasności, nie jestem ich przeciwnikiem. Ale nie w takiej ilości i nie tam, gdzie często stoją. Do pełnego szczęścia brakuje, żeby „prywaciarze” mogli też je stawiać i inkasować wpływy. Pod warunkiem, że będą od nich odprowadzać podatki. To żart. Co za dużo, to niezdrowo.
Ale po kolei. Kara, żeby odnosiła swój skutek, musi być natychmiastowa. Tymczasem mandat za zdjęcie możemy otrzymać nawet pół roku po wykroczeniu. Mało tego, według najświeższych regulacji prawnych, bez dowodu jakim jest zdjęcie. Po zdjęcie trzeba będzie zrobić sobie wycieczkę do Warszawy. Tego nawet Mrożek nie byłby w stanie wymyślić. Takich „kwiatków” w tym procederze jest więcej. Zwykle wykroczenia wyłapuje się w miejscach, gdzie istnieje poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu drogowego. Teraz obowiązuje wersja soft. Fotoradar ustawia się tam, gdzie jest szansa na zrobienie największej ilości płatnych zdjęć. Ministrowi finansów tak to przypadło do gustu, że zaplanował w 2013 roku wpływy do budżetu z tego tytułu w wysokości około 1,5 mld zł. Można się zastanawiać, czy to dużo, czy mało? W porównaniu do 2012 roku bardzo dużo, bo wtedy było zaledwie 35 mln zł. Niestosowność tych praktyk dostrzegł NIK, który przystąpił do kontroli funkcjonowania fotoradarów.
Można mieć zastrzeżenia do wielu elementów tego procederu. Tu powtarza się jeden. Nikt nie wie gdzie idą ściągnięte pieniądze. Prosta odpowiedź brzmi do budżetu. Tylko, że budżet to taka skarbonka bez dna. Jeżeli powodem karania jest naruszanie bezpieczeństwa ruchu drogowego, to te pieniądze powinny być przeznaczone na poprawę tego bezpieczeństwa. Jest to takie samo złudzenie jak to, że na ten cel przeznaczone są wpływy z akcyzy od paliw.
Póki co, nie załamujmy rąk. Niedawno przeczytałem wypowiedź jednego z polityków, że Donald T. wszedł  w buty PiS-u. Tu mam dowód jak dalece
 "[...] Polacy mają być kontrolowani wszędzie, w każdym miejscu, a na drodze przez fotoradar, jechać 30 km/godz., ponieważ drogi na szybszą jazdę nie pozwalają. To jest filozofia PiS-u. Utrudnić życie ludziom do maksimum, a na końcu ich skontrolować, wszystkich bez wyjątku [brawa]. Tylko facet który nie ma prawa jazdy może dawać takie pieniądze na fotoradary a nie na drogi" [rzęsiste brawa]
[Donald Tusk, konwencja przedwyborcza 2007 r.

Cóż tu można jeszcze dodać?

stary.piernik

4 komentarze:

  1. Czy ktoś dostrzega różnicę między osobnikiem, który nie ma prawa jazdy, a wożonym przez służbowego kierowcę z BOR-u?

    OdpowiedzUsuń
  2. Stacjonarny fotoradar kosztuje podobno około 150 tys. zł. Nie spotkałem jednak informacji, kto jest ich producentem? Krótko mówiąc, komu nabijamy kasę?

    OdpowiedzUsuń
  3. Znalazłem odpowiedź odnośnie producenta fotoradarów. Jest nim ZURAD
    http://www.zurad.com.pl/jpag/index.php?option=com_content&view=article&id=48&Itemid=53
    Niezależnie od sprzedaży urządzeń trzeba pamiętać, że później jest ich eksploatacja, a dla sprzedającego serwis. To taka odmiana perpetum mobile.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy traktować to jako zamknięcie dyskusji o fotoradarach?
    Donald T. w jednym ze swoich ostatnich wystąpień stwierdził, że dzisiaj tego zdania z mityngu przedwyborczego by nie wypowiedział. No i co z tego?
    Reszta aktualna.

    OdpowiedzUsuń

Informacja dotycząca plików cookies: