Do napisania
skłonił mnie tym razem artykuł zamieszczony w GW
Sprawa ma
swoją historię sięgającą 1945 roku. Wówczas prywatne grunty na terenie Warszawy
zostały przejęte bez odszkodowania przez państwo polskie. W większości były to wtedy
rumowiska i gruzy. Warszawa, z ponad milionowej metropolii stała się miastem
liczącym niespełna 400 tysięcy mieszkańców. Zniszczenia dotyczyły około 85%
infrastruktury miasta. Trzeba było rozminować ponad 1000 budynków, usunąć tony
niewybuchów bomb i pocisków artyleryjskich, usunąć gruz, najpierw dla
udrożnienia ciągów komunikacyjnych, później na placach budów.
Początkowo
zamierzano przenieść stolicę do Łodzi. Jednak ostatecznie ta koncepcja upadła.
Zadecydowano o odbudowie Stolicy. Padło wówczas hasło: cały naród buduje swoją Stolicę.
Do odbudowy pospieszyli ludzie z całej
Polski. Cegłę do odbudowy pozyskiwano z rozbiórki domów niemieckich na Ziemiach
Odzyskanych. W 1951 roku wyznaczono
nowe, poszerzone w stosunku do okresu międzywojennego, granice administracyjne
miasta.
Dekret o
własności i użytkowaniu gruntów na obszarze miasta stołecznego Warszawy, zwany
potocznie dekretem Bieruta wydano w październiku 1945 r. Na jego mocy wszelkie
nieruchomości w granicach ówczesnej Warszawy przeszły na własność gminy. Nigdy
nie wydano przepisów wykonawczych, które regulować miały zasady i sposób
ustalania odszkodowania i jego wypłaty.
Na mocy
dekretu Bieruta, na własność Warszawy przeszło ok. 40 tys. prywatnych działek,
leżących w granicach miasta z 1939 r. Jak podkreślały ówczesne władze, celem
dekretu miało być uzyskanie możliwości szybkiego dysponowania terenami na
obszarze stolicy, co miało przyczynić się do jej jak najszybszej odbudowy ze
zniszczeń wojennych. Z danych Skarbu Państwa wynika, że wartość roszczeń
odszkodowawczych na terenie Warszawy wynosi ogółem - szacunkowo - 40 mld zł. Co
roku wypłacane odszkodowania z tytułu roszczeń spadkobierców nieruchomości,
zajętych dekretem Bieruta w Warszawie, wynoszą od 250 do 600 mln zł.
W tym wszystkim
wiele rzeczy mnie dziwi, a co najmniej wzbudza wątpliwości. Dlaczego Warszawa
ma być pod względem warunków reprywatyzacji uprzywilejowana? Dlaczego
odszkodowania mają dotyczyć aktualnych cen rynkowych gruntów? Dlaczego
odszkodowania mają być wypłacane przez miasto, jeśli grunty przejął skarb państwa?
Na jakich
zasadach wypłacano odszkodowania za utracone mienie na Kresach Wschodnich? Jak
rozwiązywane są kwestie własności na terenach poniemieckich na tzw. Ziemiach
Zachodnich i Prus Wschodnich ?
Zadziwia mnie
beztroska posłów, senatorów, a dalej sądów, podejmujących od lat decyzje w tych
delikatnych bądź co bądź sprawach.
Wypłata
odszkodowań nie następuje z prywatnej kieszeni. Płacimy za to my wszyscy. W
większości nie mający z tym nic wspólnego.
Wydaje się,
że najpierw powinny być jednolite regulacje prawne, a dopiero później powinny
nastąpić sądownie ustalone wypłaty odszkodowań. Tymczasem to co się dzieje, to
klasyczna wolna amerykanka. Racje ma ten, kto ma więcej pieniędzy na renomowaną
kancelarię adwokacką. Wątpliwości, w wielu przypadkach, wzbudza dokumentowanie
prawa własności do spornych terenów.
Poza tym, czy
każdy kto poniósł straty w związku z działaniami wojennymi na ziemiach Polski,
otrzymał odszkodowanie? Czy w ogóle coś takiego jest brane pod uwagę?
stary.piernik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz